”Nie możemy stracić tej rzadkiej szansy na pokój” – oświadczył w czwartek szef chińskiego MSZ Wang Yi w komunikacie zamieszczonym na stronie resortu, natomiast sekretarz stanu USA Mike Pompeo wyraził gotowość do „natychmiastowego wznowienia negocjacji”.
„Wczoraj z Półwyspu Koreańskiego napłynęły dobre wieści” - tak szef chińskiej dyplomacji skomentował podpisanie przez przywódcę Korei Płn. Kim Dzong Una i prezydenta Korei Płd. Mun Dze Ina wspólnego oświadczenia. Północnokoreański dyktator zobowiązał się w nim do dalszych kroków do denuklearyzacji swojego kraju, jeśli USA okażą wzajemność.
„To błogosławieństwo dla mieszkańców półwyspu oraz spełnienie życzenia ludzi we wszystkich krajach, w tym w Chinach” - ocenił Wang, podkreślając, że przywódcy obu Korei zapowiedzieli starania o przekształcenie Półwyspu Koreańskiego w „obszar permanentnego pokoju”, wolny od zagrożenia bronią nuklearną.
Wang przypomniał, że w tym roku przypada 65. rocznica zawarcia rozejmu w Panmundżomie, który zakończył działania wojenne w wojnie koreańskiej z lat 1950-1953. Obie Koree wciąż pozostają jednak formalnie w stanie wojny. „Pokój się opóźnia. Nie możemy znowu stracić tej rzadkiej szansy na pokój” - ocenił Wang.
Głównym celem Muna na szczycie w Pjongjangu było przełamanie impasu w negocjacjach nuklearnych na linii Waszyngton-Pjongjang i wydaje się, że cel ten został osiągnięty. Sekretarz stanu USA Mike Pompeo ogłosił w środę, że "na podstawie ważnych zobowiązań, które są krokiem w kierunku ostatecznej i w pełni zweryfikowanej denuklearyzacji, Stany Zjednoczone są gotowe do natychmiastowego wznowienia negocjacji w celu polepszenia stosunków między obydwoma krajami".
Pompeo powiedział, że zaprosił na przyszły tydzień swojego odpowiednika z Korei Płn. Ri Yong Ho na spotkanie, które mogłoby się odbyć w Nowym Jorku przy okazji dorocznego Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Dodał, że USA zaproponowały także Pjongjangowi spotkanie koreańskich przedstawicieli ze specjalnym reprezentantem USA ds. kontaktów z Koreą Płn. Stephenem Biegunem. Spotkanie to miałoby się odbyć w Wiedniu "tak szybko, jak tylko będzie to możliwe".
Oferta złożona przez Kima wiąże likwidację elementów programu jądrowego Korei Płn. z odwzajemniającymi działaniami USA, choć nie wyjaśnia, o jakie konkretnie działania chodzi – zwracają uwagę eksperci. W dokumencie podpisanym przez Kima i Muna wspomniano jedynie, że mają to być „analogiczne środki zgodne z duchem wspólnego oświadczenia ze szczytu Korea Płn.-USA z 12 czerwca”.
Podczas historycznego spotkania z prezydentem Donaldem Trumpem 12 czerwca w Singapurze północnokoreański przywódca zadeklarował gotowość do denuklearyzacji w zamian za obietnicę udzielenia przez USA gwarancji bezpieczeństwa dla jego kraju. Trump ogłosił wówczas wstrzymanie wspólnych amerykańsko-południowokoreańskich manewrów wojskowych, które od dawna irytowały Pjongjang.
Chiny uważane są za jedynego ważnego sojusznika izolowanego reżimu północnokoreańskiego, choć Pekin konsekwentnie deklaruje poparcie dla jego denuklearyzacji. Według ekspertów, najkorzystniejsze dla Chin byłoby zachowanie status quo, gdyż ewentualny upadek Korei Północnej wywołałby falę uchodźców i pozbawiłby ChRL bufora oddzielającego ją od stacjonujących w Korei Południowej wojsk amerykańskich.
Trump oskarżał niedawno Chiny o udzielanie Korei Płn. wsparcia, co jego zdaniem, „nie pomaga” w nakłanianiu Pjongjangu do rezygnacji z broni jądrowej. Amerykański prezydent wiązał te domniemane działania Pekinu z narastającym sporem handlowym z Waszyngtonem. Obie strony ocliły już wzajemny eksport wart po 50 mld dolarów rocznie, a w najbliższy poniedziałek mają wejść w życie kolejne taryfy.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie