Reklama

Geopolityka

Lata terroryzmu przed Europą. Jak się na nie przygotować?

Fot. Sylwia Guzowska/żw.wp.mil.pl
Fot. Sylwia Guzowska/żw.wp.mil.pl

Terroryzm, jako realne zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa, coraz częściej wpisuje się w krajobraz całego kontynentu. Europę, która utożsamiana jest z zachodnią cywilizacją, czeka (patrząc z perspektywy chaosu panującego w Libii, Syrii i Iraku) długoletnia walka z organizacjami pokroju tzw. Daesh, odłamami Al-Kaidy i zapewne innych nowych tworów powstałych w ich miejsce. Europejczycy muszą zdać sobie sprawę z tego, jak ważna jest sama świadomość istnienia tego zagrożenia oraz z tego, jakie kroki - w obliczu zmian zachodzących w sferze szeroko pojętego bezpieczeństwa - należy podjąć.

Doniesienia medialne, płynące przede wszystkim z Francji, świadczą o tym, że w Europie Zachodniej istnieje przekonanie o nieuchronności kolejnych prób przeprowadzenia ataków terrorystów na terytorium tego państwa. Zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa stanowić mogą m.in. duże grupy Europejczyków, którzy począwszy od 2011 roku i tzw. Arabskiej Wiosny, aż do dnia dzisiejszego, opuściły kontynent, by wziąć udział w różnych konfliktach zbrojnych. W dodatku, co pokazują chociażby kolejne wątki sprawy tzw. komórki terrorystycznej z Verviers, przeszkoleni już członkowie tzw. Państwa Islamskiego (Da`ish) dążyli i dążą do tego, by na powrót przeniknąć do różnych państw europejskich. Trzeba przy tym podkreślić, że z Syrii do Europy wracali/ją również zwolennicy innych organizacji islamistycznych. Osoby te mogą być więc skłonne do różnego rodzaju aktów przemocy i motywowania innych do robienia tego. 

Niepewny los Europy

Równocześnie, konflikty zbrojne przelewające się współcześnie od Afryki Północnej, aż po Afganistan stają się motorem napędowym silnej propagandy, m.in. islamistycznej. Nowoczesne kanały komunikacji, w połączeniu z wszelkimi "wolnościami", oferowanymi w Europie obywatelom, tylko zwiększają ryzyko łatwego rozprzestrzeniania się tego typu przekazu. Raz po raz wychwytywane są w ten sposób osoby podatne na radykalizację i chętne do występowania przeciwko swoim państwom, w imię haseł głoszonych przez różnej maści fanatyków. Zagrożenie rodzi się więc niejako od środka. Można również przypuszczać, że w Europie, która boryka się z problemem własnej tożsamości w XXI w., nie będzie w najbliższych latach brakowało osób stanowiących idealnych rekrutów grup terrorystycznych. 

Co więcej, na obecną chwilę trudno ocenić jakimi metodami i jaką taktyką mogą posłużyć się kolejni zamachowcy. Analogiczne wątpliwości rodzą się co do samych celów ich ataków. Dość pesymistycznie można stwierdzić, że - przygotowując się do takich zamachów - jesteśmy skazani na znaczne rozrzucenie naszych sił i środków. Oprócz bowiem "naturalnych" celów takich jak lotniska, budynki rządowe, infrastruktura wojskowa, trzeba rozważać uderzenia na sklepy wielkopowierzchniowe, sale koncertowe, skończywszy na ulicach miast. Jeśli dołożymy do tego doświadczenia izraelskie, nigeryjskie czy też rosyjskie, to nawet szkoły nie mogą być uznane za miejsca bezpieczne.

Nie powinno zaskakiwać więc francuskie przedłużanie stanu wyjątkowego, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę zbliżający się finałowy turniej mistrzostw Europy w piłce nożnej. Rodzi się pytanie czy zamachy z Paryża i Brukseli wprowadziły nas w ten stan sytuacji kryzysowej, czy może już teraz dostrzegamy pojawianie się fazy kryzysu. Jedno jest niestety niemal pewne, z zagrożeniem terrorystycznym na naszym kontynencie będziemy zmagać się jeszcze przez długie lata. Niewykluczone jest również rozszerzenie się terenu, na którym działać będą terroryści na terytoria państwa wcześniej niedotknięte nie tylko aktywnością organizacji terrorystycznych, ale również samotnych radykałów, nie mających ścisłych powiązań z jakimiś konkretnymi grupami.

Gotowi na atak

Niewątpliwie nawet tak wstępna i okrojona diagnoza sytuacji nastraja bardzo pesymistycznie. W tym miejscu należy zastanowić się więc jak europejskie społeczeństwa mogą bronić się przed tego rodzaju zagrożeniem? I tutaj pojawia się kilka kwestii nad którymi należałoby popracować, dzieląc je umownie na: prawne, instytucjonalne, społeczne oraz międzynarodowe.

Omawiając rozwiązania prawne, powinniśmy zastanowić się chociażby nad pewnymi fundamentami, na których zbudowane są różne konstytucje czy też ustawy zasadnicze. Taką płaszczyzną do dyskusji stanowi np. nieskrępowana wolność słowa. Rzeczywiście była ona ważnym fundamentem demokracji na kontynencie europejskim, jednak to właśnie niejako ona - oczywiście w sposób wypaczony - prowadziła do różnych patologii. W Europie, szczególnie po 11 września 2001 r., pozwolono na głoszenie radykalnych haseł, wręcz nawołujących do ataków na własne państwo. Warto przypomnieć sobie sprawę wpływowego Abu Hamzy al-Masriego, ale to jedynie przysłowiowy wierzchołek góry lodowej. Często tzw. "imamowie nienawiści", bardzo wyraźnie funkcjonowali w przestrzeni miast, a nawet więzień, które przecież powinny być pod ścisłą kontrolą państw.

Nie chodzi jednak tylko o same fundamentalne dyskusje nt. praw i wolności obywatelskich w dobie nowej fali terroryzmu w Europie. W trakcie dyskusji nad rozwiązaniami prawnymi pojawiają się bardziej praktyczne problemy. Wystarczy nadmienić potrzebę odpowiedniego sformułowania uprawnień służb, przygotowania kodeksów i różnych praw, które odpowiadać będą na zmiany w sferze europejskiego bezpieczeństwa. Zauważyć należy, że tego typu dyskusja rozpoczęła się już w Polsce. Związana jest ona z projektem ustawy o działaniach antyterrorystycznych. W przypadku Zjednoczonego Królestwa jest to chociażby debata dotycząca uprawnień GCHQ oraz innych służb w zakresie kontroli sieci komputerowych.

Lecz samo, nawet najbardziej dostosowane do współczesnych zagrożeń, prawo będzie "martwe" bez wprowadzenia zmian w obrębie różnych instytucji - bezpośrednio i pośrednio zaangażowanych w zapewnianie bezpieczeństwa. Wystarczy spojrzeć na działania służb belgijskich czy problemy z przepływem informacji pomiędzy policją a służbami specjalnymi w okresie ataków z 13 listopada ubiegłego roku. Niestety, wiele państw w Europie musi zadać sobie wiele pytań, dotyczących m.in. zwiększenia liczebności służb specjalnych, ich potencjalnych reform, roli sił zbrojnych w przeciwdziałaniu aktom terrorystycznymi, zabezpieczaniu infrastruktur oraz ludności - jeśli do takowych by już doszło. Granicą, która nie powinna zostać przekroczona jest oczywiście pełna militaryzacja służb takich jak policja oraz niejako "naturalne" funkcjonowanie wojska w przestrzeni miast. Trudno jednak oczekiwać, że w sytuacji, gdy ulice mogą zamienić się w pole walki z wyszkolonymi terrorystami wyposażonymi w broń automatyczną, będzie tam nadal miejsce dla policjantów, którzy nader rzadko odbywają szkolenia strzeleckie.

Inwestycja w służby

Wspomniałem również o finansowym aspekcie przygotowań na zagrożenie terrorystyczne. Jeśli uznamy jednak za prawdziwe deklaracje m.in. prezydenta Francji, to jesteśmy na wojnie, a każdy konflikt niesienie za sobą zmiany w rozplanowywaniu budżetu państwa. Jeśli bowiem wojsko, uderzające w bazy terrorystów w Syrii i Iraku, nie budzi kontrowersji zwracając się do państwa o pomoc finansową, to już w przypadku służb zajmujących się bezpieczeństwem wewnątrz państw jest z tym różnie. A mówimy tu o sfinansowaniu bardzo zróżnicowanych potrzeb - od zwiększenia zasobów formacji antyterrorystycznych, by mieć odwody na wypadek skoordynowanych i symultanicznych uderzeń jak to miało miejsce np. w Bombaju, po pieniądze na opłacanie osobowych źródeł informacji. Przykładem na kontrowersyjność np. drugiego z wymienionych punktów, jest dyskusja o skali utrzymywania agentury przez MI5 w Zjednoczonym Królestwie.

Nie zapominajmy jednak, że pierwszą linią obrony są zawsze służby specjalne, działające w cieniu i przede wszystkim wymagające odpowiedniego traktowania je przez państwo. Z jednej bowiem strony bardzo wątpliwe jest, aby któryś z rządów zainwestował tak mocno w działania antyterrorystyczne, kosztem np. wywiadu politycznego czy WNT, jak to miało miejsce w Stanach Zjednoczonych po 11 września 2001 r., ale z drugiej strony działania wymierzone w organizacje terrorystyczne i ich zwolenników angażują na lata nie tylko personel i zasoby sprzętowe, ale drenują również budżety. Poszukiwanie balansu może oznaczać potrzebę przeprowadzenia drastycznych reform w części państw europejskich, odchodzenie od rozbudowanych struktur biurokratycznych, na rzecz mniejszych, ale bardziej elastycznych instytucji. Przykładem może być tu chociażby izraelski Mossad, który jednak również ma swoje mankamenty. 

Nie da się zapomnieć również o tak drażliwym temacie, jakim są specyficzne procedury infiltracji organizacji terrorystycznych i zabezpieczenie własnych funkcjonariuszy dążących do rozbicia terrorystycznych spisków. O wadze tego zagadnienia, nawet po odejściu ze służby, świadczy kazus amerykańskiego, byłego funkcjonariusza CIA zatrzymanego w Portugalii i poddanego ekstradycji do Włoch. Tematem tabu pozostaje nadal kwestia przesłuchiwania największych i najbardziej zdeterminowanych radykałów, sposoby ich aresztowania czy wręcz niejednokrotnie usuwania tzw. najważniejszych celów HVT spośród terrorystów. W Stanach Zjednoczonych, z racji spraw związanych z GITMO, użyciem uzbrojonych bezzałogowych statków powietrznych etc. tego rodzaju problemy od dawna podlegają dyskusji i rozważaniom. Chciałoby się wspomnieć w tym miejscu, jaką skuteczną pracę, choć wielce kontrowersyjną ze względu na metody, wykonywało niegdyś m.in. francuskie DST.

Świadome społeczeństwo

Ostatnim, ale chyba najważniejszym elementem, jest społeczeństwo. W Europie żyją już nowe pokolenia, które nie doświadczyły fali przemocy np. lewicowych ekstremistów w Europie Zachodniej. Co więcej, takie elementy jak strefa Schengen wpisały się w ich postrzeganie świata. Niezwykle bolesnymi lekcjami były więc ataki w Paryżu czy w Brukseli.

Pojawiła się jednak również potrzeba odpowiedniego wyważenia ostrożności i uwagi poświęcanej potencjalnym zagrożeniom, a wysiłkami by nadal normalnie funkcjonować. Z jednej bowiem strony musimy zdawać sobie sprawę z faktu, że korzystając z hoteli, sklepów, odwiedzając muzea, czy przybywając na ulicach miast, jesteśmy narażeni na akty terrorystyczne. Nie występują one tak często jak pożary czy wypadki samochodowe, ale jednak wpisują się w spektrum zagrożeń dla naszego życia i zdrowia. Z drugiej zaś strony, nie możemy pozwolić na to, by skrajne emocje osłabiały naszą ocenę zagrożeń. 

Terroryzm to zagrożenie dla bezpieczeństwa całej Europy, z którym będziemy musieli zmagać się jeszcze latami. Dziś kluczowym przeciwnikiem są organizacje pokroju tzw. Państwa Islamskiego (Da`ish), bogate, z siecią kontaktów na całym świecie i przede wszystkim odpowiednio zmotywowane, aby atakować za wszelką cenę. Nie można jednak wykluczyć, że Europa nie będą terenem działań innych organizacji terrorystycznych, o innej ideologii i motywach. Stąd też, tak samo jak akceptujemy ryzyko występowania pożarów, napadów rabunkowych itp. zdarzeń należy mieć świadomość ryzyka wystąpienia ataku terrorystycznego i odpowiednio się na niego przygotowywać. Dotyczy to zarówno systemów prawnych, instytucji państwa, a także zwykłych obywateli.

Dlatego, pozytywnie powinno ocenić się dyskusję o kwestiach bezpieczeństwa, która trwa w Polsce. Przede wszystkim projekt ustawy o działaniach antyterrorystycznych, obojętnie jak oceniany, stał się punktem odniesienia do kwestii prawnych. Wcześniej, podobnie elity polityczne, medialne i społeczeństwo, mogły zaznajomić się z kluczową problematyką, odnośnie możliwości operacyjnych służb w kontekście chociażby podsłuchów itp. Dobrze, że ta dyskusja toczy się przed, a nie po pojawieniu się zagrożenia na polskim terytorium. Kwestia organizacji ŚDM czy też szczytu NATO w Warszawie motywuje także do rozmów i sporów dotyczących naszego pozycjonowania w kontekście zagrożeń związanych z terroryzmem. Byłoby przy tym wręcz idealnie, gdyby w wielkim uproszczeniu, większość obywateli działała zawsze tak, jak pasażerowie z Wrocławia.

Reklama

Komentarze (9)

  1. Thor

    Nie przesadzajmy, badając charakterystykę terroryzmu o podłożu religijnym nie ma w Polsce głównych czynników jakie sprzyjają krzewieniu tej ideologii. Niepotrzebnie martwicie się na zapas chyba, że liczycie na nastraszenie obywateli i skłonienie ich do zaakceptowania rozbudowy uprawnień służb. Temu być może ma służyć ostatni wysyp zamachów. To czego się obawiamy, to sytuacja gdy terapia staje się groźniejsza niż sama choroba, np. gdy słuzby bez kontroli zaczną służyć jednej opcji politycznej, na co niestety wiele wskazuje. Dyskusja o zagrożeniu terrorystycznym bez równie obszernej dyskusji skutków nadużyć i zagrożeń np. politycznych wpisuje się bardziej w nurt propagandy niż rzetelnego podejścia do tematu.

  2. GUMIŚ

    Terror to przemoc stosowana przez silnych i bogatych wobec słabych i biednych a terroryzm definiowany jest jako rewanż biednych i słabych na bogatych i silnych. Terroryzm jest pokłosiem wsparcia USA i NATO dla reżimów z którymi walczą niektórzy partyzanci z krajów trzeciego świata. Atak 11-09-2001 na World Trade Center był próbą zastraszenia USA i doprowadzenia do zaprzestania wspierania przez USA dynastii Saudów w Arabii Saudyjskiej a Bin Laden chciał zostać kalifem Arabii po obaleniu Saudów. Ataki Al-Kaidy w Madrycie i Londynie były odwetem za zaangażowanie wojskowe Hiszpanii i Wielkiej Brytanii w Iraku. Zamachy w Paryżu i Brukseli, zorganizowane przez Kalifat Islamski, były rewanżem za bombardowania instalacji naftowych ISIS , przez lotnictwo francuskie. Al-Nusra i jej sojusznicy na razie nie przeprowadzili żadnego zamachu w Unii Europejskiej i nazywanie ich terrorystami jest tylko amerykańską propagandą. Natomiast ISIS wraz z klęskami na froncie , będzie nasilał akcje terrorystyczne w Europie, aby zmusić NATO do zaprzestania wspierania swoich przeciwników w Syrii i Iraku. Niestety w Europie mieszka wielu Arabów , którzy są zwolennikami ISIS, Żadne państwo w Europie nie będzie w stanie zapobiegać zamachom terrorystycznym dokonywanych przez własnych obywateli pochodzenia arabskiego. Jedynym wyjściem jest zaniechanie działań wymierzonych w interesy ruchów narodowo-wyzwoleńczych i skończenie wymyślonej przez Amerykanów i bzdurnej tzw. wojny z terroryzmem.

    1. Thor

      Cytuję: Żadne państwo w Europie nie będzie w stanie zapobiegać zamachom terrorystycznym dokonywanych przez własnych obywateli pochodzenia arabskiego. Dalekie od prawdy. Działania służb na terenie państw Zachodu sa własnie nastawione praktycznie wyłącznie na te osoby.

  3. van Pac

    autor, omawiając róznicę między uprawnieniami w USA a Europie pomija różnicę specyfiki obu terytoriów, USA jest daleko i prowadzi bardzo restrykcyjną polityke wizową oraz zasadniczo pozbawione jest jednolitych narodowościowo enklaw. To w istotnym stopniu wpływa na charakter zagrożeń i - co za tym idzie - na środki jakie mogą byc do tych zagrożeń adekwatne.

  4. rozczochrany

    Tak jak w Izraelu, trzeba dać obywatelom realne prawo do obrony.

  5. artm

    hmm.. ja uważa. że nie należy przesadzać. skoro ryzyka nie da się wyeliminować, należy zaakceptować. pamietajmy, że dużo wieksze spustoszenie czynią kierowcy w weekendy takie jak dziś, lub np. papierosy lub alkohol. ryzyko należy zaakceptować, a ewentualnych samobójców należy starać się po chrześcijańsku przytulić ;) co do bomb pulapek, to w polsce taki pozostawiony bagaż szybko ginął, czyżby coś się zmieniło?

  6. Gość

    Moim zdaniem większość zachodnich społeczeństw okaże sie bezbronna wobec Islamu. Są wyprane z woli walki, zastraszeni poprawnościa polityczną i ogłupieni lewacka rewolucją. Mam liczna rodzinę w Holandii i widzę jak się boją....A boją się bo, po utracie starej europejskiej tożsamości, nie rozumieją świata.

  7. Nemo

    Przede wszystkim zgodnie z linią KE rozbroić legalnych posiadaczy broni w krajach unii. Potem przykręcić śrubę ustawami i odbierać krok po kroku kolejne prawa pod hasłami bezpieczeństwa społecznego. Po takiej terapii terroryzm już niestraszny...

  8. kapralek

    Ciekawe że w latach 70-tych było znacznie więcej zamachów jak obecnie, a histerii takiej nie było. Zagrożenie terrorystyczne władze (nie tylko w Polsce) wykorzystują do ograniczenia wolności obywatelskiej. W tej chwili w Polsce jest znacznie większa inwigilacja społeczeństwa przez służby niż za PRL.

    1. Tomasz Andryk

      to przez usa

    2. tot75

      No nie wiem . W Europie Irlandia Pł. kraj Basków teroryzm lewacki ... wszystko to lokalnie . Celem było wojsko policja władze lokalne . Histerii nie było bo media byly inne , rządom nie zależalo na sianiu paniki . Dziś media sterują emocjami , spoleczeństwo które się boi jest latwiejsze do rządzenia . A co do większej inwigilacji to ja wolę jednak czasy obecne . W PRL jedna tylko rzecz mi się podobała byłem młodszy .

    3. Skin&Bones

      Zgadzam się w 100%. Ten cały terroryzm ma doprowadzić do sytuacji kiedy ludzie sami będą chcieli być inwigilowani w imię swojego bezpieczeństwa. Mogę pójść krok dalej i stwierdzić że to właśnie władze tworzą to zagrożenie. ( ale to tylko moja spiskowa teoria :))

  9. m

    - nie wpuszczać żadnych imigrantów - nie manifestować swojego udziału w żadnych przedsięwzięciach wymierzonych wprost przeciw muzułmanom - nie tracić głowy i postępować racjonalnie (obecnie w Polsce liczba służb i jednostek walczących z terroryzmem jest tak duża, że pusty śmiech ogarnia: to prostu wygodne zajęcie, bo prestiżowe, a nie wymagające w zasadzie niczego poza pozowaniem na specjalistę i kolekcjonowaniem gadżetów :)

Reklama