Geopolityka
Mit 88 mld dolarów, czyli kosztowny upadek Afganistanu [ANALIZA]
W komentarzach dotyczących szybkiego upadku Afganistanu, czy raczej gwałtownego załamania się sił zbrojnych i władz tego kraju, często powtarza się suma 88 mld dolarów. Tyle w sprzęcie, funduszach, paliwie, amunicji i innych materiałach USA wydały na siły zbrojne oraz służby porządkowe Afganistanu. Spektakularna liczba, ale nie mówi wiele o realnej sytuacji. Co ciekawe, sami Amerykanie przyznają dziś, że oszukiwali siebie, podatników a nawet administrację, udając że są to pieniądze dobrze wydane, a sytuacja jest opanowana.
Obserwując zarówno reakcje mediów jak i polityków, można usłyszeć odmieniane we wszystkich językach wyrazy zaskoczenia, gwałtownym załamaniem się de facto całej afgańskiej struktury państwowej i militarnej. Drugi głos to niedowierzanie, złość i żal żołnierzy, weteranów oraz osób, których bliscy zginęli podczas trwającej 20 lat wojny w Afganistanie. Ale coraz mocniej przebija się też trzeci głos, analityków, audytorów, oficerów i urzędników którzy ostrzegali, że system po prostu nie działa i jest rusztowaniem ustawionym na obecności sił USA i NATO, a szczególnie na ich pieniądzach.
Pieniądzach, które były wyjątkowo rozrzutnie, nieskutecznie a często wręcz patologicznie wydawane. Co ciekawe, czy może raczej przerażające, informacje na ten temat były dostępne, ale nie docierały do osób podejmujących decyzje albo co gorsza, były ignorowane. Ważnym wyznacznikiem sukcesu np. dla amerykańskiej administracji były sumy jakie udało się wpompować w gospodarkę, edukację czy siły zbrojne Afganistanu, ale nie skuteczność tych inwestycji.
Bilion w błoto, czyli oszukiwanie samych siebie
Przez 20 minionych lat kraj ten wchłonął zgodnie z danymi amerykańskiej administracji niemal bilion dolarów pomocy z USA, choć niezależne źródła mówią nawet o ponad 2 bln. Są to sumy w zasadzie niewyobrażalne (roczny budżet Pentagonu to obecnie, po znacznym zwiększeniu wydatków na obronę ponad 700 mld dolarów). Co znacznie ważniejsze, jak zaznaczył w swoim raporcie dla Kongresu USA John Sopko, Special Inspector General for Afghanistan Reconstruction (SIGAR) - „Jeśli celem była odbudowa i pozostawienie kraju, który może się utrzymać nie stanowiąc zagrożenia dla interesów i bezpieczeństwa narodowego USA, to ogólny obraz jest ponury.” Zdaniem Sapko, pieniądze te zostały roztrwonione w wyniku korupcji, niegospodarności, ale przede wszystkim nieciągłości w finansowaniu projektów i braku „zrozumienia kontekstu afgańskiego”. Z analiz prowadzonych na miejscu przez SIGAR wynika, że około 30 proc. wszystkich środków kierowanych do Afganistanu marnowało się w wyniku korupcji, oszustw, defraudacji i niegospodarności.
Na poziomie organizacyjnym i instytucjonalnym zabrakło więc, co jest typowe dla Amerykanów, podstawowego zrozumienia sytuacji. Afganistan to społeczeństwo od dekad żyjące w stanie ciągłej wojny i obecności różnych obcych sił zbrojnych, od setek lat mające strukturę klanową i tradycję zbrojnego oporu. Dodatkowo w swej masie raczej niepiśmienne i niewykształcone, nie tylko nie było zainteresowane demokracją, wyborami i tego typu „zachodnimi fanaberiami’, ale też nie miało do nich zaufania. Podobnie jak zaufanie dla administracji i władz w Kabulu było odwrotnie proporcjonalne do odległości od stolicy lub siedziby stosowanych władz regionu.
Efektem było bardzo szybkie załamanie się de facto całego systemu, szczególnie zaś sił zbrojnych. Były one zresztą głównym celem działań Talibów, zarówno ataków jak i najróżniejszych przekupstw i nacisków. Celem były szczególnie wojska specjalne i siły powietrzne, a więc formacje najbardziej karne i lojalne, bo oparte o dobrze wyszkolonych, często świetnie wykształconych żołnierzy i oficerów, w których USA „najwięcej zainwestowały”. Próbowano ich przekupić, zastraszyć, zabić. W ostatnich miesiącach nasiliły się szczególnie zamachy na pilotów sił powietrznych, które stanowiły najskuteczniejszy, choć nie pozbawiony problemów rodzaj sił zbrojnych. Wsparcie powietrzne, zapewniane przez sfinansowane przez USA samoloty A29 Super Tucano czy uzbrojone śmigłowce MD530 Defender oraz nieliczne szturmowe Mi-24, będące prezentem od władz Indii - tego najbardziej obawiali się Talibowie i te zdolności bardzo skutecznie eliminowali. Eliminując przede wszystkim ludzi, na ziemi, w domach rodzinnych, na ulicy - tam gdzie byli najbardziej narażeni i najmniej groźni.
Innym istotnym problemem w innych formacjach były straty i „martwe dusze”. W wielu jednostkach roczna rotacja przekraczała 30 proc. i to nie tylko ze względu na straty bojowe, ale częściej w wyniku dezercji, czy przechodzenia na stronę wroga ale również „samowolnego oddalenia się” rekrutów, którzy np. po kilku miesiącach służby znikali, żeby wziąć udział w żniwach. Oznaczało to, że często 1/3 lub więcej żołnierzy stanowili rekruci, których trzeba było szkolić i uczyć, często w warunkach bojowych, co powodowało w ostatnich latach znaczne straty… które wymagały uzupełnienia świeżymi rekrutami. Tak zamykało się błędne koło.
Rekrutacja też z czasem stawała się coraz trudniejsza, szczególnie gdy rosła siła Talibów a spadała wiarygodność władz centralnych. Warto zaznaczyć, że początkowo, szczególnie w oficjalnych raportach, wszystko wyglądało bardzo dobrze. W kwietniu 2021 roku, zgodnie z ostatnim raportem Pentagonu, policja miała ponad 118 tys funkcjonariuszy a w wojsku służyło łącznie 182 071 Afgańczyków. Co się z nimi stało. Jak się okazuje, spora część tych danych to czysta fikcja.
Na papierze wszystko wyglądało jednak znacznie lepiej niż realnie, między innymi ze względu na korupcję. Jak informował w swoim raporcie SIGAR, już kilka lat temu w niektórych prowincjach brakowało nawet 70 proc. żołnierzy, którzy wg. dokumentów służyli tam i pobierali żołd. To tak zwane „martwe dusze”, stary i bardzo niebezpieczny proceder, w którym oficerowie i urzędnicy żołd nieistniejących żołnierzy chowali do kieszeni, często wraz z pieniędzmi za jego broń i wyposażenie.
Ale korupcja miała znacznie szerszy wpływ na sytuację sił zbrojnych Afganistanu, dotykając wszelkich aspektów funkcjonowania administracji i wojska. Problem ten zwykle jest wprost proporcjonalny do słabości władz i poziomu bezpieczeństwa.
Poważnym problemem sił zbrojnych był też powszechny analfabetyzm rekrutów, utrudniający szkolenie w zakresie bardziej zaawansowanej techniki, która trafiała szerokim strumieniem do Afgańskich sił zbrojnych. Kosztowny, nowoczesny sprzęt na wyposażeniu słabo zmotywowanych i wyszkolonych żołnierzy to nie jest przepis na sukces. Nawet, jeśli wpompuje się w taki system niebotyczne kwoty.
88 miliardy dolarów na wojsko, które zniknęło
W relacjach amerykańskich dotyczących Afganistanu pojawiają się często dwie liczby: 88 i 83 mld dolarów. W takim zakresie mieści się łączna wartość amerykańskiego finansowania dla całości afgańskich sił zbrojnych i porządkowych w latach 2002-2021. Pieniądze te przeznaczono na szkolenie, uzbrojenie, wyposażenie, pojazdy, paliwo, amunicję i innego rodzaju pomoc. Celem miało być stworzenie działających spójnie i samodzielnie formacji wojskowych i policyjnych zdolnych do zapewnienia bezpieczeństwa w kraju. Policja stworzona od podstaw liczyła 118 tys. W tym czasie liczebność sił zbrojnych wzrosła z 6 do ponad 182 tys żołnierzy i oficerów, których szkolono, uzbrajano i wyposażano na koszt USA.
Pojazdy, od ciężarówek i HMMWV po pojazdy opancerzone, ale również bardzo ważne na tym teatrze działań samoloty i śmigłowce, kosztowały USA ponad 9,82 mld dolarów. Było wśród nich maszyny szturmowe A29 Super Tucano i dostosowane do przenoszenia uzbrojenia Cessna AC-208 Combat Caravan, ale również uzbrojone śmigłowce MD530 Defender. Dostarczono też kilkanaście śmigłowców UH-60 Black Hawk oraz niemal setkę Mi-17, które dobrze znosiły afgański klimat i poziom techniczny obsługi. Rozpoczęto kolejne dostawy Black Hawków, z których jedynie kilka zdążono dostarczyć, ale też US Army planowała zostawić w Kabulu kilka ciężkich CH-47 Chinook. Wśród pojazdów dostarczonych przez USA były przede wszystkim ponad 8,5 tys HMMWV różnych wersji i ponad 630 pojazdów opancerzonych M1117, ale też liczne ciężarówki M35, FMTV i Navistar 7000.
Wszystkie te maszyny były serwisowane, uzbrojone a nawet tankowane na koszt amerykańskiego podatnika. Tylko w ciągu ostatniej dekady Pentagon zgodnie z raportem SIGAR wydał 3,7 mld dolarów na paliwo dla sił zbrojnych Afganistanu, a do 2025 planowano wydać kolejne półtora miliarda. Do tego należy dodać koszty szkolenia, często przez prywatne firmy, oraz budowę całej infrastruktury, łączności, systemu dowodzenia. Jak to się stało, że przy takich nakładach i głębokim przekonaniu najwyższych czynników w Waszyngtonie i Pentagonie afgańska armia rozleciała się jak domek z kart. Większość ekspertów jest niestety zgodna – Pentagon popełnił najgorszy z możliwych błędów, uwierzył w swoje własne kłamstwa.
Kosztowna ucieczka od rzeczywistości
Głównym problemem afgańskich sił zbrojnych była ich ogromna zależność od wsparcia USA. Nie tylko pokazana powyżej zależność finansowa, ale przede wszystkim powiązania z amerykańską strukturą dowodzenia, rozpoznania i wsparcia. Było to szczególnie widoczne na poziomie skuteczności i morale – najwyższe utrzymywały wojska specjalne i lotnictwo, które najściślej działały we współpracy z sojusznikami, a często zapewniały jedynie wsparcie operacji amerykańskich. Wraz z wycofywaniem się sił NATO i USA, skuteczność tych formacji również zaczęła spadać. Już kilka miesięcy temu działający w Afganistanie dowódcy ostrzegali, że wsparcie lotnictwa dla ANA (afgańskiej armii) jest mało skuteczne, dostawy słabo zorganizowane a misje medyczne docierają nieregularnie. Na poziomie sił lądowych, a szczególnie lokalnych garnizonów, ten proces zaczął się wiele miesięcy a może lata wcześniej.
Ważnym sygnałem, że "coś się psuje" może być fakt, że od 2015 roku Pentagon zaczął utajniać część informacji na temat funkcjonowania sił zbrojnych Afganistanu, ich liczebności, wyposażenia a przede wszystkim strat i dezercji. Organizacje pozarządowe zaczęły alarmować, że nie są w stanie realnie raportować i analizować na ile skutecznie środki amerykańskich podatników są wydatkowane na szkolenie, wyposażenie i uzbrojenie wojsk afgańskich ze względu na brak pełnych i wiarygodnych danych. Jak słusznie zauważył Steven Aftergood, szef Project on Government Secrecy realizowanego przez Federation of American Scientists - „To samo w sobie powinno być znakiem ostrzegawczym. Gdyby byli bardzo kompetentni i wysoce zmotywowani, nie byłoby to coś, co chcesz zachować w tajemnicy.”
Rosły trudności, o których informacje nie przesączały się z poziomu ich występowania do środowisk podejmujących decyzje. Coraz częstsze były wspomniane wcześniej problemy z dezercją, ucieczką na żniwa i generalnie opuszczaniem posterunków. Występowało to szczególnie na placówkach oddalonych, trudnych do kontroli i zagrożonych odizolowaniem i zniszczeniem, ale też w dużych miastach. Armia afgańska traciła morale i obniżał się poziom wyszkolenia. Przy tak dużej rotacji kadr, sięgającej 30 proc., trudno było zachować nie tylko umiejętności ale też morale i spójność.
Część tych problemów wynikała z błędnych założeń, jak zauważył w rozmowie z Politico Marc Jacobson, były NATO Deputy Senior Civilinan Representative in Afghanistan - „Próbowaliśmy tworzyć pułki i brygady, kiedy naprawdę potrzebowaliśmy stworzyć armię i siły policyjne, które byłyby w zasadzie siłami specjalnymi zaprojektowanymi specjalnie do odparcia wewnętrznej rebelii, a nie do obrony afgańskich granic przed zewnętrznymi konwencjonalnymi atakami.” Afgańskiej armii nadano kształt i organizację nie pasującą do sytuacji, zbyt mały nacisk kładąc na autonomię działania i rozproszony charakter zagrożeń. Wraz z silnym uzależnieniem od sił amerykańskich stworzyło to sytuację, którą znamy dzisiaj – Afganistan pozbawiony obecności amerykańskich żołnierzy i zdolności sił zbrojnych USA poddał się niemal bez walki. Pieniądze i sprzęt nie mogły rozwiązać problemów z najsłabszym ogniwem w systemie, czyli człowiekiem i jego słabościami, ale też systemem dowodzenia, logistyki i organizacji. Zabrakło kompetencji i chęci działania.
Siły afgańskie zmagały się z niskim stopniem kontroli, słabym przywództwem, brakiem rekrutów, dezercją i słabymi wynikami na polu bitwy. […] Podczas gdy afgańskie siły bezpieczeństwa szczycą się wyrafinowaną i zaawansowaną technologicznie bronią, cierpią z powodu braku spójności, korupcji i złego dowodzenia. Z drugiej strony talibowie, nie mają najnowszej broni, ale wydają się spójna i zmotywowaną grupą ze stabilnym finansowaniem.
To zdaje się najbardziej trafnym i zwartym podsumowaniem obecnej sytuacji w Afganistanie. Waszyngton zainwestował ogromne pieniądze i życie 2443 amerykańskich żołnierzy, oraz 1144 z państw sojuszu, w tym Polski, w struktury państwowe jak też militarne, które nie były w stanie zapewnić spójności i stabilności Afganistanu. W pewnym stopniu było to logiczne, gdyż prowadząc operację po 11 września amerykanie potrzebowali wsparcia w walce z Al Kaidą i wzmocnienia własnych sił. Niestety gdzieś po drodze nie zweryfikowano planu. Problemem i to dość osobliwym jest też ograniczenie przepływu informacji, co doprowadzić mogło do wielu błędnych decyzji skutkujących obecnym chaosem. Decyzji, za które Afganistan i jego sąsiedzi będą płacić przez długie lata.
Hektor
Zabawne, ale analogiczna historia o "martwych duszach" była głównym tematem jednego rozdziału książki o działaniach Zielonych Beretów w Wietnamie, którą czytałem lata temu.
CM
Na wstępie napiszę, że delikatnie ujmując, targają mną silne emocje w związku ze znakomitą większością komentarzy i informacji, dotyczących obecnej sytuacji. Podstawowym problemem jest klasyczne wręcz uproszczenie, że USA i sojusznicy ginęli, bo Afgańczykom to się walczyć nie chciało. Tylko dlaczego praktycznie nigdzie nie jest podawane, że na jednego poległego członka Koalicji, przypada blisko 20-u poległych żołnierzy/funkcjonariuszy afgańskich? Dość zaskakująca statystyka, nieprawdaż? A może by tak, miast powielać "wietnamskie" niejako schematy, sięgnąć do źródeł, tudzież chociażby zapoznać się z wypowiedziami żołnierzy/weteranów Koalicji? Bo Ci oceny mają zgoła odmienne. Przede wszystkim zaś jednoznacznie stwierdzają, że gdy Afgańczycy mieli zapewnione podobne, jak siły Koalicji warunki, to walczyli i skutecznie i efektywnie i mężnie. Dla dalszej walki i utrzymywania swoistego status quo, wystarczyło pozostawienie wsparcia lotniczo/logistycznego dla sił afgańskich ze strony Koalicji. Dlaczego stało się inaczej, pozostaje zagadką, która rodzi zarazem dwa przeciwstawne dylematy: albo nasz największy sojusznik w postaci USA i wraz z nim całe NATO, to za przeproszeniem, banda naiwnych, bezprecedensowych. a zarazem skrajnie zarozumiałych dyletantów, którzy teraz zaskoczeni skutkami swojej głupoty i ignorancji, chcąc chronić własne 4 litery, fałszują jak tylko mogą rzeczywistość, korzystając ze wspólnych w tzw. "białym świecie" stereotypów, albo też w tym wszystkim jest/był jakiś inny, ukryty zamysł.
22
Polska powinna wyciągnąć z tej sytuacji daleko idące wnioski. Powinniśmy sami decydować o strukturze naszych sił zbrojnych, a nie budować je pod dyktando USA. Powinniśmy rozwinąć samodzielne rozpoznanie bliskiego i dalekiego zasięgu. I koniec z kupowaniem tego co USA nam nakaże. Inaczej skończymy jak Afganistan.
sn3p
"...rekrutów, którzy np. po kilku miesiącach służby znikali, żeby wziąć udział w żniwach." Co się dziwią? Te makówki same się nie ponacinają.
mc.
Dwie sprawy - zaufanie do USA, czyli coś czego już nie ma. I pieniądze... Czy ktoś ma wątpliwości że lwia część tych pieniędzy wcale nie trafiła do rąk Afganczykòw ?
Patry
czym mają się martwić ... jest taki kraj który kupuje od amerykanów najdrożej na świecie ... i sponsoruje ich przemysl zupełnie nie mysląc o swoich interesach a na koncu i tak zosyanie sprzedany jak krowa na targu
encore
mw Mw mW MW - dla kolegi to wszystko jedno? ;-/ Jeśli 3 takie "elektrownie" mają moc 2,5mW to nie idźmy tą drogą... ;-D