Reklama

Geopolityka

"Serbia wzmacnia swój prorosyjski kurs" [WYWIAD]

"Ratko Mladić bohater" - tego rodzaju napisy powstają w Serbii. Aktywiści zamalowują je serduszkami
"Ratko Mladić bohater" - tego rodzaju napisy powstają w Serbii. Aktywiści zamalowują je serduszkami
Autor. Magdalena Rekść

„Coraz częściej można spotkać się z głosami serbskich intelektualistów, którzy przestrzegają przez wiązaniem się z Zachodem. Wielu z nich sugeruje nawet, że Serbii dobrze zrobiłoby kulturowe i społeczne zbliżenie się z Rosją” - powiedziała w rozmowie dla Defence24.pl dr hab. Magdalena Rekść, ekspertka ds. Bałkanów, Uniwersytet Łódzki.

Dr hab. Robert Czulda rozmawia z prof. Magdaleną Rekść z Uniwersytetu Łódzkiego, ekspertką ds. Bałkanów w XX i XXI wieku na temat zmian, które zaszły na przestrzeni ostatnich dwóch lat w polityce wewnętrznej i zagranicznej Serbii. W wywiadzie poruszono też wątek zagadnień tożsamości i pamięci zbiorowej.

Reklama

(Dr hab. Robert Czulda, Defence24.pl): Od naszej ostatniej rozmowy na temat Serbii i jej polityki mijają równo dwa lata. Co się zmieniło w tym czasie na wewnętrznej scenie politycznej tego kraju?

(Prof. Magdalena Rekść, Uniwersytet Łódzki): Z jednej strony można powiedzieć, że wydarzyło się bardzo dużo, choć jednocześnie jesteśmy świadkami kontynuacji pewnych procesów politycznych, z których niektóre uległy zaostrzeniu. W grudniu 2023 roku odbyły się w Serbii wybory parlamentarne, które połączono z samorządowymi w niektórych miastach i gminach oraz wyborami do Zgromadzenia Autonomicznej Prowincji Wojwodiny. Ich kontynuacja nastąpiła niedawno, bowiem w czerwcu tego roku miały miejsce kolejne wybory samorządowe.

Poprzednie wybory przeprowadzono w kwietniu 2022 roku. Wówczas głosowano jednocześnie w wyborach prezydenckich, parlamentarnych i samorządowych. To celowe działanie prezydenta Aleksandara Vučicia, który za jednym razem mobilizuje swych zwolenników do udziału we wszystkich wyborach. Kumulacja głosowań ułatwia zwycięstwo jego Serbskiej Partii Postępowej (SNS, Srpska napredna stranka). Aż co dziewiąty Serb jest jej członkiem. Jednocześnie specyfiką Serbii jest to, że wybory parlamentarne odbywają się średnio co dwa lata. W ten sposób Vučić chce, aby deputowani nie czuli się zbyt pewnie.

Czytaj też

Co do wydarzeń kształtujących obecny krajobraz polityczny Serbii to nie mogę nie wspomnieć o incydencie z maja 2023 roku. Wtedy to w szkole w Belgradzie doszło do strzelaniny. 14-letni uczeń zastrzelił wówczas portiera i kilkunastu swoich kolegów. Fakt ten mocno poruszył Serbów, bowiem takie incydenty kojarzą się im nie z Serbią, ale z Ameryką. Zaledwie dzień później na wsi niedaleko Belgradu pokłócony z kolegami mężczyzna pojechał na działkę, gdzie miał skład amunicji i zaczął strzelać. Wówczas zginęło łącznie dziewięć osób. To jeszcze bardziej poruszyło Serbów, którzy zaczęli pytać o kondycję serbskiego społeczeństwa.

Reklama

Jak zareagowali Serbowie?

W Serbii, nie tylko w Belgradzie, doszło do fali protestów. Na ulice zaczęli wychodzić ludzie, którzy protestowali przeciwko przemocy. Wsparli ich intelektualiści, aktorzy, celebryci. Były to demonstracje oddolne, spontaniczne, bez liderów. Pojawiło się wówczas hasło „Serbia przeciwko przemocy”. Zaczęto domagać się zaprzestania przez kontrolowane przez władze media negatywnej, opartej na emocjach kampanii przeciwko opozycji i Zachodowi. Domagano się usunięcia szefa głównego programu informacyjnego, a także delegalizacji dwóch stacji prywatnych: Pink i Happy TV. Ich programy są tandetne i  prymitywne, a jednocześnie bardzo brutalne i kontrowersyjne. Przesłanie demonstrantów było jasne – winę za przemoc na ulicach ponosi negatywna narracja w mediach i posługiwanie się przez rządzących mową nienawiści.

W tym samym czasie rząd Serbii prezentował własną narrację. Wedle niej winę za przemoc ponosi Zachód oraz jego system wartości. Znamienne są słowa ministra edukacji Branko Ružicia – z koalicyjnej Socjalistycznej Partii Serbii, którą w 1990 roku założył Slobodan Milošević. Nie muszę dodawać, że jest to partia mocno prorosyjska. Branko Ružić powiedział wówczas, że dramat w szkole to bezpośredni efekt „rakotwórczego wpływu Internetu, gier komputerowych i tak zwanych zachodnich wartości”. Słowa te wywołały ogromny sprzeciw. Ostatecznie minister podał się do dymisji, która dopiero po kilku tygodniach została przyjęta.

Czytaj też

Protesty przerodziły się w ruch „Serbia przeciwko przemocy”. Z czasem na wiecach zaczęli pojawiać się przedstawiciele opozycji, aczkolwiek protestujący z dumą podkreślali, że nie stoją za nimi politycy. Należy bowiem pamiętać, że klasa polityczna w Serbii jest skompromitowana. Dotyczy to również opozycji. To jej słabość, błędy i skandale dały obecnemu prezydentowi władzę. Nie pytając protestujących o zdanie szereg grup opozycyjnych porozumiał się między sobą. Ustalono, że pójdą one do wyborów z hasłem „Serbia przeciwko przemocy”. Wywołało to niezadowolenie aktywistów, którzy uznali, że politycy przejęli ich hasło.

Co było dalej?

Opozycja dodała wówczas do ulicznych haseł nowe, w tym żądanie wcześniejszych wyborów. Uznano bowiem, że może to być dobry moment na odebranie Vučiciowi choć części władzy, np. zwyciężając w wyborach lokalnych w stołecznym i intelektualnym Belgradzie. Ten ostatecznie zgodził się przyspieszyć wybory parlamentarne oraz przyjął dymisję wspomnianego ministra edukacji. Przyspieszona kampania wyborcza odbywała się w duchu pełnej dominacji medialnej obozu Vučicia, który szedł do wyborów jako koalicja pod wspólnym hasłem „Serbia się nie zatrzyma”. Opozycja nie miała możliwości głosu. Według dostępnych informacji była to najbardziej kosztowna kampania wyborcza  w historii Serbii. Chociaż formalnie prezydent Vučić nie brał udziału w wyborach to był niezmiernie aktywny. Jeździł po całym kraju i składał różne obietnice. Kampania była nakierowana na wszystkie grupy społeczne.

Serbski MiG-29SM
Serbski MiG-29SM
Autor. Krasimir Grozev (CC BY-SA 3.0)

Opozycja liczyła na zwycięstwo w Belgradzie. Tak się nie stało. Mówi się, że to efekt największych od czasów Miloševicia fałszerstw wyborczych, chociaż różne osoby podają różne wersje incydentów. Są doniesienia o tym, jak władza dowoziła Serbów z innych państw, w tym przede wszystkim z Bośni i Hercegowiny. Oszustwa wyborcze zgłaszali mężowie zaufania i obserwatorzy międzynarodowi, np. z Parlamentu Europejskiego. Komisje wyborcze miały dzień po wyborach ogłaszać inne rezultaty niż wieczorem po przeliczeniu głosów. Niezadowoleni z sytuacji pod koniec roku Serbowie wyszli na ulice, ale ich energia szybko się wypaliła. Swoje dołożyła też opozycja: gdy okazało się, że wybory w Belgradzie zostaną powtórzone w czerwcu, część partii postanowiła je zbojkotować, a część nie. Tym samym koalicja zdominowana przez SNS pod hasłem „Belgrad Jutro” bez problemu je wygrała.

Reklama

Do ciekawej sytuacji doszło w Niszu, prawda?

Tak, to było prawdziwe zaskoczenie. Gdy okazało się, że w czerwcowych wyborach samorządowych więcej głosów uzyskała opozycja, Vučić nie zamierzał oddać władzy. Cały miesiąc zwlekano z ogłoszeniem wyników. Ostatecznie koalicja Vučicia uzyskała 30 mandatów, opozycja 30, a jeden przypadł Ruskiej strance, czyli Partii Rosyjskiej, która oczywiście weszła w koalicję z SNS. Fenomen RS jest bardzo ciekawy, bo to oficjalnie partia mniejszości rosyjskiej, mieszkającej tam przed 2022 r., ale z jej list kandydują ludzie z serbskimi nazwiskami. Strategia Vučicia jest oczywista – odebrać elektorat skrajnie prawicowym prorosyjskim partiom.   

Warto dodać, iż pojawiły się informacje, że demonstrantów  – szczególnie tych w grudniu 2023 r. – inwigilowały rosyjskie służby specjalne. Jednocześnie serbskie media przedstawiały protesty  w kategoriach zachodniej próby przewrotu i chęci zrobienia przez wrogie siły drugiego Euromajdanu.

A jak w Serbii wygląda pozycja partii prorosyjskich?

Przez długi czas mówiono, że ugrupowania te stanowią polityczny plankton. W Serbii istnieje siedem partii rosyjskich. Wynika to z faktu, iż w tym kraju nie brak partii mniejszości. Jest więc chociażby i partia mniejszości słowackiej, węgierskiej, bośniackiej, czy też albańskiej. Jest nawet partia Greków, chociaż według spisu powszechnego w Serbii nie ma ani jednego Greka.

Co do Rosjan to nie są to osoby, które przyjechały do Serbii po wybuchu wojny w Ukrainie. Według spisu powszechnego z 2022 roku Rosjan w Serbii było około 10 tysięcy, ale w Serbii trzeba mieszkać przynajmniej rok, żeby mieć prawo wziąć udział w takim badaniu. Dzisiaj szacuje się, że w Serbii mieszka 100-150 tysięcy Rosjan. Nikt jednak do końca nie wie, ilu jest ich tam naprawdę. Wielu Rosjan przyjeżdża i wyjeżdża. Są wśród nich zwolennicy Putina, którzy w Serbii zakładają firmy, aby uniknąć sankcji, jak i przeciwnicy Kremla, którzy w neutralnej Serbii mogą prowadzić działalność opozycyjną.

To mimo wszystko niewiele. A na pewno na tyle mało, że chyba nie ma racjonalnego powodu, by istniało aż siedem partii rosyjskich?

To celowy zabieg Vučicia. Partie o charakterze mniejszościowym nie muszą przekraczać progu wyborczego. Przykładem niech będzie wspomniana Partia Rosyjska (RS, Ruska stranka), która ma swoje biura w każdym dużym mieście i działa bardzo aktywnie. W ich siedzibach witają wielkie zdjęcia Putina. Ale na jej listach wyborczych wcale nie ma rosyjskich nazwisk. Są serbskie. Jak powiedziałam, to zabieg Vučicia, który w ten sposób chce odebrać przynajmniej część głosów osób, które mogłyby głosować na jakieś inne, prorosyjskie skrajnie prawicowe partie polityczne. Przykładem niech będą wybory w 2023 roku, kiedy to do parlamentu nie weszły dwa takie ugrupowania. Oba są prorosyjskie i oba były w opozycji do Vučicia.

Zostańmy przy wątku międzynarodowym. Jak obecnie kształtuje się polityka zagraniczna i bezpieczeństwa Serbii?

Oficjalnie Vučić pozuje na neutralnego w wojnie Ukrainy z Rosją. Formalnie przecież Serbia jest kandydatem do Unii Europejskiej. Przypomnijmy, że Vučić dochodząc do władzy w 2012 r. przekonywał, że Serbia to państwo  pomiędzy Zachodem a Rosją. W tym kontekście mówił o członkostwie w Unii Europejskiej, bo wówczas Serbia mogłaby jeszcze lepiej pełnić rolę pośrednika pomiędzy Moskwą a Brukselą. Teraz ta sama ekipa buduje narrację w opozycji Wschód-Zachód. Jednocześnie podkreśla się, że wszystko to, co rosyjskie, jest najlepsze. Rosyjskie produkty są synonimem luksusu i lepszej jakości. Górują nad produktami zachodnimi. Przykładem niech będą rosyjskie kosmetyki, szczepionki przeciwko COVIDowi, suplementy diety, a nawet środki dezynsekcyjne. Trend ten wyraźnie się nasila.

Sami Serbowie chętnie przekonują, że są świetnie poinformowani, bowiem mają dostęp zarówno do zachodniej, jak i rosyjskiej narracji. Gdy jednak spojrzymy na dyskurs w mediach to dostrzeżemy wyraźną narrację antyzachodnią, a więc jednocześnie prorosyjską, jak i prochińską. Wspomniane Happy TV oraz Pink TV są niemal w całości swych materiałów prorosyjskie. Ogólnie w mediach dominuje tłumaczenie, że Rosja się broni, a wojnę sprowokowało NATO. Co ciekawe, wielu Serbów nie dostrzega różnicy między Unią Europejską a NATO.  Pojawiają się komentarze, że Serbia była bombardowana przez… Unię Europejską.

Coraz częściej można spotkać się z głosami intelektualistów, którzy przestrzegają przez wiązaniem się z Zachodem. Wielu z nich sugeruje nawet, że Serbii dobrze zrobiłoby kulturowe i społeczne zbliżenie się z Rosją. Ilustracją tego trendu jest coraz więcej książek na ten temat na rynku rosyjskim. Przykładowo, w ostatnim czasie ukazały się  takie prace jak np. „Rosja-Zachód. Tysiąc lat wojny”, „Serbia i Rosja”, albo „Putin i Rosja w walce o pokój”. To również książka pod tytułem „Wojna zaczęła się na Majdanie”.

Autor. Magdalena Rekść

Od 2022 roku w całej Serbii pojawiła się moda na malowanie na murach litery Z.  Na ulicach serbskich miast można było bez problemu zobaczyć ludzi w koszulkach z tym symbolem. Bardzo łatwo było je kupić. Teraz tych symboli jest mniej, ale nie wynika to ze zmiany podejścia do Rosji i wojny, lecz po prostu tego, iż Z nie jest już modny. Wiele z tych symboli zostało zamalowanych przez serbskich prozachodnich aktywistów na żółto-niebieskie barwy.

A gospodarczo?

Współpraca wcale nie jest taka owocna, jak mogłoby się wydawać. Wymiana handlowa w ostatnim czasie ulega nawet zmniejszeniu na korzyść Chin. W zeszłym roku pojawiły się doniesienia, że chińskie inwestycje osiągnęły już poziom tych europejskich. W tym roku zapewne Chińczycy wyjdą na prowadzenie. W serbskich miastach z roku na rok widać coraz więcej Chińczyków. W tych częściach Serbii, w których Pekin zainwestował w miejscowe kopalnie, Chińczycy stanowią już nawet 20 proc. wszystkich mieszkańców, chociaż na ogół trudno ich dostrzec, bowiem mieszkają oni w kontenerach na obrzeżach miast.

Chiny aktywnie inwestują również w serbski przemysł zbrojeniowy. Warto wymienić też inwestycję w projekt szybkiego pociągu pomiędzy Belgradem a Budapesztem. Od dwóch lat działa fragment tej linii między Belgradem a Nowym Sadem, a od niedawna drugi - pomiędzy Budapesztem a Suboticą. Chińczycy budują również połączenie z Belgradu do Baru w Czarnogórze. Dla Chińczyków to kluczowe inwestycje, bowiem pozwolą połączyć koleją ich infrastrukturę w Pireusie. Co ciekawe, pojawiają się już antychińskie nastroje, bowiem ludność miejscowa oskarża Chińczyków o niszczenie środowiska naturalnego. Serbia jest traktowana przez Pekin jako kraj do kolonizacji i eksploatacji.

A jak odbiera się Polaków?

Przed 2022 rokiem nie spotykałam się z negatywnym odbiorem, a przecież Polska była zaangażowana w operację NATO bombardowania Serbii w 1999 roku. Teraz spotykam się z tym regularnie. Na hasło, że jestem z Polski wiele osób nie potrafi powstrzymać się od grymasu. Niektórzy dyplomatycznie milczą, ale inni chętnie wyrzucają swoje zarzuty. Oskarżają nas o zdradę i powtarzają hasła z XIX wieku – Polska jest Judaszem słowiańszczyzny. Gdyby tylko Słowianie się zjednoczyli – oczywiście pod przywództwem Rosji – to moglibyśmy się skutecznie przeciwstawić Ameryce. Ale Polska z niezrozumiałych powodów tego nie chce. Kilkukrotnie słyszałam pytanie – dlaczego trzymacie z Amerykanami i atakujecie Ukrainę? Jesteście przeciwko Rosji, a więc jesteście także przeciwko nam. Podczas mojego ostatniego pobytu w czerwcu tego roku trzy razy zapytano mnie: „dlaczego Polska szykuje się do ataku na Rosję?”. Tak się tam tłumaczy modernizację naszej armii.

Czytaj też

Z drugiej jednak strony w tym roku miałam okazję być w Valjevie, o którym było ostatnio głośno w polskich mediach, bowiem właściciel jednej z restauracji (Caffe Corner) postanowił, że Polacy będą u niego jeść za darmo. Zafascynowała go postawa polsko-żydowskiego lekarza Ludwika Hirszfelda, który podczas pierwszej wojny światowej przyjechał do tego miasta pomóc zwalczać epidemię tyfusu. W lokalnym muzeum jest nawet fragment wystawy na ten temat. Dzięki kampanii w mediach Valjevo odwiedza sporo Polaków, np. jadących na wakacje do Czarnogóry. Nadmienię, że w rzeczonej restauracji nie zapłaciłam za rachunek, podobnie jak siedzący przy stoliku obok rodacy.

A na ile przez ostatnie dwa lata zmieniła się narracja wobec Zachodu?

Vučić potrafi rozmawiać z Zachodem. Nie bez znaczenia jest fakt, iż dobrze mówi po angielsku. Zachód postrzega go jako polityka, który na potrzeby wewnętrzne prowadzi krzykliwą politykę, ale koniec końców można się z nim porozumieć. Innymi słowy, w kraju prezentuje się jako nacjonalista, podczas gdy w Brukseli działa jak pragmatyk. Odróżnia go to na przykład od premiera Kosowa Albina Kurtiego, który przez Zachód postrzegany jest jako szowinista i radykał - także w sprawach międzynarodowych. W serbskich miastach widać inwestycje unijne, ale co z tego, skoro w mediach mówi się o spektakularnych chińskich projektach.  

Zachód postrzega Vučicia jako mimo wszystko gwaranta pokoju i stabilności w regionie, także w Kosowie. To podejście krótkowzroczne, bowiem widzimy, że antyzachodniość Serbii systematycznie rośnie. Zachód nie ma jednak innego pomysłu.

Znamienne jest, że Unia Europejska uznała wynik wyborów parlamentarnych w Serbii. W kraju działała misja obserwatorów międzynarodowych, której przewodził austriacki eurodeputowany Andreas Schieder. Raportował on o fałszerstwach i apelował, by Unia Europejska wyników nie uznawała. Stało się jednak inaczej. W odpowiedzi w serbskich mediach rozpoczęto kampanię wymierzoną w Schiedera. Prezentowano go w negatywnym świetle i przedstawiano jego domniemane malwersacje.

Autor. Magdalena Rekść

Niemniej jednak według sondażu sprzed dwóch lat mniej niż połowa Serbów była za Unią Europejską. Myślę, że gdyby takie badanie wykonać obecnie to takich osób byłoby jeszcze mniej. Moja dobra znajoma-aktywistka, która zaangażowała się we wspomniany ruch „Serbia przeciwko przemocy” i która sama często jeździ na Zachód, zaczęła teraz mówić, że gdyby rozpisano referendum na temat członkostwa w Unii Europejskiej to nie wie, czy zagłosowałaby na tak. To jednostkowy przypadek, ale ilustruje szerszy trend. Serbowie są po prostu rozczarowani polityką Zachodu, ciągłym wypominaniem zbrodni wyrządzonych w latach 90-tych. Vučić  wykorzystuje te nastroje w swoich działaniach.

Czytaj też

W moim przekonaniu błędem Zachodu była deklaracja ONZ na temat ludobójstwa z maja tego roku. Została odebrana przez Serbów – niezależnie od ich poparcia lub nie wobec Vučicia i jego polityki – bardzo negatywnie. Serbowie podkreślają, że wydarzenia ze Srebrenicy nie były czarno-białe i w wojnie tej Bośniacy nie byli bez winy. Nikt nie pamięta ofiar serbskich. Wątek ten doskonale umie wykorzystać Vučić, który mówi o ofiarach wśród Serbów w Chorwacji, Bośni oraz Kosowie. Historia z rezolucją dodatkowo umocniła jego władzę, media rozpisywały się o „ofensywie dyplomatycznej” prezydenta, który specjalnie udał się do Nowego Jorku by bronić serbskich racji.

Pośród Serbów pogłębiło się poczucie bycia stygmatyzowanymi przez Zachód. Odbierają to jako zachodni spisek przeciwko Serbom. Rezolucja stanowi dla nich kolejny dowód, że Serbia do Zachodu nie pasuje. 

W mediach pojawiła się niedawno informacja, jakoby Serbia sprzedawała broń także Ukrainie. Czy coś jest na rzeczy?

To w kontekście wspomnianych relacji Serbii z Rosją temat niezwykle ciekawy. Tym bardziej, że Serbia ma sprawny przemysł zbrojeniowy i jest bałkańskim liderem w tym zakresie. Zapewne wiele osób przegapiło spotkanie w cztery oczy pomiędzy Vučiciem a Zełenskim w Atenach w sierpniu 2023 r. przy okazji szerszego forum, w którym wzięli udział przywódcy jedenastu państw bałkańskich, przedstawiciele UE oraz prezydent Ukrainy. Nie wiemy, co ustalono i o czym rozmawiano. Żaden z polityków nie wyjawił szczegółów. Spekuluje się jednak, że Zełenski przyparł Vučicia do muru i zagroził, że uzna niepodległość Kosowa.

Chociaż ewentualna sprzedaż może być zaskakująca to warto pamiętać, że Serbia dostarcza broń zarówno Armenii, jak i Azerbejdżanowi. Belgrad ma w tym zakresie podejście pragmatyczne i strice biznesowe. Sam Vučić tłumaczył swojej opinii publicznej, że Serbia nigdy nie sprzedawała broni ani Rosji, ani Ukrainie i że musiała się dostać do Kijowa za pośrednictwem państw trzecich.

Reklama

Komentarze

    Reklama