Państwa Europy Zachodniej kładą nacisk na dialog z Moskwą i nieeskalowanie napięć. Administracja USA i kraje wschodniej flanki NATO uważają zaś, że wzmocnienie zdolności do obrony i odstraszania jest konieczne, aby w ogóle skłonić Rosję do konstruktywnej rozmowy o kontroli zbrojeń – o możliwej reakcji na łamanie traktatu INF przez Rosję mówi w rozmowie z Defence24.pl Artur Kacprzyk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Jakub Palowski: Po ogłoszeniu decyzji o wycofaniu się z traktatu INF przez Stany Zjednoczone na podobny krok zdecydowała się Rosja. Moskwa zapowiedziała też rozwój nowych systemów rakietowych, tyle że co najmniej jeden z nich – naziemna wersja jednego z pocisków zestawu Kalibr, oznaczona 9M729 - już jest rozmieszczona. To właśnie wdrożenie tego systemu stanowiło złamanie traktatu INF. Co więc może oznaczać deklaracja Moskwy?
Artur Kacprzyk, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych: Oznacza, że w praktyce Rosjanie chcą legalizować wcześniejsze pogwałcenie traktatu INF i przerzucić na Amerykanów całą winę za kryzys wokół tego porozumienia. Działania dezinformacyjne Rosji, zmierzające do obarczenia Stanów Zjednoczonych odpowiedzialnością za upadek traktatu widzieliśmy od początku, odkąd w 2014 roku Amerykanie oskarżyli Rosjan o łamanie umowy. Rosjanie nie tylko zaprzeczają własnemu złamaniu INF, ale formułują kontroskarżenia, dotyczące m.in. rzekomych zdolności ofensywnych bazy przeciwrakietowej w Rumunii i powstającej bazy w Polsce.
Czytaj też: USA wychodzą z traktatu INF
Oprócz prac nad lądową wersją Kalibra – czyli faktycznie już rozmieszczanym 9M729 - władze w Moskwie zapowiedziały też rozwój drugiego pocisku bazowania lądowego – hipersonicznego. Na razie nie sprecyzowano, jakie będą dokładnie jego parametry. Na pewno jest kilka opcji, biorąc pod uwagę wcześniejsze prace realizowane w Rosji. Z wypowiedzi prezydenta Putina, które padały na spotkaniu z ministrami Szojgu i Ławrowem wynikało, że ten nowy system miałby mieć zasięg dłuższy, niż lądowa wersja Kalibra.
Czyli bliższy broni strategicznej? Wcześniej pojawiały się spekulacje o przedłużeniu zasięgu pocisków balistycznych systemu Iskander.
Przy założeniu, że ten pocisk miałby mieć zasięg dłuższy niż Kalibr, to o modyfikacji obecnej rakiety balistycznej systemu Iskander nie może być mowy. Otwartą kwestią jest, czy Rosjanie mogliby opracować samosterujący pocisk hipersoniczny o zasięgu kilku tysięcy kilometrów.
Musimy pamiętać, że Rosja rozwijała wcześniej pocisk balistyczny RS-26 Rubież. Ten system był dość kontrowersyjny, również w kontekście traktatu INF. Amerykanie nigdy nie powiedzieli wprost, że Rubież łamie tę umowę, chociaż wielu ekspertów twierdziło, że pozwala na jej obejście. Formalnie, z uwagi na fakt, że pocisk został przetestowany na zasięgu tuż powyżej poziomu INF, czyli około 5800 km, wszystko było w porządku.
W praktyce jednak rakieta została przetestowana najpierw z jedną głowicą, a później próby odbywały się na krótszym dystansie, z większą liczbą głowic. To oznacza, że Rubież miała być przeznaczona do rażenia celów na dystansie INF, w tym w Europie Zachodniej. Przy założeniu obowiązywania traktatu INF, system RS-26 w postaci jaką znamy mógł być rozwijany, aczkolwiek musiałby podlegać inspekcjom i ograniczeniom związanym z traktatem Nowy START. Zasięg powyżej 5500 km oznacza, że Rubież musiałaby być traktowana jako broń strategiczna, pocisk międzykontynentalny (ICBM).
W jakim stopniu sytuację zmienia wycofanie się z traktatu INF?
Możemy sobie wyobrazić, że Rosja wprowadza lekko zmodyfikowaną wersję Rubieży przenoszącą systemy hipersoniczne, o maksymalnym zasięgu poniżej 5500 km. Wtedy może rozmieszczać ją bez ograniczeń.
Trzeba też pamiętać, że i Rosja była od dawna zainteresowana zdolnościami pocisków pośredniego zasięgu. Rubież była dwustopniową wersją pocisku międzykontynentalnego Jars. W podobny sposób powstały rakiety SS-20, które były krótszą wersją pocisków międzykontynentalnych SS-16. A to właśnie SS-20 stały się przyczyną rozmieszczenia amerykańskich systemów Pershing i Gryphon w Europie, co ostatecznie doprowadziło do zawarcia traktatu INF.
Rosjanie zawiesili prace nad Rubieżą około roku temu. Oficjalnie chcieli przeznaczyć więcej pieniędzy na systemy hipersoniczne Awangard umieszczane na nośnikach o dłuższym zasięgu niż RS-26, takich jak ciężki pocisk międzykontynentalny RS-28 Sarmat.
Można nawet wyobrazić sobie sytuację, w której Moskwa ogłosiła anulowanie prac nad Rubieżą tylko po to, by wznowić je po wycofaniu się Stanów Zjednoczonych z INF. W momencie wstrzymania programu Moskwa już od dłuższego czasu była oskarżana o łamanie traktatu, a nawet rozmieszczenie zakazanych rakiet manewrujących.
Jest prawdopodobne, że właśnie tak było, choć nie można tego przesądzać. Z pewnością jednak dezinformacja to integralny element działań Rosji, nie tylko zresztą w związku z naruszeniem traktatu INF.
Chciałbym jednak zwrócić uwagę na inną kwestię. Prezydent Putin powiedział, że systemy o zasięgu ograniczonym traktatem INF zostaną rozmieszczone w Europie lub w innych regionach tylko w odpowiedzi na analogiczne rozmieszczenie takich pocisków przez USA na tych obszarach. Ta deklaracja zawiera w sobie jednak pewien haczyk.
Po pierwsze, jak wiemy, pociski 9M729 są już rozmieszczane. Są rozlokowane na wyrzutniach mobilnych i mogą być szybko przerzucone, nawet gdybyśmy założyli, że dziś Europa nie znajduje się w ich zasięgu. Po drugie, jeśli zapowiadany system hipersoniczny będzie miał zasięg bliższy górnej granicy ograniczeń INF (czyli 5500 km), to będzie w stanie razić cele w Europie nawet z wyrzutni rozlokowanych za Uralem, w Azji. Tymczasem również w Azji, choć w jej wschodniej części, nowe pociski rozmieszczą najprawdopodobniej Amerykanie, by równoważyć potencjał Chin. I to może być dla Rosji pretekst do analogicznych dyslokacji, które mogą też zagrażać Europie. Takimi możliwościami dysponowały właśnie pociski SS-20. I m.in. dlatego Amerykanie ostatecznie nie zgodzili się podczas negocjacji nad traktatem INF na radziecką propozycje, która zakładała możliwość rozmieszczania takich pocisków w Azji.
Do zawarcia traktatu INF doprowadziła dwutorowa strategia, zakładająca prowadzenie z Moskwą rozmów, ale i rozbudowę potencjału odstraszania jądrowego, włącznie z rozmieszczeniem nowych typów broni nuklearnej w Europie. Czy dziś jest szansa na zbudowanie przez NATO podobnego konsensusu? Stany Zjednoczone mówią o rozwoju nowych – podkreślmy – konwencjonalnych systemów na zasięgach INF, zwiększeniu potencjału obrony przeciwrakietowej, ale niektóre państwa Sojuszu, jak Niemcy i Francja, są przeciwne podejmowaniu zdecydowanych działań.
W dokumentach NATO od 4 grudnia, czyli od momentu w którym USA ogłosiły właśnie zakończone ultimatum wobec Rosji, znajdują się zapisy obligujące Sojusz do przeprowadzenia przeglądu skutków rozmieszczenia przez Moskwę pocisków niezgodnych z traktatem. Decyzja została zatwierdzona przez ministrów spraw zagranicznych państw NATO i obecnie ten przegląd się toczy. Stanowiska Sojuszu mówią zarówno o potrzebie zapewnienia wiarygodnego odstraszania, jak i o dialogu z Rosją oraz wzmacnianiu kontroli zbrojeń.
Wyzwaniem dla NATO będzie skuteczne połączenie tych elementów. Udało się to w czasach Zimnej Wojny, dzięki czemu ostatecznie zawarto traktat INF, będący sztandarowym sukcesem tej dwutorowej strategii. To rozlokowanie w Europie pocisków średniego zasięgu przez USA skłoniło ZSRR do podpisania układu, który wyeliminował całą klasę uzbrojenia.
Z drugiej strony, to co widzieliśmy od roku 2014 do dzisiaj w NATO, jest niepowodzeniem strategii sojuszniczej. Tutaj tej dwutorowej polityki nie udało się uzgodnić.
Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy, system odstraszania jest za słaby?
Nie powiedziałbym, że system odstraszania jest za słaby. Po prostu brakowało wystarczającego poparcia, chociażby politycznego, ze strony wielu członków NATO dla USA, co utrudniało wywieranie presji na Rosję. Szczególnie widoczny był brak takiego poparcia ze strony państw zachodnioeuropejskich będących, de facto, bezpośrednim celem rosyjskich rakiet o zasięgu INF.
Administracja Obamy, która oskarżyła jako pierwsza Rosjan o łamanie INF, nie podjęła żadnych kroków wojskowych, choć przegląd możliwych środków odpowiedzi został przeprowadzony. Prawdopodobnie miał na to wpływ fakt braku poparcia przez Europejczyków i obawy o rozłam w NATO. Ewentualne rozmieszczenie pocisków o zasięgu INF wymagałoby zgody przynajmniej części krajów europejskich, a idealnie konsensusu całego Sojuszu.
Administracja Trumpa podjęła konkretne próby odpowiedzi wojskowej, na przykład rozpoczęła pod koniec 2017 roku prace badawczo-rozwojowe nad konwencjonalnym pociskiem manewrującym odpalanym z ziemi, o średnim zasięgu. B+R jest dozwolone traktatem INF, o ile nie obejmie to testowania, posiadania i produkcji takich rakiet. Wydawało się, że strategia obecnej administracji będzie polegała na tym, by kontynuować te wysiłki w ramach przepisów traktatu tak długo jako możliwe, jednocześnie zwiększając presję na Rosję.
Stało się jednak inaczej. Dlaczego?
Problemy były dwa. Pierwszym było to, że ze strony Europejczyków nadal nie było zbyt wielkiego poparcia dla tych działań. Owszem, od końca 2017 r. do szczytu w Brukseli, NATO wzmocniło wspólne stanowisko. W deklaracji szczytu była ostrzejsza krytyka działań rosyjskich i wskazania na to, że Rosjanie nie angażują się w konstruktywny sposób w dyskusje z Amerykanami na temat 9M729 i nie są transparentni. Nie uzgodniono jednak żadnej odpowiedzi wojskowej, a dopiero w grudniu 2018 r. wszyscy sojusznicy zgodzili się jednoznacznie co do tego, że Rosja INF łamie.
Równolegle toczyła się wewnątrzamerykańska debata. Coraz więcej ekspertów, wojskowych i polityków argumentowało, że przestrzeganie przez USA nieskutecznego, łamanego przez Rosję INF, jednocześnie utrudnia Amerykanom przeciwdziałanie zagrożeniu ze strony Chin. A Chiny nie są stroną INF i rozbudowały arsenał pocisków średniego zasięgu, głównie konwencjonalnych. Taki argument przytaczał od lat jeden z najbardziej znanych oponentów INF, John Bolton - który w kwietniu 2018 roku został doradcą prezydenta Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego.
Bierność dużej części państw europejskich wzmacniała pozycję zwolenników wycofania się z umowy. Podejrzewam, że gdyby w NATO udało się wypracować spójną strategię w sprawie INF, uwzględniającą również środki wojskowe, decyzje administracji amerykańskiej mogłyby wyglądać inaczej, ale na Rosję nie wywarto żadnej wiarygodnej presji. Jeszcze sekretarz Mattis mówił pod koniec ubiegłego roku, że decyzja o wyjściu z traktatu nie jest ostateczna i USA poszukują opcji, jak zmusić Moskwę do jego przestrzegania. Ale sam podkreślał, że nie usłyszał na spotkaniach z sojusznikami żadnych konkretnych odpowiedzi.
Co może obejmować odpowiedź państw NATO, skoro są one sceptyczne wobec zdecydowanych kroków? Sankcje gospodarcze, pozamilitarne działania?
Sankcje to jedno, ale NATO jest organizacją wojskową, więc dyskusja musi skupiać się na środkach militarnych. USA nałożyły sankcje na firmy produkujące 9M729, ale przede wszystkim niezbędne jest wzmocnienie presji wojskowej. Paradoks polega na tym, że wiele państw europejskich w obawie przed wzrostem napięć z Rosja i reakcją ich własnych społeczeństw, obawiało się zdecydowanej odpowiedzi na łamanie INF przez Moskwę.
Teraz jednak traktat upada i Sojusz Północnoatlantycki w końcu będzie musiał zareagować. Rozmowy o pewnych środkach wojskowych już się toczą. Brak odpowiedzi części sojuszników przyczynił się do sytuacji, której właśnie te państwa chciały uniknąć.
Rozmieszczenie nowych typów broni jądrowej w Europie jest jednak raczej mało prawdopodobne.
Tak, w wielu państwach Europy Zachodniej są bardzo silne nastroje antynuklearne, a zresztą NATO nie musi odpowiadać symetrycznie na każdy rodzaj uzbrojenia wprowadzany przez Rosjan. Możliwe są jednak inne opcje. Po pierwsze, wzmocniona obrona powietrzna i przeciwrakietowa przeciwko regionalnemu zagrożeniu ze strony Rosji, w tym rosyjskich pocisków manewrujących. Tutaj szczególną rolę mogą odegrać kraje europejskie. Chodzi m.in. o zapewnienie bezpieczeństwa instalacjom które znajdują się na ich własnym terytorium. Nie tylko narodowych, ale też sojuszniczych, np. baz USA w Niemczech.
Te są coraz bardziej narażone na atak konwencjonalny. Rosjanie już wcześniej mieli możliwość ataku z morza czy z powietrza na zasięgu INF, ale teraz mają też zdolności do wykonania uderzenia z wyrzutni lądowych. Są one tańsze w produkcji niż inne platformy i można rozmieścić ich znacznie więcej. Mobilne wyrzutnie lądowe są również trudniejsze do wykrycia i zniszczenia niż samoloty i okręty nawodne. Oczywiście Rosjanie mogą również wykorzystywać nowe pociski jako kolejne narzędzie szantażu nuklearnego.
A środki ofensywne? Obrona jest bardzo ważna, ale nie może być jedynym elementem wojskowej odpowiedzi.
Nie jest tajemnicą że Rosjanie najbardziej obawiają się potencjału rakietowego Stanów Zjednoczonych. Zdolności państw europejskich są tutaj raczej ograniczone.
USA dysponują szerokim wachlarzem środków. Mogą zwiększyć rotacje systemów, które nie są objęte traktatem INF – okrętów, bombowców...
Na przykład B-1, które nie są zdolne do przenoszenia broni nuklearnej.
Tak, każdy z bombowców tego typu może za to przenosić do 20 pocisków AGM-158 JASSM, w tym w wersji o wydłużonym zasięgu. Z drugiej strony, jeżeli przypomnimy sobie dlaczego zawarto INF, to Związek Radziecki najbardziej obawiał się zdolności lądowych które znajdowały się w Europie Zachodniej i mogły być szybko użyte przeciwko celom na radzieckim terytorium. Również w tym przypadku rozmieszczenie systemów bazowania naziemnego mogłoby wzbudzić największe obawy Rosjan.
Jeśli chodzi o odpowiedź USA, to najprawdopodobniej do ponad 500 km wydłużony zostanie zasięg pocisku LRPF/PRSM, jaki ma zostać wprowadzony do systemów MLRS i HIMARS. To jednak raczej nie będzie rakieta, która będzie mogła dolecieć do Moskwy, nawet w razie jej rozmieszczenia w Polsce. Jej głównym przeznaczeniem będzie neutralizacja systemów antydostępowych, w tym obrony powietrznej.
Systemy o zasięgu kilku tysięcy kilometrów będą w Sojuszu bardziej kontrowersyjne. Łatwiej będzie jednak uzyskać zgodę sojuszników na rozmieszczenie broni konwencjonalnej, niż jądrowej.
Niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas mówił, że sprzeciwia się ewentualnemu rozmieszczeniu pocisków z głowicami jądrowymi.
Uważam, że na tym etapie NATO nie powinno wykluczać żadnych opcji, zanim nie podejmie konkretnych decyzji. Osłabia to możliwość naszego wpływu na rosyjskie kalkulacje.
Niemniej takie deklaracje padają.
Tutaj widać różnicę zdań między rządami wielu państw Europy Zachodniej i krajami wschodniej flanki NATO oraz dużą częścią amerykańskich ekspertów i wojskowych. Państwa Europy Zachodniej kładą nacisk na dialog z Moskwą i nieeskalowanie napięć. Administracja USA i kraje wschodniej flanki uważają zaś, że wzmocnienie zdolności do obrony i odstraszania jest konieczne, aby w ogóle skłonić Rosję do konstruktywnej rozmowy o kontroli zbrojeń. Opowiadam się za tym drugim podejściem. Była to podstawa sukcesu dwutorowej strategii NATO w latach 80.
Dlaczego więc państwa zachodnie nie chcą jej powtórzyć?
Wciąż są w nich silne nastroje antynuklearne, co ma swoje źródła jeszcze w czasach ”kryzysu eurorakiet” poprzedzającego podpisanie INF. Takie deklaracje, jak ministra spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maasa, że nie powinniśmy promować ponownego „przezbrojenia”, były kierowane raczej do własnej opinii publicznej, by uniknąć stwarzania wrażenia, że dojdzie do powtórki wyścigu zbrojeń z lat 80. Choć wypowiedź ministra Maasa dotyczyła wprost pocisków jądrowych, to sygnalizuje szerszą niechęć do wywierania nacisku wojskowego na Rosję. Rosjanie naturalnie są świadomi takich różnic w Sojuszu i starają się je rozgrywać, czego przykładem jest wspomniana propozycja o wzajemnym nierozmieszczaniu systemów INF przez USA i Rosję.
Wypowiedź ministra Maasa świadczy też o tym jak od Zimnej Wojny zmieniło się w Niemczech i innych krajach NATO podejście elit do broni jądrowej i odstraszania. To przecież kanclerz RFN i członek SPD (tej samej partii co minister Maas) Helmut Schmidt jako pierwszy z europejskich przywódców głośno zabiegał o odpowiedź na pociski SS-20. Zresztą poparcie Schmidta dla dwutorowej polityki NATO, w tym rozmieszczenia systemów Pershing II i Gryphon w RFN, przyczyniło się z czasem do utraty przez niego stanowiska.
A jaką widzi Pan rolę Polski w kształtowaniu strategii NATO?
Dla Polski i całej wschodniej flanki ważne będzie wzmocnienie potencjału odstraszania i obrony. Choćby dlatego, że pociski 9M729 zwiększają zdolność Rosji do precyzyjnego rażenia instalacji w Europie Zachodniej, które w razie konfliktu służyłyby przerzutowi sił wsparcia do naszego regionu. Myślę, że w rozmowach z sojusznikami takimi jak Niemcy należy stosować argument, że często podstawą do skutecznej kontroli zbrojeń jest wzmocnione odstraszanie.
Zresztą skuteczna kontrola zbrojeń wymaga wyciągania konsekwencji wobec stron, które łamią takie układy. Z drugiej strony ważne jest, by sojusznicy uzgodnili, jakiego rodzaju nowe porozumienia byłyby w interesie Sojuszu. Wypracowanie kompleksowych, dwutorowych rozwiązań przez całe NATO będzie najkorzystniejsze, gdyż w przeciwnym wypadku Rosja będzie próbowała wykorzystywać te kwestie do pogłębiania podziałów w Sojuszu.
Dziękuję za rozmowę.
Urko
@ Quentin - Ty mówisz o tej "obietnicy" danej Gorbaczowowi, która zdaniem USA wygasła wraz z upadkiem ZSRR... Gorbaczow później opowiadał, że Amerykanie go oszukali... Fakt, ale nie można żadnemu krajowi, nawet postradzieckiemu, z góry zabronić chęci wstąpienia do NATO. To była mrzonka. Gdyby USA i Rosja nadal między sobą dzieliły strefy wpływów i zabraniały "podległym" państwom swobodnego wybierania sojuszy czy formy własnych rządów, to było by bardzo nieładnie. Zupełnie jak 70 lat temu. Czasy się zmieniły...
Lord
A co ty proponujesz ?
AS
Najważniejsze, że interes się kręci.
Urko
@ Andrettoni - to nie jest żaden błąd. Nie było innego wyjścia i to nie z powodu Rosji. Dlaczego Chiny i inne państwa nie są niczym zobowiązane? Chiny w ogóle cynicznie potępiają amerykańskie wycofanie się z INF, ale sami nie są chętni się w niczym ograniczać! Czy USA może sobie pozwolić by zostać w niedalekiej zdystansowane w jakimś segmencie militarnym? Chiny mają ambicje, że w ciągu 10-15 lat prześcigną USA w ogólnych nakładach na zbrojenia... Jeśli w przyszłości USA ma zachować swoją pozycję, musi zmusić inne kraje by uczestniczyły w odpowiednich regulacjach. Gdyby Rosjanie sami nie stworzyli odpowiedniego nastroju do przyszłych, szerszych rokowań, trzeba by się z nimi dogadać jak wszystkich nastraszyć.
Kiks
@ingla Czasem rozum można zgubić. Ty zaś nigdy go nie miałeś.
Andrettoni
Moim zdaniem wycofanie się USA z tego traktatu to błąd. Polska powinna opracować odpowiednią rakietę sama (we współpracy naukowo-technicznej z USA), sama ją produkować oraz masowo rozmieszczać w Polsce. Polska żadnego traktatu nie podpisywała i Rosjanie nawet by nie mogli wyrzutni oglądać. Nikt na to nie wpadł. Polityczne ruchy Rosji by były ograniczone.
Urko
@ Davien - ja nie wiem, jakie były "prywatne" ustalenia ale i tak uważam, że nie można rozciągać ich obowiązywania poza czas kadencji tych, którzy je zawierali, jeśli nie ma żadnego aktu mocniejszego od zwykłego memorandum. Opieram się tylko na tym, jak Gorbaczow tłumaczył się przed rodakami, twierdząc, że to "nie ja oszukałem was, tylko oni oszukali mnie". Tak chyba napisał w swoich pamiętnikach. Tzn. tych rosyjskich...
Davien
Urko, ta obietnica Gorbaczowa dotyczyła wyłącznie baz w NRD i jak widac dotrzymali jej, nie ma zdaje się amerykańskich baz w dawnej NRD.
ingla
Po co było podchodzic pod granice Rosji, a teraz kwik. Decyzja Rosji prawidłowa, teraz czekaja co zrobia amerykanie, po decyzji ameryki Rosja zrobi swoje. Takie "radosne" zycie zafundowało nam nato i politycy, chwila i nas nie ma. Nie ma sensu zycie w Polsce.
tylko Uzupełniam
@Davien Traktat został podpisany, bo społeczeństwo Europy w tym Niemiec się zbuntowało, nikt nie chce wojny nuklearnej w Europie, a więc nie kłam.... Poza tym nie Rosjanie a władze ZSRR, poza tym wtedy otwarta była kwestia Turcji itd, itd.....
bmc3i
@feliczita - USA nie zerwały traktatu INF, lecz go wypowiedziały, w odpowiedzi na jego złamanie, czyli zerwanie, przez Rosję za pomocą pocisków 9M729
Davien
Panie Quentin, nie było czegos takiego, na podpisanie INF najbardziej nalegali Rosjanie przerażeni wizja Gryphonów i Pershingów II w RFN-ie. Traktat podpisano zanim padł ZSRS.
Davien
Panie smutne USA i po co zmyslać:)) Jak na razie to Rosjanie łamali INF na kazdym kroku a nie USa a co do broni strategicznej to jakos Rosjanie maja z nia problemy bo im pociski w silosach rdzewieja a nie Stany i to Rosja pakowała głowice jadrowe w Iskandery i 3M14 a nie USA w Tomahawki:)
Davien
Twierdzę , do puki Rosyjskie wojska nie zaprzestaną zbliżać się do NATO... Nie będzie spokoju ?
Quentin
Wydaje mi się, że INF obowiązywał przy ustaleniach, że granice NATO nie zostaną przesunięte na wschód.
Sailor
Zawieranie jakichkolwiek traktatów z Rosją mija się całkowicie z celem gdyż są przez Rosjan przestrzegane tylko wówczas gdy jest im to na rękę albo gdy są do tego zmuszeni. Dobrze, że w końcu dotarło to do Amerykanów. Było by też wskazane aby również rządy europejskie przejrzały na oczy.
smutne USA
Amerykanie zrywając układ INF tym samym przyznali, że ich broń strategiczna jest w kompletnej rozsypce i jedyna możliwością zagrożenia Rosji jest wprowadzenie broni atomowej średniego zasięgu. Smutne ale prawdziwe.
Taka prawda !
Niestety, do Niemiec jako "sojusznika" trzeba mieć daleko idącą rezerwę. Nie wiem nawet czy słowo "sojusznik" jest tutaj uprawnione. Oficjalnie, na papierze Niemcy to sojusznik po tej samej stronie co my. Wiele faktów, o ile nie wszystkie, w ostatnich latach temu przeczy i to nie tylko Nord Stream 2. Jeden z wielu faktów. Ponieważ objęcie władzy przez PIS nie spodobało się Niemcom, władze poufnie zorganizowali szkolenie dla dziennikarzy niemieckich o tym jak mają pisać negatywnie o Polsce, tj. o kraju w który łamie się prawo, nie ma demokracji itp. Razi jednak szczególnie troska Niemiec o "dobre samopoczucie" Rosji z arogancją wobec tego samego samopoczucia wobec Polski. Gdy Rosja organizuje ćwiczenia ataku bronią atomową na Warszawę Berlin milczy, ale gdy Polska organizuje ćwiczenia obronne Berlin twierdzi, że to "prowokacja" . Tak zachowuje się sojusznik ? Nie, Niemcy nie są już sojusznikiem (jeśli kiedykolwiek były). Ryzyko zakupów wojskowych w Niemczech to olbrzymie ryzyko polityczne. W razie zagrożenia po prostu nie sprzedadzą nam części zamiennych i uzbrojenia bo uznają to za "prowokację" wobec Rosji. Obawiam się, że gdyby nie zaangażowanie USA i UK, Rosja mogłaby powtórzyć manewr z zielonymi ludzikami na większą skalę po to aby zająć przesmyk suwalski i odseparować kraje bałtyckie od Europy. Wtedy Merkel i Macron negocjowaliby pokój za cenę zatrzymania zajętych terenów Polski a nam kazałyby siedzieć cicho i "nie prowokować Rosji" protestami.
Arcetron
Zbrojenia obu mocarstw światowych ma dobre strony dla ludzi, nieustanne tworzenie nowych technologi i wdrażanie nowych rozwiązań obronnych , z korzyścią obronną przed zagrożeniem kosmicznym jakim są asteroidy które nie jednokrotnie musnęły ziemię dając do myślenia. Na chwilę obecną ziemia jest bez bronna jeśli jakaś większa asteroida będzie leciała w naszą stronę, a zagrożenie jest globalne a nie lokalne. W takich sytuacjach dobrze że Rosja czy USA posiada w gotowości wyrzutnie rakiet balistycznych. Lepszym rozwiązaniem było by chronić ziemię z parę dniowym wyprzedzeniem czyli zdolność wykrycia i strącenia zagrożeń zanim osiągną bliską orbitę ziemi.
kamyk
Z kim graniczy Rosja? Z kim chce.
feliczita
Jedyny fakt jest taki, że to USA zerwało traktat INF. Przyznali się tym samym, że są słabi - nawet Bartosiak o tym mówi w wykładach.
KrzysiekS
Rosji to nie przeszkadza dla niej głównym wrogiem chociaż dzisiaj sojusznikiem są Chiny.
Niuniu
INF to tylko jeden klocek w układance z Rosją. I nie tylko ten klocek zostaje usuniety z planszy. Pierwsze padły układy o zbrojeniach konwencjonalnych. Nastepnie USA wypowiedziało traktat o obronie antyrakietowej.. Teraz przyszła kolej na INF. Ale na tym nie koniec - Trump już zapowiedział, że USA nie przedłuży układu Start. Czyli z układów rozbrojeniowych pozostanie jedynie układ o zakazie broni chemicznej i biologicznej oraz o nie rozmieszczaniu broni w kosmosie. I to też nie wiadomo na jak długo przetrwają te porozumienia. Robi się mocno nieciekawie. Nawet jeśli USA i NATO pokonają Rosję to na 100% przy okazji zabiją Nas i Siebie. Zostaną karaluchy.
sdf
Żadnych układów z Rosją. Mamy powrócić to oszukiwania samych siebie? My się rozbroimy, Rosja będzie udawała że nie ma rakiet łamiących traktat, by będziemy udawali że wierzymy Rosji i kółko się zamyka? Nigdy więcej! Niech sobie straszą ile chcą. Lepsze to niż kłamstwo i jednostronne rozbrojenie.
Gulden
Nie chcę się mądrzyć..ale tak patrząc z boku,na spokojnie.To na chwilę obecną FR,na czele z Putinem,rozklepują cały ten zachód(w domyśle UE)jak chcą,kiedy chcą.Instrumentów mają aż nadto.Już nie wspomnę o USA,bo ta administracja która jest obecnie...ma się daleko od tej choćby z czasów Reagana.Reagan miał swoje wady,wiadomo.Ale skutecznie paraliżował ówczesny ZSRR.Zauważyliście,że Chiny siedzą cichutko i przyglądają się obecnej sytuacji,a za kulisami działają wręcz pełnoskalowo(gospodarczo,surowcowo) choćby w Afryce?Jak tak dalej pójdzie,będziemy żyli w "ciekawych czasach"czego NIKOMU nie życzę.