Geopolityka
Libia: Haftar grozi Turcji, Ankara wysyła ministra obrony
Turcja w żadnym razie nie zamierza ograniczać własnej obecności wojskowej w Libii. Kolejnym sygnałem tego rodzaju kierunku polityki władz w Ankarze jest robocza wizyta ministra obrony. Rodzą się pytania czy jest to kolejny krok do wznowienia działań zbrojnych w obecnie zamrożonym konflikcie w tym północnoafrykańskim państwie.
Tuż po tym, jak turecki parlament zgodził się na przedłużenie obecności wojskowej w Libii do tego północnoafrykańskiego państwa poleciał minister obrony. Miał on wizytować tureckie siły, zaangażowane w działania na rzecz władz w Trypolisie. Planowane były również rozmowy odnoszące się do współpracy wojskowej na linii Turcja-Libia. Hulusi Akar spotkał się przede wszystkim ze swoim odpowiednikiem w ramach rządu Porozumienia Narodowego Salahem Al-Namroshem.
W rozmowach miał wziąć udział szef sztabu wojsk libijskich Mohammad Al-Haddad oraz inni wysocy rangą dowódcy libijscy, podlegający pod władze w Trypolisie. Turcy zapowiadają, że utrzymane zostaną wspólne programy szkoleniowe, mające na celu wzmocnienie libijskich sił zbrojnych oraz służb bezpieczeństwa. Trzeba również pamiętać, że Turcja dysponuje bazą wojskową w rejonie al-Watiya. Jednocześnie, to właśnie tureckie wsparcie logistyczne oraz technologiczne stoi za odrzuceniem ofensywy wojsk gen. Chalify Haftara.
Czytaj też: Irańskie pociski przeciwpancerne w Libii?
Tureckie media zwracają uwagę, że oprócz kurtuazji oraz chęci ugruntowania współpracy wojskowej pomiędzy Turcją i Libią, wizytę ministra obrony łączy się bezpośrednio z groźbami wysuwanymi przez gen. Chalifę Haftara. Miał on wskazać, że nie będzie pokoju w Libii w przypadku, gdy Ankara będzie obecna wojskowo w tym kraju. Ankara nie pozostała dłużna i miała odpowiedzieć, że w przypadku pojawienia się zagrożenia dla własnych interesów uzna za cel wojska Haftara, ale również „najemników” służących pod jego komendą. To ostatnie jest zakamuflowaną sugestią, że za uprawnione cele ataków sił tureckich mogą zostać obrani doradcy zewnętrzni, wywodzący się z państw wspierających Chalifę Haftara. Oczywiście, tureckie źródła podkreślają, że przeszkodą do osiągniecia stabilizacji i pokoju w Libii są działania nie tyle samej Turcji, co przede wszystkim Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Rosji oraz Francji.
Turcy zarzucają również, że siły gen. Haftara mają prowadzić koncentrację swoich zasobów w rejonach Syrty i Dżufry. Według nich, od październikowych porozumień dało się zauważyć dostawy wyposażenia wojskowego dla opozycyjnych względem Trypolisu sił. Mowa jest chociażby o zaobserwowaniu nowych serbskich systemów rakietowych LRSVM Morava. Stąd też, istnieje wysokie ryzyko ponownej eskalacji działań zbrojnych w tym państwie. Zauważa się przy tym, że pewnego rodzaju symbolem były walki o Awbari z początku grudnia.
Czytaj też: Włosi zacieśnią współpracę wojskową z Libią
Stabilizacji nie ułatwiają, wspomniane również na wstępie zapowiedzi parlamentu w Ankarze o przedłużeniu możliwości stacjonowania wojsk tureckich w Libii o kolejne 18 miesięcy. Traktując turecką obecność wojskową, jako niepodlegającą wcześniejszym porozumieniom na mocy których w Libii miały być wycofywane obce siły. Istnieją więc wysoce prawdopodobna wizja, że październikowe rozmowy będą traktowane przez wszystkie walczące strony za możliwość taktycznego rozejmu. Pozwalającego ponownie uzupełnić zapasy i przygotować się do wznowienia działań w skali operacyjnej.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie