Reklama

Geopolityka

Koniec z Państwem Islamskim w Libanie [ANALIZA]

Fot. Witold Repetowicz
Fot. Witold Repetowicz

Po zaledwie tygodniu działań wojennych libańska ofensywa Fadzr al-Dżorud, której celem było oczyszczenie libańsko-syryjskiego pogranicza, zakończyła się pełnym sukcesem. Równolegle prowadzona była również druga ofensywa połączonych sił Hezbollahu i armii syryjskiej (SAA), której celem było oczyszczenie syryjskiej strony pogranicznych gór zachodniego Kalamun. Zamyka to rozdział w historii Libanu, w którym Państwo Islamskie (IS) próbowało infiltrować ten kraj. 

Początek problemów Libanu z Państwem Islamskim sięga sierpnia 2014 r., gdy IS na krótko opanowało przygraniczną miejscowość Arsal, zamieszkaną przez ludność sunnicką. Jesienią tego samego roku wybuchły walki w drugim co do wielkości mieście Libanu tj. Trypolisie. Starli się tam sunnici z dzielnicy Bab al-Tabbaneh z alewitami z sąsiedniej dzielnicy Dżabal Mohsen. W północnolibańskim Akkarze i w Trypolisie kilku imamów złożyło wówczas przysięgę na wierność Państwu Islamskiemu, które miało klarowny plan przebicia się do Morza Śródziemnego. Nastąpić to miało poprzez wdarcie się IS z Syrii do Libanu od strony gór Kalamun, opanowanie Trypolisu i otwarcie sobie tym samym drogi do morza.

Służyć temu miał pogłębiający się kryzys polityczny w Libanie, który do października 2016 r. uniemożliwiał wybór prezydenta tego kraju, a także zachwianie równowagi sektariańskiej spowodowane napływem 1 mln syryjskich uchodźców, prawie wyłącznie sunnitów. Z jednej strony rosła baza społecznego poparcia dla dżihadystów spod znaku związanej z Al Kaidą Nusry oraz IS, z drugiej zaś gotowość do militarnego rozwiązania problemu przez Hezbollah.

Nowa libańska wojna domowa jednak nie wybuchła, a w grudniu 2016 r. został zażegnany kryzys polityczny. Dwa przeciwne bloki polityczne tj. Sojusz 8 marca oparty na porozumieniu Hezbollahu z chrześcijańską frakcją Michela Aouna oraz Sojusz 14 marca, oparty na pakcie prosaudyjskiego Saada Hariri z chrześcijańskimi Siłami Libańskimi Samira Geagea i falangą rodziny Gemayel, zawarły układ, zgodnie z którym Michel Aoun został prezydentem, a Saad Hariri ponownie objął urząd premiera.

W okolicach miasta Arsal, znajdującego się między górami Kalamun a zdominowaną przez Hezbollah doliną Bekaa, wciąż jednak przebywali dżihadyści Al Kaidy, noszący teraz nazwę Hajat Tahrir asz-Szam (HTS) oraz syryjscy rebelianci z ugrupowania Saraja Ahl asz-Szam, a w pogranicznym paśmie gór Kalamun również IS. Realność zagrożenia udowodnił zamach jaki miał miejsce 27.06.2016 r. w chrześcijańskiej miejscowości Al-Kaa w Dolinie Bekaa.

Dlatego w końcu lipca 2017 r. Hezbollah przeprowadził sześciodniową ofensywę w okolicach Arsalu, która zmusiła HTS, a następnie również Saraja Ahl asz-Szam, do zawarcia układu z Hezbollahem, na mocy którego w pierwszej połowie sierpnia 8 tys. członków HTS i ich rodzin oraz 3 tys. członków Saraja Ahl asz-Szam i ich rodzin, zostało przetransportowanych do opanowanej przez dżihadystów syryjskiej prowincji Idlib.

Czytaj też: Iran buduje rakiety cruise w Syrii i Libanie? "Zagrożenie dla Izraela"

Te działania Hezbollahu spotkały się z uznaniem nawet ze strony obozu mu przeciwnego, a także skłoniły władze libańskie do ostatecznej rozprawy z obecnością IS na libańsko-syryjskim pograniczu tj. w zachodniej części gór Kalamun. Hezbollah proponował przy tym koordynację planowanej ofensywy armii libańskiej, która otrzymała nazwę Fadźr al-Dżorud, z operacją po syryjskiej stronie Kalamun, którą miał przeprowadzić wraz z armią syryjską. Spotkało się to jednak z ostrym sprzeciwem Sojuszu 14 marca, który ma negatywny stosunek do syryjskiego rządu.

Ponadto zdaniem polityków libańskich związanych z tym sojuszem, jakakolwiek współpraca armii z Hezbollahem, narażała wojsko na zerwanie współpracy z USA, które uważają go za organizację terrorystyczną. W ostatnich latach armia libańska otrzymała bowiem znaczną pomoc sprzętową od USA i Wielkiej Brytanii. Ostatecznie obie ofensywy były prowadzone równolegle ale bez koordynacji. Mimo to operacja przebiegała nadzwyczaj sprawnie, choć początkowo IS tradycyjnie informowało o wysokich stratach sił atakujących. W rzeczywistości w całej operacji zginęło zaledwie 3 żołnierzy libańskich (od miny), 7 żołnierzy syryjskich i 11 bojowników Hezbollahu. Po drugiej stronie zginęło kilkuset terrorystów IS.

Starcia Libańczyków z IS zostały w zasadzie rozpoczęte przez IS, gdy terroryści wystrzelili z Kalamun na al-Kaa kilka rakiet GRAD. Libańczycy skierowali do walki z IS 3 tys. żołnierzy, w tym oddziały specjalne, a także samoloty Cessna uzbrojone w rakiety Hellfire, które armii libańskiej przekazali Amerykanie. Podobne siły po stronie syryjskiej zebrało SAA i Hezbollah. Siły IS oceniane były na 1000 osób, z czego ok. 400 było po stronie libańskiej, a 600 po stronie syryjskiej. Obszar działań zbrojnych obejmował 310 km kwadratowych, w tym 140 km kwadratowych w Libanie i 170 km kwadratowych w Syrii.

Czytaj też: Referendum w Kurdystanie. Krok do niepodległości? [ANALIZA]

Już po kilku dniach IS zaczęło negocjacje z Hezbollahem, oferując wycofanie się z Kalamun pod warunkiem umożliwienia im bezpiecznego przejazdu do prowincji Dajr az-Zaur. Lider Hezbollahu szejk Hassan Nasrallah uzależnił swoją zgodę na takie rozwiązanie od ujawnienia losu 9 porwanych w 2014 r. z Arsalu żołnierzy libańskich, wydania Hezbollahowi ciał 4 bojowników tej organizacji zabitych przez IS w Syrii w 2015 r. oraz uwolnienia dwóch biskupów, porwanych z Aleppo w 2013 r., jak również libańskiego fotoreportera Samira Kassaba, porwanego w październiku 2013 r. IS próbowało żądać w zamian uwolnienia szeregu dżihadystów więzionych w Libanie, ale Nasrallah odrzucił ten warunek i 27 sierpnia IS przyjęło narzucone warunki.

Wtedy armia libańska z jednej strony i armia syryjska z Hezbollahem z drugiej, w odrębnych deklaracjach, ogłosiły zawieszenie broni. IS oświadczył, że nic nie wie o losie biskupów i Kassaba, wydał ciała bojowników Hezbollahu i wskazał miejsce pochowania 8 z 9-ciu żołnierzy libańskich (los 9-tego nie jest znany). To umożliwiło wyjazd 28 sierpnia ok. 670 związanych z IS, w tym 331 cywilów i 308 członków IS uzbrojonych w lekką broń, a także 26 rannych do miasta al-Bukamal w syryjskiej prowincji Dajr az-Zaur.

Koniec operacji w zachodnim Kalamun to oczywiście sromotna klęska IS i za taką uznał ją Hezbollah, który jednocześnie podkreślił znaczenie odzyskania każdego zaginionego żołnierza libańskiego lub bojownika Hezbollahu, żywego lub martwego. Na uwagę zasługują jednak również dwa inne aspekty negocjacji, kończących tę ofensywę.

Po pierwsze po stronie atakującej to nie władze Libanu czy Syrii odgrywały w nich kluczową rolę, lecz Hezbollah. Transfer terrorystów IS do Dajr az-Zaur stanowił potencjalne zagrożenie dla armii syryjskiej, gdyż w mieście Dajr az-Zaur od ponad 3 lat oblężone są siły Assada, a główne siły SAA prowadzą obecnie ofensywę właśnie w tym kierunku. Jednak druga intrygującą kwestią jest to że ostatecznie celem ewakuacji było nie samo Dajr az-Zaur, lecz al-Bukamal.

Miasto to znajduje się w dolinie Eufratu na granicy z Irakiem i może stać się wkrótce celem niezależnej ofensywy wspieranych przez USA Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF). Być może zatem ruch ten ma to utrudnić. Nie jest bowiem tajemnicą, że SDF i SAA rywalizują o kontrolę doliny Eufratu. Póki co jednak SDF jest zajęte bitwą z IS w Rakce. SAA natomiast kończy oczyszczanie enklawy Akerbat w środkowej Syrii i z drugiej strony zbliżyło się już na odległość ok. 50 km od Dajr az-Zaur.

Czytaj też: Wyścig o dolinę Eufratu [ANALIZA]

Dla Libańczyków zakończenie operacji Fadźr al-Dżorud i oczyszczenie tego terytorium z IS oznacza ulgę, gdyż oddala to widmo wojny i aktywności terrorystycznej. Smak zwycięstwa jest jednak gorzki z powodu potwierdzenia, że porwani w Arsalu żołnierze nie żyją. Tą sprawą Libańczycy żyli przez ostatnie 3 lata, a portrety porwanych żołnierzy wisiały w wielu miejscach. Władze Libanu zapowiedziały też ogłoszenie jednodniowej żałoby narodowej.

Ale Liban nie do końca pozbył się problemu, gdyż wciąż na jego terenie przebywa ponad milion Syryjczyków. Zdecydowana większość z nich to nie dżihadyści, jednak narastają konflikty między nimi a Libańczykami. W Libanie pojawiają się bowiem głosy, że syryjscy uchodźcy są źródłem przestępczości, zabierają pracę itp. Ponadto jest wśród nich jest znacznie wyższy przyrost naturalny. W Libanie żyje już około 100 tys. dzieci syryjskich uchodźców urodzonych w tym kraju, a warto pamiętać że cała populacja Libanu to 6 mln. Nie mają one żadnego obywatelstwa i często nigdzie (poza ew. UNHCR) nie są zarejestrowane. Liczba ta bardzo szybko rośnie.

Niezadowolenie i obawy narastają zwłaszcza wśród chrześcijan libańskich, którzy uznają sunnickich uchodźców syryjskich za obcych im kulturowo. Jak powiedział mi jeden z księży w północnolibańskiej prowincji Akkar, wiele rodzin uchodźców to kobiety z dziećmi, twierdzące, że ich mężowie nie żyją. Tymczasem w wielu wypadkach jest to nieprawda i w ciągu dnia walczą oni w górach lub przechodzą tam szkolenie terrorystyczne, a na noc schodzą do swoich rodzin. 

To zjawisko faktycznie ma miejsce, choć nie jest powszechne. Problemem jest jednak to, że syryjscy uchodźcy w Libanie nie mają co robić i znajdując się w stanie takiej wegetacji mogą stać się za jakiś czas łatwym celem agitacji dżihadystycznej. Dotyczy to zwłaszcza młodego pokolenia, które dorasta w analfabetyzmie i pozbawione będzie jakichkolwiek perspektyw. To wciąż, a może coraz bardziej, tykająca bomba, gdyż osób takich za kilka lat może być już kilkaset tysięcy.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (7)

  1. yaro

    Do Deir ez Zor wojskom debolokującym zostały niecałe 2 km!!! 150 000 mieszkańców i uchodźców od przeszło 3 lat obleganych przez terrorystów z Państwa Islamskiego dostanie drugie życie! Żołnierze syryjscy u wrót, lotnictwo rosyjskie całą noc i dzień non stop bombarduje zaciekle broniących się fanatyków islamskich. W mieście wybuchła euforia.

  2. Michał

    Miejsce pobytu bandytów z Daesz powinno się stać celem ataku kalibrów. Potworowi trzeba obcinać łby, wypalać ogniem, żeby nie odrosły!

  3. Pomz

    Jest rozwiązaniem. Uchodźców z Libanu ewakuować do Niemiec, Włoch, Francji, Danii,Szwecji..,

    1. ali baba

      @Pomz A Polaków należałby repatriować z Niemiec, Włoch, Francji, Danii, Szwecji, UK, USA, Argentyny... bądźmy konsekwentni.

  4. Moby dick

    W Libanie muzułmanie potrafią połączyć siły i pogonić islamistów.

  5. halny

    Wojska syryjskie szturmują wieś Habisza, stad już tylko 38 km do Deir ez Zor. zdjęcia z pola boju, rozbity czołg ISIS i ich pojazdy terenowe oraz dżihadmobil. W komentarzu bardzo ciekawy reportaż zdobywania Sukhna i walk z ISIS wojsk rządowych i rosyjskich z Państwem Islamskim

  6. sceptyczny

    "Te działania Hezbollahu spotkały się z uznaniem nawet ze strony obozu mu przeciwnego" - ale spotkało się z zajadłą wściekłością Izraela, o czym autor jakoś zapomniał wspomnieć.

    1. yaro

      To już teraz wiadomo czemu niedawno była wizyta premiera Izraela na Kremlu :-)

  7. halny

    Do Deir ez Zor już tylko 77 km Rosyjscy komandosi Sił Specjalnych Operacji na pierwszej linii z żołnierzami syryjskimi Część dowódców SDF (koalicji arabsko kurdyjskiej) przechodzi na stronę rządową pod dowództwo generała Sukhejl al Hasana

Reklama