Reklama
  • Wiadomości

Turcja: Rozmowy z Europą, zakupy w Rosji

Turcja poinformowała o rozmowach prowadzonych z francusko-włoskim konsorcjum Eurosam i Stanami Zjednoczonymi na temat zakupu systemy obrony antyrakietowej. Władze w Ankarze nie potwierdziły jednak jednocześnie anulowania dotychczasowego porozumienia w tej sprawie z Rosją.

Nadal nie wiadomo, jaki system będzie podstawą tureckiej „tarczy” antyrakietowej. Fot. mil.ru
Nadal nie wiadomo, jaki system będzie podstawą tureckiej „tarczy” antyrakietowej. Fot. mil.ru

Rzecznik tureckiego ministerstwa spraw zagranicznych poinformował 23 marca br. o negocjacjach prowadzonych z Amerykanami i konsorcjum Eurosam na temat zakupu systemu antyrakietowego. Turcy prowadzą więc nadal mało zrozumiałą politykę dotyczącą sposobu pozyskania systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, w której raz zwracają się w stronę Rosji, a raz w stronę krajów zachodnich.

Z jednej strony przekazywane są więc wyraźne sygnały o chęci nawiązania ściślejszej współpracy z przemysłem europejskim, czego dowodem miał być osiemnastomiesięczny kontrakt podpisany w styczniu 2018 r. z konsorcjum Eurosam na badania nad rozwojem i produkcją systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej dalekiego zasięgu.

Z drugiej zaś strony pozostaje podpisane w grudniu 2017 r. porozumienie turecko-rosyjskie dotyczące dostawy dla Turcji systemu przeciwlotniczego i przeciwrakietowego dalekiego zasięgu S-400 Triumf. Oznaczało to automatycznie, że jeden z członków NATO zdecydował się na wprowadzenie kompleksu uzbrojenia pochodzącego z kraju będącego potencjalnym przeciwnikiem.

Teraz Turcy próbują zatrzeć to złe wrażenie i stwarzają pozory, że rozmowy w sprawie systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych prowadzone są również ze Stanami Zjednoczonymi. Stoi to jednak w wyraźnej sprzeczności ze słowami doradcy prezydenta Rosji Władimira Putina ds. współpracy technicznej w dziedzinie wojskowości, który 14 marca 2018 r. stwierdził, że „Rosja rozpocznie dostawy systemu obrony powietrznej S-400 dla Turcji w 2020 roku”.

Politycy zachodni próbują zachować twarz oszukując się, że władze w Ankarze rzeczywiście chcą dokonać jakiejś zmiany w tej sprawie. Jednak jest mało prawdopodobne, by w nawet tak zmilitaryzowanym kraju jak Turcja zdecydowano się na wprowadzenie kilku zupełnie różniących się systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, których współdziałanie wymagałoby głębokiego wejścia w wykorzystywane w nich oprogramowanie i technologie. Nie zgodzi się na to żaden z producentów, tym bardziej, że bardzo często wymagałoby to naruszenia zasad ochrony informacji niejawnych.

Przekonała się o tym już Grecja, która jako jedyny „stary” kraj NATO zakupiła rosyjski system przeciwlotniczy S-300PMU1. Składa się on z dwóch baterii wykorzystujących 12 wyrzutni z 96 rakietami, które jednak ze względu na koszty wykorzystywano bez jakichkolwiek testów ogniowych. Dopiero w grudniu 2013 r. w ramach ćwiczeń White Eagle 2013 wystrzelono jedną rakietę, co jednak nie oznaczało, że baterie te zostały włączony w sposób automatyczny do systemu obrony przeciwlotniczej NATO.

Nie doszło do tego do dzisiaj, co nie oznacza, że nie będą tego próbowali zrobić Turcy. Zachodni specjaliści obawiają się jednak, że w tym celu strona turecka jest w stanie udostępnić Rosjanom informacje co najmniej wrażliwe z punktu widzenia Paktu Północnoatlantyckiego.

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama