Izraelska wojna totalna [OPINIA]

Wznowienia walk w Strefie Gazy można się było spodziewać od czasu gdy Trump przedstawił pomysł Gaza Riviera zamiast nacisnąć na Netanjahu, by ten przystąpił do negocjacji nad II fazą zawieszenia broni. Izraelski premier nie chce bowiem zakończenia wojny z przyczyn osobistych, a jego polityka eskalacji naraża na szwank interesy Izraela i to zarówno w wymiarze zewnętrznym i wewnętrznym.
Obecnie Izrael prowadzi aktywne działania zbrojne na czterech kierunkach: w Strefie Gazy, w Libanie, w Syrii oraz na Zachodnim Brzegu. Według komunikatów izraelskich, od 18 marca, gdy działania zbrojne zostały wznowione, zabitych zostało 150 terrorystów Hamasu. Z kolei strona palestyńska mówi o prawie 1000 ofiarach. To jednak zdecydowanie dopiero początek, gdyż póki co izraelska armia zajęła tylko korytarz Netzarim odcinający południową część Strefy od północnej. Należy się spodziewać, że wkrótce do Strefy Gazy wprowadzone zostaną znacznie większe siły, w tym przerzucana obecnie z północy Izraela 36. dywizja. Oznaczać to będzie działania na pełną skalę, których intensywność może być nawet większa niż ta, która charakteryzowała działania przed wprowadzeniem zawieszenia broni. Zerwanie rozejmu to naturalna konsekwencja nie wejścia w życie przewidzianej fazy II, gdyż po zwolnieniu przez Hamas tej części porwanych zakładników, która przewidywana była w fazie I, nieformalne przedłużenie rozejmu odbywało się z perspektywy Izraela „za darmo”. To zaś generowało dodatkową krytykę pod adresem Netanjahu.
Rozwiązaniem mogło być przystąpienie do negocjacji fazy II, jednak po spotkaniu Trumpa z Netanjahu w Białym Domu, podczas którego zaprezentowano absurdalny pomysł „Gaza Riviera” połączony z planem wysiedlenia wszystkich mieszkańców Strefy, stało się jasne, że izraelski premier nie traktuje tych negocjacji poważnie, a fiasko rozejmu jest nieuniknione. Zamiast tego Netanjahu ogłosił rozpoczęcie realizacji planu „dobrowolnej relokacji” Palestyńczyków z Gazy, a stanowcze protesty Jordanii i Egiptu do dziś nie zniechęciły ani Trumpa, ani Netanjahu do wdrożenia tego pomysłu. Nie wpłynęła na to również egipska propozycja, poparta przez Ligę Arabską, która w dużej mierze korespondowała z planem Trumpa, ale bez wysiedlania Palestyńczyków.
Jednocześnie na Bliskim Wschodzie pojawił się nowy amerykański negocjator, Adam Boehler, który prowadził bezpośrednie rozmowy z Hamasem, pomijając Izrael. Problem w tym, że mandat negocjacyjny Boehlera okazał się wątpliwy, a jego wypowiedzi spotkały się z powszechną krytyką, zarzucającą mu ignorancję i niekompetencję. Ponadto negocjacje te były całkowicie sprzeczne z planem „Gaza Riviera”, co świadczyło o chaotycznym i niekonsekwentnym podejściu Trumpa oraz jego administracji do tego tematu. Wkrótce misja Boehlera zakończyła się fiaskiem, a Hamas otrzymał propozycję przedłużenia zawieszenia broni w zamian za uwolnienie 11 z 30 wciąż żywych zakładników (w rękach Hamasu pozostają zwłoki ośmiu porwanych).
Propozycja ta była oczywiście nie do przyjęcia dla Hamasu, ponieważ pozbawiałaby go jedynej karty przetargowej, która wywierała nacisk na opinię publiczną w Izraelu, zmuszając Netanjahu do zakończenia wojny. Po uwolnieniu zakładników przez Hamas, izraelskiego premiera nic nie powstrzymywałoby przed prowadzeniem wojny o takiej intensywności, by Palestyńczycy w Gazie zdecydowali się ją opuścić, co z kolei oznaczałoby ostateczną klęskę Hamasu.
Tymczasem, mimo że Hamas jest obecnie osłabiony militarnie, a jego kierownictwo zostało zdziesiątkowane, wciąż zachowuje zdolność do utrzymywania pełnej kontroli nad Gazą oraz przeprowadzania ataków rakietowych (choć niecelnych) na Izrael. Oznacza to, że Netanjahu nie może ogłosić realizacji jednego z dwóch głównych celów operacji (obok uwolnienia zakładników), czyli zniszczenia tej organizacji, co od samego początku budziło zasadnicze wątpliwości co do skuteczności działań militarnych. Hamas można wyeliminować jedynie działaniami politycznymi, przede wszystkim poprzez wdrożenie rozwiązania dwupaństwowego i w konsekwencji normalizację relacji Izraela z Arabią Saudyjską, a potem z całym światem arabskim. Taki proces doprowadziłby do izolacji Hamasu oraz osłabienia jego wpływu ideologicznego.

Obecnie w Strefie Gazy narasta spontaniczny opór wobec Hamasu, ponieważ część populacji dostrzega, że organizacja nie dba o interesy ludności, lecz o swoje własne, co stanowi główną przyczynę nieszczęść, które spadły na ten region. Niedawno miały miejsce gwałtowne demonstracje przeciwko Hamasowi w Gazie. Jednakże, jeśli Izrael wciąż odrzuca możliwość palestyńskiej kontroli nad Gazą i planuje wypędzenie jej mieszkańców, te protesty są z góry skazane na niepowodzenie. Po wznowieniu izraelskiej ofensywy na pełną skalę Hamas złapie swoich przeciwników wśród ludności, wymorduje ich, a winę zrzuci na izraelskie bombardowania.
Pomysł „Gaza Riviera” jest kluczem do destabilizacji całego regionu, a ten scenariusz już zaczyna się realizować wraz ze wznowieniem walk w Strefie Gazy. Oddala on bowiem perspektywę rozszerzenia Porozumień Abrahamowych, które mogłyby stać się fundamentem architektury bezpieczeństwa regionu i w znacznym stopniu zagwarantować bezpieczeństwo Izraelowi, znacznie bardziej niż równanie z ziemią Strefy Gazy, sianie terroru na Zachodnim Brzegu oraz taktyka destabilizacji krajów sąsiednich, by nie miały one siły zaatakować Izrael. Paradoksem jest to, że Porozumienia Abrahamowe są zasługą Trumpa, a sam Netanjahu jeszcze niedawno zabiegał o normalizację stosunków z Arabią Saudyjską. Zatem jest szokujące, że działania obu liderów prowadzą w ślepy zaułek, kosztem tych planów.
W przypadku Netanjahu jest to w pewnym sensie zrozumiałe, gdyż izraelski premier podporządkował wszystko swojemu osobistemu interesowi. Wie bowiem, że zakończenie wojny oznaczałoby jego koniec – nie tylko polityczny, ale także kryminalny, ponieważ z pewnością zostaną mu postawione zarzuty karne. Sondaże, które spadły po 7 października 2023 r., wciąż są dla niego niekorzystne, i trudno sobie wyobrazić, co mogłoby to zmienić.
Działania Izraela na czterech frontach militarnego zaangażowania generują ogromne zagrożenia dla jego interesów wewnętrznych. Warto przypomnieć, że bezpieczeństwo narodowe zależy od wartości, do których odwołuje się naród, a jednym z fundamentów izraelskiego państwa jest demokratyczny ustrój. Tymczasem izraelska opozycja coraz bardziej oskarża Netanjahu o dążenie do autorytaryzmu. Na dowód tego wskazują przeforsowanie kontrowersyjnej reformy sądownictwa w Knesecie, zignorowanie sprzeciwu sądu w sprawie przywrócenia Itamara Ben Gwira na stanowisko ministra bezpieczeństwa narodowego, brutalniejsze działania policji wobec opozycyjnych demonstrantów, a także usunięcie szefa sztabu IDF Herzi Halevi oraz szefa Szin Betu Ronena Bara (ta decyzja będzie jeszcze podlegać rewizji przez Sąd Najwyższy, ale bardzo prawdopodobne jest, że nawet jeśli sąd ją unieważni, rząd ją zignoruje). Dodatkowo, planowane jest usunięcie Prokurator Generalnej Gali Bahrav Miara. Szczególnie kontrowersyjne jest usunięcie Bara, ponieważ wiąże się to z postawieniem przez Szin Bet zarzutów osobom z najbliższego otoczenia Netanjahu, które miały pobierać pieniądze od Kataru, głównego sponsora Hamasu. Zarzuty te sugerują, że ich działania mogły przyczynić się do przymykania oczu na przepływ środków z Kataru do Hamasu oraz ignorowanie wzmacniania zdolności bojowych tej organizacji przez dowódcę brygad al-Kassam, Mohammada Deifa.
W Izraelu trwają potężne demonstracje opozycji, która domaga się przyspieszonych wyborów (choć te powinny odbyć się dopiero w październiku 2026 roku). Dodatkowo w izraelskim społeczeństwie pogłębiają się podziały między ultraortodoksyjnymi odmawiającymi służby wojskowej, osadnikami na Zachodnim Brzegu z ekstremistyczną ideologią kahanistyczną a prodemokratycznymi i lewicowymi Izraelczykami, którzy stanowią fundament izraelskiej gospodarki.
Wznowienie pełnoskalowych walk w Strefie Gazy, co wydaje się nieuniknione, może oznaczać wyrok śmierci na pozostałych 30 zakładników (choć główną odpowiedzialność ponosi Hamas). Wszelkie rozmowy staną się bezcelowe, chyba że USA, pod naciskiem państw arabskich, zmienią swoje stanowisko i Trump wycofa się z pomysłu „Gaza Riviera”. Jeśli tak się nie stanie, Izrael będzie dążył do wypchnięcia Palestyńczyków z Gazy, a Egipt i Jordania znajdą się pod rosnącą presją ze strony amerykańskiej administracji. Jednak wszelkie próby wywierania nacisku na te dwa państwa mogą przynieść odwrotny skutek – ich oddalenie się od USA, a w konsekwencji od Izraela, z możliwym wycofaniem się z normalizacji, co miałoby katastrofalne skutki dla stabilności regionu. Zarówno Egipt, jak i Jordania wiedzą, że nie mogą ulec presji, ponieważ mogłoby to prowadzić do wewnętrznej destabilizacji. Już teraz narasta napięcie między prozachodnim królem Jordanii, Abdullahem II, a jordańską ulicą, z czego monarcha zdaje sobie sprawę. Niestety, zarówno Netanjahu, jak i Trump, zdają się nie dostrzegać, jak katastrofalny byłby, a zarazem jak coraz bardziej realny staje się, ewentualny upadek haszymidzkiej monarchii w Jordanii.
Ale działania w Gazie nie są jedynymi jakie Izrael prowadzi. Do tego dochodzą coraz brutalniejsze działania na Zachodnim Brzegu prowadzone w interesie tamtejszych osad żydowskich i w obronie bojówek osadników atakujących Palestyńczyków. Izrael prowadzi też coraz bardziej intensywne działania w Libanie. Mimo że zawarte 27 listopada 2024 r. zawieszenie broni między Izraelem a Hezbollahem przewidywało całkowite wycofanie się Izraela z terytorium Libanu w ciągu 60 dni to Izrael utrzymał swoją obecność w pięciu punktach na południu Libanu. Daje to ideologiczną amunicję Hezbollahowi, by odmawiać rozbrojenia, a to z kolei destabilizuje Liban.

W rezultacie Izrael dokonuje coraz intensywniejszych nalotów na południowy Liban, w tym ostatnio na Tyr, a grozi wznowieniem nalotów na Bejrut, a mieszkańcy północnej Galilei w Izraelu dalej boją się wracać do domu. Z drugiej strony utrzymanie zbrojnej obecności Hezbollahu w Libanie wpisuje się w taktykę zarządzania przez Izrael konfliktem między swoimi wrogami (Hezbollah vs. rządzący w Syrii HTS), choć takie podejście budzi wątpliwości co do strategicznej celowości (zwiększanie wrogości i otwieranie kolejnych frontów). Izrael nie osłabia też swojego zaangażowania militarnego w Syrii, ewidentnie uznając za niewiarygodne zapewnienia asz-Szary, że nie ma on zamiaru zagrażać bezpieczeństwu żadnego innego państwa. Nieufność Izraela wobec dżihadystów, którzy antyizraelskość mają wpisaną w swoje ideologiczne DNA, jest oczywiście uzasadniona, zwłaszcza, że dochodzi tu narastające napięcie między Izraelem a wspierającą nowe władze w Syrii Turcją. Jednakże gra na dezintegrację Syrii, ustawiczne naloty na jej potencjał militarny (który i tak jest już zdziesiątkowany) powodujące również straty osobowe po stronie syryjskiej, może zadziałać stymulująco (a nie odstraszająco) na skłonność syryjskich dżihadystów do dokonywania ataków na Izrael. Ponadto aktywność militarna Turcji w Syrii i jej plany przejęcia bazy wojskowej w Palmyrze mogą doprowadzić do izraelsko-tureckiej konfrontacji w Syrii, zwłaszcza, że taki kryzys odwróci uwagę od problemów wewnętrznych z jakimi borykają się zarówno Erdogan jak i Netanjahu.
Jerzy
Przy tak agresywnym sąsiedzie, nie zdziwiłbym się gdyby Turcja zaczęła pracować nad pozyskaniem broni jądrowej (mogłaby w tym celu połączyć wysiłki z Ukrainą) - to radykalnie zmieniłoby układ sił w regionie.
Davien3
@A co ukraina pomoże Turcji jak z bronia jądrową nie mieli nic wspólnego, wszystkie ich głowice powstawały daleko w Rosji w kombinacie Arzamas
Przyszłość
400 osob zaitych w jeden dzien - jak to sie ma do inwazju Rosjan gdzie taka liczna ginie po roku?
Jarosaki
Czemu piszesz bzdury? W jakim sensie?
kurczak
Jarosaki czemu bzdury? Słuszna uwaga. Jedni, cały kraj jest piętnowany, ba, wyzywane za zbrodnie ich władz i kilku zwyrodnialców w mundurach.. Drudzy za zbrodnie jakie popełnia cały naród, bo nie tylko władze , nie tylko wojsko ale i społeczność żydowska Izraela bierze udział w mordach na Palestyńczykach.. W , chyba dzisiaj to jest już uzasadnione tak to nazwać , czystce etnicznej jaką żydzi właśnie urządzają Palestyńczykom aktywny udział bierze całe żydowskie społeczeństwo Izraela , i nic ich za to nie spotyka. Więc dlaczego bzdury?
Jan Karter
Netanjahu to zbrodniarz wojenny. Trump to zbrodniarz wojenny bo przyklaskuje rzymianom i dostarcza im broń w ilościach hurtowych.
TIGER
A niby człowiek pokoju
Chyżwar
A chciał kiedykolwiek? Historia ludzkości to głównie historia wojen przecież.
Chyżwar
Wojna cywilizacji w pełnej krasie.
OptySceptyk
Spośród wielu opcji Izrael wybrał najbardziej agresywną. Gwarantuje ona największą liczbę zabitych, pełną antagonizację wszystkich sąsiadów, w tym tych, z którymi Izrael miał niezłe stosunki np. Egipt. Zarządzanie poprzez tworzenie chaosu może być dla Natenjahu atrakcyjne, ale powinien się nauczyć, że czasem to chaos przejmuje kontrolę, jak to było 7.10.2023. Kto sieje wiatr, zbiera burzę.
Eee tam
W.Gazie był święty spokój i zero Izraela no ale Hamas wybrał wojnę więc do kogo pretensje ?
szczebelek
Trump chce przycisnąć Putina to źle, ale jak nie przyciska Bena to też jest źle w sumie wszystko co zrobi jest złe.
TIGER
Chodzi mi o Trumpa
Zam Bruder
Chyba też od jakiegoś czasu mamy w Polsce takiego drugiego Netanjahu ; też zachowuje się podobnie jak tamten - tu na własnym podwórku i też wygłąda na to, że kiedyś po dobroci, czyli zgodnie z regułami Demokracji władzy się nie zrzeknie. Całe szczęście, że jeszcze wojny nie prowadzi.... A na pokoju z Palestyńczykami to tak panu Netanjahu zależy jak Putinowi na pokoju z Ukrainą - realizują całkowie tożsamą politykę i wojnę.
Zbyszek
Zaskoczyła mnie informacja o możliwym upadku domu panującego w Jordanii. Można prosić o rozwinięcie: czy jest to dywagacja na wypadek wprowadzenia w życie przez Izrael (ze wsparciem USA) polityki czystek etnicznych, czy pojawiają się już jakieś groźne rysy w Jordanii?