- Wiadomości
- Ważne
- Polecane
Irańsko-amerykańska eskalacja
Niedzielny atak na amerykańską bazę Tower22 na granicy jordańsko-syryjskiej, w którym zginęło trzech amerykańskich żołnierzy, a co najmniej 38 zostało rannych, to największa od czasu wybuchu wojny w Gazie eskalacja na linii Iran-USA. Choć bezpośrednia odpowiedzialność Iranu nie jest wcale oczywista, to część republikańskich senatorów wezwała już do uderzenia na ten kraj.

Do ataku doszło w niedzielę 28 stycznia wczesnym rankiem, przy czym nie jest do końca jasne czy miał on miejsce po jordańskiej, czy też po syryjskiej stronie granicy. Tę drugą wersję podały źródła jordańskie. Jordania, która oczywiście ostro potępiła atak, podkreśliła jednak, że żaden z jej żołnierzy nie zginął i nie został ranny i nie poniosła ona żadnych innych strat w jego wyniku. Amerykańska baza Tower22, w której stacjonuje około 350 żołnierzy USA, znajduje się w okolicy Rukban na granicy jordańsko-syryjskiej, tuż przy granicy z Irakiem.
Zobacz też
Po syryjskiej stronie granicy znajduje się enklawa at-Tanf, kontrolowana, przy wsparciu USA, przez syryjskich rebeliantów (nie związanych ze zdominowanymi przez Kurdów Syryjskimi Siłami Demokratycznymi tj. SDF, którzy również współpracują z USA). Enklawa ta nie ma żadnego znaczenia z politycznego punktu widzenia, natomiast odgrywa ogromną rolę ze względu na swoje strategiczne położenie, gdyż blokuje główną drogę prowadzącą z Bagdadu do Damaszku i Bejrutu. Dlatego też, od wielu lat wokół at-Tanf skoncentrowane są siły al-Haszed asz-Szaabi, a w szczególności jej elementu znanego jako muqawama (Islamski Opór w Iraku, będący częścią proirańskiej sieci proxy tj. Osi Oporu), w tym Kataib Hezbollah i Harekat Hezbollah an-Nudżaba.
Warto przy tym wyjaśnić, że Haszed Szaabi stanowi integralną część irackich sił bezpieczeństwa, a jej całkowita liczebność to ok. 230 tys. żołnierzy, przy czym szefem sztabu jest wywodzący się właśnie z Kataib Hezbollah Abu Fadak al-Muhammadawi. Problem w tym, że niektóre oddziały funkcjonują jednocześnie na własną rękę poza strukturami bezpieczeństwa państwa jako wspomniana wyżej muqawama. Rodzi to poważne komplikacje, gdyż o ile uderzenia na te struktury poza granicami Iraku (a od czasu wojny z ISIS operują one też w Syrii) nie rodzi konsekwencji w relacjach USA – Irak, to już uderzenia na terenie Iraku są, przynajmniej formalnie, uderzeniem na irackie siły bezpieczeństwa. Jest to tym bardziej istotne, że siły polityczne związane z muqawamą stanowią istotną część politycznego zaplecza rządu irackiego. Dlatego też, gdy w wyniku uderzenia USA w Bagdadzie zginął jeden z dowódców Harakat Hezbollah an-Nudżaba Abu Takwa as-Sajedi, to premier Mohammad Szia as-Sudani stwierdził, że siły amerykańskie powinny opuścić Irak. Wkrótce potem rozpoczęły się negocjacje w tej sprawie.
Zobacz też
Skomplikowana sytuacja w Iraku
Obecnie w Iraku przebywa ok. 2,5 tys. żołnierzy USA. Siły te pojawiły się w tym kraju po ataku ISIS w 2014 r., na prośbę irackiego rządu. W czasie wojny z ISIS teoretycznie USA i Haszed Szaabi (wspierane przez Iran) były po tej samej stronie, w praktyce uznawały się za wrogów, ale nie wchodziły sobie w drogę. Sytuacja zmieniła się dopiero po objęciu prezydentury przez Donalda Trumpa i wycofaniu się z umowy dot. irańskiego programu nuklearnego (JCPOA). Kulminacją była konfrontacja na przełomie grudnia 2019 r. i stycznia 2020 r., gdy na rozkaz Trumpa doszło do ataku przy użyciu dronu w rejonie lotniska w Bagdadzie i w rezultacie zabicia irańskiego gen. Kassema Sulejmaniego oraz towarzyszącego mu, ówczesnego szefa sztabu Haszed Szaabi, Abu Mahdiego al-Muhandisa. Zabicie tego drugiego spowodowało, że najbardziej radykalne ugrupowania muqawamy wyrwały się spod kontroli.

Relacja między Iranem a irackimi milicjami tworzącymi muqawamę, nie polega na zależności dowódca-podwładny. Co więcej, o ile dowództwo Haszed Szaabi wykazuje się daleko idącym pragmatyzmem, jeśli chodzi o konfrontację z USA (bo ma obecnie bardzo dużo do stracenia) i to samo, do pewnego stopnia, można powiedzieć o Iranie, to niektóre milicje ignorują wszelkie uwarunkowania i działają na zasadzie: najpierw uderzyć, a potem myśleć o konsekwencjach. Muhandis był przy tym uznawany za jedyną osobę, która miała taki autorytet, że mogła te ugrupowania kontrolować (i w wielu wypadkach powstrzymywać). Dlatego po zabiciu Sulejmaniego i Muhandisa doszło do eskalacji ataków na siły USA w Iraku i musiały one ograniczyć swoją obecność do bazy al-Assad, Bagdadu i Kurdystanu. W lipcu 2021 r. USA podpisały z Irakiem umowę o zakończeniu misji bojowej i przekształceniu jej w misję doradczo-szkoleniową. Po objęciu urzędu premiera przez Sudaniego ataki na USA znów ustały, ale zmieniło się to po rozpoczęciu wojny w Gazie. Warto przy tym dodać, że choć formalnie USA są w Iraku by szkolić siły irackie do walki przeciwko ISIS, to de facto chodzi o blokowanie Iranu.
Od października 2023 r. iracka muqawama przeprowadziła ponad 150 ataków na siły USA w Iraku i Syrii, ale jak dotąd żaden nie pociągał za sobą ofiar śmiertelnych wśród Amerykanów. Warto też przypomnieć, że nawet Iran, dokonując ataku odwetowego za zabicie Sulejmaniego na bazę al-Assad w styczniu 2020 r. zadbał o to by żaden żołnierz USA nie zginął. Intensyfikacja ataków ze strony irackich milicji spowodowała jednak zwiększenie presji na Bidena ze strony Republikanów i Trumpa, atakujących go za rzekomą słabość wobec Iranu i jego proxy. Dlatego USA uderzyło na Abu Takwę w Bagdadzie, co jednak zostało z kolei uznane przez Haszed Szaabi za przekroczenie czerwonej linii przez USA.
Zobacz też
Pojawiły się wówczas dywagacje, że kolejny atak muqawamy na USA może nieść za sobą ofiary śmiertelne. Rozpoczęcie rozmów o wycofaniu USA z Iraku dawało jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie. Warto przy tym dodać, że poza Irakiem i Tower22 USA są również obecni w kontrolowanej przez Kurdów i SDF Syrii Północno-Wschodniej (900 specjalsów). Wycofanie się USA z Iraku uniemożliwiłoby pozostanie w Syrii ze względów logistycznych. Ponieważ Kurdowie, po wycofaniu się USA, z całą pewnością narażeni byliby na atak ze strony Turcji, więc najprawdopodobniej musieliby dojść do porozumienia z Iranem i Haszed Szaabi by tego uniknąć. Kilka dni temu pojawiła się natomiast informacja o tym jakoby USA miało sugerować SDF dogadanie się z Assadem. Relacje Iranu i irackiej muqawamy z SDF można było do niedawna określić jako neutralną niechęć, ale po rozpoczęciu wojny w Gazie ataki na USA w Syrii miały miejsce właśnie w rejonach kontrolowanych przez SDF (a zatem Kurdowie też stali się ich celem).
Zobacz też
Tuż przed komunikatem USA dotyczącym strat w Tower22 pojawiła się informacja podana przez Kataib Hezbollah i Harekat Hezbollah an-Nudżaba o przeprowadzeniu przez nie serii ataków przy granicy syryjsko-jordańskej. To wskazuje na te organizacje jako autorów ataku, ale nie przesądza czy taki jego efekt był zamierzony. Wciąż bowiem brak odpowiedzi, dlaczego Amerykanie nie zdołali zestrzelić tego drona. Iran niezwłocznie wydał komunikat, w którym odrzucił wszelką odpowiedzialność za ten atak. Zaledwie dzień wcześniej szef irańskiej dyplomacji Hosejn Amir Abdollahijan mówił, że Iran przekazywał USA informację, że nie dąży do eskalacji i regionalnej wojny. Jest więc bardzo mało prawdopodobne by bezpośrednio odpowiadał za to zdarzenie i chciał by zginęli w nim amerykańscy żołnierze. Z drugiej strony nie ulega wątpliwości, że odpowiada za nie pośrednio, gdyż zapewnia irackiej muqawamie wsparcie w postaci uzbrojenia.
Co zrobią USA?
Ani Joe Biden ani jego administracja nie oskarżyli, póki co wprost Iranu i zapowiadając uderzenie odwetowe „w czasie i miejscu ustalonym przez nas” nie sprecyzowali czy będzie ono na terytorium Iranu czy poza nim. Część polityków, zwłaszcza republikańskich, oraz komentatorów i b. wojskowych, wskazało jednak jednoznacznie na Iran jako odpowiedzialnego, domagając się by to on, a nie jego proxy, był celem odwetowego ataku. Zdaniem b. dowódcy Połączonych Sił Zbrojnych NATO w Europie, gen. Wesleya Clarka, wypowiadającego się na ten temat w CNN, uderzenie w ważny cel na terenie Iranu zadziała odstraszająco i Iran wycofa się z dalszego prowokowania USA, gdyż nie ma zdolności do prowadzenia wojny z USA. Jest to dość ryzykowne założenie, gdyż o ile rzeczywiście Iran nie ma szans w bezpośredniej konfrontacji z USA to wymagałaby ona pełnego militarnego zaangażowania USA (również sił lądowych).
Zobacz też
Rozpoczęcie takiej wojny na kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi i w warunkach toczącej się wojny w Ukrainie, chińskich zakusów na Tajwan oraz niepokojących sygnałów o możliwych wojskowych prowokacjach Korei Płn. przeciwko swojemu południowemu sąsiadowi, byłoby katastrofalne z globalnego punktu widzenia, nawet jeśli ostatecznie doprowadziłoby do upadku Islamskiej Republiki w Iranie. Natomiast precyzyjne naloty na obiekty w Iranie raczej nie odstraszą go. Wręcz przeciwnie, Iran już zapowiedział, że na każdy atak na jego terytorium odpowie bardzo mocno. Oczywiście może to być blef, ale należy wziąć pod uwagę, że brak odpowiedzi oznaczałby całkowitą kompromitację Iranu. Ponadto punktowe naloty na Hutich nie przyniosły, póki co żadnych efektów i wskazują raczej na bezsilność USA w zakresie zdolności do odstraszenia Hutich, więc wątpliwe jest by w przypadku Iranu skutek był inny, zwłaszcza że prowadzenie nalotów na Iran jest zadaniem bardziej złożonym niż bombardowanie Hutich.
Zobacz też
Problem w tym, że jeśli Biden nie uderzy na Iran to Donald Trump i Republikanie ogłoszą, że odpowiedź nie była wystarczająca i oznacza to, że obecny prezydent jest słaby. Warto przy tym zaznaczyć, że Trump nie stwierdził wprost, że w odpowiedzi należy dokonać ataku na Iran i warto też przypomnieć, że sam wyrzucił ze swojej administracji Johna Boltona, gdy ten niemalże nie doprowadził do ataku USA na Iran. Z drugiej jednak strony w wydanym oświadczeniu stwierdził, że „trzy lata temu Iran był słaby, złamany i całkowicie pod kontrolą” dzięki jego polityce „maksymalnej presji”, a Biden dał Iranowi miliardy dolarów i zachęcił go swoja słabością.
Oczywiście to wszystko nieprawda i to właśnie zupełnie nieskuteczna polityka „maksymalnej presji” doprowadziła do obecnej sytuacji, a sprawa „miliardów dolarów” to fejk (chodzi o irańskie pieniądze, które były zamrożone w Korei Płd. i na podstawie dealu z USA zostały przelane na konto w Katarze tuż przed atakiem 7.10 – Iran może wypłacać je tylko w celu zakupu żywności i leków). Jeszcze dalej posunęło się kilku republikańskich senatorów m.in. Lindsay Graham i John Cornyn, którzy wezwali wprost do uderzenia na Iran. Jednakże nie wszyscy Republikanie są przekonani co do tego. Wezwania do wojny z Iranem skrytykował m.in. kongresmen Chip Roy, a czołowy konserwatywny komentator Tucker Carlson nazwał wzywających do niej senatorów „szaleńcami”.
Zobacz też
Jeśli celem nie będzie Iran to zapewne znajdować się on będzie w Iraku (czyli raczej nie irański tylko iracki). Tyle, że musiałby on być odpowiednio znaczący, a to również wiąże się z niebezpieczeństwem eskalacji. Możliwości USA w Iraku są bowiem również ograniczone, a przerzucanie tam nowych sił wbrew władzom Iraku byłoby ryzykowne, zwłaszcza że wątpliwe by pełne zaangażowanie militarne w tym kraju było pożądane przez amerykańskich wyborców. Eskalacja ta pojawia się również w momencie, gdy doszło do spotkania szefów CIA, Mossadu, służb Egiptu i premiera Kataru w Paryżu, w celu doprowadzenia do porozumienia w sprawie zwolnienia zakładników przetrzymywanych przez Hamas w zamian za dwa miesiące rozejmu. Po ataku w Jordanii wydaje się to mało prawdopodobne.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS