Reklama

Geopolityka

"Bliski Wschód będzie doświadczać jednej katastrofy za drugą" [WYWIAD]

Amerykańscy żołnierze w bazie al-Qaim w Iraku, marzec 2020, Fot. US  Army Spc. Andrew Garcia, domena publiczna
Amerykańscy żołnierze w bazie al-Qaim w Iraku, marzec 2020, Fot. US Army Spc. Andrew Garcia, domena publiczna

Dr Robert Czulda rozmawia o współczesnych kryzysach na Bliskim Wschodzie, ryzyku wojny regionalnej oraz problemie palestyńskim z dr Abdullahem Baaboodem, nieetatowym starszym badaczem w Malcolm H. Kerr Carnegie Middle East Center i profesorem wizytującym na Wydziale Badań i Edukacji Międzynarodowej na Uniwersytecie Waseda w Tokio.

Reklama

Dr Robert Czulda, Defence24.pl: Miniony rok rozpoczął się dość optymistycznie i spokojnie na Bliskim Wschodzie. Tuż przed wybuchem konfliktu w Gazie doradca ds. bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, Jake Sullivan, argumentował, że „Bliski Wschód jest obecnie spokojniejszy niż był dwie dekady temu”. Niemniej jednak wchodzimy w rok 2024 bardzo trudną sytuacją. Czy zachodni eksperci byli naiwni i źle zinterpretowali rzeczywistość?

Reklama

Dr Abdullah Baabood: Pomylili się nie tylko zachodni obserwatorzy, ale także ci z Bliskiego Wschodu. Nikt nie spodziewał się, że to się wydarzy. Zazwyczaj mamy tendencję do patrzenia na pozytywne strony rzeczy i czasem ignorujemy negatywne aspekty. Ostatnio, tutaj w Maskacie, mieliśmy spotkanie z ekspertami z Bliskiego Wschodu i Instytutu Bliskiego Wschodu w Waszyngtonie. Patrząc na region, przeważał optymizm. Przywiązywano dużą wagę do poprawy stosunków między Iranem a Arabią Saudyjską, a także do normalizacji stosunków arabskich z Izraelem. Omawialiśmy różne scenariusze, i nikt nie przewidywał tej sytuacji. Oczywiście były kwestie takie jak Sudan, Liban, Irak, Syria, ale przerosło to naszą wyobraźnię.

Czytaj też

Częścią problemu jest to, że Stany Zjednoczone – najważniejsza potęga w regionie – zdecydowały się zarządzać konfliktami zamiast je rozwiązywać. Jeśli nie rozwiążesz konfliktów, wrócą one w pewnym momencie. Prawdopodobnie Amerykanie byli zbyt optymistyczni wobec nawiązania przez państwa arabskie normalnych relacji z Izraelem. Ale przecież sedno problemu, którym jest konflikt izraelsko-palestyński, nie zostało rozwiązano. Bez rozwiązania tego problemu, nie można oczekiwać trwałego pokoju.

Reklama

Wystarczy spojrzeć na cały Bliski Wschód, aby zobaczyć, że obecnie region ten boryka się z wojnami, konfliktami, państwami upadłymi lub dopiero upadającymi.  Teraz mamy dodatkowo ryzyko rozległego konfliktu między Izraelem a jego sąsiadami. Z jednej strony mówimy o deeskalacji, a potem widzimy eskalację z drugiej. To sprzeczność.

Wielu zachodnich ekspertów uważa, że sytuacja jest obecnie zła, ale będzie jeszcze gorzej. Podzielasz tę pesymistyczną ocenę?

Sądzę, że sytuacja się pogorszy, jeśli konflikt w Gazie nie zostanie zakończony. Wiele osób, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, ale także na całym świecie, jest świadkiem okrucieństw popełnianych przez Izrael. Działania Izraela nie są już postrzegane jako wojna obronna. Ludzie na Bliskim Wschodzie widzą w nich celową próbę unicestwienia całego obszaru, włącznie ze szkołami, i zabijaniem niewinnych ludzi, w tym kobiet i dzieci. To uczucie silnie rezonuje w umysłach mieszkańców Bliskiego Wschodu. Odczytują to jako ludobójstwo i czystki etniczne. Dodatkowo zamiast wezwań do zawieszenia broni obserwują wsparcie dla Izraela ze strony Zachodu. Niektóre państwa nadal dostarczają Izraelowi broń.

Czytaj też

Obawiam się, że ten konflikt może eskalować, przyciągając więcej państw do kryzysu. Już teraz widzimy zaangażowanie Ansar Allah w Jemenie, działalność Hezbollahu w Libanie, obok aktywności Iranu, nie wspominając o napięciach w Syrii i Iraku. Pojawiają się również problemy między Iranem a Pakistanem. To może wymknąć się spod kontroli, prowadząc do wojny regionalnej. To możliwość, której nie można lekceważyć ani odrzucać.

Czy obecnie w Bliskim Wschodzie są silne antyzachodnie nastroje?

Tak, są znacznie silniejsze niż wcześniej. Wiele osób bojkotuje nie tylko izraelskie firmy i te amerykańskie, które wspierają Izrael, ale wszystkie produkty zachodnie. Bojkotowane są chociażby niemieckie koncerny. To prowadzi do kolejnego poziomu napięć, którego naprawdę nikt nie chce. Dlatego uważam, że im szybciej zakończy się ta wojna, tym lepiej dla wszystkich. Musimy jak najszybciej podjąć działania na rzecz minimalizowania szkód.

Co więcej, im dłużej to trwa, tym więcej radykałów zostanie stworzonych. Obecna sytuacja działa jako katalizator radykalizacji młodych ludzi. Grupy ekstremistyczne nie muszą wiele robić; młodzi ludzie sami się do nich garną. Obawiam się, że to naprawdę może stworzyć problemy, i uważam, że sytuacja będzie tylko się pogarszać.

Wspomniałeś, że kwestia palestyńska jest rdzeniem problemów na Bliskim Wschodzie. Czy mógłbyś wyjaśnić, dlaczego świat arabski uważa to za istotną kwestię? W końcu kilka arabskich państw uznało Izrael i dołączyło do Porozumień Abrahamowych.

Aby odpowiedzieć na to pytanie, muszę zagłębić się w historię problemu izraelsko-palestyńskiego. Ludzie na Bliskim Wschodzie postrzegają go przez pryzmat oddania Palestyny Żydom przez ówczesne mocarstwa kolonialne. Po kilku wojnach, w których Arabowie ponieśli porażki, ci ostatecznie zorientowali się, że nie mogą pokonać Izraela militarnie. Byli gotowi na pokój i wysuwali propozycje pojednania. Porozumienie z Oslo oraz arabski plan pokojowy to przykłady takich inicjatyw.

Problem polega na tym, że Izrael wydaje się niechętny dążeniu do pokoju. Podczas gdy ogólny konsensus popiera rozwiązanie w formie dwóch państw, w ramach którego Izraelczycy współistnieją z Palestyńczykami, Izrael nie wykazuje poparcia dla tej koncepcji. Zamiast tego Izraelczycy dążą do zajmowania ziem palestyńskich i zakładają kolejne osady. Palestyńczycy żyją pod okupacją i codziennie doświadczają zastraszania. Strefa Gazy jest praktycznie dużym otwartym więzieniem, z ograniczonymi podróżami, bez portu i lotniska. W kwestii podstawowych potrzeb Palestyńczycy są skazani na pomoc innych krajów. Podobna sytuacja występuje na Zachodnim Brzegu.

Czytaj też

Co więcej, izraelscy politycy przyjmują antagonistyczne podejście, z czego przykładem są prowokacje w meczecie Al-Aksa w Jerozolimie. Taka jest percepcja sytuacji przeciętnej osoby w regionie. Kraje arabskie pragną pokoju z Izraelem, i można twierdzić, że wszystkie kraje muzułmańskie byłyby otwarte na nawiązanie pokojowych stosunków z Izraelem.

Cóż, ale przypuszczam, że nie Iran?

Uważam, że jeśli kwestia palestyńska zostałaby rozwiązana, nawet Iran musiałby zmienić swoje podejście i podążać za resztą świata muzułmańskiego. Zamiast tego Stany Zjednoczone wprowadziły w życie Porozumienia Abrahamowe, wywierając presję na pewne państwa. To chociażby przykład Sudanu, który je przyjął, bowiem Stany Zjednoczone nałożyły na niego wcześniej sankcje. Maroko czuło presję z powodu kwestii Sahary Zachodniej. Państwa Zatoki Perskiej poparły je z obawy przed Iranem i zależnością od amerykańskiego wsparcia. Porozumienia Abrahamowe nie rozwiązują jednak żadnych podstawowych problemów, ponieważ te państwa nie prowadziły z Izraelem wojny.

Potrzebny jest autentyczny pokój – tylko on przyniesie prawdziwe uspokojenie. Aby jednak osiągnąć pokój, każdy musi poczynić pewne poświęcenia. Izrael wydaje się jednak niechętny do jakichkolwiek ustępstw. Być może mają pewne religijne lub biblijne plany na zdobycie większej ilości ziemi w najbliższej przyszłości.

Ale to zapewne nie jedyna istotna kwestia na Bliskim Wschodzie?

Oczywiście, jest wiele innych, ale wciąż pozostaje to głównym problemem, przynajmniej jednym z głównych problemów. Zagadnienie palestyńskie wiąże się z szeregiem zjawisk i generuje różne konsekwencje, takie jak dalsza radykalizacja młodych ludzi. Wierz mi, młodsze pokolenie Arabów, w swoim głównym nurcie, nie jest napędzane ideologią, ale teraz także i oni są zaniepokojeni tragedią Palestyńczyków.

Jaka jest przyszłość Porozumień Abrahamowych?

Państwa, które je zawarły, staną w obliczu wielu trudności. Ich plany pogłębiania relacji z Izraelem zostaną poddane próbie. Nawet jeśli wojna w Gazie szybko się zakończy, pojawią się liczne pytania dotyczące współpracy arabskiej z Izraelem.

Czytaj też

Niemniej jednak uważam, że porozumienie przetrwa. Zacznijmy od Sudanu. Kraj ten obecnie boryka się z wojną domową między dwoma rywalizującymi frakcjami, i żadna z nich nie ośmieli się odrzucić ugody z Izraelem, ponieważ mogłoby to przechylić wsparcie Stanów Zjednoczonych przeciwko nim. Maroko poszukuje wsparcia Amerykanów w kwestii Sahary Zachodniej. Wielu Marokańczyków jest przeciwnych więziom z Izraelem, ale rząd nie ma powodu, aby antagonizować Stany Zjednoczone.

Państwa Zatoki Perskiej również mają świadomość, że ich społeczeństwa nie są zbyt zadowolone z Porozumień Abrahamowych, ale jednocześnie wiedzą, że mają wystarczającą siłę, aby kontrolować sytuację. Ich aparaty bezpieczeństwa są bardzo silne.

Czy obecny gniew wokół kwestii Palestyny może być kolejnym czynnikiem wywołującym brutalne protesty na Bliskim Wschodzie? Mówiło się o tak zwanej Arabskiej Wiośnie. Czy to realny scenariusz?

Tak, uważam, że Arabska Wiosna, Arabska Zima, Arabski Gniew – jakkolwiek byśmy to nazwali – nadchodzi, i nikt nie może tego zatrzymać. Wystarczy spojrzeć na Egipt z jego załamującą się gospodarką. Tunezja to także przykład. W niektórych krajach trwają wojny domowe. Większość państw arabskich ma dysfunkcyjne rządy, które nie są w stanie sprostać oczekiwaniom swoich obywateli, zwłaszcza w kontekście gospodarki.

Czytaj też

Uważam, że ludzie wyciągnęli wnioski z poprzedniej Arabskiej Wiosny, więc nie chcą jej powtarzać. Jednocześnie reżimy nauczyły się, jak radzić sobie z takimi protestami. Niemniej jednak to tylko kwestia czasu, zanim to nastąpi. Nowe pokolenie Arabów, młodzi ludzie, boryka się z bezrobociem i nie widzi zbyt wielu szans na godne życie. Niektórzy z nich będą szukać schronienia w Europie lub gdzie indziej, ale to nie jest możliwe dla każdego. Tak więc, obawiam się, że prędzej czy później coś się wydarzy. Będzie to naprawdę drastyczne i brzydkie.

Obecna wojna w Gazie również odgrywa rolę. Obecna sytuacja zmienia postrzeganie własnych rządów przez obywateli, ponieważ większość państw arabskich nie potępiła zdecydowanie wojny. Rozmawiając z nimi łatwo dostrzec, że są bardzo zagniewani, nie tylko tym, co dzieje się w wojnie i konflikcie z Izraelem i Zachodem, ale także swoim własnym rządem.

To było moje kolejne pytanie. Na ile istnieje przepaść między arabskimi przywódcami a obywatelami, jeśli chodzi o kwestię palestyńską lub inne istotne zagadnienia, takie jak stosunek do Zachodu?

Trudno to ocenić, ale są pewne wskaźniki. Jeśli chodzi o Zachód, wydaje się, że przywódcy na Bliskim Wschodzie, szczególnie w krajach arabskich, zrezygnowali z budowania relacji z Zachodem. W ostatnich latach podejmowane były różne inicjatywy, w tym dialogi między Unią Europejską a GCC (Gulf Cooperation Council), czy między Unią Europejską a regionem Morza Śródziemnego. Stany Zjednoczone prowadziły rozmowy z regionem na temat obszarów wolnego handlu. Niemniej jednak, gdy przyjrzymy się rzeczywistej, istotnej wymianie handlowej, inwestycjom gospodarczym czy transferowi technologii, osiągnięcia są bardzo ograniczone.

Jednocześnie rośnie wpływ Chin. Państwa Wschodu stają się coraz bardziej aktywne na Bliskim Wschodzie. Wolumen handlu już przechylił się na korzyść Wschodu, a ten trend jest widoczny także w sektorze energetycznym. Większość surowców energetycznych z Bliskiego Wschodu kierowana jest w stronę Azji, głównie Chin. W regionie istnieje wiele chińskich inwestycji. Nie może być więc zaskoczeniem, że Bliski Wschód kieruje swoją uwagę na wymiar wschodni. Przywódcy arabscy może nie przyznają się do tego otwarcie, ale bez wątpienia dokonują tego przesunięcia.

Dlaczego tak się dzieje?

Przywódcy regionu kierują swoją uwagę na państwa Wschodu, ponieważ tak stają się dbać o swoje własne interesy. Społeczeństwa też są coraz bardziej zainteresowane Wschodem. Spójrz na Rosję. Można usłyszeć jak ludzie ciepło wyrażają się o Rosji i Putinie. Czynią to jednak nie dlatego, że uważają, iż to, co Rosjanie robią na Ukrainie, jest dobre, ale wierzą, że Stany Zjednoczone i Zachód nie dali im innego wyjścia. W rezultacie widoczne jest przesunięcie zarówno na poziomie społeczeństwa, jak i przywództwa.

Pozwól mi zakończyć dwoma pytaniami. Pierwsze dotyczy Iranu. W zeszłym roku pojawiły się pewne nadzieje, że zbliżenie między Arabią Saudyjską a Iranem jest szczere. Jak oceniasz poprawę stosunków między Rijadem a Teheranem?

Uważam, że to jest szczery krok, bardzo potrzebny obu państwom. Arabia Saudyjska skupia się teraz na swojej Wizji 2030 i potrzebuje wzrostu gospodarczego. Mohammad ibn Salman chce udowodnić, że jego koncepcja będzie działać. Rozumie, że nie może tego osiągnąć, mając Iran jako wroga, wspierającego przeciwników Arabii Saudyjskiej. Widać, że ibn Salman stara się zmniejszać napięcia w różnych miejscach, a Jemen to jedno z nich. Z tego powodu zbliżył się do Iranu.

To samo dotyczy Iranu, który boryka się z poważnymi problemami gospodarczymi. Teheran wie, że musi współpracować z innymi państwami Zatoki Perskiej i państwami arabskimi. Ale oczywiście między nimi nadal utrzymuje się nieufność. To będzie trwać. Niemniej jednak dostrzegam silne pragnienie współpracy. Obydwa państwa widzą korzyści dla swoich gospodarek i bezpieczeństwa. To dobra wiadomość również dla innych państw Zatoki Perskiej.

Jakie jest stanowisko w tej sprawie państw Zatoki Perskiej?

Podzielają taką ocenę i podchodzą do sprawy z optymizmem. Oman zawsze był państwem popierającym dialog i pokojowe rozwiązywanie konfliktów. Widzimy, że Zjednoczone Emiraty Arabskie też ocieplają stosunki. Katar i Kuwejt są na tym samym poziomie. Jedynym państwem, który może mieć problemy z Iranem, jest obecnie Bahrajn. Ale Bahrajn ostatecznie pójdzie śladem innych państw GCC.

Co do Omanu, warto dodać, że negocjacje między Iranem a Arabią Saudyjską rozpoczęły się tutaj w Maskacie. Potem przeniosły się do Iraku, a dopiero potem były pilotowane przez Chiny.

Czego możemy spodziewać się w tym roku na Bliskim Wschodzie?

Jeśli utrzyma się obecny trend, możemy spodziewać się kontynuacji poprzednich lat i praktycznie jednej katastrofy za drugą. Gdziekolwiek teraz spojrzysz na mapę, widzisz pożary. Niektóre państwa już upadły, inne są na krawędzi. Nierozwiązane konflikty będą trwały. Trudności gospodarcze nie zostały przezwyciężone. Praktycznie jedyne państwa, które są w stosunkowo dobrej kondycji, to te, które produkują energię – głównie państwa Zatoki. Ale nawet one są podatne na fluktuacje cen ropy. Jakiekolwiek jej obniżenie zwiększyłoby presję gospodarczą i mogłoby prowadzić do niestabilności. Dlatego nawet państwa Zatoki nie mają komfortu, by optymistycznie patrzyć w przyszłość.

Czytaj też

Sytuacja będzie zła, chyba że wyciągniemy wnioski z europejskiego doświadczenia i znajdziemy własnych mężów stanu, taki jak Adenauer czy Schuman, którzy mogliby zebrać wszystkie państwa arabskie przy jednym stole. Możemy przetrwać tylko razem. Potrzebujemy współpracy, większej koordynacji i pokojowego współistnienia.

Myślę, że Zachód ma tutaj rolę do odegrania. Jak wcześniej wspomniałem, z arabskiej perspektywy Zachód stracił swoją wiarygodność. Zachód popiera demokrację, ale przy pierwszej okazji odstąpił od tych pryncypiów, gdy władzę przejęły osoby, które w ich mniemaniu są niewłaściwe. Zachód popiera prawa człowieka, a patrz, co dzieje się w Gazie. Zachód popiera rozwój gospodarczy i współpracę, ale gdzie są jakiekolwiek projekty z Bliskim Wschodem? W zaledwie kilka lat Chiny już wyprzedziły Zachód.

Zachód wciąż ma szansę odbudować swoją pozycję i reputację. Posiada doświadczenie i zasoby, aby powrócić na Bliski Wschód i zrealizować coś bardziej konstruktywnego. Spokojniejszy Bliski Wschód oznacza, że również Europa będzie spokojniejsza i stabilniejsza. Nikt nie może odłączyć Bliskiego Wschodu od europejskiej polityki.

Reklama

Komentarze (3)

  1. Rusmongol

    Pierwsze skrzypce w wojnie zastępczej z zachodem wiedzie tam Iran i Rosja. To oni zamiast wygaszać konflikty to goszczą i sponsorują terrorystów. Te wszystkie chordy milicji, odłamów, frakcji walczących o swoje racje bardziej ważne od racji innych da sponsorowane przez Iran, saudow, Rosję. Ale oczywiscie to wina USA i zachodu.

  2. bezreklam

    "Częścią problemu jest to, że Stany Zjednoczone – najważniejsza potęga w regionie – zdecydowały się zarządzać konfliktami zamiast je rozwiązywać. " - Dokdnie. Jesli juz chca byc "zandarmem swiata" - to sprawidiwym - jak rozwiazac konfikty. OBecnie to wyglda jakby Zandarm zgadal sie z mafia. W takim przadku albo niech zandarm idzie na emerytyre (Sami jakos sobei pooga moze z pomoca Chin - np chiny pojednalu Iran i AS) albo niech zacznie byc ucziwy. Narazie USa rozniacaja tam wojny za wojna . Bez sensu. Szokujace i gupie

    1. Rusmongol

      Dlaczego mnie to nie dziwi że musiałeś na0luc na USA 😉. Usa winne bo nie rozwiązuje problemów ale sponsorowanie przez Iran huti, Hamasu, hezbollachu to nie zaognianie a rozwiązywanie konfliktów? Serio?

  3. szczekun

    W tym całym wywiadzie przebija teza o złym zachodzie i biednych wykorzystywanych państwach arabskich. Żadnej refleksji nad problemami społecznymi i gospodarczymi które gnębią je strukturalnie od wielu lat to ,,oni" są winni a nie my.

    1. Rak

      W Gazie mamy niby do czynienia z ludobójstwem ale co z zakładnikami przetrzymywanymi przez Hamas? Ktos ich wypuścił? Może coś przegapiłem...

    2. DanielZakupowy

      Bo to jest tak, że sa czasów kolonialnych Europa była zła bo za mordę trzymała. Teraz mają wolność, jeszcze kupujemy od nich ropę, gaz, pilnujemy ich szlaków handlowych, a Europa jest... zla :)

    3. bezreklam

      Europa- Czy ZZachod dalej ich trzyma za morde. TYlko metody sie zmienily. Teraz to sie nazwa NEO KOLONIALIZM. Czas z tym skoczyc. ZIeimia jest wystrczajaca dla wsztskich

Reklama