Reklama

Geopolityka

Syzyfowa praca Blinkena na Bliskim Wschodzie [KOMENTARZ]

blinken
Autor. GPA Photo Archive/Flickr/Domena publiczna

Początek 2024 roku amerykańska dyplomacja rozpoczęła niezwykle aktywnie, głównie poprzez kolejną kilkudniową podróż sekretarza Antony’ego Blinkena na Bliski Wschód. Ostatni raz taka seria wizyt w kilku krajach regionu miała miejsce w połowie października.

Reklama

Konflikt Izraela z Hamasem w Strefie Gazy, setki tysięcy uchodźców w jego wyniku, wymiana ognia Cahalu z Libanem na północy, ataki bojowników Huti z Jemenu w obszarze Morza Czerwonego, Arabia Saudyjska, ZEA i Iran wstępujące do BRICS, wierzgająca Turcja, Erdogan idący na starcia słowne z Binjaminem Netanjahu… można powiedzieć, że rok na Bliskim Wschodzie rozpoczął się niezwykle intensywnie. A przecież nie zostały tu wymienione wszystkie wydarzenia, które miały tam miejsce na przestrzeni ostatnich tygodni, czy miesięcy, a które mają istotne znaczenie również obecnie.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Nie ma się zatem co dziwić, że sekretarz Antony Blinken odbył kilkudniową podróż na Bliski Wschód, spotykając się w przywódcami tamtejszych państw. Amerykanie starają się załagodzić tamtejszą niezwykle napiętą sytuację, jednak rodzi się pytanie, czy te zabiegi dyplomatyczne przyniosą zamierzony efekt? Szef amerykańskiej dyplomacji planował złożyć wizyty w Izraelu, spotkać się z Palestyńczykami, następnie wyruszyć do Egiptu, Turcji, Grecji, Jordanii, Kataru, Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Wielka wyprawa na Bliski Wschód

Czwartego stycznia rozpoczął swoją wizytę w Izraelu, gdzie jednym z omawianych tematów były sprawy związane z pomocą dla poszkodowanych w Strefie Gazy, kwestia przyszłości tego terytorium oraz miał podkreślić „konieczność zwiększenia i podtrzymania bezpiecznego dostępu organizacji humanitarnych” do dotkniętych wojną. Była to już piąta wizyta Blinekna w Izraelu i państwach regionu od 7 października.

Czytaj też

Kolejnymi dwoma kierunkami były Turcja oraz Grecja. W ubiegłą sobotę (tj. 6 stycznia) w Stambule spotkał się z szefem tureckiej dyplomacji Hakanem Fidanem. Turecki minister wezwał także do natychmiastowego zawieszenia broni i dostarczenia „nieprzerwanej” pomocy humanitarnej, stwierdzając, że negocjacje w sprawie rozwiązania dwupaństwowego powinny rozpocząć się „tak szybko, jak to możliwe”. Dodatkowo dyskutowano na temat potencjalnego udziału Turcji w odbudownie Strefy Gazy oraz proces akcesji Szwecji do NATO, a także kwestie dwustronne - w tym sprzedaż Ankarze myśliwców F-16. Blinken spotkał się również z prezydentem Recepem Tayyipem Erdoganem.

TWITTER[ id: lfi8PS ]

Późniejsze spotkanie z premierem Grecji na Krecie też tyczyło się przede wszystkim aktualnego kryzysu w Strefie Gazy. Premier Mitsotakis zapewnił, że on jak i jego rząd wspierają wysiłki USA mające na celu zapobieżenie rozprzestrzenianiu się wojny w Gazie. Dodał, że Grecja jest gotowa do ewentualnej pomocy, gdy sytuacja humanitarna ulegnie pogorszeniu.

Kolejno sekretarz stanu USA został przyjęty w Jordanii przez króla Abdullaha II. Ostrzegł on Blinkena, że kontynuowanie ofensywy Izraela w Strefie Gazy będzie miało „katastrofalne konsekwencje”. Król powiedział również, że Ameryka powinna wywrzeć presję na państwo żydowskie, by doprowadzić do zawieszenia broni w jego wojnie Hamasem. Później Blinken spotkał się też z tamtejszym ministrem spraw zagranicznych Ajmanem Safadim.

Następnie samolot z sekretarzem stanu USA wylądował w Katarze. Tam Blinken ostrzegał, że obecne napięcie w regionie jest najwyższe od lat. Jego zdaniem „Jest to konflikt, który może łatwo wywołać przerzuty, powodując jeszcze większą niepewność i jeszcze więcej cierpienia”.

Sekretarz stanu USA Anthony Blinken ostrzegł w niedzielę, że wojna między Izraelem a Hamasem może „przerzucać się” i zagrozić bezpieczeństwu na całym Bliskim Wschodzie - podał portal Times of Israel.

Jeszcze tego samego dnia szef amerykańskiej dyplomacji udał się do Arabii Saudyjskiej, by tam z kolei omówić kwestie związane z bojownikami Huti oraz zagrożeniami na Morzu Czerwonym. Blinken spotkał się w al-Ula z saudyjskim premierem i następcą tronu Mohamedem ibn Salmanem oraz Borrellem. Wcześniej rozmawiał też z prezydentem ZEA Mohamedem ibn Zajidem al-Nahajjanem.

Blinken przekazał, że obok ataków ze strony wspieranych przez Iran jemeńskich rebeliantów tematami rozmów były też przyszłość Strefy Gazy i uspokojenie napięć w całym regionie. Jak stwierdził, mimo ostatnich uderzeń Izraela w Libanie, nikt w regionie - ani Izrael, ani Liban, ani libański Hezbollah - nie chce rozszerzenia wojny, zaś USA i Izrael są zaangażowane w próby dyplomatycznego rozwiązania sytuacji na pograniczu Izraela i Libanu.

Czytaj też

Blinken ocenił też, że po rozmowach z przywódcami Arabii Saudyjskiej i innych państw regionu jasnym jest, że kraje arabskie nadal są zainteresowane normalizacją stosunków i integracją regionu z Izraelem. Zaznaczył jednak, że warunkiem tego jest zakończenie wojny w Strefie Gazy i przedstawienia „praktycznej ścieżki do powstania państwa palestyńskiego”.

„To właśnie usłyszałem od wszystkich, z którymi rozmawiałem. Ale zainteresowanie istnieje, jest prawdziwe i to może być transformacyjne” - powiedział Blinken. Zapowiedział również, że podczas wtorkowej (tj. 9 stycznia) wizyty w Izraelu będzie starał się wywrzeć presję na władzach w Tel Awiwie, by dążyły do jak najszybszej deeskalacji oraz współpracy na rzecz zażegnania kryzysu.

Czytaj też

Pokój albo katastrofa

Niewątpliwe dla władz amerykańskich sytuacja na Bliskim Wschodzie nie jest komfortowa. Teren ten od zawsze był swego rodzaju beczką prochu, jednak nie można wykluczyć tego, że wojna w Strefie Gazy stanie się początkiem efektu domina (albo raczej jednym z jego kluczowych elementów), które pogrąży ten obszar w jeszcze większym kryzysie. Dla Białego Domu ma to znaczenie przede wszystkim strategiczne, ponieważ jest to obszar, którego zwyczajnie nie może sobie pozwolić utracić na rzecz innych graczy. Chętnymi do takiego biegu wydarzeń byłyby przede wszystkim Chiny, przy akompaniamencie Moskwy oraz Teheranu.

Czytaj też

Co więcej cała ta sytuacja komplikuje kwestie wokół Ukrainy. O ile Stany Zjednoczone posiadają siły i potencjał, by działać na tych dwóch teatrach, to jednak muszą mieć na uwadze jeszcze dwa inne „fronty”. Pierwszy, oczywisty, to Chiny, które cały czas przypominają o swoich zakusach dotyczących Tajwanu. Drugi, także wywołujący masę problemów, to olbrzymia polaryzacja wewnętrzna w Stanach oraz tegoroczne wybory prezydenckie, gdzie stawką jest dalsza przyszłość nie tylko polityki USA, ale też wojna na Ukrainie. Dlatego też Waszyngton rękami sekretarza Blinkena stara się gasić tamtejszy pożar, by chociaż część zaangażowania i kosztów z tym związanych można było przerzucić na inne newralgiczne punkty na mapie świata.

Czytaj też

Czy zatem działania sekretarza Blinkena przyniosą zamierzone efekty? Ciężko cokolwiek tu prognozować, choć faktem jest, że USA rzuciły już na ten odcinek bardzo duży zasób swojego soft power oraz zabiegów dyplomatycznych, co pokazuje, że nie czekają na cudowne samorozwiązanie się sytuacji.

Reklama
Reklama

Komentarze (4)

  1. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    Iran podpalił porozumienie USA-Izrael-Saudowie, które dla USA było narzędziem wyrwania Saudów, a potem ZEA z paktu Chiny-Pakistan-Iran-Saudowie-ZEA, który daje Chinom lądowe dostawy ropy i gazu do Chin z pominięciem Malakka i generalnie wyrywając strategiczny import spod kontroli US Navy. Zawodzą środki dyplomatyczne obracania graczy na USA [i przywrócenia dominacji petrodolara zagrożonego petrojuanem] - USA pozostaje znacznie gorsze wyjście [kosztowne i pożerające środki potrzebne na konfrontację z Chinami] - czyli wojna dla zniszczenia Iranu i szlaku lądowego dostaw węglowodorów do Chin. Wojna niechciana - ale wobec zagrożenia pozycji petrodolara - dla USA wojna konieczna. Do której muszą wygasić wojnę w Ukrainie, by uzyskać odpowiednie stany magazynowe amunicji

    1. Popolupo

      Petro dolar juz od dluzszego czasu słabnie- stad tez wojna na Ukrainie- wojna o kolejne rynki zbytu na produkty kupywane w systemie swift czyli za dolara. CO do Iranu to sytuacja nie jest czywista. Uwazasz ze amerykanie tam wejdą siłami lądowymi? Myslisz ze Iran nie ma broni BC albo i nawet A? Przeciez amerykanie dwoma lotniskowcami i szybka dostawa posciskow David Sling oslaniali Izrael bo po pierwszych atakach Hamasu Izrael byl bez amunicji- czyt z opuszczonymi gatkami.Jesli wtedy Iran by ruszyl z atakiem rakietowym to sytuacja by sie szybko wymknela spod kontroli. USA dla zachowania wolnosci muszą coś zrobic z dolarem niestety bo na dłuzsza metę bedą mieli bardzo duży problem.

    2. Sorien

      Gdyby mogli już by ta wojna trwała. Tak że strategicznego punktu widzenia im się to opłaca..... ale należy pamiętać że byli w Iraku I Afganistanie mieli Iran w szachu a mimo to uciekli ..... czemu? Przez strach przed suma wszystkich strachów każdego rządu USA .... własnym społeczeństwem . By oceniać trafnie trzeba patrzeć na strategie ale jeszcze mocniej na poglądy społeczeństwa amerykańskiego

  2. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    Popolupo - USA zechce zniszczyć pola naftowe i gazowe, porty, infrastrukturę przerobu, a przede wszystkim rurociągi. Totalnie. Wątpię, by USA weszły lądowo w Iran. Tu chodzi o nowy rodzaj wojny powietrznej - jak w poprzednich wojnach w Zatoce - nie lotnictwem, a bardziej rakietową i lufową artylerią precyzyjną dalekiego zasięgu i rojami skalowalnych dronów. Pokłosie wojny w Ukrainie. Myślę, że obiektami precyzyjnego ataku będą też inne obiekty wrażliwe, nie tylko militarne [typu fabryki dronów czy zakłady Yellow Cakes] - ale będzie to poligon wojny nowej generacji - sieciocentrycznej - dokładnie mierzonej w krytyczne procesy funkcjonowania państwa. To może doprowadzić do implozji Iranu jako państwa - a w powstałą pustkę wejdą siły najbardziej radykalne...

  3. DanielZakupowy

    "Dla Białego Domu ma to znaczenie przede wszystkim strategiczne, ponieważ jest to obszar, którego zwyczajnie nie może sobie pozwolić utracić na rzecz innych graczy" Czy autor mógłby wyłożyć jakie to "strategiczne znaczenie", w tej chwili, ma ten rejon dja USA?

  4. Sorien

    Blinken mówi że kraje arabskie chcą zbliżenia z Izraelem.... Władze może I tak ale ulicy marzy się wymazanie Izraela z mapy świata