Masakra ukraińskich jeńców w Ołeniwce. Rosyjskie obozy filtracyjne miejscem kaźni [ANALIZA]
Rosjanie założyli osiemnaście obozów filtracyjnych na okupowanych terytoriach. Przez te miejsca kaźni przeszło 1,5 mln Ukraińców. Najgłośniej w mediach jest o obozie w Ołeniwce, gdzie doszło do makabrycznej zbrodni. Zabito tam 53 ukraińskich żołnierzy.

Rosjanie nie dopuścili Międzynarodowego Czerwonego Krzyża do obozu w Ołeniwce. To miejscowość, która znajduje się na okupowanych przez separatystów tzw. Donieckiej Republiki Ludowej terenach. Jeszcze przed masakrą pojawiały się mrożące krew w żyłach relacje osób, które trafiły do rosyjskich obozów. Zgodnie z informacjami do których dotarły polskie służby specjalne – co podkreślił rzecznik Ministra Koordynatora Służb Specjalnych Stanisław Żaryn – obozy podlegają bezpośrednio rosyjskiej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa. FSB stosuje sowieckie gułagowe praktyki wobec bezprawnie więzionych. Na samym początku, więzień obozu jest od razu upokarzany. FSB próbuje złamać każdego.
Na porządku dziennym są tortury, w tym tak sadystyczne, jak rażenie prądem. Przetrzymywani są dokładnie sprawdzani pod kątem blizn oraz tatuaży (które mogą świadczyć o służbie w Siłach Zbrojnych Ukrainy lub formacjach ochotniczych). FSB poluje zwłaszcza na przedstawicieli elity ukraińskiej: urzędników, policjantów, nauczycieli oraz ich rodziny. W obozach przetrzymywani są zarówno jeńcy wojenni, jak i całe rodziny, które uciekły ze strefy walk – jak choćby z Mariupola. Następnie, zwłaszcza cywile mogą trafić na zesłanie w głąb Federacji Rosyjskiej.
Zobacz też
Podobny system obozów funkcjonował w czasie dwóch wojen czeczeńskich (a wcześniej, w czasie działalności NKWD). W obozach wszyscy traktowani są w brutalny sposób, także osoby starsze. 60-letnia Olena, której udało się ostatecznie uciec do Gruzji tak wspomina pobyt w miejscu koncentracji. „Spędziłam trzy tygodnie na podłodze. Głodna i zmarznięta. Uciekłam z Mariupola. Trafiłam do obozu. Mówiłam strażnikowi, że mam 60-lat, więc nie mogę być snajperem (o co ją oskarżało FSB – przyp.red). Że nie przez przypadek noszę okulary. Kazał mi zdjąć koszulkę" – cytuje kobietę „The Guardian". Mężczyzna znajdujący się obok Oleny miał tatuaże przypominające wojskowe. Strażnicy pobili go pałkami i kopali po głowie. Początkowo – jak wspomina Olena – wydawano jeden posiłek dziennie, ale potem w ogóle przestano żywić przetrzymywanych. Strażnicy kazali im jeść „własne jedzenie", którego przecież nie mieli.
Niektórym udało się uciec z obozów. Małżeństwu, któremu strażnik obozowy przekazał, że zostaną zesłani koło „japońskich wysp" (czyli w najdalszy wschód Federacji Rosyjskiej – przyp.red) udało się wymknąć. Najczęściej z obozów filtracyjnych przetrzymywani są wywożeni do kolejnego miejsca koncentracji w Taganrogu – skąd jadą dalsze transporty. O tym, że Ukraińcy są wywożeni w głąb Rosji mówi sama Moskwa. Michaił Mizincew, szef Narodowego Centrum Zarządzania Obroną Rosji, a także rzeźnik Mariupola, odpowiedzialny organizacyjnie za oblężenie miasta, oficjalnie poinformował o wysłaniu ukraińskich cywilów do Rosji. Jego słowa cytowała nawet kremlowska agencja TASS. Jak podkreśla Tatiana Łukszyna z Humans Rights Watch takie deportacje są pogwałceniem Konwencji Genewskiej.
Zobacz też
Cały świat zwrócił uwagę na problem obozów filtracyjnych, gdy na światło dzienne wyszła masakra ukraińskich jeńców w Ołeniwce. Zginęło tam 53 ukraińskich jeńców oraz dwa razy tyle zostało rannych. Co w zasadzie wydarzyło się w Ołeniwce? Doszło tam do eksplozji dużego ładunku wybuchowego. Jak wynika z analiz Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) za eksplozją w obozie stoi Rosja. Kreml od razu oskarżył stronę ukraińską, ale zdjęcia satelitarne wykluczyły, że obóz mógłby zostać ostrzelany przez wyrzutnie HIMARS. Wszystko wskazuje na wybuch wewnętrzny. Pod jeńców podłożono bombę. Wcześniej przeniesiono wszystkich do konkretnego budynku. Międzynarodowy Czerwony Krzyż nie został przez Rosjan dopuszczony do zbadania miejsca eksplozji.
Okazuje się także, że to właśnie w Ołeniwce przetrzymywano obrońców Mariupola i to oni zostali wzięci na cel. Co gorsze, żniwo śmierci zebrał prawdopodobnie ładunek termobaryczny, zadający jeszcze gorsze cierpienia ofiarom (i nie stanowiący ładunku bojowego HIMARS w żadnym z wariantów - red.). Być może Kremlowi wydawało się, że tym samym uniknie oburzenia światowej opinii publicznej, że rozstrzeliwują schwytanych jak w Buczy, a za wybuch oskarżą Kijów. Dzięki zdjęciom satelitarnym wiemy, że do długiej listy rosyjskich zbrodni wojennych niestety musimy dopisać kolejną.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS