Geopolityka
Polityczne priorytety Donalda Trumpa. Co z Ameryką Łacińską?
20 stycznia 2025 odbyło się zaprzysiężenie 47. Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Donald Trump jako drugi w historii wraca do Białego Domu po kadencji przerwy. Triumfujący prezydent w swojej polityce stawia na pierwszym miejscu USA. Nie oznacza to jednak, że Ameryka odizoluje się od świata, ponieważ w interesie Stanów Zjednoczonych wciąż pozostaje globalna dominacja.
Uroczystości inauguracyjne Donalda Trumpa w 2025 roku miały wyjątkowy charakter, ponieważ odbyły się wewnątrz Kapitolu, a nie, jak zwykle, w jego zachodniej części. Zaproszonych na to wydarzenie zostało także setki osób, w tym najważniejsi politycy i osobowości ze Stanów Zjednoczonych, a także najwyżsi przedstawiciele innych państw. Wśród zaproszonych gości znalazły się jednak osoby, które ostatecznie nie mogły uczestniczyć w ceremonii, w tym m.in. Viktor Orbán oraz Michelle Obama. Niemniej jednak, na uroczystości obecni byli decydenci tacy jak wiceprezydent Chin Han Zheng, premier Włoch Giorgia Meloni, minister spraw zagranicznych Japonii Takeshi Uwaya oraz minister spraw zagranicznych Indii Subrahmanyam Jaishankar. Co istotne, zaproszenie na wydarzenie otrzymało pięciu przywódców z Ameryki Łacińskiej: Javier Milei z Argentyny, Daniel Noboa z Ekwadoru, oraz nieobecni Jair Bolsonaro z Brazylii, któremu uniemożliwiono podróż do Waszyngtonu z powodu skonfiskowanego paszportu, a także Nayib Bukele z Salwadoru i Edmundo González Urrutia z Wenezueli.
Podczas swojej inauguracyjnej przemowy Donald Trump zapowiedział dążenie do zjednoczenia dumnej, wolnej i silniejszej Ameryki. Prezentując swoje priorytety wskazał na konieczność przeprowadzenia reform wewnętrznych w kraju, restrykcyjną politykę migracyjną oraz ograniczenie zaangażowania USA w sprawy międzynarodowe, w szczególności w konflikty światowe. Prezydent zapowiedział „złotą erę” Stanów Zjednoczonych oraz, że „suwerenność Ameryki zostanie odzyskana, bezpieczeństwo zostanie przywrócone, sprawiedliwość się zrównoważy, a niesprawiedliwość zakończy”.
Priorytet Donalda Trumpa
Amerykanie mają duże nadzieje, że dzięki powrotowi Donalda Trumpa ich sytuacja finansowa ulegnie poprawie. Między innymi dzięki takim zapewnieniom ze strony prezydenta społeczeństwo amerykańskie oddało głos właśnie na republikanina. Za obietnicami Trumpa dotyczącymi uczynienia Ameryki ponownie wielką stoją obniżki podatków, utworzenie specjalnego stanowiska dla Elona Muska, który w nadchodzącej kadencji ma zająć się cięciami w wydatkach USA czy nałożenie ceł na towary zagraniczne.
Zarówno Donald Trump, jak i Elon Musk swoje zaangażowanie w kontrolę nad środkami USA pokazali już miesiąc przed inauguracją prezydenta doprowadzając do zastoju obrad Kongresu dotyczących uchwalenia ustawy o finansowaniu rządu. Owy dokument nie spodobał się ani prezydentowi, ani Muskowi w związku z czym konieczne było odłożenie w czasie głosowania i wprowadzenie korekt do ustawy zaproponowanych przez Trumpa i Muska. Projekt okazał się jednak porażką, ponieważ po głosowaniu nad nim w Izbie Reprezentantów został odrzucony, między innymi przez Republikanów. Ostatecznie zdecydowano o przedłużeniu finansowania na trzy miesiące i po upłynięciu tego okresu Kongres znów zasiądzie do głosowania. Takie niepowodzenie jest ciosem dla Donalda Trumpa, który jak się okazuje, nie zawsze ma możliwość działania według swoich zasad. Z drugiej strony, sytuacja ta pokazuje jak silną pozycję wśród Republikanów posiada prezydent i przyszły przywódca Departamentu Efektywności Rządu.
Drugim, prominentnym celem administracji jest uregulowanie kwestii migracyjnej. Ta zaś nie stanowi jedynie elementu polityki wewnętrznej Trumpa, ale odnosi się do koncepcji zagranicznych 47. prezydenta USA. Zapowiedziana jest deportacja 11 milionów nielegalnych migrantów przebywających w USA i zamknięcie granicy z Meksykiem. Trump zdążył już wprowadzić stan wyjątkowy na granicy amerykańsko-meksykańskiej i udzielić zgody na wysłanie wojsk do południowych stanów. Prezydent zakończył również nadawanie obywatelstwa na podstawieius soli (czyli, gdy dziecko urodzi się na terytorium Stanów Zjednoczonych, automatycznie przyznane zostaje mu obywatelstwo amerykańskie). Szczególne zaniepokojenie krajów Ameryki Łacińskiej (AŁ) wynika z zapowiedzi masowych deportacji. Większość państw, w tym Meksyk z prezydent Claudią Sheinbaum na czele, próbuje utrzymywać stabilne relacje z Donaldem Trumpem i przygotować się na powrót tysięcy obywateli. Wbrew tym tendencjom działa prezydent Hondurasu – Xiomara Castro, która zapowiedziała zamknięcie amerykańskiej, wojskowej bazy lotniczej Soto Cano, gdy Trump dokona deportacji nielegalnie przebywających Hondurańczyków. W bazie stacjonuje około 1500 żołnierzy, a także znajdują się tam samoloty bojowe i helikoptery. Castro podkreśliła, że konstytucja Hondurasu nie zezwala na obecność zagranicznych wojsk na terenie kraju, a Amerykanie znajdują się tam ze względu na ciche zezwolenie od 1952 roku. Obecny w Soto Cano Joint Task Force-Bravo odpowiadać ma za „zapewnienie stabilności i bezpieczeństwa oraz przeciwdziałanie międzynarodowym zagrożeniom o charakterze wojskowym, terrorystycznym i przestępczym”. Na razie trudno szacować jaka będzie reakcja Donalda Trumpa na groźby Castro, jednak można spodziewać się, że i tak zdecyduje się on na odesłanie tam około 250 tysięcy Honduran.
Państwa karaibskie zabiegały również o to, aby w Senacie nie została zaakceptowana ustawaLaken Riley Act (S. 5) traktująca o aresztowaniu, zatrzymywaniu i ewentualnej deportacji nieudokumentowanych imigrantów, którzy popełnili kiedyś przestępstwa. Stosunek głosów wynosił 61 „za” (w tym ustawę poparło 10 Demokratów) do 35 przeciw, co oznacza, że dokument został w Senacie przyjęty i stanie się on jednym z pierwszych dylematów, nad którymi pochyli się Donald Trump. Należy zakładać, żeS. 5 zostanie przez niego podpisana. Dla społeczeństw państw karaibskich, a szczególnie tych, w krajach których problem przestępczości zorganizowanej jest ogromny, pozytywne rozpatrzenie ustawy przez Trumpa zrodzi kolejne trudności i narazi je na niebezpieczeństwo związane ze stosowaniem przemocy przez gangi. Istotne, że prezydent zdążył już wydać dekret, który zorganizowane grupy przestępcze uznaje za organizacje terrorystyczne. Głównie dekret ten wymierzony jest w kartele narkotykowe takie jak Mara Salvatrucha czy Tren de Aragua. W ciągu 14 dni od zaprzysiężenia planowane jest skonstruowanie pełnej listy organizacji przestępczych, które mają zostać oznaczone jako grupy terrorystyczne.
Legislacyjne działania Stanów względem Ameryki Łacińskiej
Niedawno podjęta przez Joe Bidena została również decyzja o wykreśleniu Kuby z listy państw sponsorujących terroryzm (SST) w zamian za uwolnienie 553 więźniów politycznych. Donald Trump niezwłocznie cofnął to postanowienie Bidena, wstrzymując tym samym proces uwalniania więźniów. Oznacza to zatem, że polityka zagraniczna wobec Kuby nie zostanie zredefiniowana i wyglądać będzie jak za pierwszej kadencji Trumpa. Należy czekać, aż prezydent zacznie przywracać swoje restrykcyjne rozporządzenia wobec Hawany, np. zakaz transferów pieniężnych. Na taką politykę wobec wyspy wskazuje również skład nowej administracji i stanowisko Sekretarza Stanu USA, które otrzymał Marco Rubio prezentujący antykubańską narrację czy dyrektora CIA Johna Ratcliffe’a, który ożywił sprawę „hawańskiego syndromu” - podczas pierwszej kadencji Trumpa oskarżono Kubańczyków o przeprowadzenie ataków dźwiękowych na personel ambasady USA w Hawanie. W wyniku tych incydentów, obrażeniami takimi jak utrata słuchu czy wstrząs mózgu dotkniętych zostało 22 członków personelu dyplomatycznego na terenie misji. Ratcliffe zarządził wznowienie dochodzenia w tej sprawie i wraz z zespołem analizować będzie czy doszło do użycia broni energetycznej wobec obywateli Stanów Zjednoczonych.
Niedawne zapowiedzi Donalda Trumpa dotyczące przejęcia kontroli nad Kanałem Panamskim, a także zmiany nazwy z Zatoki Meksykańskiej na Zatokę Amerykańską wzbudziły wielkie kontrowersje na arenie międzynarodowej. Zachęcony, prawdopodobnie przez słowa Xiomary Castro, do rozważań nad tym zagadnieniem został wieloletni wenezuelski dyktator Nicolas Maduro, który zabezpieczył swoją pozycję w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich. Chavista stwierdził, że jeśli USA mają przyzwolenie na zajęcie części terytorium przydzielonej Panamie na mocy traktatu z 1977 roku, to i Wenezuela ma prawo zająć Portoryko, które jest nieinkorporowanym terytorium Stanów Zjednoczonych - „Wolność Portoryko osiągniemy przy pomocy brazylijskich wojsk”. Zaniepokojona Gubernator wyspy wysłała list do Donalda Trumpa, aby ten stanowczo odpowiedział Maduro. Na ten moment prezydent nie zareagował na wezwanie Jenniffer González-Colón. Można zakładać, że jest to działanie celowe, aby nie podburzać Maduro i nie doprowadzić do szerzenia przez niego propagandowej kampanii, podobnie jak robi to w przypadku Esequibo (sporny obszar należący do Gujany). Natomiast senator Rick Scott zaapelował do prezydenta Brazylii Luli da Silvy, aby ten potępił wezwanie Maduro do inwazji na terytorium amerykańskie.
Wszystkie oczy na Chiny
W momencie gdy Donald Trump odwraca oczy od Ameryki Łacińskiej, pojawiają się tam Chiny. Po zwycięstwie Trumpa w wyborach prezydenckich do Ameryki Południowej przyleciał Xi Jinping, aby celebrować otwarcie wielkiego, chińskiego portu w Peru. Sama obecność Przewodniczącego ChRL zwiastować miała „dyplomatyczną ofensywę”, a otwarcie portu Chancay ma oznaczać rozwój stosunków gospodarczych z państwami latynoamerykańskimi, uzależnianie ich od swoich towarów oraz szukanie dostępu do rynku amerykańskiego w obliczu nałożenia przez Trumpa taryf celnych. Współpraca Chin z Ameryką Łacińską ma także wymiar wojskowy, o czym świadczy zakup chińskich zbrojeń przez kraje takie jak Boliwia (helikopter AS365/AS565 Panther), Bahamy (Tiger APV) czy Trynidad i Tobago (Type-718/Haijing OPV), spotkania oficerów oraz ćwiczenia. Niepokojące powinny także być doniesienia na temat obecności chińskiego wywiadu na Kubie.
Istotne, że cały skład administracji Donalda Trumpa z nim samym na czele wskazują na antychińską politykę zagraniczną. Mało prawdopodobne, aby te tendencje uległy zmianie, ponieważ pośród innych czynników, które wpływają na mocarstwową pozycję Stanów Zjednoczonych na świecie, to właśnie ograniczanie potencjału chińskiego leży w interesie USA, aby ta pozycja została utrzymana i się nie załamała. Prawdopodobnie jak za pierwszej kadencji administracja Trumpa skupi się na bezpośrednim osłabianiu Chin.
Donald Trump powinien wziąć jednak pod uwagę rosnącą rolę ChRL w regionie, który przez długi czas stanowił wyłącznie amerykańską strefę wpływów. Prezydent może skupić się na tych państwach współpracujących z Pekinem, które mogą potencjalnie zaszkodzić wzrostowi Ameryki. To, co Donald Trump na pewno chce osiągnąć na południe od granicy USA to ograniczenie nielegalnej migracji oraz handlu narkotykami. Jednak, jeśli zamknięta zostanie granica z Meksykiem to przepływ narkotyków zintensyfikuje się na Morzu Karaibskim poprzez tzw. „island hopping”, a nielegalni migranci podobnie jak Kubańczycy podczas kryzysu flisowskiego będą próbować przedostawać się do Stanów Zjednoczonych na tratwach. Nadal, utrzymywanie stabilnych relacji z Ameryką Łacińską leży w interesie USA ze względu na bliskie sąsiedztwo, stosunki gospodarcze (ponieważ większość krajów latynoamerykańskich importuje towary ze Stanów Zjednoczonych) czy ekspansję polityczną, ekonomiczną i wojskową Chin.
Pozytywne relacje państw AŁ z Białym Domem można zaobserwować na pewno na linii USA - Argentyna lub USA - Salwador. To właśnie ze swoim argentyńskim odpowiednikiem Javierem Milei, Trump spotkał się tuż po wygranych wyborach. Milei jest ideologicznym sojusznikiem prezydenta, a Trump widzi w nim kluczowego oponenta wobec działań Wenezueli, Kuby czy Nikaragui. Z kolei Nayib Bukele zachwycił go wypowiedzeniem wojny zorganizowanej przestępczości i twardym prowadzeniem polityki. Działania obu przywódców wpisują się w trumpowską wizję realizowania misji jaką jest uczynienie Ameryki znów wielką poprzez nie zawsze demokratyczne rozwiązania.
Autor: Gabriela Urbańska
Wsparcie analityczne: dr Aleksander Olech
Robs
Póki co decyzje Trumpa przynoszą Ameryce więcej szkody niż pożytku. Chiny umiejętnie wykorzystują sytuację i zwiększają swoją strefę wpływów.
Zbrozło
Polityka USA wobec Wenezueli zaowocowała milionami imigrantów z tego kraju, tania wenezuelską ropą dla Chin i wpisaniem wenezuelskich gangów narkotykowych na listę organizacji terrorystycznych bo nagle ni stąd ni zowąd rozkwitły w miastach amerykańskich. Czyli tradycyjne skakanie na grabie.
CdM
@Zbrozło Szkoda że nie zauważyłeś, że polityka USA wobec Wenezueli zaowocowała spadkiem produkcji ropy z 76 do 27 mln ton rocznie, a wartość eksportu spadła z 85 mld $ w 2013 do... 4 mld $ w 2023 (słownie: cztery mld). No ale faktycznie, masz rację, że tę żałosną ilość ropy kupiły głównie Chiny :) A i w samej Wenezueli benzyna jest towarem mocno deficytowym (wielodniowe kolejki).
CdM
Mnóstwo konfliktów naraz. Antagonizowanie nawet wiernych sojuszników. Groźbami wręcz aneksji. Sankcje i cła na wszystkich. Wojny wewnętrzne - imigranckie, kulturowe. Nie mówiąc już o Rosji i Chinach (z tymi na razie jakby najciszej... bo i pewnie najtrudniej...). On naprawdę sądzi, że otwieranie tylu frontów JEDNOCZEŚNIE to mądra taktyka? A co jeśli duża część potraktowanych kijem ex-sojuszników, przemyśli te swoje sojusze? Amerykanie jak widać, lubią ryzyko, skoro wybierają takiego wodza.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
USA spostrzegły się, że Chiny przejmują ekonomicznie [i w ślad za tym wpływami politycznymi] Amerykę Łacińską - i doktryna Monroe chwieje się. A od doktryny Monroe zaczęła się imperialna ścieżka USA. To podstawa pozycji USA. Dlatego USA będzie ją przywracać SIŁĄ.
Zbrozło
Wepchnie Amerykę Łacińską na stałe w objęcia Chin, można się rozejść