- Analiza
- Wiadomości
Moskwa demonstruje systemy walki elektronicznej
W dwóch rosyjskich okręgach wojskowych jednocześnie przeprowadzono kompleksowe manewry pododdziałów walki elektronicznej (WRE). Według Rosjan w czasie ćwiczeń bez problemów udało się zakłócić wszystkie systemy przeciwnika. Problem jest w tym że zakłócano radioelektroniczne systemy rosyjskie – wystawiając im tym samym niezbyt wysoką oceną. Nadal więc nie wiadomo, czy systemy WRE Rosji są rzeczywiście takie groźne.
Ministerstwo obrony Rosji poinformowało o zorganizowaniu manewrów jednostek WRE w Południowym i Wschodnim okręgach wojskowych. Największe ćwiczenia przeprowadzono w Obwodzie Wołgogradzkim, Kraju Krasnodarskim i na Krymie. Były one po raz pierwszy specjalnie poświęcone walce elektronicznej – stąd nawa „Elektron-2016”. Po raz pierwszy zastosowano w nich również dużą ilość różnorodnych systemów zakłócających współdziałających z lotnictwem, wojskami lądowymi i siłami morskimi.
„Elektron-2016” w Południowym Okręgu Wojskowym
Ćwiczenia „Elektron-2016” w rzeczywistości składały się z dwóch toczonych zupełnie oddzielnie i według odmiennych scenariuszy manewrów wojskowych. Wzięły w nich udział jednostki WRE pododdziałów zmechanizowanych Południowego Okręgu Wojskowego (POW), siły Floty Czarnomorskiej, lotnictwo 4. armii wojsk powietrzno-kosmicznych i pododdziały wojsk obrony przeciwlotniczej.
Szczególnie ważny scenariusz ćwiczono na poligonie Prudboj w Obwodzie Wołgogradzkim ponieważ według Rosjan po raz pierwszy realizowano tam kompleksowe „radioelektroniczno-informacyjne blokowanie”. W eksperymencie wykorzystano dziesięć różnych systemów WRE wchodzących w skład pododdziałów zmechanizowanych POW, a w tym:
- kompleks WRE „Borisoglebsk-2” (typu RB-301B);
- mobilną stację zakłóceń łączności radiowej KF typu R-378;
- latające systemy zakłócające „Lieer” wykorzystujące drony;
- kompleks kontroli sytuacji radioelektronicznej „Djudoist”.
Rosjanie działali według standardowego schematu. Najpierw specjaliści WRE przeprowadzili proces rozpoznania sieci łączności radiowej podgrywanego przeciwnika. Później dokonano analizy odebranych sygnałów, określono, gdzie znajdują się węzły łączności i stanowiska dowodzenia oraz postawiono zakłócenia, obejmujące swoim zakresem również system telefonii komórkowej GSM oraz nawigacji satelitarnej GPS.
Nowością było wykorzystanie różnych systemów zakłóceń – nie współdziałających ze sobą na co dzień w sposób zautomatyzowany. Dodatkowo zastosowano niestandardowe sposoby działania jak np. system zakłóceń „Lieer” oparty na niewielkich bezzałogowych samolotach. Według Rosjan drony latając nad przeciwnikiem „rozsyłały SMS na telefony komórkowe wyimaginowanego przeciwnika z poleceniem udania się w rejon, gdzie zorganizowano zasadzkę artyleryjską”.
Inne sposoby działania testowano w rejonie baz krymskich i w Noworosyjsku. W tym przypadku określano skuteczność środków WRE w zabezpieczaniu obiektów naziemnych przed atakami lotnictwa przeciwnika oraz równolegle: efektywność systemów lotniczych WRE w zakłócaniu stacji radiolokacyjnych obrony przeciwlotniczej. W ćwiczeniach grupę lotniczą podgrywało dziesięć samolotów Su-25, Su-27, Su-34 i Su-35 z 4. armii wojsk powietrzno-kosmicznych, które wyposażono w kompleks WRE „Hibiny”.
Część naziemna ćwiczenia wykorzystywała zestaw WRE „Moskwa-1” oraz nieokreślone środki zakłóceń pokładowych radarów lotniczych, urządzeń łączności radiowej UKF oraz radionawigacji.
Nowe systemy WRE – znak wyróżniający manewrów we Wschodnim Okręgu Wojskowym
O złożoności systemu walki elektronicznej rosyjskich sił zbrojnych może świadczyć fakt, że w równolegle toczonych ćwiczeniach we Wschodnim Okręgu Wojskowym (WOW) były wykorzystywane już inne systemy WRE niż w manewrach „Elektron-2016”.
Rosjanie wyróżnili przy tym te urządzenia, które niedawno wprowadzono na uzbrojenie - kompleksy: „Krasucha-4”, „Murmańsk” i „Rtuć BM”. Stosowano dodatkowo zestawy zakłóceń R-330Ż („Żitiel”) oraz „Lieer”. Dzięki tym kompleksom udało się stworzyć obszar pełnego stłumienia systemów łączności przeciwnika w promieniu około 50 km. Rosjanie przyznali się, że w czasie manewrów wykorzystywali bezzałogowe aparaty latające do namierzania obcych źródeł sygnałów radioelektronicznych.
Trudnością ćwiczenia był fakt, że rosyjskie pododdziały WRE były nagle poderwane do działań i musiały pokonać ponad 60 km by dotrzeć do rejonu operacji. Zadania realizowano więc w polowych warunkach i w pełni autonomicznie. W manewrach wzięło udział około 500 żołnierzy oraz ponad 100 pojazdów i jednostek techniki wojskowej.
Co zastosowano w Południowym Okręgu Wojskowym?
Najważniejszym narzędziem przeciwdziałania na poligonie Prudboj był kompleks WRE „Borisoglebsk-2” (typu RB-301B). Składa się z mobilnego systemu kierowania R-300KMW oraz do ośmiu pojazdów, wyposażonych w różne systemy zakłóceń Р-378BMW, Р-330BMW, Р-934BMW i Р-325UMW. Wykorzystanie podwozia gąsienicowego MT-ŁB powoduje, że kompleks ten charakteryzuje się dużą mobilnością – może być rozwinięty z pozycji marszowej do operacyjnej w ciągu 15 minut.
Jest to system w pełni autonomiczny. Wchodzący w jego skład zestaw rozpoznania radioelektronicznego przekazuje dane do stanowiska analizy i kierowania, które oceniając wagę namierzonych źródeł sygnałów nakierowuje na nie odpowiedni system zakłóceń radioelektronicznych. Punkt dowodzenia kompleksu R-300KMW jest obsługiwany przez cztery osoby. Dwie z nich to operatorzy WRE, którzy w sposób zautomatyzowany mogą sterować ośmioma zestawami zakłócającymi maksymalnie 30 źródeł promieniowania elektromagnetycznego.
Zestaw „Borisoglebsk-2” jest nastawiony przede wszystkim na przeciwdziałanie systemom łączności radiowej (w tym satelitarnej) oraz dodatkowo systemom radionawigacyjnym. W porównaniu do poprzednich wersji tego kompleksu zwiększono przede wszystkim pasmo rozpoznanych i zakłóconych częstotliwości radiowych. Dodatkowo przyśpieszono proces przeszukiwania tych pasm oraz zmniejszono czas reakcji potrzebny na postawienie odpowiedniego typu zakłóceń. Osiągnięto to m.in. poprzez zastosowanie sieci informatycznej – wg. Rosjan z „otwartą architekturą”. Ma to przyspieszyć rozwój i aktualizację oprogramowania.
Rzeczywiste możliwości systemu nie są jednak znane, ponieważ prawdziwe parametry systemu rosyjskiego są niejawne. Rosjanie chwalą się np. możliwością rozpoznania i zakłócania radiostacji o skokowo zmienianej częstotliwości nośnej (z hoppingiem) – do 300 skoków na sekundę. Wiadomo jedynie, że pierwszych osiem zestawów „Borisoglebsk-2” przekazano w 2013 r. właśnie do Południowego Okręgu Wojskowego.
W manewrach „Elektron-2016” Rosjanie wykorzystali dodatkowo stację aktywnych zakłóceń radiowych pasma KF typu R-378. Jest ona przeznaczona do zagłuszania urządzeń łączności radiowej KF poziomu taktycznego, które pracują zarówno na stałych częstotliwościach, jak również z adaptacyjną lub programowalnym zmianą częstotliwości (hoppingiem).
Jest to system zamontowany na jednym pojeździe z nadajnikiem zakłóceń o mocy około 1 kW. Nadajnik zestawu pracuje w pasmie od 1,5 do 30 MHz. Zestaw R-378 może zakłócić trzy radiostacje pracujące na stałej częstotliwości lub jedną pracującą z hoppingiem. Jest to system dookólny z dokładnością namierzenia się na źródło promieniowania około 3°.
Odbiornik rozpoznawczy przeszukuje pasmo częstotliwości z prędkością 480 kHz na sekundę co oznacza, że kontrola całego zakresu wymaga około 1 minuty. Rosjanie próbują to nadrobić małym czasem reakcji na znaleziony sygnał (15 ms), ale to i tak oznacza, że przy systemach szybkiej transmisji danych mogą nie zdążyć „wstrzelić się” w wykorzystywaną w danym momencie częstotliwość.
Dlatego pomimo, że stacja typu R-378 może zakłócać selektywnie wybrane częstotliwości radiowe (w pasmach o szerokości 3,0, 10,0, 20,0 i 50,0 kHz) to jednak najprawdopodobniej Rosjanie stosują głównie zakłócenia zaporowe, obejmujące pasmo częstotliwości 150 kHz do 8 MHz. Jednak tym samym sami narażają się na przeciwdziałanie.
Południowy Okręg Wojskowy po raz kolejny zastosował w ćwiczeniach kompleks WRE typu RB-341W „Lieer-3”, w którym nadajniki zakłóceń są przenoszone przez dwa będące w zestawie małe drony latające „Orłan-10”. Jest to system wyraźnie nastawiony na działanie przeciwko sieciom telefonii komórkowej.
Drony pozwalają na szpiegowanie wybranych sieci GSM, ale mają również nadajniki zakłóceń o średniej mocy 10 W. Pozwala to na przerwanie łączności komórkowej w promieniu około 6 km. Rosjanie mają nadzieję, że są w ten sposób w stanie wyłączyć również media społecznościowe, które często wykorzystuje się do przekazywania komunikatów ostrzegawczych oraz informacji o ruchach wojsk.
Zupełnie nowym, naziemnym systemem WRE (wprowadzonym do służby w 2015 r.) wykorzystywanym na Krymie jest „Moskwa-1” (1Ł267). Jest to kompleks pasywnego rozpoznania radiolokacyjnego, którego zadaniem jest wykrycie radarów statków powietrznych i nakierowanie na nie systemów zakłóceń aktywnych. „Moskwa-1” działa więc podobnie jak „Borisoglebsk-2” z tym, że w odniesieniu do pasma radiolokacyjnego i systemów lotniczych.
System może wykrywać cele powietrzne i nadlatujące rakiety z odległości do 400 km. Zestaw składa się z trzech pojazdów KaMAZ: modułu rozpoznania 1Ł265 na jednym samochodzie, punktu kierowania stacjami zakłóceń 1Ł266 oraz punktu dowodzenia systemu 1Ł267. Cały posterunek jest rozwijany w czasie około 45 minut. Może on kierować działaniem dziewięciu stacji zakłóceń aktywnych.
Rosjanie testowali na Krymie nowe sposoby wykorzystania lotniczego systemu walki elektronicznej „Hibiny”, którego nadajniki i systemy antenowe są instalowane na końcówkach skrzydeł samolotów bojowych (Su-34) lub pod kadłubem (Su-24). Prace nad tą stacją były prowadzone od lat 80-tych.
Jej zadaniem ma być ukrycie samolotu nosiciela (jego położenia prędkości i kierunku lotu) oraz utrudnienie systemom radarowym przejścia na reżim śledzenia i naprowadzania. „Hibiny” posiada podsystem rozpoznania, stawiania zakłóceń oraz analizy. Nie jest to zestaw natychmiastowego działania i by go użyć samoloty muszą mieć czas by dokonać analizy i określić położenie zakłócanego obiektu.
Tak różne system walki elektronicznej były w czasie manewrów kontrolowane i analizowane przez system „Djugonist”. Pozwala on m.in. na analizę odebranych sygnałów radioelektronicznych, namierzanie oraz określanie miejsca położenia źródeł promieniowania oraz na ocenę tzw. „sytuacji elektromagnetycznej” (co wykorzystuje się do kontroli sposobu działania wojsk własnych i poszukiwania „kanałów technicznych wycieku informacji”).
Jest to więc typowy system nadzoru, który ma zapobiegać niepożądanym zachowaniom własnych wojsk, jak również eliminować możliwość prowadzenia aktywnego działania radioelektronicznego przez przeciwnika. „Djugonist” bardzo często współpracuje z rakietowymi bateriami rakiet balistycznych, co ma zapewnić jak największą skrytość ich wykorzystania.
System pracuje w szerokim paśmie częstotliwości radiowych i radiolokacyjnych (0,1 MHz do 18 GHz) i ma dokładność namiaru 2-3°.
Co zastosowano we Wschodnim Okręgu Wojskowym?
Manewry we Wschodnim Okręgu Wojskowym nie dotyczyły tylko systemów walki radioelektronicznej, dlatego większość stosowanych tam zestawów WRE działała prawdopodobnie w sposób autonomiczny, nakierowany na własne zdania.
Systemem, który zawsze wzbudzał największe zaciekawienie był kompleks SPR-2M „Rtuć BM”. Został on opracowana jeszcze w czasach Związku Radzieckiego jako stacja zakłóceń radiowych zapalników nadlatujących pocisków rakietowych (np. zestawów „Grad” oraz „Smiercz”) i artyleryjskich. Początkowo był on zabudowywany na podwoziu kołowego transportera opancerzonego BTR-70, a później BTR-80. Wersja SPR-2M tym się różni od wcześniej wersji SPR-2, że dodano możliwość zakłócania systemów łączności radiowej UKF i radioliniowej oraz zastosowano podwozie gąsienicowe MT-ŁB.
W podstawowym reżimie pracy stacja służy do uruchamiania zapalników radiowych pocisków na bezpiecznej wysokości lub na zmuszeniu ich, by przeszły z trybu precyzyjnego na kontaktowy (przez co tracą na celności i skuteczności wybuchając po uderzeniu w ziemię a nie ponad nią). Rosjanie często prezentują filmy propagandowe, na których nowy system tworzy swoistą kopułę elektromagnetyczną o którą pociski się odbijają lub wybuchają.
Skuteczność zestawu w odniesieniu do zapalników radiowych ma być wyższa od 80%: tak w odniesieniu do ognia zaporowego, jak i pojedynczego. To dlatego system ten jest przedstawiany jako idealny środek ochrony punktów dowodzenia, lotnisk, przepraw, stanowisk artylerii oraz miejsc zgrupowania wojsk. Jeden kompleks może według Rosjan zabezpieczyć przed pociskami obszar o powierzchni 50 hektarów. Jeden pojazd jest obsługiwany przez dwóch operatorów i w trybie ciągłym może pracować przez ponad 6 godzin. Jego rozwinięcie z położenia marszowego nie powinno zajmować więcej niż 10 minut.
We WOW wykorzystano w manewrach również kompleks WRE typu „Żitiel” (R-330Ż). Składa się on z dwóch elementów: pojazdu na podwoziu kołowym z kabiną operatorską dla systemu rozpoznania (pracującego w paśmie 1-2 GHz) i sterowania oraz przyczepy z nadajnikami i antenami systemu zakłóceń aktywnych.
Służy on według oficjalnych danych do wykrywania, namierzania i zakłócania systemów łączności satelitarnej Inmarsat i Iridium oraz bazowych stacji sieci komórkowej standardu GSM 1900, a także do zagłuszania wyposażenia nawigacyjnego GSM, wykorzystującego system satelitarny NAVSTAR.
Kompleks „Żitiel” może pracować całkowicie autonomicznie lub być zdalnie sterowany przez zestaw kierowania R-330KMK. Jego zasięg określono na 15 km (w przypadku zakłócania odbiorników naziemnych) i 200 km (w przypadku elektronicznego „atakowania” odbiorników na statkach powietrznych).
Nie jest to zestaw zakłóceń selektywnych, dlatego jego włączenie powoduje również zagłuszenie własnych sieci łączności radiowej i urządzeń nawigacyjnych. Dlatego procedura przewiduje, że przed włączeniem nadajników z szumami wysyłany jest sygnał ostrzegawczy do własnych jednostek działających w pobliżu. Sygnał pozwalający ponownie włączyć własne radiostacje jest przekazywany za pomocą łączności przewodowej lub komunikatorów.
Kolejny wykorzystywany w ćwiczeniach zestaw 1RŁ257 „Krasucha-4” to już kompleks określany jako strategiczny. Jego zadaniem ma być m.in. zakłócanie pracy systemów satelitarnych oraz samolotów wczesnego ostrzegania i kontroli AWACS. Może też realizować zadania skierowane przeciwko dronom oraz systemom naziemnym.
Całość udało się zainstalować na trzech ośmiokołowych pojazdach KaMAZ. Na jednym z nich rozstawia się system antenowy z charakterystycznymi trzema parabolicznymi antenami (prawdopodobnie do kierunkowego zakłócania radarów i systemów lotniczych), oraz zestaw anten odbiorczych na poodnoszonym maszcie. Całość obraca się w azymucie, a anteny paraboliczne dodatkowo w elewacji.
Strategicznym kompleksem WRE jest również „Murmańsk”. Jest on przeznaczony do zakłócania systemów radiowych KF na odległościach do 5000 km. Został on wprowadzony na uzbrojenie prawdopodobnie w 2014 r. Cały zestaw mieści się aż na siedmiu ciężarówkach. Nie jest to system mobilny. Na rozwieszenie zestawu antenowego na czterech teleskopowych masztach o wysokości 32 metrów obsługa potrzebuje aż 72 godzin „słonecznych”.
„Murmańsk” jest często klasyfikowany jako system brzegowy. Zainstalowano go m.in. na Krymie, co wywołało protesty miejscowej ludności. Pobliscy mieszkańcy narzekali m.in. na problemy z wykorzystaniem sprzętu RTV.
Rzeczywista wartość rosyjskich kompleksów WRE
Rosyjskie system WRE są często przedstawiane jako skuteczny środek eliminujący przewagę „zachodu” m.in. jeżeli chodzi o systemu dowodzenia i kierowania, broń precyzyjną i bezzałogowe aparaty latające. W rzeczywistości są to oceny generowane przede wszystkim przez Rosjan. Żaden z ich nadajników zakłóceń nie został bowiem jeszcze bojowo wykorzystany przeciwko najnowszym urządzeniom zachodnim i w scenariuszu z przeciwdziałaniem bojowym.
Rosjanie zdają sobie np. sprawę z możliwości użycia przeciwko ich nadajnikom zakłóceń rakiet naprowadzających się na źródło promieniowania elektromagnetycznego. Takie pociski są standardowym wyposażeniem lotnictwa zachodniego, które dodatkowo stosuje specjalną taktykę zwalczania stacji radiolokacyjnych i nadajników radiowych. Trzeba przy tym pamiętać, że np. nadajnik zakłóceń radarowych niczym nie różni się od typowego radaru i może by zwalczany takimi samymi środkami.
I wcale nie musi to robić lotnictwo załogowe. Jak na razie nie ma potrzeby wprowadzania na bezzałogowce typu Predator lub Reaper np. rakiet AN/AGM-88 HARM (High-speed Anti-Radiation Missile), ale w razie konieczności będzie to można zrobić dość łatwo - tworząc sieć dyżurnych platform reagujących na zagrożenia. Inny sposób przeciwdziałania zaproponowali Izraelczycy, którzy produkują bomby krążące typu Harpy. Są one wykorzystywane do odszukiwania i niszczenia posterunków radiolokacyjnych i mogą to robić oczekując w powietrzu na uaktywnienie się radaru nawet przez 6 godzin.
Rosjanie wiedząc o tym zakładają, że w pododdziałach inżynieryjnych będą systemy maskowania (imitatory) pozwalające zmylić tego rodzaju pociski, nie ma jednak informacji o stosowaniu tego na ćwiczeniach. Być może to właśnie dlatego rosyjska taktyka oficjalnie zakłada dodatkowo szybką zmianę stanowiska po zakończeniu stawiania zakłóceń. W rzeczywistości większość systemów WRE potrzebuje od kilkunastu do kilkudziesięciu minut na zmianę stanowiska, a więc zbyt dużo by uchronić się np. przed atakiem HARM-ów.
By jednak w jakiś sposób chronić załogi (ale nie sprzęt), nadajniki zakłóceń w przypadku kompleksu WRE typu „Żitiel” są umieszczone na przyczepie, która teoretycznie ma być rozstawiona daleko od pojazdu operatorskiego. Filmy i zdjęcia z ćwiczeń pokazują jednak, że operatorzy to zalecenie lekceważą i wszystko stoi bardzo blisko siebie. Co więcej na tych zdjęciach widać bardzo często obsługujących systemy młodych, kontraktowych żołnierzy – którzy w większości na pewno nie są zapowiadanymi przez Minoboronę specjalistami z wyższym wykształceniem.
Mit niezwyciężonych, rosyjskich systemów walki elektronicznej
Rosjanie cały czas tworzą mit niezwyciężonych i skutecznych systemów WRE i jak na razie nikt tego mitu nie próbuje obalić. A przecież pewne scenariusze realizowane przez Rosjan zupełnie nie przystają do faktycznych działań bojowych z dobrze zorganizowanym przeciwnikiem. Przykładem może być zastosowanie dronów systemu „Lieer” do rozsyłania SMS-ów kierujących pododdziały przeciwnika do rejonów, gdzie zorganizowano zasadzkę. Jest to działanie skuteczne w odniesieniu do bojowników czeczeńskich lub islamistów, ale na pewno nie do wojska wykorzystującego sprzęt łączności radiowej. W tym przypadku rzeczywista wartość takiego systemu jest bardzo mała.
Zupełnym nieporozumieniem jest chwalenie się rzekomym "wyłączeniem" przez rosyjski samolot Su-24 z nadajnikami zakłóceń „Hibiny” systemów radiolokacyjnych amerykańskiego, „najnowszego” niszczyciela USS „Donald Cook”. Według Rosjan okręt stał się w ten sposób bezbronny, a ich bombowiec mógł latać bezkarnie 12 kwietnia 2014 r. wzdłuż burty okrętu wykonując 12 podejść - rzekomo nie narażony na żadne niebezpieczeństwo. Mając poczucie zagrożenia 27 członków załogi niszczyciela miało złożyć prośby o zwolnienie ze służby. Rosjanie wprost śmiali się, że „Amerykanie nie mieli czym odpowiedzieć”.
Tymczasem przemilczeli, że autonomiczny, artyleryjski, wielolufowy zestaw przeciwlotniczy Phalanx kalibru 20 mm może być naprowadzany za pomocą integralnej głowicy optoelektronicznej. Powtarzając swój „wyczyn” 12 kwietnia 2016 r. na Morzu Bałtyckim Rosjanie narazili swoich pilotów również na ogień naprowadzanych optycznie działek kalibru 25 mm, a same doniesienia o skutecznym użyciu systemu walki radioelektronicznej są trudne do zweryfikowania i mogą być elementem wojny informacyjnej.
Zapomnieli również, że stawienie zakłóceń aktywnych w odniesieniu do okrętu znajdującego się na wodach międzynarodowych jest aktem agresji. Władze na Kremlu zastosowały więc prawo swobodnego przelotu, jednocześnie łamiąc prawo do swobodnego przepływu. Rosjanie wiedzieli doskonale, że okręt nie jest w alarmie bojowym i nie może użyć systemów uzbrojenia atakując zagrażający im obiekt na odległości, w której nadajniki zakłóceń są mało skuteczne. A niszczyciel rakietowy typu Arleigh Burke może takie wrogie samoloty zwalczać w zasięgu ponad 100 km.
Trzeba również pamiętać, że amerykańskie niszczyciele nie będą podchodziły pod rosyjską linię brzegową w razie ewentualnego konfliktu, ponieważ mają środki do atakowania lądu z bardzo dużych odległości (rakiety Tomahawk). Dodatkowo są one włączone w system wczesnego ostrzegania (np. samolotów AWACS), które bardzo wcześnie informują o zbliżaniu się samolotów – i to dodatkowo już zidentyfikowanych jako wrogich. Rosjanie nie mieli by więc większych szans, by się zbliżyć i włączyć swoje zasobniki WRE.
Jedynym miejscem, gdzie rzeczywiście można było wyciągnąć wnioski co do wartości rosyjskiego sprzętu była wschodnia Ukraina. Jak się jednak okazało ukraińskie samoloty latały nad terytorium, gdzie działali Rosjanie, Ukraińcy z problemami, ale mogli wykorzystywać sprzęt łączności radiowej, ich pociski rakietowe nie wybuchały na „kopule radioelektronicznych zakłóceń”, a ogień kontrbateryjny był również skuteczny, jak w przypadku strony przeciwnej.
Niestety widać również, że Rosjanie cały czas się uczą. Ich systemy charakteryzują się prostotą, ale również skutecznością. Nie mając „Krzemowej doliny” Rosjanie z powodzeniem wykorzystując komercyjne rozwiązania, jak chociażby typowy system operacyjny Windows (jego charakterystyczny sygnał przy włączaniu był słyszany nawet na filmie o jednym z zestawów WRE).
Ich rozwiązania nie mają już jednak charakteru kompleksowego. Jednostki WRE posiadają wiele sprzętu, ale różnego typu i wersji. Utrudnia to szkolenie i eksploatację oraz ewentualne modernizowanie systemu. Rosjanie wprowadzają więc nowe zestawy WRE, ale z trudem modernizują stare. Oczywiście nie wiadomo, ile systemów zakłóceń jest w rosyjskiej armii. Biorąc pod uwagę problemy finansowe – jest ich na pewno mniej niż wynikałoby z potrzeb tak rozległego terytorium. Zawsze trzeba mieć jednak świadomość, że w razie potrzeby Zachodni Okręg Wojskowy może zostać wzmocniony systemami np. przerzuconymi z WOW.
Istnienie rosyjskich systemów WRE trzeba więc bezwzględnie uwzględnić w planach działań obronnych, jednak w żadnym przypadku nie należy ich gloryfikować. I jeżeli Rosjanie szukają sposobów na zakłócenie zachodnich systemów radioelektronicznych to zachód również powinien w sposób ciągły wprowadzać środki eliminujące to zagrożenie. Szczególnie dużo do zrobienia ma Polska, w której systemy aktywnych zakłóceń, jak również uzbrojenie przeciwko źródłom promieniowania elektromagnetycznego zawsze były na końcu listy zakupów.
Przykładowo w oficjalnie przedstawianym pakiecie uzbrojenia i wyposażenia dostarczonego razem z samolotami F-16 były zasobniki (7 sztuk) rozpoznawcze Goodrich DB-110, ale nie było pocisków antyradarowych. A przecież pierwsza linia rosyjskich wojsk jest wprost nafaszerowana zestawami radiolokacyjnymi, które mają jej zapewnić bezpieczeństwo przed atakami z powietrza. Na razie Inspektorat Uzbrojenia rozpoczął analizę rynku w zakresie pocisku przeciwradiolokacyjnego dla F-16, ale wcale nie oznacza to, że takie uzbrojenie musi być pozyskane w najbliższej przyszłości.
Podobnie jest z produkcją imitatorów stacji radiolokacyjnych, nadajników zakłóceń i systemów rozpoznania radioelektronicznego. Tworzenie kompleksowego systemu walki elektronicznej jest więc jeszcze daleko przed nami.