Filipiny wydaliły prawie 3 tys. Chińczyków, którzy naruszyli warunki pobytu. Decyzja postrzegana jest jako próba poprawy wizerunku służb imigracyjnych po skandalu, jaki wywoła informacja o przyjęciu przez nie od cudzoziemców ponad 800 mln dol. łapówek.
Sprawa masowego napływu nielegalnych pracowników z Chin budzi także obawy w kontekście politycznych napięć między rządami w Manili i Pekinie. Szef filipińskiego biura imigracji Jaime Morente ogłosił w mijającym tygodniu, że 2736 obywateli Chin, którzy naruszyli warunki pobytu otrzymało nakaz bezzwłocznego opuszczenia kraju.
Cudzoziemcy przedłażyli pobyt poza termin ważności swoich wiz turystycznych. Morente, protegowany prezydenta Filipin Rodrigo Duterte, jest świadkiem w śledztwie dotyczącym skandalu korupcyjnego, który wybuchł po ujawnieniu, że w ciągu trzech lat podlegający mu urzędnicy przyjęli od cudzoziemców, głównie Chińczyków, łapówki o łącznej wartości około 40 mld pesos (860 mln dol.). Miliony cudzoziemców mogły się znaleźć się na Filipinach nielegalnie ze względu na korupcję służb.
Podczas trwającego właśnie parlamentarnego śledztwa filipińscy senatorowie ustalili, że osoby chcące otrzymać przy przekraczaniu granicy wizy z pominięciem procedur wnosiły za to 200-dolarowe nieformalne opłaty. Oprócz urzędników imigracyjnych w skandal są zamieszane również biura podróży.
Kierująca komisją śledczą badającą tę sprawę senator Risa Hontiveros oceniła w poniedziałek, że efekcie swobodnego traktowania przepisów imigracyjnych do kraju osiedliło się 4 mln posiadaczy chińskich paszportów. Powołując się na dane biura imigracji dodała, że tylko 150 tys. formalnie aplikowało o lotniskową wizę. Pozostałe 3,8 mln musiało jej zdaniem zapłacić łapówki.
System wydawania krótkoterminowych wiz na lotniskach wprowadzono w 2017 roku, by ułatwić wjazd chińskim podróżnym. Z danych urzędu ds. turystyki wynika, że w 2019 roku kraj odwiedziło 1,7 mln Chińczyków, którzy łącznie wydali tam 2,3 mld dol. Szybki program wizowy wstrzymano w styczniu, po pierwszych oskarżeniach korupcyjnych. Przed senacką komisją śledczą stanęły osoby zamieszane w nieprawidłowości, z których co najmniej 20 ma usłyszeć prokuratorskie zarzuty. W mijającym tygodniu na pół roku zawieszono 45 urzędników imigracyjnych.
Czytaj też: Japońskie radary na straży Filipin
Skandal ma związek z rozwijającym się na Filipinach przemysłem hazardowym. Od 2016 roku, kiedy władze w Pekinie zabroniły działalności firm oferujących internetowy hazard, właściciele zajmujących się tym biznesów zaczęli masowo przenosić je na teren archipelagu. Odkąd rząd w Manili objął je systemem specjalnych licencji, są powszechnie znane jako POGO (Philippine Offshore Gaming Operators). Wielu z tych przedsiębiorstw zarzuca się jednak unikanie płacenia podatków i pranie brudnych pieniędzy, a część filipińskiej opozycji domaga się ich zamknięcia. Parlamentarzyści wskazują też, że łatwy dostęp do nielegalnie wydawanych wiz przez lata umożliwiał powiązany z POGO handel ludźmi i prostytucję.
Tymczasem administracja prezydenta Duterte broni systemu POGO przekonując, że kraj zyskuje na nim dzięki rzekomemu tworzeniu miejsc pracy oraz wyższym cenom nieruchomości. W ostatnich dniach filipińskie media donosiły także o masowym wykorzystywaniu przez Chińczyków możliwości uzyskania długoterminowych wiz dla emerytów. Warunkiem uzyskania takiego dokumentu jest jedynie ukończenie 35 lat i posiadanie odpowiedniej ilości gotówki.
W ubiegłą niedzielę felietonista gazety „Philippine Daily Inquirer” Randy David ostrzegł, że masowa chińska imigracja może doprowadzić do napięć rasowych. Jak ocenił, chińscy pracownicy często mówią tylko w swoim języku i nie integrują się z miejscowymi społecznościami. Pojawienie się na Filipinach w krótkim czasie tak dużej liczby Chińczyków porównał do sytuacji sprzed japońskiej inwazji w czasie II wojny światowej. Na kilka lat przed nią na teren azjatyckiego archipelagu wyemigrowały tysiące Japończyków – przypomniał.
W podobnym tonie wypowiedziała się na temat napływu chińskich pracowników senator Hontiveros - „To alarmujące, zwłaszcza w kontekście trwającej okupacji przez Chiny filipińskich terytoriów na Morzu Zachodniofilipińskim i destrukcji naszych zasobów morskich w tym rejonie” - powiedziała.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie