Reklama

Geopolityka

Media: Kulisy chaotycznej ewakuacji Niemców z Afganistanu

Autor. Bundeswehr

Dokumenty z ambasady niemieckiej w Kabulu zostały spalone, a 15 terenowych mercedesów zniszczono wózkiem widłowym, aby nie wpadły w ręce talibów – donosi tygodnik „Spiegel” opisując szczegółowo kilka ostatnich dni przed upadkiem Kabulu, które określa jako „porażkę polityki Berlina”.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Talibowie wkroczyli w niedzielę 15 sierpnia 2021 roku do Kabulu, gdzie wykorzystując wycofanie się międzynarodowych sił wojskowych pod wodzą USA, przejęli kontrolę nad krajem. Komisja śledcza Bundestagu ma wyjaśnić, jak wyglądało „jedenaście dramatycznych dni ewakuacji z Kabulu oraz wydarzenia poprzedzające".

„To historia ludzkiego nieszczęścia, rozpaczy, zdrady, przemocy i nadziei, błędnych ocen, nieporozumień i politycznej porażki. Opowiada o próżności, ignorancji i utracie rzeczywistości (...). Przede wszystkim jest to opowieść o ludzkiej katastrofie" – pisze „Spiegel", który o wydarzeniach związanych z ewakuacją Kabulu w ostatnich miesiącach rozmawiał m.in. z dyplomatami, żołnierzami, funkcjonariuszami policji federalnej i wywiadu oraz członkami rządu.

Reklama

Czytaj też

Na początku sierpnia 2021 niemiecką ambasadą w Kabulu kierował, z uwagi na wakat na stanowisku ambasadora, Jan Hendrik van Thiel - chargé d'affaires placówki. Już 3 sierpnia wysłał do MSZ w Berlinie maila z raportem o ataku bombowym w Kabulu.

„Tuż obok szczękają karabiny maszynowe, kilkaset metrów od ambasady wybucha bomba, widać kulę ognia, a Berlin wątpi, czy w ogóle coś się dzieje?" – wspomina van Thiel rozmowę z ówczesną sekretarz stanu Antje Leendertse. „Pomimo wszystkich punktów kontrolnych i środków bezpieczeństwa, w centrum stolicy talibom udało się przeprowadzić atak na cel o dużej wartości. (...) Czy ludzie w Berlinie nie rozumieli, co oznacza ten atak? A może wcale nie chcieli tego zrozumieć?" – zastanawia się van Thiel.

Latem 2021 Berlin „zdawał się ignorować wydarzenia w Kabulu", trwały przygotowania do wyborów federalnych 26 września, a „klęska Afganistanu nie jest dobrym tematem kampanii wyborczej" – przypomina gazeta. „Od miesięcy departamenty obrony, MSZ i MSW nie były w stanie dojść do porozumienia, które osoby spośród afgańskiego personelu powinny zostać sprowadzone do Niemiec i w jaki sposób ma to być zorganizowane" – przypomina „Spiegel".

Czytaj też

Kanclerz Merkel wyjechała na wakacje, a w Berlinie odbywano „coraz więcej spotkań, ale sprawy nie posuwały się do przodu. MSW załatwiało wizy, MSZ ustalało koszty. W sumie chodziło o dwie maszyny, które rząd chciał wyczarterować. Ale zanim to załatwiono, talibowie już dawno przejęli władzę w Kabulu" – zauważa „Spiegel".

Ówczesny szef MSZ Heiko Maas trzymał się od całej sprawy na dystans, „temat zainteresowałby go tylko wtedy, gdyby miał być gospodarzem afgańskiej konferencji pokojowej. Maas ani razu nie zadzwonił do swojego człowieka w Kabulu, by ten wyjaśnił mu sytuację".

W Berlinie w MSZ wielu ekspertów ds. Afganistanu było w tym czasie na wakacjach. Pod koniec lipca 2021 za sprawy związane z Afganistanem odpowiedzialność powierzono Antje Leendertse, która „od lat pracowała w dyplomacji, ale miała niewiele wspólnego z Afganistanem".

Czytaj też

Van Thiel, po konsultacjach z generałami brytyjskimi i amerykańskimi, 11 sierpnia ostrzegł Berlin po raz kolejny o niebezpiecznej sytuacji, pisząc: „Talibowie nie muszą podbijać stolicy, wystarczy, że w każdej chwili mogą odciąć prąd, wodę i połączenia komunikacyjne". Wskazywał też, że duża liczba Amerykanów opuszcza już kraj, planując zakończenie ewakuacji drogą powietrzną do 25 sierpnia. Podobne kroki mieli podejmować Brytyjczycy, a po nich Kanada i Japonia – informował van Thiel niemieckie władze.

Jednak Berlin nadal nie podejmował żadnych kroków w celu ewakuacji. „Jeśli chodzi o personel lokalny, w ciągu poprzedzających kilku miesięcy zrobiono wszystko, aby opóźnić ratowanie tych ludzi" – podkreśla Van Thiel.

W czasie, gdy ogromne amerykańskie helikoptery nieustannie przelatywały nad niemiecką ambasadą w Kabulu, przewożąc na lotnisko ludzi i materiały, nadal brakowało instrukcji z Berlina, aby przygotować się do ewakuacji ambasady. Oficer GSG9, elitarnej jednostki antyterrorystycznej, opowiedział „Spieglowi", jak przed ewakuacją ambasady niszczono „masę wrażliwego materiału, bez instrukcji".

Czytaj też

„Wielkie ogniska płonęły dzień i noc. Biurokratyczna praca dwóch dekad stanęła w płomieniach, w tym zarchiwizowane akta osobowe miejscowego personelu. Koszmar, gdyby wpadło to w ręce talibów" – relacjonuje „Spiegel". Niszczono także „wrażliwy sprzęt ambasady" oraz serwer. Funkcjonariusze policji federalnej zniszczyli na miejscu broń, amunicję i sprzęt komunikacyjny, którego nie dało się zabrać ze sobą podczas ewakuacji – rzeczy te zostały zalane cementem. Z kolei 15 opancerzonych mercedesów terenowych, szacowanych na pół miliona euro każdy, zostało doszczętnie zniszczonych za pomocą wózka widłowego, aby „talibowie nie mogli się nimi cieszyć".

W czasie, gdy amerykańska ambasada planowała ewakuację w ciągu najbliższych 72 godzin, Federalna Służba Wywiadu (BND) zapewniała rząd w Berlinie, że „przejęcie Kabulu przez talibów przed 11 września jest raczej mało prawdopodobne". „W Berlinie wciąż mieli nadzieję, że mimo wszystko nie będzie tak źle. (...) Wierzono, że talibowie nie dotrą w najbliższym czasie do Kabulu, ale gdyby przybyli - nie zrobią nic złego Niemcom, bo nie są aż tak niebezpieczni" – opisuje „Spiegel".

Czytaj też

„Ministerstwo Spraw Zagranicznych zostawiło nas samych i w dużej mierze zignorowało nasze oceny i sugestie operacyjne w tygodniach poprzedzających ewakuację" – podsumował van Thiel w rozmowie ze „Spieglem".

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. easyrider

    W sprawach interesów swoich koncernów liberalne elity Zachodu są jak rekiny ludojady. W sprawach bezpieczeństwa to naiwne dzieciaki, w krótkich spodenkach.