Reklama

Geopolityka

Rosjanie rzucają do boju w wojnie informacyjnej wszystkie narracje [KOMENTARZ]

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Na umowny front w zakresie działań informacyjnych Rosja rzuca obecnie niemal wszystkie dostępne i sprawdzone dotychczas formaty narracji. Od pełnego zaprzeczania i wyśmiewania się z zarzutów o planowanie agresji, aż po szukanie emocjonalnych wątków w stylu potrzeby ochrony zagrożonej ludności cywilnej w Donbasie. Może to wskazywać na niedocenienie reakcji Zachodu i to nie tylko w wymiarze politycznym, dyplomatycznym, ale również informacyjnym. Jak również podkreślać możliwość o wiele większego wpływu emocji na sposób kontrolowania obecnej sytuacji kryzysowej przez kluczowych kremlowskich decydentów. Szczególnie, że kolejne próby narzucenia interpretacji wydarzeń wokół Ukrainy nie przynoszą większych skutków poza już utwardzonymi zwolennikami Rosji. Zaś większość państw, wbrew pozorom coraz ostrzej i jednoznacznie wskazuje, że strona rosyjska będzie uznana za agresora w przypadku ponownego (po 2014 r.) uderzenia w Ukrainę. O czym może świadczyć chociażby ton debat na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, toczonej co ważne bez udziału strony rosyjskiej.

Reklama

Na wstępie należy podkreślić, że Rosja uderza w wiarygodność danych wywiadowczych pochodzących ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Starając się przy tym w sposób propagandowy odsunąć od siebie oskarżenia o eskalację napięcia w Europie, w związku z koncentracją jej wojsk wokół Ukrainy. Rosyjski dyplomata przy ONZ odwołuje się przy tym do sytuacji z 2003 r., gdy Amerykanie wskazywali na Irak jako państwo rozwijające systemy broni masowego rażenia. Dimitri Polyanski, obecnie zastępca ambasadora, zrobił tak w trakcie wywiadu ze stacją Sky . Zaznaczając przy tym, że nikt nie ma prawa narzucać Rosji, gdzie ma ona przeprowadzać manewry wojskowe na swoim własnym terytorium. Co więcej, ostra retoryka pojawiła się także w ocenach działań dyplomatów brytyjskich. Rosjanin uznał, że działania dyplomatyczne Londynu w ostatnim czasie są bezwartościowe. Niejako naśmiewał się również z szacunków jeśli chodzi o koncentrację wojsk rosyjskich przy granicach z Ukrainą.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Postawa rosyjskiego dyplomaty przy ONZ wpisuje się w przyjętą obecnie narrację Moskwy jeśli chodzi o wywołanie przez Rosję sytuacji kryzysowej w Europie. Bazuje ona na kilku, niejednokrotnie sprzecznych kierunkach narracji. Pierwszym z nich jest negacja i wypieranie się, chociażby względem celowości koncentracji wojsk wokół Ukrainy. Chociaż większość obserwatorów, w tym reprezentujących państwa i organizacje takie jak NATO, mówi o bezprecedensowych działaniach wojskowych. Ukazujących poziom koncentracji wojsk wykraczający poza standardy istniejące w Europie po zakończeniu zimnej wojny. To oficjalne czynniki rosyjskie od początku starają się deprecjonować wartości podawane przez innych. Dotyczy to zarówno koncentracji rosyjskich sił zbrojnych na własnym terytorium jak i na terytorium Białorusi. Rosja neguje również wszelkie standardowe procedury OBWE, nie składających wyczerpujących wyjaśnień, które są gwarantowane w takich sytuacjach przez Dokument Wiedeński.

Co więcej, sami Rosjanie od początku w sposób otwarty negują wszelkie zarzuty o brak transparentności swoich działań militarnych. Podkreślając właśnie, że ich działania są prowadzone na swoim terytorium i nie zamierzają nikomu nic wyjaśniać. Tak dla przypomnienia, wszelkie dotychczasowe manewry natowskie to właśnie strona rosyjska, w sposób propagandowy atakowała jako przejawy „agresywnych działań NATO" na flance wschodniej. Właśnie teraz tym lepiej zauważalne stają się podwójne standardy strony rosyjskiej wobec wszelkich narzędzi w zakresie kontroli zbrojeń, transparentności i unikania napięć wojskowych. Chyba każdy może sobie przypomnieć, jak próbowano oskarżyć Stany Zjednoczone o fiasko traktatu dotyczącego systemów rakietowych - INF czy problemy wokół procedur tzw. Otwartego Nieba. Dziś widać najlepiej, że to działania Moskwy leżały u podstaw fiaska ówczesnych rozmów z Amerykanami, nie mówiąc o kolejnym, wręcz systematycznym podważaniu wszelkich filarów w zakresie bezpieczeństwa europejskiego.

Można stwierdzić, że po stronie rosyjskiej przeszacowano także dotychczasowe formy budowania swoistego medialnego zastraszenia przeciwników i wzbudzenia wrażliwości Zachodu wobec potencjału własnych sił zbrojnych. Rosja jest znana z grania eskalacją w sferze manewrów wojskowych i tworzenia narracji o niezwyciężonych siłach, gotowych zawsze do uderzenia. Dotychczas, narzędziami służącymi takim narracjom były przecieki o ruchach wojsk, sowicie wzmocnione kolejnymi filmikami z mediów społecznościowych. Jak również elementarne wprowadzanie kolejnych ciekawostek z rosyjskiej zbrojeniówki. Przy czym, najlepiej aby były one na Zachodzie odpowiednio lokowane tytułami „Rosja posiada najlepszy...", „Rosjanie jako pierwsi...", „Takiej broni nie ma nikt poza Rosją...", etc. Jednak dziś nie wystarczyło samo zastraszanie manewrami wojskowymi i groźbą użycia siły. Lecz długa koncentracja wojsk obdarła również rosyjskich dowódców z pewnych atutów jeśli chodzi o element zaskoczenia i wprowadzenia szoku oraz przerażenia. Widać raczej mocne nasycenie działań służb specjalnych innych państw, które nie kryją się z tym. Czego idealnym wręcz przykładem są ponawiane i pokazywane szeroko loty samolotów ISR oraz dronów ISR, zbierających zróżnicowany urobek wywiadowczy. Chyba również skala OSINT-u jest już przez Rosjan nieakceptowalna. Chociaż, patrząc historycznie, grali oni otwartymi źródłami także dla własnych celów. Nie można było łatwo przeprowadzić „oficjalnej redukcji sił", nie można było wdrożyć w sposób łatwy zapowiedzianych kampanii z zakresu incydentów w Donbasie czy na granicach. Nie mówiąc o już o wiele większej świadomości sprawdzania wszystkiego co pojawia się w rosyjskiej i prorosyjskiej przestrzeni informacyjnej. Możliwe, że mamy do czynienia z odwróceniem się ról czyli Zachód staje się o wiele bardziej aktywny, a Rosjanie muszą być reaktywni.

Czytaj też

Oprócz wspomnianego klasycznego negowania, Rosjanie sięgają cały czas po formułę ośmieszania zarzutów wobec nich. Przykładem jest całkiem niedawna próba rzecznika rosyjskiego MSZ, Marii Zacharowej. Publicznie zwróciła się ona do mediów z prośbą o podanie terminów zaplanowanych przez stronę rosyjską na ten rok inwazji, gdyż chciałby już teraz zaplanować sobie wakacje. Przypomnijmy, że analogiczna narracja była próbowana, także w przypadku zastosowania przez rosyjskie służby specjalne substancji Nowiczok w brytyjskim mieście Salisbury (atak na Siergieja Skripala). Takie zagrania mają docelowo obniżać znaczenie kolejnych komunikatów o rosyjskiej aktywności wojskowej, wprowadzać chaos informacyjny, a przede wszystkim stanowić sygnał dla ośrodków wspierających Rosję w domenie informacyjnej. Oczywiście chodzi o kanały i podmioty działające bezpośrednio oraz pośrednio według kierunków wyznaczanych przez Kreml. Jednakże, trzeba przy tym przyznać, że Zachód (tak jak wspomniano już powyżej) stał się o wiele bardziej asertywny na tego rodzaju zabiegi kremlowskiej komunikacji.

Widoczne staje się również wplatanie szeregu wątków pobocznych, mających rozmywać obraz napięcia i nadal wysoce prawdopodobnych przygotowań Rosji do działań zbrojnych wobec suwerennego państwa. Od zaakcentowania kwestii odstraszania atomowego, aż po próby wrzutek medialnych odnoszących się do domniemanej redukcji sił i wycofywania części żołnierzy do baz. Broń atomowa ma zapewne dać asumpt do widzenia rosyjskich działań wobec Ukrainy w szerszej, globalnej perspektywie. Zaburzyć myślenie o możliwości użycia siły wobec niepodległego, konkretnego państwa czyli Ukrainy, wprowadzając dyskusje na płaszczyznę swoistej wielkiej geopolityki. W przypadku, taktycznych posunięć z informacjami o redukcji sił lub ich wycofywaniu, mowa jest raczej o klasycznej maskirowce połączonej z wolą budowania narracji o najlepiej „zachodnich podżegaczach wojennych". Stąd, także wysoce klasyczne oskarżenia wobec NATO i podkreślanie, iż Rosja musi reagować na działania podejmowane przez innych. Widzimy przy tym aktywizację lub raczej próby aktywizowania podmiotów państwowych sprzyjających Rosji. Przykładem jest chociażby, szeroko kolportowana przez Rosjan wypowiedź kubańskiego szefa resortu obrony Bruno Eduardo Rodrigueza Parrilli. Miał on użyć określeń o zachodniej histerii skierowanej przeciwko Rosji. Kuba ma również opowiadać się przeciw rozszerzeniom NATO, a działania medialne wokół Ukrainy polityk kubański uznał za akcję wspierającą natowską politykę wobec tego kraju.

W opinii w Global Times, Lü Xiang, wskazuje, iż takie a nie inne działania Stanów Zjednoczonych wobec Rosji to próba konsolidacji Zachodu. Co więcej, ma to być wymierzone w możliwość tworzenia multipolarnego świata, pozbawiającego Waszyngton decydującej roli. Cytując przy tym głównego ideologa współczesnych rosyjskich działań, Aleksandra Dugina. Jeszcze ciekawsze jest uznawanie, że Amerykanie wykorzystują obecne wydarzenia do przejmowania kontroli nad NATO. Możemy również doszukać się wątków stricte chińskich, gdyż pojawia się przy tym kazus Litwy. Lü Xiang podkreśla, że działania strony litewskiej wobec Chin to wypadkowa presji Waszyngtonu i dziś Amerykanie walczą niejako o podobne możliwości względem kreowania polityki większych państw europejskich. Dlatego, sytuacja kryzysowa związana z Rosją przekładać się będzie na pozycję Chin. Przypomnijmy, że właśnie w kontekście postawy obecnej administracji Joe Bidena względem działań Władimira Putina upatrywano również pewnych sygnałów płynących względem sojuszników w IndoPacyfiku. I jak pokazuje przykład tekstu w Global Times, strona chińska to odczytuje w podobny sposób. Co więcej, można zasugerować, że rosyjska słabość w narzucaniu narracji innym staje się też problemem dla Pekinu, bowiem sugeruje, że podobne procesy mogą objąć np. chińską politykę wobec Tajwanu. Stąd też, wszelkie problemy Rosji mogą być jednocześnie problemem dla Chin.

Czytaj też

Rosjanie próbują też odwoływać się do analogii historycznych, dążąc do zdeprecjonowania zasobów innych państw lub ich służb wywiadowczych. Działo się tak w trakcie napaści na Krym i późniejszym przeprowadzaniu wręcz operetkowego referendum, w akompaniamencie sił okupacyjnych. Porównując to wtedy do zachodnich działań na Bałkanach. Dziś, ponownie widać pewne analogie jeśli chodzi o oskarżenia względem zachodniej wspólnoty wywiadowczej. Przyrównując pracę wywiadów ze Stanów Zjednoczonych czy też Wielkiej Brytanii do sprawy domniemanej irackiej broni atomowej w 2003 r. Rosja dąży do stworzenia równoprawnego obrazu jej działań i działań Zachodu. Lecz i w takim aspekcie nie można mówić o żadnej nowości, z prostej przyczyny. Od początku rządów Władimira Putina widzieliśmy szereg podobnych zagrywek na arenie międzynarodowej. Od działań specjalnych mających obrazować „aktywność terrorystów" i potrzebę walki z nimi, poprzez tzw. bratnie interwencje jako element misji pokojowych, a skończywszy na walce o bezpieczeństwo ludności zagrożonej atakami domniemanego wroga. Jednakże, jak widać po obecnych operacjach propagandowych i psychologicznych z terenami kontrolowanymi przez separatystów w Donbasie, nie osiąga to już efektywności znanej z lat ubiegłych. Nawet więcej, rosyjskie prowokacje w Donbasie czy też zapowiedzi ewakuacji ludności cywilnej stają się wręcz kontrproduktywne. Wywołując odwrotne reakcje, a więc podkreślając, że to Moskwa stara się sprowokować przemoc i następnie wykorzystać cierpienia ludności cywilnej do własnych celów operacyjnych i strategicznych.

Konkludując, to właśnie ten brak efektywności działania poszczególnych narracji oraz elementów działania informacyjnego wywołuje najprawdopodobniej szereg dość sprzecznych ze sobą posunięć, co więcej obserwowanych w krótkim okresie czasu. Podważając dotychczasowe przekonanie o wręcz omnipotencji Kremla jeśli chodzi o możliwość swobodnego wywalczenia sobie dominacji informacyjnej. Swobody, która przecież przekłada się również na strategiczne posunięcia, w tym z użyciem sił zbrojnych.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (8)

  1. Rus (dałn)ol

    Po 2014 roku ulubione słowo w pewnych kręgach w Polsce to banderowcy i upaina. Dziwne że do aneksji Krymu przez Rosję wszyscy żyli tam w zgodzie o chcieli iść do UE, a w Polsce słowem nikt nie gadał bardziej o Wołyniu niż Katyniu. Teraz mówiąc o Katyniu jesteś rusofobem ale o banderowcach jesteś gites gość.

    1. seb2303

      Raczej nie. Ja czasami piszę o Wołyniu, UPA, braku ekshumacji ewentualnie też piszę, że Ukraińcy to też "ruskie". No i wtedy co poniektórzy na tym forum pszą do mnie: a u was w Rosji, odebrałeś wypłatę w rublach i w ogóle uważają mnie za ruskiego (z Rosji) trola

    2. Švejk

      13 kwietnia 1990 r., Ruscy przyznali się do mordu katyńskiego, Co prawda wszystkich dokumentów nadal nie chcą pokazać ale przyznanie się nadal obowiązuje i swołocze w rodzaju Żyrinowskiego nadal drażą temat wycofania się z tego "przyznania się" ale nawet Putin tego nie chce zmienić. Nikt tez nie nazywa w Rosji zbrodniarzy z NKWD bohaterami. A Ukraina i Wołyń ? UPA bohaterzy, oni walczyli o samostijnu Ukrainu nadziewając dzieci na widły i rozpruwając brzuchy ciężarnym. A spytajcie się jakiegoś ukraińskiego trolla udzielającego się na tym forum czy Bandera to bohater czy zbrodniarz - powie że bohater, ze on przecież chciał dobrze dla Ukraińców. Tak, Hitler tez chciał dobrze dla Niemców.

    3. Buczacza

      Z tymi trollami to tak bym się nie rozpędzał. Bo na razie jedynemu państwu na świecie któremu udowodniono zatrudnianie internetowych trolli to rosja putina. Nie wiem czy wiesz gdzie przebywał bandera. I kogo miał za sąsiada. W czasie rzezi Wołyńskiej... Co nie zmienia faktu że był nacjonalistą, bandytą i mordercą. W szczególności lubił zabijać Polaków i Ukraińców, którzy opowiadali się za koegzystencją polsko-ukraińską. Większość jego najbliższej rodziny łącznie z nim. Solidarnie wytłukli rosjanie i niemcy... Konkludując dziś czy putin chce dobrze dla rosji ? Czy jest nacjonalistą i bandytą?

  2. Tryglaw

    Cała ta analiza jest ciekawa ale pokazuje tylko tyle że w przypadku poprzednich agresji rządy zachodnioeuropejskie udawały, że wierzą w narrację Putina. Teraz też by chcieli ale USA naciskają zbyt mocno więc już nie wypada. Czytając między wierszami wypowiedzi Morawieckiego widać, że ciągle jest spora grupa która tylko czeka na osłabienie amerykańskiego nacisku aby znów "odzyskać wiarę " i przekazać wyrazy umiłowania Putinowi.

    1. fifi

      Amerykanski nacisk?A fe,przeciez wiadomo ze to specjalność Moskwy która nas dręczyla od wieków. Mieszkam tuż przy niemieckiej granicy, więc.. ale czy,w razie czego ci naciskani zdążą?

    2. Valdore

      Fifik, ciekawe że rustrolle jak ty pałętaja sie nawet na zachodzie naszego Kraju:)

    3. Tani35

      We Lwowie?

  3. Švejk

    Słyszę ze wszystkich stron o że już za chwilę będzie najazd Ruskich na Ukrainę. Ta chwila trwa już dwa tygodnie ... A ta histeria to po to żeby sobie zwiększyć klikaność (portale) poczytność (gazety) oglądalność (tv) i prezencję jako baaardzo poważny polityk. A Putin siedzi i się cieszy że zgraja nieudaczników robi za niego propagandę strachu. Jest takie stare powiedzenie - tylko spokój może nas uratować. Wiec spokojnie , bez histerii.

    1. Perun Shogun

      Szwejku, czy bedziesz taki spokojny, jezeli jednak dojdzie do tych walk? Uderzysz sie w piers i powiesz, przepraszam szanowni Ukraincy, pomylilem sie, mea culpa? To co zrobil Putin to jego przegrana. Ukraina wzmocniona i popierana miedzynarodowo z zaznaczeniem, ze zaden Francuz czy Niemiec, nie bedzie umieral za Donbas. Rosjanom, nie pozostaje nic innego jak udowadniac, ze to tylko zachodnia histeria - jedyne co stracil, to mozliwosc uruchomienia NS2 dopoki nie wycofa wojsk. USA juz zwiekszyly swoj dochod sprzedajac samoloty i czolgi do Polski czy Finlandii. Przegranym jest Putin i jego zwolennicy w Niemczech - czyli posrednio wygrywa cala Europa Srodkowa. CK Szwejk tez powinien sie cieszyc, no chyba ze ma zamrozona kase w NS2...

  4. Perun Shogun

    Problemem nie sa Rosjanie czy Chinczycy. Problemem jest KGB (FSB) - ktorego twarza jest Putin czy Komunistyczna Partia Chin, ktorej twarza jest Xi Jinping. Te organizacje uzurpuja sobie prawo do decydowania co jest lepsze dla innego czlowieka, niz to co on sam uwaza za dobre. Tu polskie przyslowie ''lepsze wrogiem dobrego'' nabiera nowego znaczenia. To te organizacje tworza swoje klony, partie ludowe, ktore potem anektuja czesc ziem innego kraju nazywajac je ''republikami ludowymi''. A ze nie sa w stanie zrobic niczego dobrze - bo wszystko robia 'lepiej' - zostaje im propaganda sukcesu. Ona moze sie tylko udac wtedy, gdy nie ma innych zrodel indormacji niz ''ludowe''. W Polsce tez z latwoscia to mozna zauwazyc. Poki co mamy jeszcze telewizje i gazety niezalezne od rzadu - oraz wolnosc w internecie. Dlatego nie lubie zadnych ograniczen w forach itp - polecam filmik na utube - ''feel freeto insult me'' Rowana Atkinsona - bo prawde jest latwo obronic a nieprawde latwo osmieszyc.

    1. Adam S.

      Oczywiście że problemem jest KGB. Tylko zauważ, że KGB rządzi w Rosji całym państwem i ma do dyspozycji ogromny aparat propagandowy, wszystkie zasoby tego państwa, włącznie z monopolem informacyjnym i edukacją kolejnych pokoleń kagiebiątek. Dodaj do tego odwieczną rosyjską tradycję władzy absolutnej i masz perpetuum mobile, w którym KGB kreuje społeczeństwo poddanych, którzy "demokratycznie" wybierają władzę KGB.

    2. Švejk

      @Peter Shogun - takich organizacji które uzurpują sobie prawo do decydowania, co jest dla ciebie lepsze to masz teraz pełno jak dekadenci euroatlantycki świat długi i szeroki, szczególnie w sprawach obyczajowych. My mieszkamy w Polsce to jeszcze tego tak mocno nie odczuwamy ale lewacka inżynieria społeczna uprawiana w bogatych krajach Zachodu przyjdzie i do nas. I nadejdą czasy że szajby będzie tyle na świecie, że szajbusy będą uznawani za normalnych a normalni będą uznawani za nienormalnych .

    3. Perun Shogun

      Adam S. To sie zmienia. Powoli. 6 pokolen w XX w. i juz prawie 2 w XXI wieku byly i sa indoktrynowane mocarstwowoscia, socjalizmem, antyeuropejskoscia itp. W Polsce tego tez sie probuje. Wolnosc slowa i pogladow oraz dostep do roznych zrodel informacji jest jedyna szansa na zmiane. Albo katastrofalna wojna - jak w Afganistanie. To Putin traci grunt pod nogami, chociaz sadzi, ze to on wlada swiatem.

  5. Buczacza

    Ostatni tydzień to nowe aranżacje przekazu. A mianowicie car niczym mesjasz. Wyprowadzający lud z Donbasu... Niestety tutaj coś nie dopracowano. Bowiem lud nie chce iść... A ten który poszedł to już wraca głodny i wychłodzony. Tu też druga część planu się nie powiodła. A mianowicie odezwa. Prezesów republik bananowych na wschodzie Ukrainy. Po czasie okazało się że nagranych 2 dni wcześniej... Żeby nie było tak źle. To w piątek zobaczyłem spektakularną akcję. Bohaterskiej armii rosyjskiej,która bez trudu obroniła filigranową łyżwiarkę. Aż łezka w oku się zakręciła. Na koniec creme de la creme. Jedyny niepowtarzalny d.pieskow. rosja nigdy nikogo nie zaatakowała... Oskar goes to...

    1. abc

      Strasznie jednostronny ten artykuł, ale to w sumie normalne w polskich środkach masowego przekazu ( czy też raczej dezinformacji). Autor pisze - Rosjanie ośmieszają.. . To USA się ośmiesza podające kolejne "pewne" daty rosyjskiego ataku. Przychylam się do zdania JKM, że gdyby Putin rzeczywiście planował atak na Ukrainę to by to zrobił a nie robił szopkę z łatwymi do wypatrzenia przemieszczeniami wojsk budową obozów itd..

    2. Valdore

      No i juz rustroll @abc zaczyja swój zwyczajny skowyt.

    3. abc

      Amerykańskie pieski ( takie jak valodore) nie mogą przeżyć jak ktoś wytknie, że USA opowiada głupoty.

  6. Adam S.

    Wprawdzie wciąż nie wiemy, czy Putin przygotowuje się do prawdziwej inwazji, czy tylko realistyczne blefuje, ale pewnych skutków tej "kampanii" Moskwa już nie zdoła odwrócić. Chodzi o utratę siły rażenia jej propagandy w krajach trzecich, o ogromne globalne straty wizerunkowe. Amerykanie tym razem dość dobrze radzą sobie z uprzedzaniem i demaskowaniem rosyjskich chwytów propagandowych i prowokacji. Na przykład tekst Bidena o Ukraińcach, którzy musieliby być idiotami, żeby czekać z atakiem na Donbas 8 lat, aż Rosja zgromadzi pod ukraińskimi granicami 200 tysięcy żołnierzy. Wydaje się, że kraje trzecie, nawet dość przyjazne Rosji, nie mogą kupić takiej narracji. I znowu może to być argument za tym, że Putin tylko blefuje i może sobie pozwolić na błędy, albo za tym, ze podjął już decyzję o ataku, a nieudolne prowokacje buduje tylko na rynek wewnętrzny, żeby w swoich sowieckich podręcznikach napisać, że to Ukraińcy zaczęli, a Rosja "nigdy na nikogo nie napadła".

    1. qq22

      Z wojna to raczej blef ale już stacjonowanie armii przez dłuższy czas na granicy Ukrainy by destabilizować wszystko co się da to chyba raczej nie będzie blef. Rosjanie cierpliwie obserwują co się dzieje na Ukrainie i jeśli ta armia stojąca na granicy będzie powodowała zapaść ukrainny to raczej im to w zupełności wystarczy. A że od czasu do czasu jakiś pocisk spadnie na ziemie ukraińską to będzie tylko w formie przypomnienia " jesteśmy tu i będziemy". Ukraina może to cierpliwie znosić aż ktoś pierwszy odpuści lub ktoś nie wytrzyma i będzie pretekst do wojny. Zanosi się na dłuuuugą wojnę informacyjną.

  7. Buczacza

    Aparat propagandy onucowej nie robi tego od teraz. Tylko od lat . Syndrom oblężonej twierdzy jest w przekazie obecny od bardzo dawna. Każdy program publicystyczny to jatka. Mało tego to robi się z tego tok show. Ludzie krzyczą,wyją biją brawa... Głównym wrogiem jest ukraina. Ciekawostka jest taka, że w Donbasie uczy się nienawiści do Ukrainy i wszystkiego co ukraińskie nawet dzieci.... Zostawię to bez komentarza. A dalej to całe NATO, UE w szczególności USA. My mamy swój własny kącik literacki. A określenie Polska to dziwka to taki rosyjski standard. Generalnie to wszyscy o tym wiedzą. Mam na myśli zachód. I wszyscy udają że tego nie widzą.

  8. fifi

    Czyli będzie dobrze:)?

    1. Tani35

      Dla nas tak. No chyba że ktoś chce coś złapać na klatę.

Reklama