Reklama

Czy Rosja "straciła" Azerbejdżan? Region się rekalibruje

Prezydent Republiki Azerbejdżanu Ilham Alijew i Pierwsza Dama Mehriban Alijewa wydali w swojej rezydencji kolację dla Prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina, który przybył do Azerbejdżanu z wizytą państwową.
Prezydent Republiki Azerbejdżanu Ilham Alijew i Pierwsza Dama Mehriban Alijewa wydali w swojej rezydencji kolację dla Prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina, który przybył do Azerbejdżanu z wizytą państwową.
Autor. First Vice President of Azerbaijan Mehriban Aliyeva / X

Przez dziesięciolecia Rosja utrzymywała dominujące wpływy na Kaukazie Południowym, wykorzystując siłę militarną, współzależność gospodarczą i nostalgię za postsowiecką przeszłością, aby utrzymać kontrolę nad podmiotami regionalnymi. Azerbejdżan, bogata w surowce energetyczne była republika radziecka, długo był uważany za jednego z bardziej wiarygodnych partnerów Moskwy – pragmatycznego, nastawionego na współpracę i starającego się nie prowokować swojego północnego sąsiada. Jednakże w ostatnich miesiącach relacje te nie tylko uległy ochłodzeniu, ale wręcz weszły w okres głębokiego kryzysu. W obliczu publicznych starć, głośnych aresztowań, dyplomatycznych sporów i geopolitycznych reorganizacji, pojawia się tym samym pytanie: Czy Rosja straciła Azerbejdżan?

Od radzieckiego satelity do strategicznego państwa wahadłowego

Po uzyskaniu przez Azerbejdżan niepodległości w 1991 roku, stosunki z Rosją były ostrożne, ale w większości stabilne. Rosja utrzymała dominującą obecność w regionie dzięki swojej bazie wojskowej w Armenii i kluczowej roli w konflikcie o Górski Karabach. Jednak Azerbejdżan, obawiając się wciągnięcia w sojusze zdominowane przez Moskwę, takie jak OUBZ czy EAEU, starał się zachować neutralny, a jednocześnie nieprowokacyjny ton, co było widoczne szczególnie za prezydentury Ilhama Aliyeva.

Reklama

W 2020 roku Rosja wynegocjowała zawieszenie broni po zwycięstwie Azerbejdżanu w drugiej wojnie o Górski Karabach. Działania Moskwy, które zdawały się milcząco faworyzować Baku nad jej tradycyjnym sojusznikiem, Erywaniem, zostały zinterpretowane jako oznaka zmieniającej się preferencji w regionie. Jednocześnie, wysyłając wojska do monitorowania kruchego zawieszenia broni, Kreml miał nadzieję utrzymać swoją pozycję skutecznego mediatora. W 2024 roku Putin odbył również pierwszą wizytę prezydencką w Azerbejdżanie. Pomimo oficjalnej retoryki podkreślającej „sojusz” i „partnerstwo strategiczne”, narastające napięcia między stronami nie osłabły.

Czytaj też

Punkt krytyczny: katastrofa samolotu i dyplomatyczny kryzys ##

Prawdziwy zwrot w relacjach azersko-rosyjskich rozpoczął się 25 grudnia 2024 roku, kiedy to samolot linii Azerbaijan Airlines o numerze lotu J2-8243 rozbił się w pobliżu Aktau w Kazachstanie. Lot został przekierowany nad południową Rosją w związku z doniesieniami o ukraińskich atakach dronów w Czeczenii. Azerbejdżańskie władze szybko wskazały na Rosję, twierdząc, że samolot został omyłkowo zestrzelony rakietą ziemia-powietrze Pancyr-S1.

Kreml przeprosił i nazwał incydent „tragicznym wypadkiem”, ale nie przyznał się do winy. Azerbejdżan zażądał pełnego śledztwa, publicznego przyznania się do winy i odszkodowania. Gdy te żądania nie zostały spełnione, Baku zaczęło przechodzić od prywatnej dyplomacji do publicznej konfrontacji. Prezydent Aliyev ogłosił plany pozwu Rosji do sądów międzynarodowych, nawiązując do trwającego dekadę procesu, który nastąpił po zestrzeleniu samolotu Malaysian Airlines o numerze lotu MH17.

Czytaj też

Reklama

Seria eskalacji – aresztowania, naloty i wzajemne oskarżenia

W czerwcu 2025 roku rosyjska policja aresztowała w Jekaterynburgu dziesiątki etnicznych Azerów w związku ze śledztwem w sprawie zabójstwa z 2001 r. i innych przestępstw popełnionych w przeszłości. Wśród zatrzymanych byli bracia Zijaddin i Husejn Safarow, którzy zmarli w areszcie. Autopsje przeprowadzone przez Azerów ujawniły ślady tortur: złamane żebra, krwawienie wewnętrzne i inne obrażenia, które nie wskazywały na naturalną śmierć.

Baku natychmiastowo zareagowało. Ministerstwo Kultury odwołało rosyjskie wydarzenia kulturalne. Parlament zawiesił planowaną wizytę w Moskwie. Sputnik Azerbejdżan, lokalny oddział rosyjskich mediów państwowych, został przeszukany, a kilku jego dziennikarzy aresztowano. Wśród nich byli dyrektor Igor Kartavykh oraz redaktor naczelny Yevgeny Belousov, którzy zostali oskarżeni o przestępstwa finansowe. Rosyjscy urzędnicy w odpowiedzi potępili te działania, nazywając je „wrogimi” i „bezprawnymi zatrzymaniami”.

Wkrótce potem azerska policja zatrzymała ośmiu obywateli Rosji, głównie specjalistów IT, pod zarzutem cyberprzestępczości i handlu narkotykami. Nagrania z rozprawy sądowej ujawniły widoczne obrażenia u zatrzymanych, co wywołało dalsze oburzenie Moskwy.

Czytaj też

Propaganda i medialne ciosy

Podczas gdy Rosja przedstawiała azerskich migrantów jako przestępców, media rządowe w Azerbejdżanie oskarżały Moskwę o imperialną arogancję, islamofobię i uprzedzenia rasowe. W jednym z tamtejszych programów zadano również pytanie: „Co się stało, panie Putin? Czy tak bardzo martwi się pan, że Azerbejdżan stał się silny i niepodległy?”. Niektóre media państwowe posunęły się nawet do określenia działań rosyjskiego wojska w ukraińskich miastach Bucza i Irpin mianem „ludobójczego”. Odwetowy charakter zarówno wspomnianych wcześniej aresztowań, jak i medialnych przepychanek może sygnalizować, że dyplomacja powoli schodzi na dalszy plan. Media odgrywają przy tym kluczową rolę w pogłębianiu wzajemnej nieufności społecznej. Analitycy zauważają, że społeczeństwo Azerbejdżanu – zwłaszcza po zwycięstwie w Górskim Karabachu i zacieśnieniu więzi z Turcją – nie jest już skłonne postrzegać Moskwy jako życzliwego partnera.

Reklama

Zwrot Armenii ku Zachodowi oraz „Pokój przez siłę” Azerbejdżanu

Podczas gdy Azerbejdżan dystansuje się od Rosji, Armenia – niegdyś najbliższy sojusznik Moskwy w regionie – robi to samo. Premier Nikol Pashinyan zawiesił udział w OUBZ (z perspektywą pełnego wycofania się z układu), podpisał strategiczną kartę ze Stanami Zjednoczonymi i pogłębił więzi z Unią Europejską. Jak na ironię, Baku i Erywań – pozornie naturalni wrogowie – mogą podążać podobnymi ścieżkami w stronę większej współpracy z Zachodem, oddalając się tym samym od rosyjskiego patronatu.

Baku wydaje się przy tym przyjmować strategię, którą najlepiej opisać jako „pokój przez siłę”. Wykorzystując sojusze z Turcją, Pakistanem, Izraelem i potencjalnie Chinami, Azerbejdżan stara się odstraszyć zagrożenia ze strony Rosji i Iranu. Pojawiają się nawet głosy opowiadające się nawet za dzierżawą infrastruktury wojskowej pakistańskim siłom powietrznym, co z pewnością byłoby posunięciem o dużym znaczeniu symbolicznym i strategicznym.

Rusif Huseynov z Topchubashov Center podsumowuje to w następujący sposób: „Zróżnicowana polityka zagraniczna Azerbejdżanu – oparta na sojuszach z Turcją i Pakistanem oraz strategicznych partnerstwach z Izraelem i Chinami – zmniejszyła jego zależność od Moskwy”.

Pewność Baku co do coraz śmielszego sprzeciwiania się Kremlowi wynika z kilku czynników:

Nadmierne rozciągnięcie obecności Rosji

Wojna na Ukrainie obnażyła ograniczenia rosyjskiej potęgi. Moskwa, nadmiernie rozciągnięta militarnie, sankcjonowana gospodarczo i izolowana dyplomatycznie, nie ma możliwości narzucenia swojej woli większej liczbie regionów, w tym Kaukazowi Południowemu. Mówiąc wprost, Kreml nie może sobie pozwolić na otwarcie nowego frontu i Baku doskonale o tym wie.

Kotwica Ankary

Turcja stała się najważniejszym partnerem strategicznym Azerbejdżanu, zapewniając nie tylko pomoc wojskową, ale i wsparcie polityczne. Deklaracja z Szuszy z 2021 roku sformalizowała wzajemne zobowiązania obronne. Ankara zwykła wspierać Baku w każdym kryzysie – w tym w wojnach w Karabachu – a jej obecność stanowi de facto gwarancję bezpieczeństwa przed rosyjską agresją. Ten sojusz pozwala Azerbejdżanowi mówić swobodniej i działać bardziej zdecydowanie niż inne państwa postsowieckie. Analitycy, tacy jak Eldar Namazov, wzywali nawet do utworzenia dużej tureckiej bazy wojskowej w Azerbejdżanie. Jest to w pewnym sensie sygnał, że niektóre frakcje w tamtejszych elitach już teraz wyobrażają sobie postrosyjski porządek regionalny, zakorzeniony w tureckiej potędze.

Reklama

Zróżnicowane partnerstwa dalekosiężne

Azerbejdżan nie jest osamotnioną placówką. Jego kontrakty zbrojeniowe rozciągają się przez Tel Awiw, Ankarę, aż po Pekin. Z kolei umacniane ostatnimi czasy stosunki dyplomatyczne z Pakistanem i rozwijające się więzi gospodarcze z Chinami wzmacniają geopolityczną siatkę bezpieczeństwa, która chroni Baku przed zagrożeniami ze strony Moskwy. Azerbejdżan pielęgnuje również ciche, ale silne partnerstwo z Izraelem, któremu dostarcza ropę naftową, a w zamian otrzymuje zaawansowane uzbrojenie. Pomimo sporadycznych tarć z Ankarą w tej sprawie, Aliyev utrzymuje otwarty izraelski kanał energetyczny. Co ważniejsze, Azerbejdżan jest kluczowym węzłem Międzynarodowego Korytarza Transportowego Północ-Południe – projektu łączącego Rosję, Iran, Indie i inne kraje. Jest to niezwykle ważne, gdyż wraz z zaostrzeniem sankcji Zachodu, nawet Moskwa jest zmuszona szukać w Baku partnera tranzytowego.

Czytaj też

Korytarz Zangezur

Jednym z kluczowych punktów zapalnych w tym geopolitycznym przetasowaniu jest proponowany Korytarz Zangezur – szlak transportowy łączący kontynentalny Azerbejdżan z jego eksklawą Nachiczewańską i Turcją przez Armenię. Porozumienie o zawieszeniu broni z 2020 roku przewidywało zabezpieczenie tej trasy przez rosyjskich funkcjonariuszy. Obecnie jednak zarówno Armenia, jak i Azerbejdżan wolałyby wykluczyć Rosję z planu kontrolowania korytarza. Turcja po cichu poparła trójstronne porozumienie wykluczające Moskwę. Otwarcie tego korytarza pod auspicjami Ankary poważnie osłabiłoby zdolność Rosji do demonstrowania siły na Kaukazie Południowym. Obecny kryzys może być zatem zaplanowanym działaniem, mającym na celu wywarcie presji na Kreml, aby zaakceptował kompromis geopolityczny, w którym bezczynność doprowadzi do jego wykluczenia.

Czytaj też

Reklama

Dźwignie rosyjskiego wpływu – maleją, ale nie znikają

Rosja zachowuje kilka narzędzi wpływu na wrażliwy region Kaukazu Południowego: może ograniczać import produktów rolnych, deportować pracowników migrujących, przeprowadzać cyberataki lub wspierać opozycję polityczną w Baku. Jednak te dźwignie są słabsze niż kiedykolwiek wcześniej. Otwarta interwencja militarna jest przy tym wysoce nieprawdopodobna. Wojna na Ukrainie nadal wyczerpuje rosyjskie zasoby, a bezpośrednia konfrontacja z Azerbejdżanem wywołałaby ostrą reakcję Turcji i potencjalnie spotkałaby się z potępieniem Zachodu, a nawet Chin. Co więcej, wizerunek Rosji w Azerbejdżanie jest nadszarpnięty, a każda próba przywrócenia wpływów spotkałaby się z silnym oporem.

W tym momencie strategia Moskwy koncentruje się już nie na dominacji, a raczej na ograniczaniu szkód. Moskwa chce, aby Azerbejdżan powstrzymał się od podpisania ostatecznego porozumienia pokojowego z Armenią, wykluczającego rosyjskie gwarancje, licząc przy tym także na zachowanie dostępu do korytarza Zangezur. Jednocześnie wydaje się, że wciąż ma nadzieję na to, że publiczne oburzenie w Baku zostanie stłumione, zanim doprowadzi do nieodwracalnych zmian instytucjonalnych. Nie ulega jednak wątpliwości – czas działa na niekorzyść Rosji. Im dłużej zwleka ona z przyznaniem się do incydentu lotniczego, tym bardziej Baku przekonuje się o konieczności szybkiej dywersyfikacji stosunków zagranicznych w celu zrównoważenia pozycji Moskwy w regionie.

Czy więc Rosja straciła Azerbejdżan?

Nie do końca – przynajmniej na razie. Handel wciąż trwa, a kanały dyplomatyczne pozostają otwarte. W głębszym jednak sensie — biorą pod uwagę zwłaszcza dotychczasowe wpływy, zaufanie oraz zależność — odpowiedź mogłaby brzmieć twierdząco. Baku jest teraz pewnym siebie graczem regionalnym, ośmielonym zwycięstwami militarnymi, strategicznymi sojuszami i osłabionym Kremlem. Wojna Rosji na Ukrainie stworzyła próżnię na Kaukazie, a Azerbejdżan wkracza w tę przestrzeń już nie jako rosyjski pełnomocnik, ale jako suwerenny aktor wytyczający własny kurs. To, czy ten zwrot się utrzyma, zależy jednak od wielu czynników, w tym przede wszystkim od wyniku rozmów pokojowych między Armenią a Azerbejdżanem, trwałości turecko-azerskich więzi – zwłaszcza wojskowych, jak również nowych, strategicznych rekalibracji Moskwy.

Reklama
WIDEO: Defence24 Days 2024 - Podsumowanie największego forum o bezpieczeństwie
Reklama

Komentarze (3)

  1. Zbyszek

    Rosyjskie kanały na Telegramie atakowały nie tylko Azerbejdżan ale i inne tureckojęzyczne postsowieckie republiki. Sprawiało to wrażenie skoordynowanej akcji mającej przejąć wpływy na Kaukazie Południowym. Czy w takim razie nie świadczy to bardziej o tureckiej aktywności niż o samodzielności Azerów?

    1. Eee tam

      Nie rozumiem po co ten ruski atak na rurkowych? Co im ma to niby dać ?

    2. Tani2

      Porządek.....

    3. Zbyszek

      Dobre pytanie - może przygotowanie społeczeństwa na utratę wpływów w tym regionie? Pokazanie że wrodzy Rosji ją otaczają i trzeba szykować się do drugiej ojczyźnianej. Możliwe że zestrzelenie samolotu było pretekstem. Reakcje innego kraju tej grupy językowej - Kazachstanu (rząd którego uratował Putin w styczniu 2022) pokazywały że coś jest nie tak już od początku napaści na Ukrainę. Państwa te mogą same poczuć się bezkarne, ale mogą też realizować politykę Erdogana. W obu przypadkach zastanawiająca jest postawa Chin: co zrobią? Turcja to jednak kraj NATO i prawdopodobnie w możliwej konfrontacji z Chinami jednak stanie po stronie USA. Klin między Chinami a Rosją nie powinien im się podobać

  2. yakotaki

    @DanielZakupowy: Wizja piękna, ale to nie stanie się zbyt szybko obawiam sie. Białoruś to tylko ~10 milionów ludzi, więc wyzwolenie jej spod ruskiego buta będzie znacznie trudniejsze niż Ukraina. Na której, nawiasem mówiąc, wojna jeszcze sie nie skończyła, i nie wiadomo czy skończy sie za 3 miesiace, za rok, czy za kolejne 5 lat. Ani jak dokładnie sie skończy. Ale jedno jest na 100% pewne- jeśli wojna skończy się czymś innym niż podbicie Ukrainy, to Rosja następnego dnia po podpisaniu pokoju czy rozejmu zacznie ryć pod Ukrainą za pomocą swoich służb. Agenci FSB będą tam zakładać partie polityczne (jawnie i tajnie), startować w wyborach, i próbować przejąć tam władzę (jak 'Gruzińskie marzenie' w Gruzji) i zrobić zwrot prorosyjski. I na to Ukraina (i Zachód) muszą być też przygotowane. Najlepiej to by było gdyby w tym 'więzieniu narodów' (Rosje mam na myśli oczywiście) odpaliło jednocześnie kilka wojen o niepodległość jednocześnie. Ale na razie to marzenia...

  3. DanielZakupowy

    Przecież oni dosłownie wszędzie tracą wpływy i rynki. Na Białorusi się dobrze trzymają ale jestem prawie pewny, że to się też wojną skończy :) W Warszawie, na ulicy Białorusin tłumaczył mi, że jak się ogarną na Ukrainie to pójdą na Białoruś wyzwalać kraj spod ruskiej okupacji. :)

    1. Csm2016

      Jankesi juz kruszą Białoruś. Bajka w dobrym gęściej wypuścił trochę więźniów.

    2. Pacinpm

      Wszędzie to nie. Podobno w Afryce im nieźle (relatywnie) idzie. Pomimo utraty Syrii. Co do Białorusi to trzymam kciuki za zbrojną opozycję. Wydaje się, że nie trzeba dużo aby kartoflowy dziaduszka stracił władzę.

    3. yakotaki

      @Pacinpm: W Afryce im nieźle idzie, bo ruski kolonializm dotąd do Afryki nie mial okazji dotrzeć więc nie poznali tam Rosji na własnej skórze. Za to był tam kolonializm państw Europy zachodniej, którym sie to teraz czkawką odbija. Warto przy tym zauważyć że rosyjski kolonializm trwa do dziś, bo kiedy państwa Europy tworzyły kolonie na innych kontynentach (przez co koszt projekcji siły i utrzymania władzy był tam o wiele wyższy), to Rosja budowała swoje kolonie po lądzie. na wschód i południe głównie (ale jak wiemy nie tylko). A to gigantyczna różnica, dlatego Rosja swoje podbite kolonie do dzis trzyma pod butem, w przeciwieństwie do wiekszości zachodnich państw kolonialnych.

Reklama