Reklama

Geopolityka

Korea Południowa z bronią nuklearną? USA przed kluczową decyzją [KOMENTARZ]

Wystrzelenie pocisków balistycznych Hyunmoo-II (z lewej) oraz MGM-140 ATACMS (z prawej) podczas amerykańsko-koreańskich ćwiczeń wojskowych, maj 2017 roku.
Wystrzelenie pocisków balistycznych Hyunmoo-II (z lewej) oraz MGM-140 ATACMS (z prawej) podczas amerykańsko-koreańskich ćwiczeń wojskowych, maj 2017 roku.
Autor. Sgt. Sinthia Rosario / U.S. Army / dvidshub.net

Stany Zjednoczone chronią Republikę Korei swoim parasolem nuklearnym, jednoznacznie optując przeciwko pozyskaniu takiej broni przez Seul. Czy w obliczu agresywnej polityki Korei Północnej sprawy na Półwyspie Koreańskim dojrzały do tego, że amerykańska polityka ulegnie zmianie?

Jeszcze w sierpniu 2024 pisaliśmy o tym, że władze Republiki Korei jednoznacznie negatywnie wypowiedziały się na temat pomysłów aprobujących pozyskanie broni jądrowej przez Seul. To wtedy ówczesny minister obrony tego kraju Shin Won-sik publicznie stwierdził, że zdecydowanie się na taki krok skutkowałaby bardzo poważnymi konsekwencjami dla Korei Południowej, takimi jak kryzys finansowy oraz znaczące pogorszenie relacji z jednym z najważniejszych sojuszników, czyli Stanami Zjednoczonymi.

Reklama

Dynamiczna polityka światowa

Sierpniowa wypowiedź Shin Won-sika korespondowała z porozumieniem amerykańsko-koreańskim z kwietnia 2023 roku, w którym to zdecydowano o tym, że w razie ataku nuklearnego dokonanego przez Koreę Północną na Republikę Korei, doszłoby do natychmiastowych konsultacji prezydentów USA i Korei Południowej, w wyniku których mogłaby zapaść decyzja o wykorzystaniu amerykańskiej broni jądrowej przeciwko Pjongjangowi. W odpowiedzi na zapewnienie Stanów Zjednoczonych Seul zrzekł się aspiracji do posiadania własnej broni jądrowej.

Czytaj też

Od tego czasu sporo się jednak zmieniło. W czerwcu 2024 r. doszło do spotkania Wladimira Putina z Kim Dzong Unem i to wtedy zawarto dwustronne porozumienie rosyjsko-północnokoreańskie, skutkujące między innymi obecnością żołnierzy z Korei Północnej w rosyjskich walkach przeciwko Ukrainie. Naiwnością byłoby sądzenie, że ów współpraca działa jednostronnie – wyłącznie na korzyść Moskwy. Nie jest tajemnicą, że jednym z zysków Kim Dzong Una w całej sprawie jest pozyskiwanie rosyjskich technologii umożliwiających rozwój północnokoreańskich pocisków balistycznych. Postępy Pjonjangu w tej dziedzinie niestety są zauważalne na przestrzeni ostatnich lat i miesięcy. Stąd też kolejne dywagacje na temat tego, czy obecna sytuacja nie dojrzała do tego, że Seul będzie musiał zrewidować swoje podejście do waszyngtońskiego porozumienia.

Czytaj też

Plusy i minusy broni jądrowej w Seulu

W Foreign Affairs ukazał się właśnie materiał analizujący plusy i minusy ewentualnego pozyskania broni jądrowej przez Koreę Południową. Autorzy tego tekstu częściej wymieniali zalety takiego rozwiązania – zarówno z powodu argumentów natury politycznej czy społecznej, jak i geostrategicznej. Co zatem powinno skłaniać władze w Seulu do rozważania „opcji atomowej”? Nie najważniejszym, ale z pewnością jednym ze szczególnie istotnych z punktu widzenia tamtejszych elit politycznych, jest dostrzeżenie społecznych trendów, a te od kilku lat są jednoznaczne. Jeszcze w 2010 roku ok. 56 proc. sondowanych Koreańczyków opowiadało się za pozyskaniem broni jądrowej przez ich kraj (badania przeprowadzone przez Asan Institute for Policy Studies), ponad 10 lat później było ich już 71 proc. (Chicago Council on Global Affairs).

W całej dyskusji bardzo istotny jest również argument wykraczający poza politykę wewnętrzną. Mianowicie chodzi o Stany Zjednoczone, które stanowią obecnie jedną z największych przeszkód w nuklearyzacji Korei Południowej (brak zgody na rozprzestrzenianie broni jądrowej w kolejnych krajach to jeden z niewielu przypadków, gdzie panuje ponadpartyjny konsensus w Kongresie – red.). Amerykańskie obiekcje z kilku względów są zrozumiałe (m.in. osłabienie układu NPT – o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej i danie „zielonego światła” kolejnym państwom chcącym pozyskać taką broń. Tu powstaje zasadne pytanie czy np. w ślad za Seulem nie poszłoby również Tajpej? – red.), ale nie są one równoznaczne z tym, że Seul (ale także sam Waszyngton) nie posiadają racjonalnych argumentów za wzmocnieniem Republiki Korei takim rodzajem broni.

Czytaj też

„Pogoń Seulu za programem nuklearnym byłaby odpowiedzią na dziesięciolecia złego zachowania Korei Północnej, a nie zbójeckim sprintem w celu zbudowania destabilizującej broni” – czytamy w analizie „Foreign Affairs”, w której wskazuje się również na to, że taki ruch ze strony Republiki Korei przywróciłby zachwianą przez Pjongjang równowagę sił na Półwyspie Koreańskim.

Co zyskałyby za to Stany Zjednoczone? Główny i zdecydowanie najistotniejszy argument dotyczy radykalnego zmniejszenia zagrożenia dla obywateli… USA. Dziś (m.in. dzięki wspomnianym ustaleniom z Waszyngtonu) Amerykanie zobowiązują się do użycia broni jądrowej przeciwko Korei Północnej, jeśli ta zdecydowałaby się zaatakować swoich południowych sąsiadów. Tym samym istotnie zwiększają ryzyko uderzenia własnego terytorium ze strony Pjongjangu. Tego typu obawy są o tyle racjonalne, że dziś jesteśmy w stanie powiedzieć praktycznie ze stuprocentową pewnością, że reżim Kim Dzong-Una posiada zdolności do bezpośredniego uderzenia w kontynentalne Stany Zjednoczone. Jak czytamy w książce Annie Jacobsen „Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz”: „W 2021 roku analitycy oceniali, że połowa pocisków ICBM w północnokoreańskim arsenale jest w stanie razić cele położone w Stanach Zjednoczonych. W 2022 roku japoński minister obrony stwierdził publicznie, że pociski Hwasong-17 mają zasięg 15 tysięcy kilometrów wystarczający do tego, by wystrzelony z Korei Północnej pocisk mógł dolecieć do kontynentalnego terytorium Stanów Zjednoczonych”.

W tym wszystkim nie można zapominać o technologicznych możliwościach Korei Południowej, dla której proces pozyskania broni jądrowej nie byłby tak trudny, jak w przypadku innych państw.

„Republika Korei, jeśli chodzi o broń jądrową, jest w wysoce specyficznej sytuacji. Po pierwsze, dysponuje rozwijanym przez dekady, częściowo we współpracy z USA a częściowo samodzielnie przemysłem zbrojeniowym, pozwalającym na szybkie wdrożenie zarówno środków przenoszenia – odpowiednio przygotowanych pocisków balistycznych i manewrujących wraz z nosicielami – jak i samych głowic jądrowych. Po drugie, gospodarka Seulu jest w stanie unieść to obciążenie. Po trzecie wreszcie, o czym czasem się dziś zapomina, amerykańska broń jądrowa była obecna w Korei Południowej w czasie Zimnej Wojny, ale została stamtąd wycofana” - zauważył red. Jakub Palowski, zastępca redaktora naczelnego Defence24.pl.

Reklama

Pamiętając o Chinach

W całej sprawie nie można też zapominać o możliwej istotnej zmianie w polityce zagranicznej USA, do której dojdzie wraz z nowymi rządami prezydenta Donalda Trumpa. Mówiąc wprost: Przy polityce zmierzającej częściowo w stronę izolacjonizmu, Amerykanom „będzie na rękę” posiadać sojusznika z bronią jądrową. „Nuklearna Korea Południowa mogłaby odegrać rolę podobną do tej, jaką odegrały Francja czy Wielka Brytania – oba te państwa dysponują bronią jądrową i zapewniają dodatkowe, regionalne odstraszanie w ramach sieci sojuszy USA” – wskazują eksperci „FA”. Dzięki takiemu rozwiązaniu USA będzie mogło jeszcze poważniej skupić się na bezpośredniej konfrontacji z Chinami, będącymi zdecydowanym priorytetem w amerykańskiej polityce zagranicznej (za prezydentury Trumpa ten priorytet jeszcze nabierze mocy).

Czytaj też

Niezależnie od tego, jak dalej potoczy się cała sprawa, samo sygnalizowanie chęci pozyskania takiej broni może mieć swoje implikacje w światowej polityce. Gra „kartą nuklearną” może m.in. skutecznie zadziałać na Chiny, w których interesie nie jest posiadanie niedaleko swoich granic kolejnego państwa atomowego (tym bardziej w tak bliskich stosunkach z USA). Najprostszym rozwiązaniem z punktu widzenia Pekinu jest zatem odpowiednie naciskanie na politycznie bliski im Pjongjang, aby ten powstrzymał się od eskalowania i grożenia Seulowi. Być może sama zmiana retoryki Kim Dzong Una sprawi, że chęć pozyskania broni nuklearnej przez Republikę Korei znacząco zmaleje. Pytanie, o to czy taka zmiana jest dziś obecnie możliwa, jest już tematem na inną analizę.

”(…)Wejście Seulu do grona państw posiadających broń jądrową to ryzyko dla reżimu nieproliferacji, niemniej to w prostej linii następstwo decyzji Korei Północnej, która w 2003 wypowiedziała podpisany niemal dwie dekady wcześniej traktat o nieproliferacji broni jądrowej, rozwija dziś swój potencjał współpracując z Rosją i trudno tu mówić o naruszeniu równowagi, to raczej jej przywrócenie. O ile administracja Bidena była nieprzychylna takim krokom ze strony Seulu, to być może prezydent Trump przyjmie inne podejście. Nic jednak nie jest przesdzone” - podsumował red. Palowski.

Reklama
Reklama

WIDEO: Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (3)

  1. Ita-AW-129 pilot

    Vista silna współpraca między Polską a Koreą Południową, Polska powinna połączyć siły z Koreą Południową, aby wspólnie rozwijać broń nuklearną. Bez krajowych broni nuklearnych Polska nigdy nie będzie bezpieczna.

    1. wakizaszi

      O jakiej ty współpracy piszesz. Korea płd ma własną technologię elektrowni jądrowych, op z pociskami balistycznymi, pociski balistyczne bazowania lądowego. Wystarczy połączyć te technologię i tyle, a my nie mamy nic. Po co Korea płd ma z nami współpracować? Po co ma wkurzać USA i Rosję przekazywaniem technologi broni nuklearnej Polsce, skoro od Polski nic nie dostanie? My nawet kasy nie mamy bo broń kupujemy na kredyt.

  2. OptySceptyk

    Jeszcze trochę wyskoków Trumpa, a zwłaszcza niech rozwali NATO, to nikt nie powstrzyma marszu licznych państw ku broni jądrowej. Niech tylko jeszcze trochę Trump potwierdzi, że USA nie jest wiarygodnym sojusznikiem.

  3. radziomb

    Polska tez powinna mieć nuclear shearing. w czym jestesmy gorsi od Turcji, Izraela, Belgii, Holandii? Ciągle jestesmy krajem NATO 2giej kategorii? Mimo , że wydajemy teraz ok 5% PKB na armie, najwięcej z Nato. Co mamy w zamian? Super...

Reklama