Geopolityka

W cieniu rozgrywki z Iranem. Eskalacja saudyjskich ambicji nuklearnych [ANALIZA]

Ilustracja: Defence24.pl
Ilustracja: Defence24.pl

W gąszczu sprzecznych interesów przenikających tło wystąpienia USA z irańskiego porozumienia jądrowego, głównym punktem odniesienia pozostaje nakręcająca się od lat spirala bliskowschodnich dążeń nuklearnych. Błędem byłoby jednak postrzeganie tego zjawiska wyłącznie przez pryzmat programu atomowego Iranu. Obecnie, przy całej wewnętrznej niespójności swoich celów, w jednym szeregu przeciw umowie z Iranem stoją Stany Zjednoczone, Izrael i Arabia Saudyjska. Odcinając jednak cienką nić powiązania z Teheranem, USA i Izrael wystawiają się z kolei na skutki realizacji bardziej konfrontacyjnej polityki Arabii Saudyjskiej, która może godzić również w ich własne strategie obronne. Osią tych dążeń są własne nuklearne ambicje Rijadu.

Jak można oczekiwać, ewentualny restart irańskich prac nad bronią jądrową nie stanowi jedynej i ostatecznej płaszczyzny niepokojów związanych z wypowiedzeniem przez USA porozumienia JCPoA. Znacznie poważniejszym skutkiem degradacji porozumienia irańskiego może być otwarty i pełnoskalowy wyścig zbrojeń strategicznych na Bliskim Wschodzie, do którego gotowość deklarują zresztą nie od dziś same zantagonizowane strony. Dotychczas podobne deklaracje (choć szły za nimi nierzadko konkretne przygotowania, jak zakupy rakietowych systemów balistycznych) opierały się głównie na zamiarze ewentualnym, pełniąc raczej rolę sygnału ostrzegawczego wyznaczającego przeciwnikowi jasną granicę, za którą spotkają go określone konsekwencje.

Tym razem jednak, w okolicznościach zaangażowania militarnego regionalnych rywali na arenach konfliktów w Syrii i Jemenie oraz zaistniałej dynamicznej erozji lokalnego układu sił, taki scenariusz z bronią atomową w tle wydaje się znacznie bardziej prawdopodobny. Szczególnie, gdy spojrzeć na to, jak rozwijają się regionalne ambicje i priorytety zwiększania roli technologii jądrowych w gospodarce oraz własnych inicjatywach państw Bliskiego Wschodu.

Ogólna perspektywa

Poza porozumieniem JCPoA z 2015 roku, które pozostawiło Iranowi możliwość rozbudowy własnej energetyki jądrowej w oparciu o znacznie ograniczony potencjał samodzielnego wzbogacania uranu, własne zdolności w tym zakresie wynegocjowały z USA w 2009 roku Zjednoczone Emiraty Arabskie. Choć znacznie bardziej restrykcyjna (w kwestii zabezpieczenia nieproliferacji, uważana za „złoty standard”), pozwoliła ZEA na rozwój jądrowego sektora energetycznego przy jednoczesnym zobowiązaniu się do porzucenia prób samodzielnego wzbogacania i przetwarzania materiału rozszczepialnego. USA natomiast zyskiwało ważnego partnera handlowego dla odtworzenia potencjału własnej branży i instalacji atomowych, zarazem trwale wiążąc kolejnego regionalnego gracza strategicznym porozumieniem o współpracy.

Wspomniane układy miały z wiadomych względów swoje przełożenie na ogólną sytuację na Bliskim Wschodzie, motywując inne liczące się państwa regionu do głębszego zaangażowania się w wypracowanie własnego potencjału jądrowego. Choć ambicje te przejawiały się już znacznie wcześniej, a ich poziom utrzymywał się na znaczącym poziomie, to jednak potwierdzono w ten sposób wszem i wobec, że starania tego typu na Bliskim Wschodzie są legitymizowane przez Zachód, aczkolwiek pod konkretnymi warunkami i z udziałem kapitału zachodniego. Z jednej strony tłumaczono to nieuchronnością postępu nuklearyzacji – zgodnie z zasadą „skoro ma to nastąpić, to lepiej z naszym udziałem i na naszych zasadach”. Z drugiej jednak powstawało niebezpieczeństwo eskalacji roszczeń i precedensów, które skłonią inne państwa regionu do skorzystania z opcji rosyjskiego lub chińskiego wsparcia (kuszącego, bo bez ograniczeń o charakterze zbrojeniowym).

„Złoty standard” istotnie nie dla wszystkich państw regionu jest opcją zadowalającą. Zaliczana do nich jest obecnie Arabia Saudyjska, która w kontekście umów jądrowych z Iranem i ZEA była szczególnie żywo zainteresowana pójściem w ich ślady. Choć saudyjscy przedstawiciele zastrzegli swoje wyłącznie pokojowe intencje i oczekiwany kierunek rozwoju branży atomowej, nie wykazywali do tej pory jednak szczególnej aprobaty dla pomysłu zrzeczenia się praw do samodzielnego wzbogacania i przetwarzania paliwa jądrowego. Bądź co bądź, dysponują pokaźnymi zasobami rudy uranu na własnym terytorium.

Saudyjski sen o atomie…

Oficjalnie Arabia Saudyjska nigdy nie dysponowała własnym programem nuklearnym i publicznie wykluczała taką możliwość, będąc sygnatariuszem Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT) od 1988 roku. Na przestrzeni dekad Saudyjczycy stanowczo sprzeciwiali się także wszelkim planom zbrojeń jądrowych na Bliskim Wschodzie. Ponadto pozostawali również aktywni na polu dyplomatycznym jako członkowie koalicji państw postulujących utworzenie na tym obszarze strefy bezatomowej.

Równolegle jednak na przestrzeni kolejnych dziesięcioleci (praktycznie od lat 70. XX wieku), pojawiały się kolejno liczne, choć często niepotwierdzone doniesienia sugerujące arabskie zaangażowanie w zagraniczne inicjatywy rozwoju broni atomowej (Irak, Pakistan) lub pomysł zakupu reaktora na własny użytek. Pierwszy oficjalny sygnał w kwestii zainteresowania Saudyjczyków nabyciem technologii pojawił się w 1982 roku, gdy po spotkaniu z kanadyjskim ministrem energetyki arabscy przedstawiciele potwierdzili taki zamysł. Krótko potem powiadomiono o prowadzeniu negocjacji z Francją w przedmiocie pozyskania przez Arabię Saudyjską reaktora badawczego o mocy 5 MW.

Wśród tych najbardziej aktualnych doniesień były m.in. przecieki wywiadowcze wskazujące na istnienie w Arabii Saudyjskiej tajnych dokumentów strategicznych i doktryn zakładających różne scenariusze własnego bezpieczeństwa nuklearnego. Wskazywano w tym przedmiocie na trzy drogi, jakie Saudyjczycy mają być gotowi podjąć w swoim interesie strategicznym. Jedną ze wskazywanych opcji, obok sprzymierzenia się z przedstawicielem klubu atomowego lub uzyskaniem gwarancji rozbrojenia nuklearnego na Bliskim Wschodzie, było również pozyskanie własnej broni atomowej.

Dopiero jednak publiczne deklaracje przywódców Arabii Saudyjskiej potwierdziły wprost rozważanie przez nich takiej alternatywy. Ostatnia padła już w kontekście aktualnego kryzysu porozumienia z Iranem, gdy w marcu 2018 roku głos w tej sprawie zabrał następca tronu Arabii Saudyjskiej, książę Muhammad ibn Salman. Zastrzegł on, że w przypadku podjęcia przez Iran prób pozyskania broni jądrowej, jego państwo uczyni to samo. Znaczenie tej deklaracji było tym większe, że padło w tle trwających rozmów Saudyjczyków z USA na temat udostępnienia im technologii nuklearnych na użytek cywilny. Jednym z dążeń państwa arabskiego ma być zezwolenie na samodzielne wzbogacanie uranu, co przedstawiane jest jako warunek wyboru oferty amerykańskiej. Nie jest przy tym tajemnicą, że kontraktem są zainteresowane, obok Francji, Wielkiej Brytanii czy Japonii, również Chiny i Rosja, a być może również zaprzyjaźniony Pakistan.

Szczególnie ostatnie z tych państw zasługuje w tym kontekście na uwagę, gdyż jego własny program nuklearny to w dużej mierze efekt wkładu finansowego Arabii Saudyjskiej. Już do połowy lat 80. potwierdzono saudyjski wkład w pakistański program jądrowy w wysokości 800 mln USD. Od 1998 roku w środowisku zachodnich dyplomatów i pracowników wywiadu spekulowano natomiast o istnieniu porozumienia, w którym Pakistan zobowiązał się do przekazania konkretnej liczby głowic nuklearnych Arabii Saudyjskiej, wraz z zastosowaną technologią. Źródła wywiadowcze donosiły wręcz o opłaceniu przez Saudyjczyków 60 proc. projektów atomowych Pakistanu, w zamian ma możliwość odebrania gotowych 5-6 głowic nuklearnych. Oba państwa zgodnie zaprzeczyły istnieniu takiego układu.

Amerykańscy komentatorzy nie przestali jednak utrzymywać, że Rijad może odebrać głowice nuklearne z Islamabadu, a zajmie to zaledwie kilka dni. Podobną konstatacje przedstawił w październiku 2013 roku Amos Jadlin, były szef izraelskiego wywiadu wojskowego. Jego zdaniem, w sytuacji uzbrojenia Iranu w głowicę nuklearną, "Saudyjczycy nie będą czekać nawet miesiąc, zapłacili już za bombę, udadzą się do Pakistanu i sprowadzą to, co jest im potrzebne". Co więcej, jeszcze w 2011 roku saudyjski książę Turki al-Faisal, były szef wywiadu i ambasador Arabii Saudyjskiej w Stanach Zjednoczonych, zasugerował dobitnie, że królestwo dopuszcza możliwość wyprodukowania broni jądrowej, jeśli znajdzie się pomiędzy atomowymi arsenałami Iranu i Izraela. Deklaracje powtórzono oficjalnie rok później, dając do zrozumienia że Arabia Saudyjska natychmiast uruchomi własny program broni jądrowej, jeżeli Iran z powodzeniem opracuje własne głowice.

…koszmarem Izraela?

Zaniepokojenie saudyjskim zainteresowaniem bronią jądrową płynie również z bardziej namacalnych przesłanek. Dotyczą one zwłaszcza sfery zbrojeń rakietowych, których ostatnie przykłady w Arabii Saudyjskiej wskazują na ukierunkowania pod kątem przenoszenia ładunków nuklearnych. Jeszcze w 1987 roku Arabia Saudyjska pozyskała z Chin rakiety balistyczne średniego zasięgu DF-3A (CSS-2), zaprojektowane typowo jako nosiciele głowic jądrowych. Saudyjczycy mieli je rzekomo zakupić wraz z konwencjonalnymi głowicami bojowymi, przy czym ich skala niedokładności CEP (rzędu 1-1,5 km) wyklucza ich skuteczne użycie w takiej roli.

Z kolei w 2014 roku Arabia Saudyjska nabyła prawdopodobnie kolejną generację chińskich pocisków balistycznych średniego zasięgu, DF-21 (CSS-5). Rakiety tego typu również mogą służyć jako nosiciele głowic nuklearnych, a ich promień celności jest znacznie mniejszy (około 30 metrów). Pociski tego typu miały wejść na wyposażenie niedawno utworzonych strategicznych wojsk rakietowych Arabii Saudyjskiej po milczącej zgodzie USA.

Stany Zjednoczone liczą teraz na pomyślne zawiązanie saudyjskiej transakcji na obsługę rozwoju tamtejszego nuklearnego sektora energetycznego. W kontekście posiadanych przez Rijad środków przenoszenia, nawet restrykcyjne zabezpieczenie umowy może jednak budzić wiele obaw przed nagłym przestawieniem uzyskanego potencjału atomowego na produkcję bojową (nawet bez infrastruktury wzbogacania uranu) - szczególnie, że stabilność polityczna regionu, a nawet samego państwa saudyjskiego nie wzbudza należytego zaufania. Nakłada się na to niezbyt pewna sytuacja fiskalno-budżetowa Arabii Saudyjskiej, która w ostatnim czasie przechodziła szereg zawirowań. Tym bardziej, że państwo czeka teraz szereg zaplanowanych, koniecznych przeobrażeń rynkowych, docelowo uniezależniających saudyjską gospodarkę od koniunktury naftowej.

W tej sytuacji rozpatrywanie zagrożenia ze strony Iranu nie może odbywać się w oderwaniu od sprawy nuklearnych aspiracji saudyjskich. Tymczasem ruchy podjęte przez USA w sprawie porozumienia irańskiego zdają się znacząco komplikować trwające równolegle negocjacje z Arabią Saudyjską, która będzie próbowała wykorzystać atmosferę zagrożenia i niespójność zachodniego stanowiska w tej sprawie do wzmocnienia swojej pozycji negocjacyjnej. Mając dodatkowo wybór spośród alternatywnych ofert, może próbować forsować korzystne dla siebie ustępstwa, wśród których jest zwłaszcza kwestia samodzielnego przetwarzana paliwa jądrowego.

Bilans zysków i strat degradacji irańskiego porozumienia pozostaje również niejednoznaczny dla Izraela, który w równym stopniu powinien obawiać się tak irańskich, jak i saudyjskich dążeń jądrowych. Utrata systemu kontroli nad przebiegiem jednego z tych programów, może doprowadzić do swoistej „reakcji łańcuchowej” w eskalacji dążeń obu islamskich państw - o trudnych do przewidzenia konsekwencjach dla całego Bliskiego Wschodu. Wydawany w Izraelu dziennik Haaretz nazywa tę sytuację wprost "scenariuszem z izraelskiego koszmaru". Obawy są jednak jak najbardziej realne, w miarę jak na bliskowschodniej szachownicy zaczyna brakować rozsądnych opcji manewru.

Jeśli jesteś przedstawicielem wybranych instytucji zajmujących się bezpieczeństwem Państwa przysługuje Ci 100% zniżki!
Aby uzyskać zniżkę załóż darmowe konto w serwisie Defence24.pl używając służbowego adresu e-mail. Po jego potwierdzeniu, jeśli przysługuje Tobie zniżka, uzyskasz dostęp do wszystkich treści na platformie bezpłatnie.