Reklama

Geopolityka

Ukraina i NATO: granice integracji

Fot. Rafał Surdacki/Defence24.pl
Fot. Rafał Surdacki/Defence24.pl

Prezydent Ukrainy Petro Porszenko podpisał dekret, na mocy którego utworzona została komisja koordynująca proces integracji euroatlantyckiej. Szczyt w Warszawie pokazał jednak, że mimo formalnego utrzymania polityki „otwartych drzwi”, w chwili obecnej, członkostwo Ukrainy w NATO nie znajduje się na agendzie wzajemnych stosunków.

Celem instytucji, na czele której stanęła wicepremier i minister integracji europejskiej i euroatlantyckiej Iwanna Kłympusz-Cyncadze, jest monitorowanie, analiza i ocena działań różnego rodzaju władz państwowych w odniesieniu do wypełniania przez Ukrainę kryteriów członkostwa w NATO, a także realizacji programów partnerstwa. Jest to kolejny w ostatnim czasie krok ukraińskich władz, mający pokazać determinację w dążeniu do zbliżenia ze strukturami Zachodu. Pod koniec maja władze przyjęły plan reform reform ukraińskiego sektora obrony, w celu przystosowania go do standardów euroatlantyckich.

Minister Kłympusz-Cyncadze uczestniczyła w panelu podczas organizowanej na marginesie szczytu NATO w Warszawie konferencji Warsaw Summit Experts' Forum. W swoim wystąpieniu postulowała otrzymanie przez Ukrainę praktycznego statusu sojusznika, bez formalnej akcesji. O "członkostwie de facto" mówił też podczas konferencji prasowej z sekretarzem generalnym NATO - Petro Poroszenko. Jednocześnie ze strony Stoltenberga padło czytelne przesłanie, że "członkostwo Ukrainy w NATO nie znajduje się na agendzie". Ukraina nie została też wymieniona w komunikacie końcowym szczytu, wśród "partnerów, którzy aspirują do dołączenia do Sojuszu".

Władze Ukrainy są więc w ciężkiej sytuacji. Z jednej strony włączanie kraju do wspólnoty euroatlantyckiej jest jednym z głównych źródeł legitymizacji rządu. Nic dziwnego, że prezydent Poroszenko stara się przedstawiać relacje Ukrainy z NATO w samych superlatywach. Podczas konferencji prasowej na warszawskim szczycie mówił o "atmosferze pełnej solidarności z Ukrainą" oraz o "bezprecedensowym pakiecie wsparcia" ze strony Sojuszu. Nie powinno też dziwić, że jednym z głównych motywów wymierzonej w ukraińskiego polityka rosyjskiej propagandy jest karykaturalne przedstawianie go jako "ubogiego krewnego" Zachodu.

Z drugiej strony, pełne rezerwy podejście Zachodu musi budzić frustrację wśród ukraińskich elit rządzących. W tym kontekście, jako bliższe rzeczywistym emocjom w ukraińskim rządzie, należy postrzegać słowa wspomnianej Kłympusz-Cyncadze. Stwierdziła ona podczas debaty eksperckiej, że Zachód powinien się wreszcie zdecydować, jakie relacje chce mieć z Ukrainą, zamiast szukać kolejnych pretekstów, by odwrócić się od Ukrainy. Odnosząc się zaś do rosyjskiego sprzeciwu wobec członkostwa Ukrainy w NATO, trzeźwo zauważyła, że należy odróżnić kompromis od kapitulacji - jaką byłoby "granie według zasad wyznaczanych przez Rosję".

Sprzeciw przedstawicieli niektórych państw zachodnich wobec członkostwa Ukrainy, czy np. Gruzji w NATO argumentowany jest też tym, że w wypadku włączenia tych państw do Paktu gwarancje bezpieczeństwa zapewniane przez artykuł 5. mogłyby stać się mało wiarygodne, z uwagi na wątpliwości, co do możliwości ich realnego wyegzekwowania wobec tych państw. Podobne głosy pojawiają się nie tylko w Niemczech, ale też np. w Wielkiej Brytanii.

Warszawski szczyt pokazał, że w relacjach Ukrainy z NATO nie należy spodziewać się przełomu. Wygląda na to, że choć rosyjska interwencja na długi czas pogrzebała możliwość zbliżenia obu państw, to jednocześnie znacząco skomplikowała możliwości wstąpienia Ukrainy do Sojuszu. Jednocześnie, jak pokazuje przykład Szwecji (przy wszystkich oczywistych różnicach obu przypadków), w przypadku istnienia wystarczającej ilości woli politycznej i zdolności, brak formalnego członkostwa nie wyklucza ścisłej współpracy, podnoszącej poziom bezpieczeństwa obu stron. Takie  praktyczne zacieśnianie współpracy - w połączeniu z widocznym wsparciem ze strony Sojuszu i UE (np. w ramach proponowanego rozszerzenia kompetencji Instrumentu na rzecz Stabilności i Pokoju) dla reformy ukraińskiego państwa, w tym sektora bezpieczeństwa - w średniej perspektywie ma szanse przynieść pozytywne rezultaty.

Należy też wskazać, że z punktu widzenia Polski celowe jest poszerzanie współpracy przemysłowej, z uwagi na komplementarność oferty przedsiębiorstw z obydwu krajów. Obejmuje to między innymi wspólne projekty rozwojowe, dotyczące np. pocisków rakietowych i artyleryjskich, a także modernizacji uzbrojenia pochodzenia sowieckiego, gdzie polskie kompetencje, dotyczące choćby systemów kierowania ogniem wozów bojowych czy obserwacji, mogą okazać się atrakcyjne z punktu widzenia Kijowa. Szansę na wzmocnienie współpracy przemysłów obrony obu krajów stawarza porozumienie podpisane podczas szczytu NATO w Warszawie, między ministrami obrony Polski i Ukrainy.

Efektywne rozszerzenie współpracy w powyższych obszarach nie musi przy tym wiązać się z dostawami na Ukrainę broni śmiercionośnej, może natomiast przynieść wydatne efekty w postaci wzmocnienia zdolności Sił Zbrojnych Ukrainy oraz polskiej armii, przy czym w tym ostatnim wypadku sprzęt może być produkowany przez krajowy przemysł. 

AT/JP

Reklama

Komentarze (4)

  1. pcmr

    Moim zdaniem to w wielu wypadkach powtórka z Gruzji. Skończyło się, a raczej idzie takim a nie innym torem jak sami widzimy.

  2. Dan

    Pomijając wszystko inne Ukraina po prostu nie pasuje do NATO. Do Unii zresztą też nie.

  3. Ted

    Ukraina w NATO byłaby potężnym problemem dla wszystkich koalicjantów. Byłby to początek końca tej organizacji.

  4. Kiks

    Nie do końca można ufać Ukrainie. To kraj, który ma aspiracje zachodnie, ale nie potrafi albo celowo nie chce, bo tak wygodnie, pozbyć się sowieckich nawyków i balastu. Są nieszczerzy i kręcą. Pomijając fakt, że cała awantura, do której u nich doszło, została spowodowana przez ich kłótnie o bałagan. A Ruscy to wykorzystali.

Reklama