Reklama

Geopolityka

Wojna nuklearna nadchodzi? [WYWIAD]

Annie Jacobsen, Wojna nuklearna, Możliwy scenariusz, książka
Wywiad z Annie Jacobsen, autorką książki pt. „Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz”
Autor. Federal Government of the United States/Wikimedia Commons/Domena publiczna

Jednym z największych współcześnie wyzwań jest rywalizacja z Federacją Rosyjską w domenie wykorzystania wszelkich możliwych metod prowadzenia wojny, włącznie z tą nuklearną. Doktryna odstraszania okazuje się nieskuteczna i kolejne państwa, po USA i Francji, zaczynają rozumieć, że samo posiadanie pocisków jądrowych nie oznacza, iż wróg się ugnie i wycofa. Co więcej, rodzi się ryzyko, że ktoś pierwszy – ostatecznie – zdecyduje się na zadanie ciosu, a to pociągnie całą lawinę zdarzeń.

Wywiad z Annie Jacobsen, autorką książki pt. „Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz”, gdzie opisuje minuta po minucie bardzo realny przebieg konfliktu jądrowego, który mimo że trwa zaledwie kilka godzin, niszczy całą cywilizację człowieka. Jedną z głównych przyczyn może być głowica z ładunkiem jądrowym wystrzelona w kierunku Stanów Zjednoczonych.

Reklama

Aleksander Olech, Defence24.pl: Jakie są obecnie największe zagrożenia, które mogą doprowadzić do wybuchu globalnego konfliktu nuklearnego? Które regiony świata są najbardziej narażone na eskalację tego typu konfliktu?

Annie Jacobsen: W książce „Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz” zabieram czytelnika w podróż, która zaczyna się od wystrzelenia pocisku jądrowego, a kończy na nuklearnej zimie. Staram się nie wnikać w geopolityczne przyczyny, które mogą doprowadzić do łańcucha tych wydarzeń. Jednak jeśli spojrzymy na obecną sytuację na świecie, bez wątpienia jesteśmy na krawędzi wybuchu takiego konfliktu. Dlaczego?

Otóż spośród dziewięciu państw dysponujących potencjałem nuklearnym, (Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny, Wielka Brytania, Francja. Pakistan, Indie, Izrael, Korea Północna), wiele z nich znajduje się w bezpośrednim konflikcie ze swoimi sąsiadami lub innymi państwami uzbrojonymi w broń nuklearną. To stawia świat w niesamowicie niebezpiecznej sytuacji. Tytuł mojej książki to „Wojny nuklearna. MOŻLIWY scenariusz” – a nie „jedyny możliwy scenariusz”. Myślę, że – niestety – jest to w sumie najlepsza odpowiedź na tak postawione pytanie.

Reklama

Jakie mechanizmy kontroli i zapobiegania wojnie nuklearnej są obecnie najbardziej skuteczne, a które z nich uważa Pani za niewystarczające?

Istnieje tylko jeden mechanizm zapobiegania wojnie nuklearnej, a jest nim koncepcja parasolowa zwana odstraszaniem. Inne słowo, które określa doktrynę odstraszania, to „zapobieganie”. Założenie Departamentu Obrony USA jest takie, że „odstraszanie jest skuteczne”, i że trzy słowa tej frazy, która powtarzana jest jak mantra w całym Departamencie Obrony, a nawet w jego mediach społecznościowych, pozostaną w mocy. „Odstraszanie jest skuteczne”.

Tymczasem w książce piszę o tym, co się wydarzy, jeśli wbrew założeniom odstraszanie zawiedzie. To niestety nie tylko mój pomysł. Dotarłam do przemówienia zastępcy dowódcy STRATCOM, generała Thomasa Busierre’a, skierowanego do grupy wojskowych oficjeli. I kiedy mówił o odstraszaniu, faktycznie stwierdził , że „odstraszanie jest skuteczne”. Ale potem dodał też, że „jeśli odstraszanie zawiedzie, wszystko się rozpadnie”. I to właśnie te słowa powinny nas wszystkich przerazić.

Reklama

W książce pisze Pani, że przyczyną wybuchu wojny nuklearnej może być głowica jądrowa wystrzelona w kierunku Stanów Zjednoczonych. Jak ocenia Pani ryzyko takiego ataku w obecnej sytuacji.

Pytanie dotyczy kolejnej koncepcji wojny nuklearnej zwanej „Bolt out of the Blue”, czyli ataku typu „grom z jasnego nieba”. Polega ona dokładnie na tym, co dosłownie znaczą te słowa. „Grom z jasnego nieba” jest atakiem, którego Waszyngton obawia się najbardziej. Powiedział mi o tym Andrew Weber, który był najwyższym stopniem doradcą prezydenta Obamy do spraw broni nuklearnej.

Cały Waszyngton obawia się takiego niespodziewanego, przeprowadzonego z zaskoczenia ataku nuklearnego: wystrzelenia przez wrogi, nieodpowiedzialny kraj jednej lub wielu strategicznych rakiet balistycznych z głowicami nuklearnymi w kierunku Stanów Zjednoczonych. I jeśli do tego dojdzie, w ciągu kilku sekund Departament Obrony rozpocznie przygotowywanie kontrataku nuklearnego przeciwko takiemu agresorowi z potencjałem nuklearnym – agresorowi, który był na tyle szalony, by wywołać ów „grom z jasnego nieba”.

Jaką rolę w globalnym systemie obrony przed atakiem nuklearnym pełnią Stany Zjednoczone? Czy amerykańskie systemy obronne byłyby w stanie ochronić sojuszników, takich jak Polska, w przypadku wymiany nuklearnej?

Nie ma obrony przed strategiczną bronią nuklearną. Powtórzę to jeszcze raz: nie istnieje coś takiego, jak obrona przed bronią nuklearną. Jeśli broń nuklearna zostanie wystrzelona, istnieje tylko bardzo niewielkie prawdopodobieństwo, że pocisk przechwytujący zdoła zestrzelić jedną głowicę w locie. A co dopiero ich setki, a nawet tysiące, które najprawdopodobniej zostaną wystrzelone wkrótce potem.

Stanowisko Stanów Zjednoczonych jeśli chodzi o obronę swoich sojuszników z NATO – w tym Polski – jest jednoznaczne: „odstraszanie jest skuteczne”. To koncepcja psychologiczna, która powinna „wytrzymać” i ustrzec nas przed atakiem.

Biorąc pod uwagę strategiczne położenie Polski, czy istnieje ryzyko, że w przypadku konfliktu nuklearnego – na przykład między NATO a Rosją – Polska może stać się jednym z pierwszych celów?

Jeśli chodzi o Polskę i Rosję, to rzeczywiście sytuacja wydaje się przerażająca, szczególnie że Putin grozi użyciem TAKTYCZNEJ broni jądrowej. Tu dygresja dla czytelników: musimy rozróżniać między taktyczną a strategiczną bronią nuklearną. Taktyczna broń nuklearna to broń bojowa. Jest przeznaczona do działań na polu bitwy i wystrzeliwana z artylerii (może ją przenosić też lotnictwo - przyp. red.). Zaś strategiczna broń nuklearna to pociski balistyczne, które są w stanie przenosić głowice nuklearne z jednego kontynentu na drugi. Jednak pomysł, że skorzystanie z taktycznej broni nuklearnej tylko dlatego, że jest słabsza, można w jakiś sposób uzasadnić czy usprawiedliwić, jest szalony.

Podobnie zresztą jak cała broń nuklearna i cała wojna nuklearna. I tak: w działaniach wojennych nie użyto ani jednego ładunku jądrowego – ani jednego – od czasu zrzucenia przez Amerykę dwóch bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Ale musimy pamiętać o jednym: Ameryka była wówczas jedynym krajem dysponującym bronią jądrową i zrzuciła bombę atomową na wroga, który nie mógł odpowiedzieć w ten sam sposób.

Polska jest krajem NATO. Artykuł 5 gwarantuje, że wszystkie kraje członkowskie NATO staną w obronie każdego członka NATO, który zostanie zaatakowany. Więc samo to, że Putin choćby tylko grozi użyciem taktycznej broni nuklearnej w Polsce, w obliczu eskalacji globalnego konfliktu nuklearnego jest bardzo niebezpieczne i niezwykle niepokojące.

W książce opisuje Pani jego przebieg „minuta po minucie”. Jakie decyzje w pierwszych minutach konfliktu są kluczowe dla jego eskalacji lub wygaszenia?

Tak naprawdę pierwsze 60 sekund konfliktu nuklearnego rozgrywa się w kosmosie. To właśnie w tym czasie Departament Obrony, który dysponuje bardzo czułym i wydajnym systemem satelitów, wykrywa start rakiety nuklearnej – i to zaledwie w ciągu jednej sekundy od jej wystrzelenia z wyrzutni. Detektory rejestrują gorące spaliny z silnika rakiety, i przez kilka sekund od startu, do analityków w Stanach Zjednoczonych spływają dane z satelitów potrzebne do określenia trajektorii pocisku.

Gdy minie około 150 sekund, Stany Zjednoczone wiedzą już, czy pocisk zmierza w kierunku wschodniego wybrzeża; jeśli się to potwierdzi, kolejne sekundy upłyną na przygotowywaniu komunikatu: co i jak należy przekazać prezydentowi, aby ten mógł podjąć stosowne decyzje dotyczące kontrataku nuklearnego.

Czy istnieją scenariusze, w których atak nuklearny nie pochodzi od państwa, lecz od aktorów niepaństwowych, takich jak organizacje terrorystyczne? Jakie są realne zagrożenia w tej sferze?

Choć rozpatrywanie takich sytuacji jest bez wątpienia przerażające, globalny wpływ jakiejkolwiek organizacji terrorystycznej dysponującej bronią nuklearną w sensie skutków nie jest choćby zbliżony do tego, czym grozi atak państwa z potencjałem nuklearnym na Stany Zjednoczone. Powód jest prosty. Stany Zjednoczone są w stanie precyzyjnie określić, skąd zostały wystrzelone pociski i odpowiedzą na atak w formule „launch on warning”, czyli „atakiem w chwili ostrzeżenia” (nie czekając na konsekwencje detonacji wrogiej głowicy na swoim terytorium).

Doktryna „launch on warning” ma na celu doprowadzenie do deeskalacji przez eskalację. Tak więc w hipotetycznym scenariuszu ataku nuklearnego przeprowadzonego przez Koreę Północną, 82 sztuki broni nuklearnej zostają wysłane do Korei Północnej, aby w istocie zrównać ten kraj z ziemią i powstrzymać go przed wystrzeleniem większej ilości głowic.

Jeśli chodzi o terrorystyczny atak nuklearny, terroryści nie dysponują systemami startowymi, czyli wyrzutniami. Nie są w stanie przeprowadzić ataku nuklearnego, chyba że wejdą w posiadanie broni innego kraju – arsenału i systemu jego wystrzeliwania. Z pewnością obawiano się tego na początku wojny z terroryzmem i dlatego Stany Zjednoczone poświęciły tak wiele czasu i pieniędzy na współpracę z Pakistanem, aby upewnić się, że tak się nie stanie.

Jakie zmiany w międzynarodowych traktatach o kontroli zbrojeń nuklearnych byłyby konieczne, aby skuteczniej zapobiegać globalnej eskalacji konfliktów jądrowych?

W 1986 roku na świecie istniała rekordowa liczba broni nuklearnej. Na naszej planecie znajdowało się wówczas około 70 tysięcy sztuk głowic jądrowych. Obecnie jest ich około 12 i pół tysiąca. To znaczna redukcja i jest to zasługa traktatów. Zostały wprowadzone w życie i okazały się skuteczne. Jeśli świat nadal będzie podążał w tym kierunku, a obecnie na stole znajduje się traktat o nazwie TPNW o zakazie broni jądrowej pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych, który ma na celu skłonienie wszystkich do redukcji zapasów tej broni, wierzę, że będzie bezpieczniejszym miejscem i że wciąż będziemy dążyć do rozbrojenia.

Niestety, sytuacja na świecie temu nie sprzyja – jest wiele napięć, animozji i agresji; cześć krajów dysponujących bronią jądrową jest w konflikcie ze swoimi sąsiadami i woli wybrać inny kierunek: ponowne uruchomienie swoich programów nuklearnych. Uważam to za krok w złym kierunku.

Mam nadzieję, że moja książka „Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz” pomoże zwykłym ludziom zrozumieć prawdziwe zagrożenie. Rzecz jasna, rozbrojenie nuklearne zawsze jest wynikiem działań światowych przywódców – tak jak to było w przypadku Ronalda Reagana i Michaiła Gorbaczowa, ale tak naprawdę impuls pochodzi od zwykłych ludzi, którzy mogą domagać się od swoich prezydentów i rządów zmniejszenia nuklearnego ryzyka.

Link do zakupu książki w sklepie Defence24

Annie Jacobsen – finalistka Nagrody Pulitzera i autorka bestsellerów „New York Timesa”, specjalizuje się w tematach wojskowości, broni oraz tajemnic rządowych. Jej najnowsza książka „Nuclear War: A Scenario” stała się międzynarodowym bestsellerem. Jej prace były wyróżniane przez prestiżowe media jak The Washington Post czy Vanity Fair. Jacobsen współtworzy także seriale telewizyjne, w tym „Jack Ryan”.

Reklama

Komentarze

    Reklama