Geopolityka
Coraz większe napięcie wokół ataków na saudyjskie instalacje naftowe
Minister spraw zagranicznych Królestwa Arabii Saudyjskiej miał wskazać, że niedawne uderzenie na obiekty należące do koncernu Aramco miało być przeprowadzone za pomocą irańskich systemów uzbrojenia. Jednakże, z samej rozmowy Arab News z Adel Al-Jubeirem wynika, że atak mógł nie odbyć się z kierunku Jemenu. Przypomnijmy, że to właśnie pro-irańska organizacja Huti wcześniej wzięła na siebie odpowiedzialność za uderzenie na obiekty naftowe.
Według ministra reprezentującego Królestwo Arabii Saudyjskiej, rakiety oraz bezzałogowe statki powietrzne użyte do uderzeń zostały wyprodukowane w Iranie lub uzyskały wsparcie technologiczne ze strony irańskiej. Wysoce niebezpieczne, dla stabilności regionalnej i rozwoju wypadków w rejonie Zatokli, jest również stwierdzenie ministra Adela Al-Jubeira, że użyte w ataku drony i pociski rakietowe mogły wtargnąć w przestrzeń powietrzną państwa od północnej strony i od strony morza.
Sugerowałoby to inne niż jemeńskie pochodzenie rejonów startowych, co bezpośrednio mogłoby świadczyć o działaniach zaczepnych prowadzonych przez być może irańskie formacje lub ich innych niż Huti proxy sojuszników. Przypomnijmy, że organizacja Huti (kontrolująca znaczną część terytorium pogrążonego w wojnie Jemenu) miała potwierdzić w piątek, że to ona dokonała ataków na rafinerię Aramco w stolicy Arabii Saudyjskiej Rijadzie. Rzecznik sił Huti, płk Yahya Saree w materiałach propagandowych ostrzegał, że ataki na Saudyjczyków będą kontynuowane do czasu, aż zniesiona zostanie blokada międzynarodowa terytorium państwa kontrolowanego przez Huti.
W piątkowym uderzeniu miało być użytych ok. sześć bezzałogowców. Jak wskazała, agencja informacyjna z Królestwa sam atak miał miejsce o 6:05 czasu lokalnego, w jego wyniku wywołany został pożar. Według strony saudyjskiej został on ostatecznie opanowany, bez przełożenia na stabilność dostaw ropy. Bloomberg podkreśla, że w tym miesiącu Królestwo Arabii Saudyjskiej zneutralizowało już atak za pomocą BSP na jej infrastrukturę naftową. 7 marca obrona przeciwlotnicza miała uniemożliwić zaatakowanie w infrastruktury naftowej w Ras Tanura. Jest to zarówno kluczowa rafineria, jak i rejon załadunkowy kluczowy dla eksportu surowca z Królestwa.
Czytaj też: Jemen: strącono 10 dronów rebeliantów Huti
Zaś w sobotę operujące z Jemenu drony miały wziąć na cel obiekty w Khamis Mushait i bazę lotniczą Króla Khalida. Jednak, bsp miał być w tym przypadku również przechwycony i zniszczony przed możliwością rażenia celu. Istnieją również doniesienia, że do próby ataku mogło dojść względem innego miasta z prowincji Asir czyli stolicy regionu Abha. Podkreśla się, że zagrożenie dla saudyjskich instalacji naftowych może być kluczowe dla zmian ceny ropy naftowej, które przekroczyły 70 USD za baryłkę po raz pierwszy od stycznia 2020 r. Władze w Rijadzie podkreślają, że tego rodzaju akty terroryzmu oraz działania sabotażowe nie są wymierzone tylko i wyłączenie w interesy Królestwa, ale wpływają szerzej na bezpieczeństwo i stabilność dostaw surowców energetycznych istotnych dla globalnej gospodarki.
Koalicja państw arabskich, wspierająca rząd jemeński rezydujący obecnie w Adenie (południe państwa), nie pozostaje bierna względem ponawianych ataków ze strony Huti. Według źródeł stacji Al Arabiya przede wszystkim w rejonie Sanny (zarówno w północnych, jak i południowych częściach obszaru stolicy), ale też Al-Hudajdy czy Amranie zostały przeprowadzone w ostatnich godzinach uderzenia lotnicze. Samoloty koalicji wzięły na cel przede wszystkim obiekty oraz składy pocisków rakietowych, wykorzystywanych przez Huti. Atakowane miały być również elementy infrastruktury przemysłowej, odpowiadające za przygotowanie uzbrojenia dla Huti. Trzeba bowiem pamiętać, że nie zawsze to całe systemy uzbrojenia trafiają do Jemenu z Iranu, ale niektóre na podstawie irańskich części są składane lokalnie już w Jemenie. Według strony Huti, o czym poinformować mieli za pomocą stacji Al Masirah, uderzenie koalicyjne miało objąć też obiekty leżące w obrębie portu lotniczego w stołecznej Sanie.
Ofensywne działania Huti względem terytorium Królestwa Arabii Saudyjskiej połączone z działaniami zaczepnymi w prowincji Marib rodzą obawy przed kolejną eskalacją walk. Właśnie w piątek, gdy zaatakowane zostało Królestwo, w samym Jemenie Huti mieli ogłosić osiągnięcie sukcesów operacyjnych w natarciu na kluczowe obiekty w Maribie. Jednakże, strona rządowa z Adenu zdementowała tego rodzaju doniesienia, twierdząc, że obraz na froncie jest wręcz odwrotny. Doniesienia z Jemenu wskazują, że walki mogą również objąć rejon jednego z kluczowych miast Ta'izz. Generalnie, już od 2015 r. w Jemenie toczą się działania zbrojne, które doprowadziły do de facto rozpadu państwa na dwie części, a przede wszystkim skutkują licznymi ofiarami i rosnącymi problemami humanitarnymi.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie