- Analiza
Złożona historia zestrzelenia rosyjskiego samolotu [KOMENTARZ]
Sprawa zestrzelenia rosyjskiego samolotu Ił-20M przez syryjską obronę przeciwlotniczą rozwija się w kilku, pozornie całkowicie przeciwstawnych, kierunkach. Z jednej strony rosyjska żandarmeria aresztowała oficerów i żołnierzy syryjskiej jednostki przeciwlotniczej i wywiozła do bazy Chmejmin. Z drugiej wprawdzie Władmir Putin mówi o „ciągu tragicznych okoliczności” jaki doprowadził do tragedii, to jednocześnie Rosja nadal oskarża Izrael o jej spowodowanie. Dowódca sił powietrznych Izraela gen. mjr Amikam Norkin przewodzi delegacji, która w tej sprawie poleciała do Moskwy.

Tragedia, którą z pewnością jest przypadkowa śmierć 15 rosyjskich żołnierzy na pokładzie zestrzelonego samolotu rozpoznawczego Ił-20M, stała się osią wielowątkowej historii o międzynarodowym zasięgu. W miarę upływu czasu okoliczności tego zdarzenia są coraz bardziej gmatwane dla rozegrania dyplomatycznych, militarnych i ekonomicznych interesów. W głównej mierze – interesów Moskwy.
Dla Rosji cała ta historia jest wyjątkowo niefortunna na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim jest to najbardziej tragiczny epizod operacji powietrznej nad Syrią, która jak wiadomo miała swoje dramatyczne zwroty akcji. Jednym z nich było zestrzelenie rosyjskiego Su-24M przez tureckie F-16 w 2015 roku, co ciekawe, również w pobliżu Latakii. Jednak jak pokazuje tamten przypadek, Rosja potrafi rozegrać na swoją korzyć również tak niefortunny incydent. Tym razem jednak rosyjska maszyna została zestrzelona przez sojusznika, a nawet więcej – przez gospodarza w którego kraju rosyjska obecność wojskowa jest przez interesy Kremla bardzo pożądana. Stąd konsekwentne oskarżanie Izraela jako sprawcy incydentu, przy równoczesnym działaniu śledczo-operacyjnym wobec bezpośrednio odpowiedzialnych żołnierzy i oficerów syryjskiej armii.
Koncentrując się na postawie Rosji widać dwie równoległe linie narracji. Minister obrony Siegiej Szojgu domaga się od Izraela przyjęcia całej odpowiedzialności za incydent, który doprowadził do zestrzelenia rosyjskiego samolotu i śmierci jego załogi. Podtrzymuje wersję, wg której izraelskie F-16 skryły się „w cieniu rosyjskiego samolotu” dokonując ataku na terytorium Syrii a ostrzeżenie o tym ataku przyszło zaledwie z minutowym wyprzedzeniem. Mówi też, że Rosja zachowuje sobie prawo do „podjęcia adekwatnych kroków” jak również zapowiada wzmocnienie bezpieczeństwa bazy Chmejmin i jednostek rosyjskich „w sposób który będzie znaczący dla każdego”.
Równocześnie prezydent Rosji Władimir Putin określa tragiczne zdarzenie jako „„ciąg tragicznych okoliczności” i zdaje się tonować cały kryzys. Odbył również rozmowę telefoniczną z premierem Izraela Binjaminem Netanjahu na temat całej sprawy. Prawdopodobnie jej efektem jest rozpoczęta 20 września wizyta oficjalnej delegacji Izraela, na której czele stanął dowódca sił powietrznych gen. mjr Amikam Norkin. Oprócz informacji na temat operacji izraelskiego lotnictwa feralnego dnia tematem rozmów będzie również obecność sił Hezbollahu i Iranu w regionie.

Znamienne jest też opisanie sprawy np. przez rosyjski portal informacyjno-propagandowy Sputnik, który nie mówi o zestrzeleniu samolotu Ił-20, ale o „katastrofie nad wodami Morza Śródziemnego” którą spowodowało „trafienie rosyjskiego samolotu przez syryjską rakietę S-200”. Skrzętnie unika się w tym tekście słowa „strącony” czy „zestrzelony”. Równocześnie, w Syrii odbywa się całkiem odrębny wątek sprawy, który jest równie tajemniczy jak znikniecie ludzi zamieszanych w zestrzelenie MH17 nad Ukrainą. I porównanie to jest bardziej adekwatne, niż się z pozoru wydaje.
Aresztowania czy zacieranie śladów?
Dzień po tragicznym zestrzeleniu przez syryjską obronę przeciwlotniczą samolotu Ił-20 rosyjska żandarmeria (co warto podkreślić) aresztowała wszystkich oficerów i żołnierzy syryjskiego 44. Batalionu Obrony Powietrznej – poinformował na Twitterze Hammurabi News, strona publikująca informacje z Syrii, prawdopodobnie powiązana z koalicją przeciw ISIS. Zgodnie z tymi doniesieniami zostali oni przewiezieni do rosyjskiej bazy Chmejmin i brak jest informacji o ich dalszym losie. 44. Batalion Obrony Powietrznej jest jednostką rządowych sił zbrojnych rozlokowaną w prowincji Latakia, ale wyposażoną nie wiekowe S-200 Wega, ale w systemy przeciwlotnicze Buk-M2 - jedne z najnowocześniejszych w arsenale Asada. Dotąd informacji tej nie potwiedziły inne źródła, ale wskazuje ona na pewien ciąg wydarzeń, który zdaje się być o wiele bardziej spójny od rosyjskiej wersji oficjalnej, przedstawianej przez ministerstwo obrony tego kraju oraz rząd w Damaszku.
Intel. source rprts for HJN: the 44th Air Defense Battalion is the one who shot down the Russian aircraft, the Russian Mil. Police has arrested all of the Battalion elements "From the Battalion Commander to even the youngest soldier" & brought them to the prison of #Hmeimim Base. pic.twitter.com/3XLIlhkZc9
— Hammurabi's Justice News (@Hammurabi_News) 18 września 2018
Wersja ta, mówi o tym, że izraelskie samoloty skorzystały z podchodzącego do lądowania w bazie Chmejmin powolnego, turbośmigłowego samolotu Ił-20M aby zmylić syryjską obronę przeciwlotniczą i kryjąc się za nim odpalić pociski w stronę celów irańskich w prowincji Latakia. Syryjski system obrony powietrznej S-200 próbujący strącić te samoloty lub nadlatujące pociski (tu wersje bywają różne) odpalił pocisk Wega, który omyłkowo wziął na cel duży i powolny samolot.
I nie byłoby to szczególnie dziwne, gdyż S-200 pochodzący z lat 60-tych ubiegłego wieku został opracowany z myślą o strącaniu bombowców strategicznych a nie pocisków manewrujących, czy bomb szybujących których wówczas nie było w użyciu. Z pewnością obsługa mogła namierzyć rosyjski samolot na kierunku z którego nadszedł atak, natomiast wątpliwe aby udało się wykryć izraelskie myśliwce lecące tuż nad wodą. Z resztą ponad 200 izraelskich ataków lotniczych na cele w Syrii przeprowadzonych w minionych miesiącach, przy utracie zaledwie jednej maszyny, pokazują jak skuteczna jest wobec nich obrona powietrzna Asada.
Natomiast nie ulega wątpliwości, że Rosjanie dysponujący w bazie Chmejmin odległej zaledwie o kilkadziesiąt kilometrów systemami takimi jak S-300, S-400 i Pancyr, bez większego trudu mogli wykryć a potencjalnie również zniszczyć Izraelskie maszyny. Jednak na mocy pewnych porozumień nie były one traktowane wrogo.
Tragiczna pomyłka, tylko co z nią począć
W odróżnieniu od Rosjan, syryjskie władze nie są zadowolone z regularnie powtarzających się ataków na swoim terytorium, nawet jeśli celem faktycznie są ich „sojusznicy” finansowani przez Iran, tacy jak Hezbollah. Na szczęście dla Izraelczyków wyszkolenie personelu i skuteczność obrony powietrznej syryjskich wojsk stoją na bardzo niskim poziomie. Stąd również najprawdopodobniej wynika tragiczny przebieg wydarzeń jaki miał miejsce w poniedziałek 17 września 2018 około godziny 20:30.

Jak wynika z izraelskich informacji, atak przeprowadziły tego wieczora myśliwce F-16 wykorzystując kierowane bomby szybujące GBU-39 SDB (ang. small diameter bomb), których zasięg dochodzi do 110 km ale zależny jest od pułapu z którego zostaną one zrzucone. Najprawdopodobniej izraelskie maszyny nadleciały tuż nad wodą i w odległości kilkudziesięciu kilometrów od celów, które znajdowały się blisko wybrzeża, wzniosły się aby zrzucić SDB i natychmiast zawróciły w stronę morza oddalając się od wybrzeży Syrii. Pociski spadły więc na cele kilka minut po tym jak F-16 zawróciły, natomiast przed pojawieniem się w polu widzenia syryjskich radarów pechowego samolotu rozpoznania elektronicznego Ił-20M.
Wskazuje na to komunikat izraelskich sił powietrznych, które oświadczyły, że w momencie zestrzelenia rosyjskiego samolotu myśliwce F-16 znajdowały się już w przestrzeni powietrznej Izraela. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że taką taktykę stosowano już ponad 200 razy. Przy takim profilu ataku niedorzeczne jest, aby samoloty próbowały "kryć się" w cieniu radarowym czegokolwiek, a szczególnie powolnego samolotu turbośmigłowego lecącego na znacznie większej wysokości. Doświadczenie izraelskich ataków pokazuje też, że nie było potrzeby, aby stosować tak ryzykowną taktykę.
Tak więc można przyjąć niemal za pewne, że F-16 zrzuciły swoje bomby i wracały do bazy. Tymczasem załogi syryjskiej obrony przeciwlotniczej prawdopodobnie dopiero po ataku szybujących bomb zostały zaalarmowane i rozpoczęły nerwowe przeszukiwanie nieba. W celu przeciwdziałania izraelskim działaniom znacznie skuteczniej byłoby użycie w miarę nowoczesnych zestawów Buk-M2, przeznaczonych do zwalczania celów szybko manewrujących i operujących na małych wysokościach, jak śmigłowce, myśliwce czy pociski manewrujące, a nie wiekowych S-200.
Zagadką pozostaje dlaczego syryjska obrona powietrzna wzięła na cel wolno poruszający się, duży cel jakim jest Ił-20M oraz dlaczego nie zauważono, iż jest on na trasie podejścia do rosyjskie bazy lotniczej. Przecież startujące i lądujące rosyjskie samoloty musiały być tam obserwowane codziennie. Maszyna powinna też sygnalizować transponderem IFF (identyfikacji swój-obcy), że jest samolotem sojuszniczym. Jak to się stało, że mimo to została wzięta na cel, pozostaje zagadką większą niż to, jakim cudem w 2014 roku na Ukrainie Rosjanie, obsługujący również wyrzutnię samobieżną Buk, pomylili rejsowy samolot Boeing 777 na wysokości 10 km z ukraińskim samolotem transportowym. W obu przypadkach skutki były tragiczne.
Czytaj też: Rozgrywka o Idlib i północną Syrię ważniejsza niż zestrzelenie rosyjskiego samolotu [ANALIZA]
Kwestią otwartą pozostają na razie dalsze, długoterminowe skutki polityczne i dyplomatyczne tego tragicznego zdarzenia. Zarówno w kontekście sytuacji w Syrii, jak też stosunków rosyjsko-izraelskich i rosyjsko-syryjskich. Jak się wydaje, obecna polityka Rosji to odsunięcie wszelkiej odpowiedzialności od sił podległych Asadowi. Mówiąc językiem rosyjskiej dyplomacji, „śmierć 15 ludzi nie może zaważyć na interesie całego kraju”. Należy się więc spodziewać równie transparentnych działań Rosji w kwestii wyjaśnienia tej sprawy jak w kwestii MH17. Ułatwieniem jest z pewnością to, że nie było żadnych cywilnych ofiar i międzynarodowa opinia publiczna nie będzie naciskać w tej kwestii.
Incydent zaważy natomiast z pewnością na sytuacji Izraela, a przede wszystkim, ograniczy swobodę z jaką dotychczas izraelskie maszyny operowały w obszarze kontrolowanym przez Rosję. Efekty mogą być różne: od ostentacyjnych przechwyceń, po ostrzegawcze namierzanie przez gęsto rozsiane na lądzie i na morzu rosyjskie systemy OPL. Nie należy jednak oczekiwać żadnych bardziej dramatycznych działań. Sprawy zostaną załatwione przez dyplomatów, jak widać na najwyższych szczeblach. Wojna toczyć się będzie dalej swoim zwyczajnym biegiem, co brzmi niestety bardzo smutno, ale oddaje stan faktyczny.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS