Reklama

Geopolityka

Iran wobec perspektywy eskalacji [KOMENTARZ]

Autor. Canva

Irański atak na Izrael był równie spektakularny co nieskuteczny. Nie wynikało to jednak ze słabości Iranu, lecz było próbą wyjścia z twarzą przy zminimalizowaniu ryzyka konfrontacji z USA. Tymczasem rozwiązanie kluczowych problemów Bliskiego Wschodu wymaga albo ogromnego zaangażowania militarnego USA i sojuszników albo rozmów z Iranem.

Nieskuteczność ataku irańskiego nie była oznaką słabości Teheranu i wynikiem jego niezdolności do efektywnego rażenia terytorium Izraela. Również zachwyty nad Żelazną Kopułą w tym kontekście nie są do końca uzasadnione. Oczywiście, Izrael pokazał siłę swojej obrony powietrznej, ale wszystko wskazuje na to, że to właśnie założył Iran przeprowadzając atak. Miał on być spektakularny, ale nie miał doprowadzić do sytuacji, w której oczywistym byłoby, że Izrael musi odpowiedzieć, a USA najprawdopodobniej byłyby zmuszone do wsparcia nie tylko działań defensywnych Izraela, ale również jego operacji ofensywnej przeciw terytorium Iranu.

Czytaj też

Obecnie już wiadomo, że Iran przekazał USA informację o planowanym ataku, w tym o czasie i sposobie jego przeprowadzenia, a także, że będzie on miał charakter ograniczony, jako odpowiedź na zbombardowanie konsulatu irańskiego w Damaszku, ale bez planu doprowadzenia do dalszej eskalacji. W środę 10 kwietnia irańskie MSZ przekazało informację o planowanym ataku przedstawicielom dyplomatycznym Iraku, Jordanii i Turcji. Poinformował o tym szef irańskiej dyplomacji, a tureckie MSZ potwierdziło, że przekazało wiadomość Amerykanom, tak by uniknąć dalszych komplikacji.

Reklama

Atak bez zaskoczenia

Zarówno sam atak jak i jego przebieg nie były zatem zaskoczeniem dla USA i Izraela, a fakt, że najpierw Iran wypuścił drony było dodatkowym krokiem, który miał zapewnić to by druga strona była przygotowana. W tym kontekście warto podkreślić, że choć Iran jest aktorem niewątpliwie agresywnym, to traktowanie go jako aktora irracjonalnego i słabego jest groźnym nieporozumieniem. Może to prowadzić do błędnych i bardzo kosztownych decyzji. Tymczasem bardzo wyraźnie widać, że Teheran zrezygnował z elementu zaskoczenia, a także nie dokonał pełnej synchronizacji ataku. Warto przypomnieć, że już wcześniej Żelazna Kopuła miała problemy z przechwytywaniem rakiet, a znacząca część zarówno dronów jak i pocisków manewrujących i rakiet balistycznych została strącona przez USA oraz kraje arabskie. Gdyby Iran wykorzystał element zaskoczenia i sojusznicy nie byliby przygotowani do wsparcia izraelskiej obrony to skutki mogłyby być zgoła inne. Ponadto ataki Hezbollahu i Hutich również nie były w pełni zsynchronizowane, a także zabrakło drugiego uderzenia oraz jednoczesnego ataku ze strony Islamskiego Oporu w Iraku na bazy USA. Wszystko to nastąpiło w wyniku świadomej decyzji Iranu, a nie jego błędów.

Czytaj też

To, że ani Iran, ani USA nie chcą eskalacji oraz bezpośredniego konfliktu zbrojnego jest oczywiste i potwierdza to wiele faktów. Obie strony utrzymują też otwarte linie komunikacyjne, co pozwala na uruchamianie procedur deeskalacyjnych w przypadku przekroczenia czerwonej linii. Taka sytuacja miała miejsce po zabiciu gen. Sulejmaniego, gdy Iran musiał odpowiedzieć, ale tak by nie zmusić Trumpa do eskalacji. Gdyby jednak Trump jej chciał to nie zlekceważyłby ataku na bazę al-Asad w Iraku, która zresztą nie była taka niegroźna (później okazało się, że wstrząsy mózgu oraz inne obrażenia psychiczne żołnierzy USA były znacznie poważniejsze niż początkowo podawano), lecz wykorzystałby to jako pretekst do uderzenia na Iran.

Iran nie miał natomiast zamiaru zabijać żołnierzy USA, bo tego nie potrzebował i nie chciał płacić ceny za to. Atak na bazę al-Asad był wystarczający by wyjść z twarzą, pokazać zdolności swoich rakiet oraz zrobić propagandowy teatr. Deeskalacją, po zapłaceniu daniny krwi (jakkolwiek cyniczne by to nie było), skończył się też incydent związany z błędem popełnionym przez iracką milicję szyicką Kataib Hezbollah, czyli jej atak na bazę Tower22, w której zginęło 3 żołnierzy USA. Ponieważ Kataib Hezbollah jest za bardzo umocowane w strukturach sił bezpieczeństwa Iraku (a przecież Irak jest partnerem USA) więc trzeba było znaleźć „chłopca do bicia”. Wypadło na afgańskich proxy Iranu w Syrii, czyli Liwa al Fatimijun i paru jej dowódców musiało oddać życie dla deeskalacji. Iran dorzucił jeszcze, w ramach zapłaty, wstrzymanie ataków Islamskiego Oporu w Iraku na bazy USA.

Atak Iranu na Izrael bardzo przypomina ten, który Iran przeprowadził w 2020 r. na bazę al-Asad (nie technicznie, lecz celowościowo). Warto podkreślić, że mimo iż Iran ogłosił, że uznaje USA za współodpowiedzialnego za izraelski atak na swoją ambasadę w Damaszku, a USA brały decydujący udział w odparciu ataku Iranu, to nie złamał tego nieformalnego zawieszenia broni polegającego na wstrzymaniu ataków swoich proxy na cele amerykańskie. Nic też nie wskazuje na to by planował zmienić tę decyzję (oczywiście o ile nie dojdzie do dalszej eskalacji ze strony Izraela). Warto też zwrócić uwagę, że choć Iran ostrzegał państwa arabskie by nie wspierały Izraela przeciwko Iranowi to za takie wsparcie nie uznał bynajmniej udziału Jordanii w strącaniu wystrzelonych przez siebie dronów.

Czytaj też

Reklama

Jaka była i jest w tym rola Rosji?

W kontekście irańskiej odpowiedzi na atak Izraela warto zwrócić jeszcze na jeden aspekt tj. rolę Rosji i jej percepcję w Iranie. Iran nigdy nie był naturalnym sojusznikiem Rosji, a fakt, że ta używa irańskich dronów w wojnie przeciw Ukrainie wynika z tego, że Iran oczekiwał w zamian sfinalizowania kupna samolotów SU-35 oraz S-400. Siły powietrzne i obrona przeciwlotnicza Iranu jest jego największą piętą achillesową i gdyby ta transakcja doszła do skutku to również w obliczu konfrontacji z Izraelem pozycja Iranu byłaby zdecydowanie silniejsza. Ale Rosjanie nie chcieli komplikować swoich relacji ani z państwami arabskimi ani z Izraelem więc nie doszło to do skutku. Iran mógł chociaż oczekiwać, że Rosjanie z wdzięczności przestaną zapalać Izraelowi zielone światło na naloty na ich pozycje w Syrii (tzn. nie włączać obrony przeciwlotniczej, która jest przez nich w pełni kontrolowana). Wskazywałoby na to również ostre wystąpienie ambasadora Izraela przy ONZ, w którym krytykował on rosyjskie poparcie dla Hamasu oraz zapowiadał pomoc dla Ukrainy.

Fot. Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej [mil.ru]
Fot. Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej [mil.ru]

Tyle, że gdy Izrael postanowił uderzyć na irański konsulat w Damaszku to syryjska obrona przeciwlotnicza znów nie zadziałała. Wkrótce potem pojawiła się dość zaskakująca wypowiedź gen. Jahji Safawiego, doradcy ds. wojskowych Najwyższego Przywódcy i b. dowódcy Sepah, że Rosja jest beneficjentem eskalacji na Bliskim Wschodzie, gdyż odciąga to siły i środki USA z Ukrainy. Jest to oczywiste i oczywistym jest również to, że jest to oczywiste dla Iranu, ale zaskakujące jest to, że Iran przestał udawać, że tak nie jest i że problemu nie ma. Ponadto, już po ataku na konsulat w Damaszku, irański dziennik Dżomhuri Eslami zaatakował Rosję wskazując, że blokuje ona aktywizację obrony przeciwlotniczej w Syrii w czasie izraelskich ataków na cele irańskie.

Reklama

Iran najwyraźniej dostrzegł w końcu swój błąd jednak nie chodzi tu wyłącznie o to, że Rosja nie chce wesprzeć Iranu ze względu na równowagę sił. Można przypuszczać, że Rosja była zainteresowana tym by Izrael uderzył w konsulat irański, gdyż wiedziała, że Iran znajdzie się wtedy w pułapce: będzie musiał odpowiedzieć, mimo że nie będzie tego chciał. Moskwa wiedziała też, że zaangażuje to USA, a każdy błąd może doprowadzić do eskalacji, której będzie beneficjentką. Wydaje się, że właśnie w tym kontekście należy odczytywać słowa gen. Safawiego, tzn., że Iran ma świadomość, że Rosja chciała tego kryzysu. Ciekawe jest też to, że ani Rosja, ani Chiny nie przedstawiły rezolucji Rady Bezpieczeństwa potępiającej Izrael za jego atak, podczas gdy Iran prawdopodobnie odstąpiłby od odpowiedzi, gdyby taka rezolucja została przyjęta, a USA zagwarantowałyby, że jego bezczynność, skrywana pod pojęciem „strategicznej cierpliwości”, nie zachęci Izraela do kolejnego ataku. Warto dodać, że USA nie były uprzedzone o ataku w Damaszku i nie były zadowolone z faktu, że do niego doszło.

Wspomniana „strategiczna cierpliwość” Iranu stała się ostatnio przedmiotem kpin i w tym kontekście Teheran ryzykował, że jego odpowiedź zostanie źle odczytana. Zbyt słaba mogła być odczytana jako bezsilność, zbyt mocna mogłaby sprowokować wojnę, w której Iran musiałby brać udział bezpośrednio a nie przez proxy, a tego Iran nie chce. Zatem Iran wybrał taką opcję, która z jednej strony miała ostrzec drugą stronę pokazując jego zdolności, miała być widowiskowa dla celów propagandowych, ale jednocześnie niemal całkowicie nieszkodliwa. I tak odczytali to Amerykanie. Izrael jednak nie postąpił tak jak Trump w 2020 r., nie zbagatelizował ataku irańskiego i nie otworzył tym samym drogi do deeskalacji.

Skomplikowana gra USA, Izraela i Iranu

Porównywanie potencjałów militarnych Iranu i Izraela czy też Iranu i USA w kontekście potencjalnej eskalacji i wyciąganie z tego wniosku, że Iran jest słaby, jest nieporozumieniem. Problem w tym, że takich porównań nie można dokonywać w oderwaniu od celu działań zbrojnych, a także zapominać o znanej od czasów Sun Tzu zasadzie, że inaczej się liczy siły, gdy chodzi o natarcie na przeciwnika zamkniętego w obwarowanej twierdzy, A twierdzą Iranu jest ukształtowanie fizyczne terenu. Nie ulega zresztą wątpliwości, że inwazja na Iran to szaleństwo, z którego skorzystałaby nie tylko Rosja, podejmując bardziej agresywne działania przeciw Ukrainie i flance wschodniej, ale także Chiny. Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na amerykańsko-brytyjską operację „Prosperity Guardian” wymierzoną przeciwko Hutim (a więc podmiotowi znacznie słabszemu niż Iran). Naloty na zidentyfikowane magazyny broni przyniosły niewielkie rezultaty, nie pozbawiając Hutich ani zdolności do prowadzenia dalszych ataków, ani ich nie odstraszając od tego. Huti wiedzą bowiem, że USA nie dokonają inwazji na Jemen, bo wiązałoby się to ze zbyt dużymi kosztami i koniecznością zaangażowania sił i środków.

Czytaj też

Iran jest znacznie ostrożniejszy, bo marnym byłoby pocieszeniem dla Republiki Islamskiej, gdyby jej upadek został okupiony zajęciem Tajwanu przez Chiny i Ukrainy przez Rosję. Dlatego woli nie wystawiać woli Allaha na próbę. Niemniej, jeśli jego terytorium zaczęło być celem ataków z powietrza to rozwinąłby swoje działania asymetryczne. Można byłoby się też spodziewać zablokowania cieśniny Ormuz, ostrzału państw arabskich, co w połączeniu z aktywnością Hutich doprowadziłoby do globalnego kryzysu finansowego, a także innych negatywnych skutków. Oczywiście Iran też płaciłby cenę, ale reżim by nie upadł tylko jeszcze mocniej się skonsolidował i zaostrzył represje wobec przeciwników.

Strategicznym celem Iranu nie jest zniszczenie Izraela, ale zapewnienie bezpieczeństwa Islamskiej Republiki i uzyskanie statusu regionalnego mocarstwa. Zniszczenie Izraela to całkowita abstrakcja, podobnie jak użycie broni nuklearnej w tym celu (byłoby to samobójstwo Iranu). Iran chce zmusić USA do negocjacji, wskazując, że bez dogadania się z nim nie da się ustabilizować regionu. Dotyczy to m.in. kryzysu politycznego i gospodarczego w Libanie (którego rozwiązanie blokowane jest przez Hezbollah) i sytuacji na Morzu Czerwonym. Póki co polityka „maksymalnej presji” wobec Iranu nie przyniosła pożądanych efektów, podobnie jak uderzenia karne na proxy irańskich. Być może więc czas na dyplomację by uniknąć scenariusza, z którego cieszyć się mogą tylko ekstremiści oraz Rosja i Chiny.

Reklama
Reklama

Komentarze (8)

  1. Ależ

    Dobra dobra Iran to Iran tamto a prawda jest taka że to nie żaden Iran tylko ROZKAZ Z PEKINU dokładnie taki sam jak do Moskwy dotarł przed atakiem na Ukrainę to wszystko są chińskie PROXY i tyle

    1. Ech,

      Perswie i Zydzi maja konfikt od 5000 lat. Slyszales o czyms takim jak "ucieczka z babilonu"? Oczywiscie konfikt z Faraonem z Egiptem i Babilonem - znamy w wersji ubarwinej z Biblii (wersja Izealitow) W rzeczwstosci badcze mowia ze bylo troche inaczej ale jednak bylo. POtem konfikt z Fenicjanami i z RZymem. Chiny od niedawna weszly do gry na nowo.

    2. Ech,

      Możesz raczej się zastanowić jakie motywację ma kraj witany przyjaźnie pzeez starzytyny egipt Babilon że potem musi uciekacc? Jak działają teraz i w usa np. Masz kupę danych do analizy. Działaj i mysl

  2. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    Najwięcej zależy od zapasów irańskich dronów. Bo wystarczy że Iran pokaże te zapasy np. attache wojskowemu "neutralnego" państwa - i Izrael przemyśli sprawę na nowo. Bo saturacyjny przeciążający atak fali dronów wydrenuje izraelskie magazyny - a USA przez wojnę w Ukrainie też świeci pustkami. Kalkulacja koszt/efekt jest po stronie Iranu. Chyba, że Izrael ma asa w rękawie - np. broń EMP, którą może pokazowo "przepalić" wybrany fragment infrastruktury elektrycznej Iranu - wtedy role się odwrócą i to Izrael będzie kontrolował drabinę eskalacyjną. Zobaczymy - na razie - przy standardowych środkach - Izrael brnie w ślepą uliczkę i naraża się na pozbawienie obrony plot/prak.

    1. Davien3

      Tadeusz toi Izrael zwyczajnie uzyje swoich Jericho by zniszczyc te magazyny dronów a jak to nie pomoże to uderzą w Teheran i wyeliminuja ajatollahów. A i to zakładając że nie zdecyduja się odpalić opcji Samsona. i zwyczajnie odparowac Iran.

    2. Rusmongol

      @analittk. A jak zareaguje na przykład attache neutralnego państwa, jak Izrael pokaże mu gotowe rakiety z głowicami jądrowymi? Doktryna Izraela jest podobna jak Kacapska.

    3. Popolupo

      Mowisz- to czemu tego nie zrobil? Co by wtedy zrobila Rosja dla Ukrainy?Co Chiny by zrobily?? Scenariusz wysoce watpliwy

  3. Jarosaki

    Macie dwa artykuły obok siebie w którym jeden przekonuje, że Iran chciał by jego atak został przechwycony, a w drugim, że to założenie nie ma sensu i poniósł dotkliwą porażkę. Więc jak?

  4. Stefan1

    Świetny artykuł. Dziękuję.

  5. Chris

    Muszą zniszczyć irańskie fabryki rakiet i dronów tyle że są one zbudowane pod ziemią, a od góry są zabezpieczne warstwa żelbetonu . Pytanie, czy Izrael ma odpowiednie rakiety , żeby je zniszczyć. Może lepszym wyjściem byłby sabotaż od wewnątrz

    1. GB

      Rakiety ma (rodzina Jerycho), tyle tylko że obiekty podziemne to musiałby niszczyć raczej głowicami atomowymi, a tego nie zrobi.

  6. Podszeregowy

    To jest dobry moment dla Izraela na atak i zniszczenie irańskiego programu nuklearnego. Co i tak z czasem musi nastąpić.

    1. Mateuszwajcheprzeloz

      Dlaczego? Dla równowagi sił w regionie, Iran powinien mieć broń atomową. To Izrael zaczął wojnę. Jeśli Iran nie będzie miał swojej broni atomowej, to stanie się drugim Irakiem,Syrią,albo Libią. Izrael od dawna szuka wojny, gdyby nie USA, to by go arabowie już dawno zniszczyli

    2. Davien3

      Mateuszwajcheprzeloz Niezłe kłamstwa ale Arabowie już wielokrotnie próbowali zniszczyc izrael, pierwszy raz dzień po jego powstaniu. I zawsze tak dostawali w tyłek że przez kilka lat był spokój. Izrael nie wywołał żadnej wojny z Arabami poza tą z Egiptem podczas nacjonalizacji kanału Sueskiego A broń jadrowa w Iranie oznacza nuklearną zagładę Iranu bo ani Pakistan ani Izrael na to nie pozwolą. Bo inaczej Iran zniszczy wszystkich sunnitów ( uważa ich za heretyków).

    3. Rusmongol

      @mateusz....serio to Izrael rozpoczął tą wojnę? To wróć może do czasu rewolucji islamskiej ajatollahów i późniejszych deklaracji islamistów którzy przejęli tam władze. Bo do tego czasu Iran i Izrael żyły w zgodzie.

  7. Markus

    Jak zawsze super wyjaśnienie sytuacji przez doktora Repetowicza

  8. user_1049549

    Świetna analiza! Rzeczowa, wnikliwa, celna i bezstronna. Bez cienia propagandy czy całej tej koniunkturalnej błazenady, której tak pełno nieraz w mediach "głównego ścieku".