Reklama

Geopolityka

Niepewna przyszłość Iraku [OPINIA]

Fot. US Army
Fot. US Army

Wojska USA nie wyjdą szybko z Iraku ale relacje iracko-amerykańskie ulegną radykalnemu pogorszeniu i to niezależnie od tego czy dojdzie do dalszej deeskalacji, czy nawet negocjacji irańsko-amerykańskich. Śmierć gen. Sulejmaniego wpłynie też negatywnie na relacje między Kurdami a Bagdadem oraz wzmocni Państwo Islamskie, a co za tym idzie będzie mieć skutek destabilizacyjny.

Abstrahując od ogólnej oceny działań gen. Kasema Sulejmaniego odgrywał on w Iraku bardzo ważną rolę w walce z Państwem Islamskim, a także był brokerem wielu porozumień między pozostającymi w głębokim konflikcie interesów podmiotami irackiej sceny politycznej. To on doprowadził do tego, że rząd Adela Abdel Mahdiego zgodził się na niekorzystny dla siebie sposób rozliczania się z Erbilem z należnej Regionowi Kurdystanu części budżetu oraz ropy znajdującej się na kurdyjskich terenach Iraku.

Wcześniej rząd federalny blokował wypłaty dla Kurdystanu z budżetu federalnego zarzucając tamtejszym władzom nielegalne (z punktu widzenia Bagdadu) handlowanie ropą i zawieranie w tym zakresie umów z zagranicznymi koncernami. Doprowadziło to do głębokiego kryzysu ekonomicznego w Regionie Kurdystanu, wielomiesięcznego niewypłacania pensji i w rezultacie wybuchów kilku burzliwych protestów. Referendum niepodległościowe, które odbyło się we wrześniu 2017 r. częściowo odwróciło uwagę od tych problemów, kierując niechęć Kurdów na rząd ówczesnego premiera Hajdara Abadiego, szyickie oddziały Haszed Szaabi, a także częściowo na USA. Abadi zastosował szereg represji wobec Kurdystanu, a Haszed Szaabi zajęło tzw. tereny sporne. Wobec USA Kurdowie mieli natomiast pretensje, że nie uznało referendum.

Wszystko zmieniło się po wyborach w maju 2018 r., po których Kurdowie stanęli w parlamencie po stronie frakcji proirańskiej. Wybory wygrał związany z Muktadą as-Sadrem blok Sairun, który dążył do stworzenia technokratycznego, ponadpartyjnego rządu i zerwania z systemem dzielenia stanowisk według klucza sektariańsko-etnicznego. Jest to nawiasem mówiąc również jeden z głównych postulatów trwających od października protestów. I oczywiście takie rozwiązanie byłoby skrajnie niekorzystne dla Kurdów, którzy straciliby w ten sposób swoje wpływy w Bagdadzie. Ponadto wzmocnienie władzy centralnej w Iraku budzi obawy Kurdów.

Tymczasem Iranowi zależało wprawdzie na spokoju w Iraku ale nie na silnej, niezależnej władzy. Kasem Sulejmani wykorzystał to doprowadzając do dealu z Kurdami, którzy przy całej swojej niechęci do Haszed Szaabi postanowili trzymać w Bagdadzie z liderem związanego z tą formacją bloku Fatah, czyli Hadim al-Amerim. W zamian dostali szereg stanowisk, w tym I wicepremiera i zarazem ministra finansów. Pieniądze zaczęły płynąć do Erbilu i zaczęła się tam hossa. Wiele inwestycji, przerwanych w 2014 r. zostało dokończonych i rozpoczęte zostały nowe. W międzyczasie zaczęły wybuchać protesty na południu Iraku. Choć kurdyjskie media, z niechęci do Haszed Szaabi i Iranu, zdawały się sympatyzować z protestującymi to nie ulegało wątpliwości, że ich postulaty są groźne dla władz kurdyjskich.

Zresztą jeszcze w 2018 r. Fatah postanowił przypomnieć Kurdom o tym, że mogą wiele stracić i wystąpił z inicjatywą przekształcenia bogatej w ropę Basry w region (czyli jednostkę mającą cechy autonomii). W Iraku już dawno pojawiły się oceny, że to Basra obecnie dopłaca do prowincji sunnickich i kurdyjskich i w ten sposób kosztem Basry Iran zyskuje sobie na tamtych terenach sojuszników. Sulejmani zapewnił sobie bowiem również wsparcie dla Iranu wśród polityków sunnickich, tradycyjnie niechętnych wpływom irańskim w Iraku. Należą do nich m.in. obecny przewodniczący parlamentu Mohammad al-Halbusi i Khamis Khanjar.

Amerykanie dalecy byli od tak sprawnego poruszania się na irackiej scenie politycznej nawet gdy ich przedstawicielem był tam Brett McGurk. Gdy pod koniec 2018 r. został on zwolniony ze stanowiska specjalnego wysłannika ds. walki z ISIS polityka USA w Iraku stała się jeszcze mniej sprawna. O ile Irańczycy rozmawiali ze wszystkimi to Amerykanie tylko z tymi, których uznawali za sojuszników, a Trump i Pence w czasie swoich wizyt w Iraku demonstracyjnie ominęli Bagdad. Wspierając zaś protesty przeciwko rządowi Adela Abdel Mahdiego nie tylko popadali w coraz większy konflikt z władzami federalnymi Iraku i proirańską frakcją w parlamencie, ale ich działanie zagrażało też Kurdom.

Wszystko wskazuje na to, że po zabiciu Sulejmaniego deal Kurdów z proirańską większością w parlamencie może przestać obowiązywać, a to doprowadzi do destabilizacji w Regionie Kurdystanu. Kurdowie stanęli bowiem przed dylematem, w którym nie ma dla nich dobrego wyboru. Proirańska większość i premier Adel Abdel Mahdi żądają od Kurdów poparcia stanowiska Bagdadu dotyczące wycofania sił USA z Iraku. Kurdowie oczywiście nie chcą tego, gdyż obecność USA w Iraku prowadzi do pewnego balansu i daje im większe pole manewru. Eliminacja wpływów USA z Iraku oznaczałaby pełny protektorat irański i Kurdowie mieliby znacznie mniejsze możliwości wpływania na to co się dzieje w Bagdadzie.

Z drugiej jednak strony otwarte stanięcie po stronie USA przeciw proirańskiej większości grozi marginalizacją Kurdów we władzach federalnych i konsekwencjami budżetowymi. Z całą pewnością USA nie będą w stanie stać się brokerem nowego dealu, natomiast możliwe że do akcji wkroczy Rosja (zwłaszcza że największe wpływy gospodarcze ma ona w Iraku nie na szyickim południu ale właśnie w Kurdystanie) lub Chiny. Wiele również wskazuje na to, że władze federalne Iraku zacieśnią swoje relacje z Turcją, której z kolei zależy na współpracy z Teheranem przeciwko Partii Pracujących Kurdystanu.

Frakcja proirańska może w ten sposób uzyskać poparcie części sunnitów za cenę pozwolenia zwiększenia przez Turcję militarnej obecności w północnym Iraku wymierzonej przeciw PKK. Może też doprowadzić do zamknięcia przejścia granicznego między Regionem Kurdystanu a Syrią Północno-Wschodnią. Prawdopodobieństwo nowego konfliktu między Bagdadem a Erbilem zwiększa fiasko rozmów między irackim premierem Adelem Abdel Mahdim i władzami Kurdystanu w trakcie jego wizyty w Erbilu 11 stycznia.

USA mają obecnie bardzo małe możliwości politycznego manewru w Iraku. Mogą wprawdzie dalej wspierać antyrządowe protesty, jednak problem w tym, że mają one równie antyamerykański co antyirański wydźwięk. Jedną z ich głównych sił napędowych byli stronnicy Muktady as-Sadra, który jest zdecydowanym przeciwnikiem obecności USA w Iraku i bez względu na złożoność relacji miedzy nim a frakcją proirańską to zabicie Sulejmaniego i lidera Haszed Szaabi Abu Mahdiego al-Muhandisa jeszcze zwiększyło jego determinację by pozbyć się Amerykanów z Iraku. Rozwiązaniem dla USA nie jest też wspieranie regionalizacji Iraku. Ostatnio znów bowiem pojawiła się idea „sunnilandu”, czyli stworzenia regionu złożonego z sunnickich prowincji. Problem w tym, że „sunniland” nie jest bogaty w ropę, a co za tym idzie skorzystałyby na tym tylko prowincje szyickie, zwłaszcza Basra. Ponadto pogłębiłoby to konflikt kurdyjsko-sunnicki, bo większość terenów spornych położona jest między prowincjami sunnickimi a kurdyjskimi.

Zabicie Sulejmaniego oraz Abu Mahdiego al-Muhandisa prawdopodobnie mocno osłabi koordynację działań Haszed Szaabi w Iraku. Tyle że głównym beneficjentem będą nie Amerykanie ale Państwo Islamskie. Haszed Szaabi odegrało bowiem kluczową rolę w wojnie z ISIS i to tej formacji Irakijczycy zawdzięczają to, że Bagdad nie wpadł w ręce samozwańczego kalifatu.

Wbrew narzuconej w niektórych mediach narracji, głównym celem działań 150-tys. Haszed Szaabi nie była walka z USA ale z ukrytymi komórkami ISIS. Przez cały okres wojny z Państwem Islamskim, mimo wzajemnej niechęci udawało się unikać militarnych konfrontacji między Haszed Szaabi a USA i zabity w grudniowym ataku na bazę K1 Amerykanin był pierwszą ofiarą amerykańską przypisywaną Haszed Szaabi (USA nawiasem mówiąc nie przedstawiły dowodów na to, że ataku dokonało Kataib Hezbollah). Ataki na bazy USA zaczęły się dopiero w 2019 r. i miały w zasadzie charakter niegroźnych incydentów. Ponadto były one odpowiedzią na ataki izraelskie na bazy Haszed Szaabi w Iraku. Według Irakijczyków w 2019 r. doszło do 25 takich ataków.

Osłabienie koordynacji Haszed Szaabi może zatem przyczynić się do rewitalizacji Państwa Islamskiego w Iraku. Ponadto rozluźnienie centralnej kontroli nad tą formacją może spowodować, że niektóre oddziały rozpoczną bardziej krwawe ataki na bazy amerykańskie. Problem bowiem w tym, że ani Sulejmani ani Abu Mahdi nie dążyli do konfrontacji z USA na pełną skalę w Iraku, wiedząc, że doprowadzi to do wojny domowej w Iraku, a to nie było nigdy celem ani Iranu ani proirańskich frakcji w Iraku.

Tylko, że teraz niektóre oddziały mogą stać się niekontrolowalne i szukać zemsty za śmierć liderów niezależnie od tego co uzgodnią Amerykanie z Iranem. A wiele wskazuje na to, że Irańczycy chcą deeskalacji również w Iraku. Świadczyłby o tym fakt cofnięcia przez Departament Stanu wsparcia dla mudżahedinów ludowych i innych ugrupowań prowadzących walkę zbrojną (a czasem też działania o charakterze terrorystycznym) przeciw władzom Iranu. Być może jest to cena za to by Iran wstrzymał ataki Haszed Szaabi na siły koalicji w Iraku. Problem w tym, że wszystko wskazuje na to, że Izrael nie zamierza zaprzestać ataków na oddziały irackie i  irańskie w Syrii i Iraku. 13 stycznia doszło też do ataku na bazę Balad, w której stacjonują amerykańscy żołnierze, a w wyniku którego rannych zostało czterech irackich żołnierzy.

Istnieją sprzeczne informacje na ile premierowi Adelowi Abdel Mahdiemu rzeczywiście zależy na wycofaniu się sił USA z Iraku, a także na ile Haszed Szaabi i frakcje proirańskie zdeterminowane są by doprowadzić do opuszczenia Iraku przez siły USA i ewentualnie koalicyjne. Uchwała parlamentu wzywająca rząd do doprowadzenia do opuszczenia Iraku przez wszystkich zagranicznych żołnierzy była logiczną konsekwencją rażącego naruszenia suwerenności Iraku przez USA. Trudno bowiem inaczej traktować zabicie 25 członków irackich sił zbrojnych na terenie Iraku w wyniku amerykańskiego nalotu, a następnie zabicie wysokiego dowódcy irackich sił zbrojnych oraz przedstawiciela kraju uznawanego przez Irak za przyjacielski. Czy się bowiem komuś to podoba czy nie Haszed Szaabi jest częścią irackich sił zbrojnych a postsaddamowy Irak nigdy nie będzie traktował Iranu jako kraj wrogi.

Uchwała irackiego parlamentu nie ma charakteru wiążącego jednak reakcja USA jeszcze bardziej szkodzi wizerunkowi Amerykanów w Iraku i ewolucji stosunków iracko-amerykańskich. Władze USA, sugerując, że uchwała jest niereprezentatywna bo sunnici i Kurdowie zbojkotowali posiedzenie parlamentu zapomniały, że została ona podjęta przez parlament wybrany zgodnie z regułami demokracji wprowadzonymi do Iraku przez samych Amerykanów. Ponadto administracja Donalda Trumpa nawet nie próbowała ukrywać tego, że chce siłą wymusić na rządzie irackim utrzymanie swojej obecności militarnej w Iraku. Groźba nałożenia sankcji na Irak, a także zajęcia irackich depozytów w amerykańskich bankach, prawdopodobnie okaże się skuteczna, przynajmniej krótko- i być może średnioterminowo. Długoterminowo będzie miała jednak katastrofalny wpływ na relacje iracko-amerykańskie. Dla USA może to mieć drugorzędne znaczenie o ile nakłoni sojuszników do przejęcia odpowiedzialności za kontrolowanie Iraku. Obecnie trudno już bowiem mówić o sojuszniczym wsparciu Iraku przez USA skoro USA wymuszają na Iraku kontynuowanie swojej obecności i odrzucają możliwość rozmów z premierem Iraku na temat wycofania, mimo jego wezwania. Ponadto list wysłany przez dowództwo USA w Iraku zawierający zapowiedź wycofania, który został później uznany za pomyłkę, był kolejnym przejawem lekceważenia władz Iraku przez USA.

Z ryzyka podejmowania dalej idących działań na rzecz zmuszenia USA do opuszczenia Iraku zdają sobie również frakcje proirańskie w Iraku. Mają świadomość, że sankcje mogą doprowadzić do zaostrzenia niepokojów społecznych i choć wzrosną też nastroje antyamerykańskie, to równocześnie może dojść do jakiejś formy rewolucji. Liderzy Fatah i Haszed Szaabi mają też świadomość, że rozpoczęcie ataków na siły USA w Iraku na pełną skalę może skutkować znacznymi stratami tej formacji w wyniku amerykańskiej odpowiedzi militarnej, a także doprowadzić do wojny domowej. Taki ciąg zdarzeń może zagrozić nawet dalszej egzystencji Iraku.  Dlatego prawdopodobnie takie działania nie zostaną podjęte. Natomiast można się spodziewać wzmocnienia antyamerykańskiej retoryki w Iraku.

USA prawdopodobnie zakładają, że tak mocne osłabienie Haszed Szaabi doprowadzi do realizacji postulatów rozbrojenia tej organizacji i włączenia jej członków do armii. Jednak bardziej prawdopodobne jest, że nastąpi dokładnie odwrotny skutek tj. całkowite odstąpienie od planów dalszej integracji Haszed Szaabi z armią i jego umocnienie się jako samodzielnej formacji irackich sił zbrojnych. Frakcje proirańskie będą również obecnie znacznie mniej skłonne do jakiegokolwiek kompromisu w kwestii zmiany rządu co może skutkować utrzymaniem się Abdel Mahdiego na stanowisku premiera mimo rezygnacji lub zignorowaniem oporów prezydenta Saliha czy innych frakcji w kwestii wyboru jeszcze bardziej proirańskiego kandydata. To zaś pogłębi podziały w Iraku, które USA nie są w stanie łagodzić. Premier niekoniecznie będzie przy tym podejmował zbyt energicznych działań na rzecz wycofania wojsk z USA (a tym bardziej innych krajów w tym Polski) gdyż retoryka towarzysząca podejmowaniu uchwały przez parlament bardziej służyła podkreślaniu irackiej suwerenności niż wskazywała na determinację wyrzucenia sił USA za wszelką cenę.

Ostatnie wydarzenia mocno komplikują naszą obecność wojskową w Iraku jednak Polska nie musi podejmować zbyt szybkich działań w tym zakresie. Kluczowe jest jednak by pamiętać, że nasi żołnierze pojechali do Iraku wspierać to państwo, a nie w jakimkolwiek innym celu. Nasza misja jest też efektem umowy bilateralnej z Irakiem, a zatem kluczowa dla jej kontynuowania jest wola Iraku, a nie zobowiązania sojusznicze w ramach NATO. Inaczej byłaby to bowiem misja bojowa (okupacyjna). Ze strony irackiego rządu nie wyszedł jednak póki co żaden wniosek do polskiego rządu w sprawie wycofania naszych żołnierzy, a zatem póki co są to rozważania teoretyczne. I wiele wskazuje na to, że taki wniosek w najbliższym czasie nie wyjdzie, a frakcje proirańskie mogą nawet uznać że utrzymanie obecności wojskowej innych krajów zwiększa prawdopodobieństwo wycofania się USA.

Sama uchwała parlamentu naszego statusu w Iraku nie zmienia ale należy unikać wypowiedzi i działań wskazujących na lekceważenie irackiej suwerenności. Polska powinna też zapewnić swojej obecności militarnej wsparcie polityczne, a wyjazd polskiej ambasador z Bagdadu temu z cała  pewnością nie służy.

Reklama

Komentarze (17)

  1. hym108

    Swiat sie zmienia. Po zabiciu Sulejmaniego w stylu mafii (lub wojna hybrydowa) Usa sa 1 jesli idzie o mordowanie przeciwnikow politycznych. Ale kiedys to bedzie standardem. takie metody zastosuja tez inne kraje a predzej czy pozniej drony do zabijana beda uzwane tez w Usa. Dalej - po rzadaniu Iraku o wyjscie Usa i ich odmowie. (wola okupacje i groza sankacjami) okazlo sie ze demokracja jest tylko PreTEkstEm a nie celem. Zreszta to widac od dawna np to w Iranie sa jednak wybory na prezdenta a Saudowie dyktatura najlepszy sojusznik USa. W walce gospdarczej z Chinami Usa te wychdza z ukladow o Wolnym handu (dotychczas to promowaly) W sumie upada pewien mit. Mit Usa jako krzewiciel demokracji wolnosci. Soft Power - waka ideami- ze np demokracja to domena Usa, upada. My w polsce np w to wierzylismy. Ze Usa chce nam pomoc bo ma idealy. Tymczasem Imperium upadajace chwta sie wsztskiego. Nawet jesli nie jest przesadzne ze imprerum upadnie to widac ze uzyje kazdych srodkow (wlacznie np ze zdrada sojusznika, morderstwem, czy okupacja innej demokracji) Puki co Polska jest po stronie usa - ale nasza politka nie pownna byc identczna. mamy wlasne interesy tez i nie kazde dzialnei Usa jest super

    1. MAZU

      Synu, W Polsce, pisze się zawsze z dużej litery. Poniał? M

  2. Milutki

    Sulejmani i Haszed Szaabi walczyli z ISIS ale dla USA nie miało to jakiegokolwiek znaczenia, dla USA ważniejsza jest walka z Iranem. Dlatego właśnie USA stacjonuje w Syrii oraz promuje siebie i posłuszne sobie bojówki północnosyryjskimi komunistów będących wrogiem Turcji na bohaterów walczących z ISIS, ale prawdziwym celem USA jest Iran. Donald Trump zrozumiał po pewnym czasie że straci sojuszniczą Turcję i skalkulowal ze bardziej mu się opłaca wycofać sie z części północnej Syrii aby zadowolić Turcję. Pokazuje to zarazem że Ci północnosyryjscy komuniści to tylko sługi światowych mocarstw, jeżeli Rosja zechce ich przygarnąć to pójdą za Rosją, jeżeli USA zechce do nich wrócić to wybaczą USA że ich wcześniej zostawili. Nawet Assad nie chce się z nimi układać bo wie że to wrota to obcych ingerencji w Syrii nad którymi nie będzie miał kontroli

    1. Grzegorz Brzęczyszczykiewicz

      Sulejmani walczył z wszystkimi którzy mu zagrażali tak samo jak Stalin i tak samo największe pole do zbrodni miał u siebie w kraju. 1 mniej

    2. Milutki

      Tak samo USA walczy ze wszystkimi którzy im zagrażają, to normalne działanie, nie trzeba tu przywoływać Stalina

    3. Grzegorz Brzęczyszczykiewicz

      jeśli dla ciebie wyżynanie własnych obywateli to to samo co w USA to pogratulować

  3. Turecki

    Czy szyicka godność i historia Arabów z Iraku da się przeciwstawić odwiecznemu imperializmowi szyitow z Persji? Farsi to nie Arabski a wiec nie pismo Koranu. Zagadka aktualna od 1922

  4. Robert

    Chyba mam coś z oczami, bo nie mogę znaleźć autora tej opinii.

    1. foobar

      Witold Repetowicz jak mniewam.

    2. Smuteczek

      On zwykł nie tylko się podpisywać ale i wklejać swoje zdjecie

  5. Derwisz

    Irak to wasalne państwo Iranu To jest szyicka prawda historyczna Nie da sie tego odwrócić Za duzo tutaj wspólnych cech

  6. Janusz Korwin-Mikke

    Przecież od razu napisałem, cytując Talleyranda: "To gorzej. niż zbrodnia - to błąd!"

  7. Sneer

    dobrze napisane , ciekawe ale czyje ?

  8. dim

    Za pozwoleniem, ale "opinia" niepodpisana, to już nie opinia. Opinia winno być wiadomo czyja jest. Każda info powinna mieć źródło.

  9. Smuteczek

    Bardzo ciekawy artykuł i chętnie bym skomentował. Tak się jednak składa że nikt się pod nim nie podpisał a anonimów nie zwykłem komentować. Szkoda

  10. Wojciech

    Wniosek jest jeden. Zabójstwo Sulejmaniego było nie tylko zbrodnią (dyplomatów się nie zabija, dyplomaci są nietykalni) w/g Konwencji Wiedeńskiej ale też strzałem we własne kolano.

  11. Stary Grzyb

    No tak. Terroryści z Daesh, których kościec stanowili wyszkoleni przez Rosję byli żołnierze (zwłaszcza oficerowie i podoficerowie) armii Husajna są rzecz jasna zarazą (to bezdyskusyjnie prawda), ale już terroryści wyszkoleni i finansowani przez władze Iranu, zajmujący się w Iraku głównie umacnianiem irańskich wpływów, terroryzowaniem ludności sunnickiej, rabunkami, morderstwami i utrudnianiem życia Amerykanom, są oczywiście cacy. Co więcej "okazuje się", że to nie wyszkolone przez Amerykanów regularne wojsko irackie oraz Kurdowie, z potężnym wsparciem amerykańskiego lotnictwa, artylerii i sił specjalnych, pokonali Daesh, ale zorganizowane przez Iran terrorystyczne bojówki. Mało tego, to właśnie rządzony przez ajatollahów Iran, który (we współpracy z Rosją) próbuje wysadzić w powietrze cały region, prowadząc agresję w Jemenie, próbując podporządkować sobie Syrię (gdzie wspiera, wraz z Rosją, morderczy reżim Assada), częściowo okupując Liban za pomocą bojówek Hezbollahu, atakując tankowce w cieśninie Ormuz i rafinerie w Arabii Saudyjskiej, że o nieudanej próbie opanowania Bahrajnu nie wspomnę, jest, jak się okazuje, główną lokalną siłą stabilizacyjną, a Kasem Sulejmani, szef irańskiej państwowej organizacji terrorystycznej al-Kuds i nadzorca wszystkich proirańskich grup terrorystycznych na Bliskim i Środkowym Wschodzie, a oprócz tego szef bojówek masowo mordujących Irańczyków protestujących przeciw władzy ajatollahów, okazuje się niebiańskim mężem opatrznościowym, którego na zgubę całego regionu zamordowali amerykańscy imperialiści. I to wszystko tak całkiem serio, bynajmniej nie na "Sputniku", "RT", czy w "Rossijskoj Gazietie"... Fascynujące.

    1. NB

      Obalając dyktatora Amerykanie po prostu nie mieli dobrego pomysłu : co dalej? Iran z oczywistych powodów ma większe wpływy i potrafi sprawniej się poruszać miedzy licznymi frakcjami, sektami i plemionami. Sami Kurdowie tez są bardzo mocno podzieleni, prześledzenie historii rywalizacji Talabani - PUK versus KDP - Barzani może sprawę nieco Grzybowi rozjaśni. No i jest Rosja, która sporo wysiłku włożyła w kształcenie Irackich i Kurdyjskich elit, by budować swoje wpływy i która wpompowała sporo środków w Irackim Kurdystanie będąc - według niektórych - de facto sponsorem referendum w 2017. Jest ropa, jest o co się bić, a amerykańska polityka jest mało czytelna, niekonsekwentna i arogancka. I wreszcie postkolonialne, postosmańskie granice w regionie są kompletnie nieadekwatne do etnicznych, plemiennych, czy religijnych podziałów. Cały region to beczka prochu, masa ropy i zysków do podziału, a ludzie są przyzwyczajeni do życia w realiach permanentnego konfliktu i w amerykańska demokracje raczej nie wieżą. Zbudowanie demokratycznego państwa w Iraku wymaga konsekwencji której USA brak. Za duży koszt, nie opłaca się, brak poparcia wśród amerykańskiego elektoratu i sojuszników w regionie, którzy maja własne, często sprzeczne, ambicje.

    2. ja

      malo rozumiesz kolego. Usa chcialo obalic Assada . wspieralo wiec kazda strone ktora byla przeciwko niemu. glownie terrorystow obcinajacych gowy. Assad zas nie byl zly. prawa kobiet, % ludzi wyksztalconych w syrii byl.dyzy. chrzescijanie wiec wielbia Asada i Rosjan. Ani Syria ani w Libii nawet w Iraku nie zylo sie tak zle jak teraz.

    3. Wit

      Stosuj mniej epitetów, wtedy może (???) ktoś naiwny łyknie tę hasbarę.

  12. Michali

    Jedyne państwa na bliskim wschodzie , które żyją w dobrobycie i się bogacą to te , które współpracują z USA i z Izraelem i kupują u nich broń . Reszta pogrążana jest w nieustannym maraźmie , przez co nie stanowią większego niebezpieczeństwa dla Izraela.

  13. ...

    Ponoc sulejman jechal na spotkanie z Saudami (zmecznymi porazkami w Jemenie) i chcacymi pokoju by sie z nimi tez dogadac. Moze to juz bylo dla Usa za duzo. Pokoj na bliskim wschdzie to nie do przelkniecia.

  14. Miszczu

    Wow! Rewelacyjny i świetnie napisany artykuł!

    1. ...

      bez propagandy. Oby nam sie oczy otwrzyly. Od kiedy to Usa na bliskim wschdzie robia cos z pokojem?

  15. gru

    Rola szyickich bojówkarzy w Iraku w walce z ISIS jest wyolbrzymiana przez WR. W rzeczywistości zajmowali się głównie rabunkiem, morderstwami i terroryzowaniem ludności sunnickiej. Większość wysiłku militarnego w zniszczeniu IS w Iraku dokonały regularne siły rządowe szkolone przez tych "złych" Jankesów. A IRR na koncie WR przybywa...

  16. mobilny

    Cóż usa i izraelowi nie zależy na spokoju w regionie bo to tylko umocniło by sunnicka i szyicka stronę a to naturalnie wrogowie państwa żydowskiego a więc wojna tam musi być

  17. w uzupełnieniu

    Jakby nie patrzeć to JEDYNYM beneficjentem śmierci Generała jest Izrael. Odrodzenie isis daje gwarancje "spokoju" na granicy z Izraelem i niezachwiany pobyt na ziemiach okupowanych...

Reklama