Reklama

Geopolityka

Bliski Wschód: ataki na bazy USA

Zdjęcie poglądowe
Zdjęcie poglądowe
Autor. Fot. Sgt. 1st Class Seth Laughter/US Army

Drony nieznanego pochodzenia uderzyły na bazy sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych – poinformował Pentagon. Ataki te idą w parze z eskalacją sytuacji w Izraelu.

Reklama

Do ataków doszło w środę i czwartek. W środę 18 października doszło do ataku dwoma dronami na amerykańską bazę pod Bagdadem w Iraku, do którego zostały użyte dwa drony. Jeden z nich został zniszczony przez amerykańskie naziemne systemy obrony, a drugi uszkodzony. Ten drugi eksplodował daleko od zamierzonego celu powodując, że kilku amerykańskich żołnierzy zostało lekko rannych. Z kolei w północnym Iraku zaatakowano amerykańską bazę przy pomocy pojedynczego drona, który został zestrzelony i nie spowodował strat.

Reklama

W czwartek wieczorem doszło do ataku na bazę Ain al-Asad w zachodnim Iraku przeprowadzonych przy pomocy dronów i pocisków. Stacjonują tam siły USA i innych państw, które służą tam jako doradcy dla Sił Zbrojnych Iraku. Wewnątrz bazy miały być słyszane „liczne eksplozje”, jednak nie wiadomo, czy były jakieś ofiary. Irackie siły zbrojne zamknęły następnie cały teren wokół bazy i rozpoczęły poszukiwania napastników, więc najwyraźniej zaatakowano przy pomocy broni o stosunkowo niewielkim zasięgu.

Czytaj też

Także w czwartek amerykański niszczyciel typu Arleigh Burke – USS Carney zestrzelił „kilka” dronów i trzy pociski manewrujące wystrzelone przez Huti. Nie ma dokładnych informacji, czy broń ta była wymierzona w jakiś cel amerykański czy np. w terytorium Izraela, czego nie wyklucza Pentagon.

Reklama

Obecnie USA zwiększa swoją obecność na Bliskim Wschodzie, szczególnie w rejonie Izraela. Znajduje się tam już zespół z najnowszym lotniskowcem USS „Gerald R. Ford” a w drodze jest zespół USS „Dwight D. Eisenhower” i śmigłowcowiec uderzeniowy z piechotą morską.

Czytaj też

Wcześniej USA miało rozmieszczonych na stałe na Bliskim Wschodzie ponad 3 tysiące żołnierzy: 2,5 tys. w Iraku i 900 w Syrii. W świecie islamskim, a szczególnie w Iranie, Stany Zjednoczone są obwiniane o „pomaganie Izraelowi” i nie jest wykluczone, że obecne ataki na bazy to polityka którejś ze stron konfliktu albo wykazać chcieli się przed Iranem lokalni popierani przez niego watażkowie.

Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. Monkey

    Niespodzianki nie ma. USA są sojusznikiem Izraela i w związku z tym nie powinni zakładać, że nie będą także celem ataków. Zawsze jest wielkie „halo” kiedy siły ChRL czy Rosji zakładają bazy za granicą, rozmieszczają tam swoje wojska itp. O ile w przestrzeni NATO trzeba się liczyć z faktem, że USA pomogą sojusznikom, to jednak Irak i Syria to inne klimaty. Tam Amerykanie nie są w niczym lepsi od niedemokratycznych adwersarzy. W Iraku, Afganistanie, Syrii byli obecni od lat. Takie im „szczęście” przynieśli, że ludzie z tych krajów uciekają.

    1. Sorien

      Misiu ale usa nie ma się różnić od chin czy Rosji .... oni mają tam dbać o swoją strefe wpływu i odganiac z tych terenów pekincow I Moskali

  2. easyrider

    Islam nie przestraszy się lotniskowców ani baz. Należy spodziewać się ataków na bazy jak w Bejrucie, zdaje się w 1982 r., kiedy zniszczono koszary marines i francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Jeżeli chcemy realnie zneutralizować islam to musimy jego wyznawców deportować co do jednego. To wojna cywilizacyjna i my ją przegramy poprzez wkładanie kija do gniazda szerszeni. Wygrać możemy tylko w otwartej wojnie. Tak jak przed wiekami zrobił to Karol Młot czy Sobieski. Inaczej czeka nas los Konstantynopola. Islam nie odpuści ekspansji.