Od tygodnia w Szwecji trwają zamieszki połączone z aktami wandalizmu. Choć do akcji wysłano dodatkowe oddziały policji, w nocy z piątku na sobotę w Sztokholmie spalono od 20 do 30 samochodów.
Czytaj też: Znów gwałtowne zamieszki w Belfaście
Zamieszki zostały wywołane przez incydent z 13 maja, gdy policja zastrzeliła podczas interwencji 69-letniego mężczyznę, który miał grozić nożem swojej żonie. Gwałtowne uliczne protesty odbywają się głównie w biednych dzielnicach imigrantów w stolicy. Ich uczestnicy, przeważnie zamaskowana młodzież, dopuszczają się aktów wandalizmu, podpalając samochody, niszcząc budynki użyteczności publicznej, w tym szkoły i przedszkola.
W nocy z piątku na sobotę, po raz pierwszy zamieszki wykroczyły poza Sztokholm. W Orebro kilkadziesiąt zamaskowanych wandali zniszczyło kilka samochodów i próbowało podpalić posterunek policji. W Linkoping, również podpalono kilka samochodów i próbowano podłożyć ogień pod szkołę i przedszkole.
Czytaj: Zamieszki o podłożu etnicznym przed wyborami w Gwinei
Mimo niepokojów społecznych, życie w Sztokholmie i innych miastach toczy się normalnie. Sytuacja zaskoczyła jednak ten znany z wysokiego poziomu bezpieczeństwa i rozbudowanego państwa opiekuńczego skandynawski kraj.
(MMT)
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie