Legislacja
J. Kaczyński: sprawa tzw. ustawy degradacyjnej zamknięta
Sprawa tzw. ustawy degradacyjnej w tym momencie jest zamknięta – powiedział w czwartek prezes PiS Jarosław Kaczyński. Przyznał też, że prezydent Andrzej Duda nie uprzedził go, że zawetuje te przepisy.
O ustawę "o pozbawianiu stopni wojskowych osób i żołnierzy rezerwy, którzy w latach 1943–1990 swoją postawą sprzeniewierzyli się polskiej racji stanu" Kaczyński był w czwartek pytany na konferencji prasowej. Dziennikarze chcieli się dowiedzieć, czy prezydent uprzedził prezesa PiS, że zawetuje te przepisy, oraz czy partia rządząca będzie uczestniczyć w pracach nad nową ustawą, które zapowiedział Duda.
Odpowiedź J. Kaczyńskiego była krótka: Nie uprzedził, nie będziemy partycypowali i uznaliśmy tę sprawę w tym momencie za zamkniętą i tyle mogę w tej sprawie powiedzieć.
Wypowiedź Kaczyńskiego jest o tyle ciekawa, że tego samego dnia przed południem rzeczniczka jego partii Beata Mazurek powiedziała, że PiS oczekuje na konsultacje i propozycje w sprawie ustawy degradacyjnej. – My nowej ustawy składać nie będziemy i powtórzę: czekamy na konsultacje, propozycje pana prezydenta w tej sprawie – mówiła Mazurek. Również ona przyznała, że decyzja prezydenta o zawetowaniu ustawy była dla PiS zaskoczeniem.
Mazurek, która jest również wicemarszałkiem Sejmu, nie potrafiła też powiedzieć, kiedy izba niższa zajmie się wetem prezydenta. Zgodnie z konstytucją Sejm może ponownie uchwalić zawetowaną ustawę większością 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. PiS, nawet z poparciem klubu Kukiz’15, którego większość poparła ustawę degradacyjną, nie ma takiej większości. Co innego, gdyby udało się nakłonić do współpracy także niewielkie koło Wolni i Solidarni (złożone z posłów, którzy kiedyś należeli do ugrupowania Pawła Kukiza) oraz większość posłów niezrzeszonych. Pytanie jednak, na ile taki scenariusz jest realny oraz czy jest wola, by próbować odrzucić prezydenckie weto.
O ile politycy obozu rządzącego są podzieleni w ocenie prezydenckiego weta, o tyle pierwsze sygnały z MON były raczej pojednawcze. – Współpraca pomiędzy stroną rządową czy MON a prezydentem dziś układa się bardzo dobrze i nie wydaje mi się, żeby cokolwiek mogło ulec zmianie – powiedział w środę wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz. Zastrzegł, że nie stawiałby tej sprawy "na ostrzu noża".
Powstanie projektu ustawy degradacyjnej zainicjował były szef MON Antoni Macierewicz. Po jego dymisji na początku stycznia, nowy minister Mariusz Błaszczak kontynuował prace, choć ze zmianami, a potem bronił projektu przed krytyką opozycji w Sejmie. Można było więc się zastanawiać, jak weto wpłynie na relacje zwierzchnika sił zbrojnych z MON, zwłaszcza że po zmianie ministra zdecydowanie ulegały one ociepleniu, co wyraźnie kontrastowało z czasami, gdy resortem kierował Macierewicz.
Prezydent Duda nieoczekiwanie zawetował ustawę degradacyjną tuż przed Wielkanocą. Zgodnie z jej przepisami stopnie mieli stracić członkowie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, a także generałowie i admirałowie albo ewentualnie inni żołnierze, którzy w latach 1943-90 – jak to ujęto – "sprzeniewierzyli się polskiej racji stanu".
wilit
Co za cyrk w cyrku... A ja myślałem ,że skoro tyle pieniędzy poszło na burzenie pomników ( na na służbę zdrowia nie ma tych pieniędzy) to przynajmniej rządzący pójdą za ciosem i chociaż część najbardziej zasłużonych towarzyszy zdegradują... A tu nic z tego, Polska nigdy nie rozliczy się z okresem 1945-1989.
airsoftman
Przecież w każdym wojsku istnieją procedury związane z degradacją. Są pewne rzeczy, które powinny być niezmienne niezależnie od rządzącej opcji politycznej. Między innymi porządek w wojsku.
gość
To prawda bo zawsze znajdzie się ktoś kto w kluczowym momencie wymięknie...
Urko
Wygląda na to, że w PiS-ie pomyśleli w ten sam sposób i trzeba ich za to pochwalić, że potrafili się opamiętać w porę zamiast brnąć w paranoję...
dropik
czyli wygląda na to że weto to była ustawka prezydenta z prezesem.