Reklama

Rosyjskie drony uderzają w amerykańskie gwarancje?

Rosyjski dron Gerbera w polu w okolicy wsi Wohyń
Rosyjski dron Gerbera w polu w okolicy wsi Wohyń
Autor. Czytelnik

Wtargnięcie rosyjskich środków napadu powietrznego w polską – a jednocześnie NATOwską – przestrzeń powietrzną, które dokonało się w nocy z 9 na 10 września br. było bezprecedensową prowokacją Rosji wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jak pokazały jednak kolejne dni, bardziej niż w wymiarze militarnym i kinetycznym przełożyła się ona na polityczny wymiar bezpieczeństwa.

Truizmem jest stwierdzenie, że dla Rosji głównym punktem odniesienia w jej polityce względem obszaru Europy Środkowo-Wschodniej są Stany Zjednoczone, jako główny gwarant bezpieczeństwa i filar NATO. Rosja od lat czyni wysiłki na rzecz wypchnięcia Anglosasów z regionu, a jej głównym zadaniem jest neutralizacja gwarancji bezpieczeństwa wynikających z artykułu 5 NATO. Niewiele jednak osób zdaje sobie sprawę z faktu, że efekt taki nie musi być osiągnięty w ramach pełnoskalowej inwazji Rosji, na które z państw paktu. Wystarczy, że przy pomocy ataku hybrydowego lub jakiegoś rodzaju prowokacji Rosja wytworzy w umysłach społeczeństw i decydentów przekonanie, że reakcja członków NATO, a w tym głównie USA, na taki atak była nieadekwatna.

Czytaj też

Działania sojuszników powzięte względem Polski po ostatniej prowokacji z użyciem dronów były zróżnicowane. Znamienita większość państw zapewniła o pełnej solidarności i wsparciu Polski, a niektóre z nich zdecydowały się nawet na dyslokowanie do niej rozmaitych systemów walki ze środkami napadu powietrznego. Inne, jak Węgry czy Słowacja ograniczyły się do namiastki retorycznego wsparcia, które z perspektywy Warszawy są trudne do zrozumienia i przyjęcia. Prawdziwym szokiem było jednak wymowne milczenie ze strony amerykańskich polityków najwyższego szczebla.

W swoich komunikatach administracja Donalda Trumpa ograniczyła się do enigmatycznego wpisu samego prezydenta USA na platformie Truth Social o treści „What’s with Russia violating Poland’s airspace with drones? Here we go!”. Równie lakoniczny był komunikat pałacu prezydenckiego w Polsce, który to ośrodek przyzwyczaił do bardziej konkretnych komunikatów. Sytuację dodatkowo skomplikowała wypowiedź wiceprezydenta USA JD Vance’a dla stacji One America News, którą wygłosił kilka godzin po pierwszym naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej i w której stwierdził, że Prezydent Trump „nie widzi żadnych powodów dla gospodarczego izolowania Rosji”. Kolejnego dnia Prezydent Trump zasugerował nawet, że naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej mogło być „pomyłką” tj. nieintencjonalnym działaniem Rosji.

Sytuacja wydaje się o tyle kuriozalna, że nieco ponad tydzień wcześniej D. Trump zapewniał prezydenta Nawrockiego w Białym Domu o amerykańskich gwarancjach sojuszniczych względem Polski i sugerował nawet możliwość zwiększenia amerykańskiego kontyngentu w Polsce. Brak stanowczej retorycznej reakcji ze strony administracji USA, a co bardziej istotne, konkretnego działania z zakresu komunikowania strategicznego niewyobrażalny sposób rzutuje na wiarygodność amerykańskich gwarancji sojuszniczych względem Polski i wskazuje, że administracja Trumpa wydaje się priorytetyzować relacje z Rosją już nie tylko kosztem Ukrainy, ale także sojuszników z NATO. W tym kontekście coraz bardziej prawdopodobnym staje się, że celem administracji D. Trumpa jest „obłaskawienie Rosji” w duchu appeasementu, co – znając specyfikę rosyjskiego modus operandi – może jedynie zachęcić ją do dalszej eskalacji i negatywnie rzutować na bezpieczeństwo regionu. W Polsce działanie USA spotkało się z niezrozumieniem i ugruntowało przekonanie części środowiska analitycznego o konieczności budowania suwerenności strategicznej wraz z połączonymi wspólną percepcją zagrożeń partnerami regionalnymi.

Na działanie USA należy nałożyć dodatkowo amerykański kontekst wewnętrzny. Zabójstwo konserwatywnego dziennikarza i działacza Charliego Kirka przyćmiło w amerykańskim dyskursie medialnym i politycznym wydarzenia na wschodniej flance NATO. Dodatkowo kolejnego dnia w USA obchodzono rocznicę zamachów na World Trade Center, co ponownie przekierowało uwagę na te wydarzenia. Należy z tego wyciągnąć wniosek o wyraźnym priorytetyzowaniu przez obecną administrację kwestii polityki wewnętrznej kosztem zagranicznej, a być może nawet uznać, że problemy wewnętrzne w USA stają się dziś rzeczywistą przeszkodą w efektywnego utrzymywania dotychczasowego ładu międzynarodowego w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.

Czytaj też

W najbliższych dniach m.in. w Polsce będzie przebywał minister spraw zagranicznych Chińskiej Republiki Ludowej Wang Yi. Nie wydaje się jednak, że ta wizyta przyniesie w USA otrzeźwienie i dostrzeżenie, że teatry wojny w Europie Środkowo-Wschodniej i na Pacyfiku, gdzie część republikańskiego środowiska tzw. „powściągliwych” upatruje głównej areny amerykańskiego zaangażowania, są ze sobą wyraźnie sprzężone. A może jest tak, że to w Polsce potrzebne jest otrzeźwienie i dostrzeżenie, że USA nie mają woli, a może i zdolności do pełnienia dotychczasowej roli donora bezpieczeństwa w Europie?

Polska i amerykańska perspektywa na relacje z Rosją różnią się bowiem diametralnie. Polska pozycjonuje się wobec Rosji z perspektywy typowego państwa średniego i podmiotu przez Rosję zagrożonego, podczas gdy USA spoglądają na Rosję raczej z wielkomocarstwowej perspektywy rywalizacji systemowej w układzie szerszym niż środkowoeuropejskim. Niezależnie jednak od tych uwarunkowań konsekwencje ostatniej rosyjskiej prowokacji przeciw Polsce i NATO są większe niż mogłoby się wydawać, a w ich rdzeniu znalazła się wiarygodność sojusznicza USA względem wschodniej flanki NATO.

Czytaj też

Post scriptum. W odniesieniu do zadeklarowanego przez część natowskich sojuszników wzmocnienia bezpieczeństwa Polski przez dyslokowanie w niej systemów walki ze środkami napadu powietrznego, niezwykle istotnym jest, aby działaniami tymi została objęta nie tylko Polska, ale i wyjątkowo narażone na rosyjskie oddziaływanie państwa bałtyckie. Bardzo prawdopodobnym jest, że to one staną się celem kolejnej prowokacji. Okazanie sojuszniczej wiarołomności i nieefektywności wobec nich także może osłabić pozycję NATO w regionie. To z kolei bezpośrednio przełoży się na osłabienie jednego z filarów bezpieczeństwa Polski. Niezależnie od tego, gdzie potencjalny wyłom w gwarancjach NATO zostanie dokonany, jego konsekwencje dosięgną całego sojuszu, a szczególnie wschodnią flankę i państwa nordyckie.

Reklama
WIDEO: Czy wojsko zdało egzamin? Rosyjskie drony nad Polską
Reklama

Komentarze

    Reklama