Reklama

Geopolityka

„Na Wschodzie bez zmian”: 2020 rok i wojna w Donbasie [5 SCENARIUSZY]

Fot.: https://www.mil.gov.ua
Fot.: https://www.mil.gov.ua

Rok 2020 nie przyniósł przełomu w sprawie Donbasu. Cele Rosji i Ukrainy pozostają całkowicie sprzeczne, podobnie jak niechęć do ustępstw. Uzyskane w kończącym się roku postępy miały charakter wyłącznie taktyczny i nie przybliżyły kresu wojny. Najprawdopodobniej w 2021 roku na Donbas czeka zachowanie status quo z mglistą perspektywą przejścia do tzw. ukraińskiego planu „B”, którego uruchomienie w większej mierze zależy od stanowiska Zachodu.

Czego chcą strony konfliktu?

Analizę przebiegu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego na Donbasie w ostatnim roku należy rozpocząć od przypomnienia celów obu stron. Mimo tego, że tzw. format normandzki, w którym toczą się negocjacje, widział już niezliczoną liczbę zwrotów akcji, od początku wojny cele obu państw pozostają niezmienne.

I tak, Federacja Rosyjska pragnie:

  • upodmiotowienia ORDLO (niektóre rejony obwodu donieckiego i łuhańskiego – termin użyty w porozumieniach mińskich w odniesieniu do tzw. Donieckiej i Łuhańskiej Republik Ludowych)
  • „implantacji” ORDLO w struktury państwa ukraińskiego na zasadzie federalizacji: zachowanie faktycznej kontroli nad nimi przez Moskwę przy jednoczesnym uzyskaniu autonomii wewnątrz Ukrainy i pełnej odpowiedzialności Kijowa za sytuację gospodarczą i społeczną na tych terytoriach
  • politycznego, gospodarczego i społecznego wyczerpania Ukrainy konfliktem militarnym o zmiennej intensywności
  • zniesienia sankcji zachodnich
  • sprowokowania Ukrainy do operacji militarnej, które rozwiąże ręce Kremlowi w zakresie inwazji na Ukrainę
  • zablokowania w dłuższym terminie integracji Ukrainy z NATO i UE
  • uznania Autonomicznej Republiki Krymu za część FR – to cel poboczny, ale Moskwa wyraźnie usiłuje wykorzystać czynnik Donbasu do jego osiągnięcia.

Ukraina, zaś dąży do:

  • zaprzestania działań wojennych
  • wycofania 1. i 2. Korpusu Armii sformowanego na Donbasie pod kontrolą Kremla i przejęcia kontroli nad granicą ukraińsko-rosyjską;
  • powrotu w całości obwodów donieckiego i łuhańskiego pod kontrolę Ukrainy na zasadach państwa unitarnego
  • zachowania na obecnym poziomie lub nasilenia sankcji zachodnich wobec Rosji
  • dotarcia do „umysłów” mieszkańców ORDLO.

Cele obu stron konfliktu są całkowicie sprzeczne i nie do pogodzenia. Tzw. „kompromisowe” scenariusze rozwoju sytuacji są takowymi wyłącznie z nazwy. Tak naprawdę mówimy o wariantach, które leżą w interesie Rosji i przeczą interesom Ukrainy lub odwrotnie. I choć paleta opcji zadowalających Moskwę jest znacznie szersza niż Kijowa, to uniknąć uszczerbku dla interesów Ukrainy można wyłącznie w przypadku pełnego osiągnięcia celów przez stronę ukraińską.

Bilans 2020 roku: gra w imitację

W 2020 roku procesy w formacie normandzkim toczyły się według ustalonego kilka lat temu algorytmu. Nie udało się przeprowadzić spotkania na szczycie (prezydentów Ukrainy, Rosji i Francji oraz kanclerz Niemiec) – ostatnie miało miejsce w grudniu 2019 roku, a zaplanowanego wstępnie na kwiecień nikt na poważnie nie rozważał. Rozkwit aktywności przeżywały, zaś negocjacje doradców przywódców ww. państw, do których często dołączają szefowie dyplomacji. Kontynuowano również prace Trójstronnej Grupy Kontaktowej (TGK – misja OBWE, Ukraina i Rosja oraz zaproszeni z inicjatywy Kremla przedstawiciele ORDLO w statusie obserwatorów). Co z tego wyniknęło?

Punktem wyjścia jest ostatni szczyt normandzki w grudniu 2019 roku. Przywódcy po raz kolejny zarysowali swoje stanowiska i dość mgliście określili dalsze wektory procesu pokojowego. Zapowiedziano rozejm, proces rozminowania, wycofanie wojsk po obu stronach w poszczególnych odcinkach linii rozgraniczenia, wymianę jeńców, otwarcie nowych punktów przekroczenia linii rozgraniczenia, nowelizację ustawy o statusie specjalnym ORDLO i rozszerzenie misji pokojowej OBWE. Wszystkie te zagadnienia były już wcześniej wielokrotnie przedmiotem porozumień. Problemy zawsze wynikały na etapie ich realizacji. Nowością był zaś komunikat Zełenskiego o tym, że porozumienia mińskie powinny być zrewidowane.

Jak po ponad roku wyglądają postępy w realizacji ww. założeń? Od stycznia do lipca liczba ostrzałów i strat ludzkich po obu stronach była stabilnie wysoka, ale pod koniec lipca osiągnięto porozumienie w zakresie pełnego zawieszenia broni. Oczywiście nie jest ono całkowicie przestrzegane, ale jak dotąd jest to najdłuższy rozejm w kilkuletniej historii wojny (trwa prawie cztery miesiące), który skutkuje redukcją strat po obu stronach. Rozminowanie udało się przeprowadzić tylko na 20 małych odcinkach w sierpniu. Wojska zostały wycofane zaledwie na czterech odcinkach, przy czym rezultaty tego były dla Ukrainy niejednoznaczne i wywołały sporą falę krytyki nawet ze strony części deputowanych prezydenckiej Sługi Narodu. Otwarto jeden nowy punkt przekroczenia linii rozgraniczającej (Szczastia) i przygotowano do otwarcia kolejny (Zołote).

image
Fot.: https://www.mil.gov.ua 

Od ostatniego szczytu normandzkiego doszło do dwóch wymian jeńców (pod koniec grudnia 2019 roku oraz w kwietniu 2020 roku). Jednak potem proces wstrzymano, a na inicjatywy Kijowa Moskwa pozostaje głucha. Przy okazji Kreml prowokował rozdźwięki wewnętrzne nad Dnieprem poprzez włączanie na listy osób objętych wymianą niezwykle kontrowersyjnych osób (np. wywieziony przez służby ukraińskie w wyniki operacji specjalnej z ORDLO świadek w sprawie zestrzelenia MH-17 Wołodymyr Cemach czy też oskarżeni o zbrodnie na Majdanie byli oficerowie Berkutu), na które Kijów się godził. Dzięki temu na Ukrainę wróciło 96 więźniów. To w zasadzie pełna lista osiągnięć po ponad roku od szczytu w Paryżu. W grudniu 2020 roku w obliczu braku znaczących postępów w negocjacjach, Kijów przedłużył termin działania obecnej ustawy o statusie specjalnym ORDLO.

Przebieg negocjacji w ostatnim roku do złudzenia przypomina dialog z lat 2015–2019. Większość negocjacji w ramach formatu normandzkiego to raczej taktyczna aktywność tworząca sporo szumu medialnego, ale nie zmieniająca istoty samych negocjacji i nie przybliżająca do kresu konfliktu. Kreml reguluje natężenie wojowniczej retoryki od czasu do czasu próbując zastawiać pułapki na Kijów, ale strategicznie nic nie zmienia w swym podejściu.

Formalnie większą elastyczność wykazuje strona ukraińska. W początkowej fazie rządów Zełenskiego aż do wiosny 2020 roku, czołową rolę odgrywał doradca prezydenta Zełenskiego, a potem szef Biura Prezydenta Ukrainy Andrij Jermak. Prezentuje on mało przejrzysty styl prowadzenia polityki słabo czytelny dla obserwatorów, co rodziło domysły o rychłej kapitulacji Kijowa. Po drugiej stronie jego partnerem był zastępca szefa Administracji Prezydenta FR Dmitrij Kozak. Jednak historia ze stworzeniem tzw. Rady Konsultacyjnej wewnątrz TGK wiosną br. zakończyła ten etap. Gdyby doszło do jej utworzenia w omawianej wówczas formie, Ukraina de facto zgodziłaby się na krok w kierunku uznania ORDLO za stronę konfliktu. Być może z uwagi na ostrą reakcję społeczną w Kijowie, władze wycofały się z tych pomysłów i odtąd udział Jermaka w negocjacjach uległ redukcji i został pozbawiony niepublicznego charakteru. Kanał Jermak-Kozak uległ destrukcji i proces powrócił do publicznego formatu.

Ważną osobistością po stronie ukraińskiej jest wicepremier i minister ds. reintegracji terytoriów tymczasowo okupowanych Ołeksij Reznikow, który uosabia twardą pozycję negocjacyjną. Z kolei pojawienie się w składzie ukraińskiej części TGK publicznie prezentujących uległe stanowisko – byłych ukraińskich prezydenta (Leonida Krawczuka) i premiera (Witolda Fokina) – od początku wyglądało na zabieg wizerunkowy mający na celu demonstrację gotowości do ustępstw i chęci zakończenia konfliktu. Zresztą zbyt uległe komunikaty ze strony Fokina doprowadziły do jego odwołania. Ciekawym krokiem było przeforsowanie przez Kijów pomysłu włączenia do negocjacji przedstawicieli Donbasu – zarówno tych z ORDLO, jak i terytorium kontrolowanego przez Ukrainę. Po ukraińskiej stronie pojawili się np. znani i słynący z proukraińskiej pozycji dziennikarze Denys Kazański i Serhij Harmasz. Wszystko to jednak zmiana dekoracji, zabieg taktyczno-wizerunkowy, który nie może odegrać kluczowej roli w rozwiązaniu konfliktu.

De facto od początku prezydentury Zełenskiego do końca 2020 roku możemy mówić o ewolucji jego stanowiska: od naiwności do początków realizmu. Np. w Strategii Bezpieczeństwa Narodowego przyjętej we wrześniu 2020 roku Donbas jest określany jako „terytorium okupowane przez Rosję”. Coraz częściej takie sformułowania padają także publicznie z ust prezydenta, przy czym nie tylko wówczas, gdy są wymuszane przez „natrętnych” dziennikarzy. Ponadto Strategia zakłada rozwiązanie konfliktu poprzez zwiększanie dla Rosji ceny za okupację i wzmacnianie potencjału obronnego Ukrainy – to całkowity powrót do koncepcji poprzednika Zełenskiego.

Wpływ na dalszy przebieg będzie miało kształtowanie się uwarunkowań dla negocjacji. Pierwszym są nastroje społeczne, zwłaszcza nad Dnieprem. Według danych socjologów kijowskiej Fundacji „Demokratyczne Inicjatywy”, zarysowują się dwie tendencje stosunku społecznego wobec rozwiązania kwestii Donbasu. Z jednej strony zwiększa się odsetek Ukraińców gotowych „na wszelkie kompromisy z FR” (20% w lipcu 2020 roku). Z drugiej, zaś rośnie odsetek zwolenników „pokoju z pozycji siły” (21,7% w lipcu 2020 roku). Redukcji ulega z kolei część społeczeństwa opowiadająca się za „umiarkowanymi kompromisami”. Oznacza to, że nastroje społeczne zawężają pole manewru władz, bo jakiekolwiek rozwiązanie będzie krytykowane, a w przypadku obrania wariantu „wszelkich kompromisów” z pewnością wywoła gwałtowną reakcję społeczną.

image
Fot.: https://www.mil.gov.ua 

Kolejnym czynnikiem obserwowanym w ostatnim roku jest osłabienie mandatu społecznego Zełenskiego (w tym na osiągnięcie pokoju na Donbasie) i konieczność zawierania sytuacyjnych sojuszy politycznych w Radzie Najwyższej. Według danych służby socjologicznej Centrum Razumkowa, choć ukraiński prezydent po raz drugi z rzędu został wskazany przez respondentów jako „polityk roku”, to jednocześnie został też bezapelacyjnie wybrany na „rozczarowanie roku” (jest takim dla aż 42,1% mieszkańców Ukrainy). Ponadto prawie 70% Ukraińców uważa, że sytuacja w kraju zmierza w złym kierunku, a Zełenski nie jest już politykiem z najwyższymi wskaźnikami zaufania społecznego (wyprzedzają go spiker RN Dmytro Razumkow, mer Kijowa Witalij Kliczko oraz szef pozaparlamentarnej „Siły i Honoru”Ihor Smieszko). Przy czym Zełenski czyniąc z osiągnięcia pokoju na Donbasie jedną z głównych obiecanek przedwyborczych, własnymi rękoma zwiększył swoją polityczną wrażliwość na fiasko procesu pokojowego, który przecież zależy głównie od Moskwy.

Po drugie, w ostatnim roku sytuacja na arenie międzynarodowej kształtowała się nie na korzyść Moskwy. Sankcje na Nord Stream 2, ceny na surowce energetyczne, wyniki wyborów w USA, sprawa Nawalnego – to cała seria rosyjskich porażek uderzających w kondycję Rosji oraz nadwyrężających i tak fatalną reputację Kremla. Do tego dochodzi kryzys ekonomiczny pogłębiony przez pandemię i coraz silniej odczuwalne sankcje zachodnie. Wreszcie pojawiły się nowe punkty zapalne absorbujące uwagę władz rosyjskich (Białoruś, Kaukaz). To na pewno nie są na razie czynniki przechylające szalę na korzyść rosyjskich ustępstw w sprawie Donbasu, ale bez wątpienia sprzyjają co najmniej tymczasowemu wyciszaniu konfliktu przez Kreml.

Scenariusze

Teoretycznie „na stole” jest co najmniej pięć scenariuszy dla Donbasu, ale kilka z nich jest mało prawdopodobnych. Pierwszy to wznowienie intensywnych działań militarnych. Ukraina trzeźwo ocenia swoje możliwości militarne i nie rozważa na poważnie podjęcia zmasowanej operacji wojskowej mającej na celu wyzwolenie Donbasu. Byłoby to samobójstwo, które szybko sprowokowałoby odpowiedź Moskwy. Dla Kremla wznowienie intensywnych działań wojennych byłoby ryzykowne pod kilkoma względami – sprowokowałoby spore straty po stronie rosyjskiej bez gwarancji sukcesu końcowego, zaostrzyłoby sankcje zachodnie, które byłyby bardzo dotkliwe. Nie należy, zaś wykluczać intensyfikacji działań wojennych w wymiarze lokalnym – w kilku punktach linii rozgraniczającej i raczej nie mających dużego zasięgu geograficznego. Co więcej, są one kwestią czasu.

image
Fot.: https://www.mil.gov.ua

Drugi scenariusz to pokój na warunkach Rosji. Oznacza implantację ORDLO w struktury państwa ukraińskiego bez wykonania przesłanek z zakresu bezpieczeństwa. Byłby to status specjalny dla tych terytoriów w ukraińskiej Konstytucji, odejście od pośrednictwa Francji i Niemiec, de facto uznanie przez Ukrainę ORDLO za stronę konfliktu i zrzucenie z Rosji odpowiedzialności za wojnę, co byłoby przełomem w zniesieniu sankcji na FR. De facto byłby to scenariusz kapitulacji Kijowa ubranej w szaty kompromisu. Nie warto zapominać, że wszelkie kompromisy związane z Donbasem będą odbywać się kosztem interesów narodowych Ukrainy, a nie Rosji, bo to ukraińska państwowość jest przedmiotem konfliktu. Na razie jednak nie widać żadnych poważnych przesłanek do realizacji tego scenariusza. Aby mógł się ziścić musiałoby dojść do destabilizacji wewnętrznej nad Dnieprem i zmiany władzy na skrajnie prorosyjską, co trudno sobie wyobrazić.

Chyba jeszcze mniej realny jest kolejny wariant – pokój na warunkach ukraińskich. To raczej ukraińskie wishful thinking możliwe wyłącznie po krachu obecnego reżimu w Rosji, głębokiej chaotyzacji i słabości wewnętrznej FR, które zmusiłyby Kreml do pozostawienia ORDLO samemu sobie. Wydaje się, że nawet W. Zełenski stracił złudzenia co do możliwości jego szybkiego wdrożenia.

image
Fot.:https://www.mil.gov.ua

Najbardziej prawdopodobną opcją jest kontynuacja obecnego charakteru wojny w formacie konfliktu na wyczerpanie. Przedłużające się negocjacje, wymiany jeńców czy wycofanie wojsk będą przerywane lokalnym zaognieniem walk. Moskwa będzie liczyć na nagromadzenie się politycznych, gospodarczych i społecznych następstw takiej formy wojny dla Ukrainy, a Kijów nie ustąpi ani na krok.

Mniejsze szanse na materializację ma ukraiński plan „B”. W. Zełenski zapowiadał, że w razie braku postępów w osiąganiu pokoju w ciągu roku od spotkania w Paryżu w grudniu 2019 roku, uruchomi plan „B”. Chodzi o tzw. projekt „ściana”, czyli tymczasową rezygnację Kijowa z odzyskania kontroli nad Donbasem i wyjście z porozumień mińskich. Taki krok obarczony byłby sporym ryzykiem, gdyż wówczas Zachód mógłby oskarżyć Ukrainę o zerwanie porozumień, co zwiększyłoby szanse na zniesienie sankcji na Rosję. Mogłoby to zachwiać pozycją Ukrainy. Ponadto nie dałoby pewności co do zaprzestania walk. Dlatego Kijów zdecyduje się na podobny krok wyłącznie, jeśli uzyska twarde gwarancje poparcia ze strony Zachodu skutkujące wzmocnieniem nacisków na Moskwę. I o ile takich gwarancji nie ma sensu oczekiwać od Francji czy Niemiec, to rezultaty amerykańskich wyborów otworzyły szerzej okno na wyniknięcie takiej możliwości za Atlantykiem.

Wnioski

Cele obydwu stron konfliktu – Ukrainy i Federacji Rosyjskiej – pozostają całkowicie sprzeczne i są nie do pogodzenia. Warianty kompromisowe nie istnieją: przedmiotem wojny jest bowiem integralność terytorialna Ukrainy, jej ustrój oraz kierunki rozwoju państwa, zarówno w wymiarze wewnętrznym, jak i zewnętrznym.

W ciągu ostatniego roku nie doszło do znaczących postępów w rozwiązaniu konfliktu, a wszelkie sukcesy należy oceniać wyłącznie w wymiarze taktycznym. Wszystkie one w tej lub innej formie i skali były już osiągane w przeszłości.

Do najbardziej realnych scenariuszy dla Donbasu należy kontynuacja wojny na wyczerpanie ze zmienną intensywnością działań militarnych (krótkimi, choć gwałtownymi spięciami lokalnymi). Jego cechą może być stopniowa tendencja do wyciszania działań wojennych.

Znacznie mniejsze szanse na materializację ma uruchomienie ukraińskiego planu „B” obejmującego modernizację porozumień mińskich bądź nawet wyjście z nich. Będzie ono wprost zależne od stanowiska Zachodu – przede wszystkim USA. Zmiana stanowiska Waszyngtonu na skutek pojawienia się tam nowej administracji i jasna deklaracja poparcia dla Kijowa poparta naciskami na Kreml jest jedyną opcją mogącą ruszyć proces miński z martwego punktu.

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (4)

  1. HeHe

    "Będzie ono wprost zależne od stanowiska Zachodu – przede wszystkim USA. Zmiana stanowiska Waszyngtonu na skutek pojawienia się tam nowej administracji i jasna deklaracja poparcia dla Kijowa poparta naciskami na Kreml jest jedyną opcją mogącą ruszyć proces miński z martwego punktu." - po pierwsze to stanowisko Zachodu jest zupełnie inne niż stanowisko USA bo Zachód konsekwentnie odmawia sprzedaży Ukrainie broni śmiercionośnej a same mińskie porozumienia wynegocjowane przez Francję i Niemcy w swej treści różnią się od deklarowanego stanowiska zajmowanego przez USA. Tak więc sama konstrukcja zdania "Będzie ono wprost zależne od stanowiska Zachodu – przede wszystkim USA" jest błędna. Po drugie nie ma za bardzo przestrzeni na zmianę stanowiska Waszyngtonu na skutek pojawienia się tam nowej administracji. Po trzecie to jak według autora miałyby wyglądać "naciski" Waszyngtonu na Kreml? Waszyngton po prostu nie ma narzędzi do wywierania takich nacisków a jedyne co może zrobić to próbować "handlować" z Moskwą ale taki "handel" na korzyść Ukrainy jest bardzo mało prawdopodobny.

  2. Niuniu

    Po pierwsze to może warto w końcu na portalu def24 opublikować dokument "porozumienia mińskie" w pełnym brzmieniu wraz z poprawkami zaakceptowanymi przez strony porozumień w latach 2018/19. To raptem kilkanaście punktów. Dopiero po zapoznaniu się z tym co strony konfliktu zgodziły sie zrealizować można rozsądnie i obiektywnie dyskutować o obecnych losach porozumień i opcjach na przyszłość. Osobiście uważam, że najbliższy realizacji "porozumień mińskich" jest wariany B. Czyli ten który wobec obecnej i przewidywalnej sytuacji wewnętrznej Ukrainy jest również zupełnie nierealny. Nie można rozpatrywać realizacji "porozumień" w oderwaniu od sytuacji międzynarodowej a przede wszystkim interesów "przyjaciół" Kijowa. może to niepopularna teza ale realnie decyzje strategiczne i długofalowe w sprawach kluczowych dla Kijowa podejmowane są obecnie nie na Ukrainie a w Waszyngtonie, Berlinie i Paryżu (Brukseli). Przy czym interesy Waszyngtonu nie muszą być zbieżne z interesami Berlina i Paryża. Podobnie jak w sprawie NS2. Nie jest tajemnicą, że Ukraina odgrywa olbrzymią rolę w geopolityce USA skierowanej przeciwko Rosji i nie mat u większego znaczenia kto ma rację i dla czego. W związku z powyższym realizowany nadal będzie scenariusz "na zachodzie bez zmian" czyli wg def24 plan kontynuacja obecnego charakteru wojny w formacie konfliktu na wyczerpanie. Tyle tylko, że taki format jest obarczony olbrzymim ryzykiem przypadkowej lub zamierzonej eskalacji do poziomu scenariusza I. Czyli na skutek udanych prowokacji strony rosyjskiej lub skrajnych nacjonalistów ukraińskich wznowienie ostrych walk na skalę taktyczną uwieńczonych początkowym sukcesem wojsk ukraińskich podobnie jak w pierszej fazie operacji ATo a następnie wykorzystanie powstałej sytuacji przez Moskwę do błyskawicznej interwencji kończącej się pełnoskalową wojną błyskawiczną. Przy czym wydaje się, że ten ostatni rozwój sytuacji może być kożystny tak dla Rosji jak i Waszyngtonu. Zwycięstwo Rosji i nieuchronny podział lub rozpad Ukrainy byłby dla niej logiczną kontynuacją aneksji Krymu ale jednocześnie był by to taki sam jeśli nie silniejszy bodziec do trwałego zjednoczenia państw europejskich z USA w trwałej konfrontacji z Rosją. Zapewniło to by jednocześnie trwałą hegemonię nad "światem" zachodnim USA i skutecznie zakończyło wszelkie próby normalizacji stosunków między nie którymi krajami UE a Moskwą. Taktycznie był by to rosyjski sukces ale w dłuższej skali czasowej była by to klęska wszelkich idei powrotu do roli mocarstwa światowego i odzyskania wielkości i wpływów osiągniętych przez Carską Rosję. Moskwa od lat prowadzi bardzo realistyczną politykę międzynarodową. Unika porywania się z motyką na słońce. Może dojść do zdania, że nie da się osiągnąć realizacji scenariusza B czyli realizacji "porozumień mińskich" a jednocześnie cora bardziej może obawiać się realizacji "majdanu" na Białousi a w perspektymie nawet na ulicach Moskwy. W tej sytuacji decyzja zagarnięcia dostępnych aktywów (części Ukrainy i trwałego rozwiązania kwestii suwerenności Białorusi) może być atrakcyjna i do przyjęcia dla Kremla w świetle oceny nierealności planów renesansu Imperium Rosyjskiego. Niestety zarysowane opcje są złe albo bardzo złe nie tylko dla Ukrainy ale również dla Polski.

  3. HeHe

    "Będzie ono wprost zależne od stanowiska Zachodu – przede wszystkim USA. Zmiana stanowiska Waszyngtonu na skutek pojawienia się tam nowej administracji i jasna deklaracja poparcia dla Kijowa poparta naciskami na Kreml jest jedyną opcją mogącą ruszyć proces miński z martwego punktu." - po pierwsze to stanowisko Zachodu jest zupełnie inne niż stanowisko USA bo Zachód konsekwentnie odmawia sprzedaży Ukrainie broni śmiercionośnej a same mińskie porozumienia wynegocjowane przez Francję i Niemcy w swej treści różnią się od deklarowanego stanowiska zajmowanego przez USA. Tak więc sama konstrukcja zdania "Będzie ono wprost zależne od stanowiska Zachodu – przede wszystkim USA" jest błędna. Po drugie nie ma za bardzo przestrzeni na zmianę stanowiska Waszyngtonu na skutek pojawienia się tam nowej administracji. Po trzecie to jak według autora miałyby wyglądać "naciski" Waszyngtonu na Kreml? Waszyngton po prostu nie ma narzędzi do wywierania takich nacisków a jedyne co może zrobić to próbować "handlować" z Moskwą ale taki "handel" na korzyść Ukrainy jest bardzo mało prawdopodobny.

  4. keren

    Ameryka sobie moze naciskać, tylko na kogo, bo Rosja takie naciski to olewa. Rosja olewa ukrainę, jest jej do niczego nie potrzebna, pomagała ukrainie jak Białorusi finansując ja miliardami, chcieli "zachodu" to mają "dobrobyt". A Rosja zrobi tak jak jej to bedzie odpowiadać i zadne ameryki głosu nie maja. Ciekawe gdzie sie podziało 10 milionów tzw. ukrainców, którzy uciekli z tego "dobrobytu" zachodniego.

Reklama