Geopolityka
„Epickie zawieszenie broni” w Gazie. Kto wygrał wojnę Hamas-Izrael?
Hamas zmartwychwstał, a Binjamin Netanjahu utrzymał się u władzy – obie strony starcia twierdzą, że wojnę wygrały, w rzeczywistości ponosząc pyrrusowe straty. Choć wydawało się, że Netanjahu będzie miał przemożny wpływ na gabinet Donalda Trumpa, to Amerykanie z otoczenia prezydenta-elekta nacisnęli na premiera Izraela, by ten zaakceptował rozejm.
Donald Trump w swoim stylu nazwał zawieszenie ognia „epickim porozumieniem”. Bezsprzecznie, przyszły prezydent USA może triumfować. Zanim zasiadł w Gabinecie Owalnym, na Bliskim Wschodzie doszło do nowego szachowego rozdania, niezwykle dla niego korzystnego. Zauważmy, że nie tylko obcięto zbrojne ramię Iranu jakim był szlak zaopatrzenia Hezbollahu via Syria, ale także wygasają przedłużające się walki w Strefie Gazy. Izraelska operacja „Żelazne Miecze” skierowana przeciwko Hamasowi nie była popularna w USA, zmęczeni działaniami Netanjahu byli nawet Republikanie, robiąc dobrą minę do jego gry, oficjalnie deklarując wsparcie dla swojego strategicznego sojusznika, a zakulisowo pytając kiedy zakończy on bombardowanie palestyńskiej enklawy. Dlatego o misji Steve’a Witkoffa, specjalnego wysłannika USA ds. Bliskiego Wschodu, pisze się jako o wyprawie, by zmusić Netanjahu do zawarcia rozejmu z Hamasem.
To ten człowiek Trumpa został dołączony do rozmów o zawieszeniu ognia prowadzonych w Katarze i doprowadził je do finału w przededniu zaprzysiężenia swojego pryncypała. Trump zagroził, że jeśli nie dojdzie do rozejmu „na Bliskim Wschodzie rozpęta się piekło” – cokolwiek to znaczy. Nie wiadomo czy rozejm ma nawet poparcie izraelskiego rządu, ponieważ poparcie dla zawieszenia ognia może wysadzić koalicję rządową w powietrze.
Czytaj też
W rzeczywistości obie strony starcia, które zwarły się w morderczym uścisku są zbyt zmęczone, by wojnę kontynuować. W październiku 2024 roku CNN wykonał ekonomiczne podsumowanie wojny Hamas-Izrael. Pamiętajmy, że izraelska gospodarka opiera się na pracy Palestyńczyków w najniżej płatnych zawodach, a mobilizacja oznacza, że obywatele państwa – zwłaszcza etniczni Żydzi, zamiast chodzić do pracy, walczą na froncie. Izrael zatem podwójnie odczuwał odpływ rąk do pracy, a długotrwałe serie alarmów przeciwlotniczych oznaczały paraliż całych sektorów gospodarki na długo. Zaczyna to być widać w ekonomicznych statystykach.
Ile kosztowała ta wojna?
Materialny koszt wojny ze strony Izraela szacuje się na 240 mld szekli (66 miliardów USD), podwoiła ona deficyt budżetowy, a sam Becalel Smotricz – radykał izraelski popierający wojnę – przyznał, że to „najdroższa kampania wojenna” Izraela. Prawdziwych strat gospodarczych jeszcze nie widać. Wszelako 20 proc. produkcji gospodarczej Izraela to sektor technologiczny, w którym pracuje najwięcej oficerów rezerwy Sił Obronnych Izraela (Cahal), najzdolniejszych żołnierzy, specjalsów czy nawet funkcjonariuszy wywiadu i kontrwywiadu. Oni w pierwszej kolejności zostali zmobilizowani. Przed operacją „Żelazne Miecze” Izrael planował przegonić Wielką Brytanię w poziomie Produktu Krajowego Brutto na głowę mieszkańca.
Tak istotna branża turystyczna, a zwłaszcza pielgrzymkowa, odradzała się po kryzysie pandemicznym. Wiadomo, że wojna zdegradowała gospodarkę Izraela, mocarstwowe plany zatem trzeba zawiesić. Wielokrotnie obniżono rating kredytowy Izraela, zadłużenie kraju zaczęło być droższe, spadł wzrost gospodarczy (sztucznie napędzany inwestycjami wojskowymi), opóźniano publikację przyszłorocznego budżetu. Liczba firm, które zdecydowały się na zamknięcie zwiększyła się o 20 tysięcy. Co oczywiste, opadł entuzjazm zagranicznych inwestorów. A prawdziwych ekonomicznych skutków wojny jeszcze nie widać, ponieważ głównym czynnikiem w tym regionie będzie demografia, gdzie jest szalona dysproporcja na korzyść ludności muzułmańsko-arabskiej względem żydowskiego etnosu. Głównymi celami Izraela w tej wojnie było odbicie zakładników (co udało się w małym stopniu), oraz zniszczenie Hamasu (co udało się połowicznie).
W jeszcze gorszym położeniu jest Strefa Gazy, która z izolowanego ekonomicznie getta stała się placem boju zamienionym w mogiłę. W połowie 2024 roku Ministerstwo Zdrowia w Gazie podało komunikat, iż od 7 października 2023 roku zginęło 37 tys. Palestyńczyków. Hamas podczas tej kampanii wojennej się skompromitował, ponieważ sprowokował ludność Izraela do długotrwałego odwetu, finalnie tracąc dowództwo polityczne oraz wojskowe. Jest więcej niż prawdopodobne, że Hamas kalkulował krótkotrwałą kampanię obronną podobną do poprzedniej serii walk na południu Izraela, licząc iż będzie jak w czasie choćby „Płynnego Ołowiu”. Ponadto rząd Netanjahu nigdy nie krył, iż głównym oponentem dla niego jest Autonomia Palestyńska, a celem osadnictwo żydowskie na Zachodnim Brzegu, a nie Hamas i Strefa Gazy. Na południe machnięto ręką, pozwalając Hamasowi stawiać poligony do ćwiczeń, robienie obozów terrorystycznych dla dzieci, zwiększając liczbę pozwoleń na pracę poza Gazą. Między Netanjahu, a wierchuszką Hamasu, do 7 października 2023 roku, było albo zakulisowe porozumienie, które złamano, albo splot interesów, z których wynikało, że obie strony nie robią sobie większej krzywdy.
Czytaj też
Netanjahu wycofał część sił Cahalu z południa na wschód. Gdyby do ofensywy Hamasu nie doszło, równie dobrze rząd Netanjahu mógłby się załamać, a do władzy wróciliby politycy bardziej skorzy do rozmów z Palestyńczykami. W tym także tkwi sedno kampanii wojennej Hamasu. Wejście w życie porozumień abrahamowych, pokój wieczysty na Bliskim Wschodzie, układ w którym handel ma prym nad wojną, byłby końcem projektu politycznego Hamasu, który karmi się radykalizmem. Sukcesywnie Hamas byłby zastępowany przez frakcję Palestyńczyków stawiających na ugodę z Izraelem. Z drugiej strony barykady działy się zjawiska tożsame, to Netanjahu politycznie zyskiwał na radykalizmach, nie jego opozycja. Czy Hamas wygrał tę wojnę? Jeżeli miarą sukcesu jest podpisanie się Izraela pod wycofaniem swoich żołnierzy ze Strefy Gazy – to tak. Tyle, że układ taki obowiązywał i przed ofensywą, więc jest to argument populistyczny. Zwłaszcza, że przed 7 października 2023 roku Hamas miał w Gazie władzę absolutną i był nie niepokojony przez Cahal, efektem porozumienia ma być tylko częściowe wycofanie wojsk Izraela, o ile w ogóle będzie to egzekwowane. Izraelskich żołnierzy ze Strefy Gazy wycofał jeszcze Ariel Szaron, więc to żaden sukces Hamasu.
Czytaj też
Degradacja Hamasu
Oczywiście w wymiarze politycznym Hamas odczytuje podpis Izraela jako gest słabości. Struktura organizacji poniosła wszelako ogromne straty – od dowództwa polityczno-wojskowego, na kierownictwie polowym kończąc. Ludzi tych można zastąpić, zwłaszcza że Izrael zgodził się wypuszczać z więzień Palestyńczyków, ale śmierć Ismaila Haniji oraz Hassana Nasrallaha oznacza, iż dawne układy z Izraelem, że w wojnie nietykalne jest kierownictwo, są nieaktualne. W boju zginął także Jahja Sinwar, dowódca polowy organizacji. Przed październikiem 2023 roku w starciach z Hamasem czy Hezbollahem, było wiele z gry pozorów. Sam Sinwar przecież opuścił izraelskie więzienie i miał zakulisowe kontakty z władzami swego wroga.
Hamas sprowokował Izrael do zrywania tych zakulisowych kontaktów i anihilacji całej struktury. Z organizacji islamistycznej, która zyskała atrybut partii politycznej (z ministrami, namiastką parlamentu etc.) sama zdegradowała się do drugiej Al-Kaidy. Wojna dziesięciodniowa w Syrii tym bardziej przekonała państwa regionu, że jest dobra koniunktura na ostateczną rozprawę z „assetami” Iranu na Bliskim Wschodzie. Zauważmy, że Hamas jest powiązany z Bractwem Muzułmańskim, podobnie jak nowe władze w Syrii. Obaj gracze rozegrali swoją grę zupełnie inaczej. Gdyby do ofensywy Hamasu nie doszło, prawdopodobnie Strefa Gazy zyskałaby dzisiaj dobrą pozycję negocjacyjną, bo wokół nowych władz w Damaszku jest na Zachodzie pozytywny klimat do rozmów dyplomatycznych. Świat, skąpany we krwi, po atakach Rosji na Ukrainę, tak bardzo pragnie pokoju, że machnął ręką na islamistyczną agendę zbrojnych ugrupowań na Bliskim Wschodzie. Ismail Hanija sprowokował odwet Izraela, wojując na terytorium, zamieszkanym przez swoich rodaków, samemu pozostając za granicą i opływając w luksusy. HTS uderzył w Syrii, gdy wiedział, że ma zielone światło z Turcji, a Dżaulani nie wszedł w konflikt zbrojny z Izraelem.
Zam Bruder
Piszę to z ciężkim bólem po raz kolejny ; zwycięzca nie tylko wojny z Hamasem, ale i wszystkich wieloletnich bliskowschodnich wojen jest tylko jeden i jest nim Izrael. I niech nikogo nie zwiodą te zdołowane wskaźniki gospodarcze które wkrótce odbuduje, bo osiągnął swój najważniwjszy cel - pozbył się lub obezwładnił rękoma swego sojusznika wszystkich swoich najważniejszych wrogów w rejonie i to na długie lata.
Strusiu-73
Moim zdaniem runął mit super sprawnej armii izraelskiej..Bojownicy na pickupach opanowali dwie bazy wojskowe.Wielu żołnierzy Sejjeret Matkal zginęło w strzelaninach z przeciwnikami uzbrojonymi w stare kałasznikowy i RPG 7..Procent kadry oficerskiej poległej w walce jest porażający .