Reklama

Geopolityka

Bieda-parada (nie)zwycięstwa w Moskwie. "Specoperacja" w orędziu Putina [KOMENTARZ]

Autor. kremlin.ru

Po raz pierwszy w historii parada wojskowa 9 maja na Placu Czerwonym nie była podporządkowana Wojnie Ojczyźnianej, ale tzw. „specjalnej wojennej operacji” na Ukrainie. Być może to właśnie dlatego była to najskromniejsza defilada majowa w historii, najmniej liczna, z jednym czołgiem T-34, bez nowinek wojskowych oraz bez lotnictwa, a to pomimo odpowiedniej pogody.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

"Specjalna wojenna operacja" była obecna na Placu Czerwonym praktycznie wszędzie. To właśnie z tego powodu komentator, od lat na bieżąco opisujący, co dzieje się w czasie defilady, odnosił się więcej razy do wojny na Ukrainie niż do II wojny światowej. "Specjalna wojenna operacja" (SWO) została więc wymieniona jedenaście razy, podczas gdy Wielka Wojna Ojczyźniana jedynie siedem.

Czytaj też

Już na samym początku spiker poinformował, że na trybunie honorowej razem z "weteranami Wojny Ojczyźnianej wyzwalających Ukrainę od faszystowskich najeźdźców" siedzą również ich wnuki i prawnuki, walczący z "następcami nazistów" i wykonujących zadania SWO. Z podobnej narracji skorzystano, opisując defilujące pododdziały.

Reklama

Rosjanie podkreślili od razu, że na Placu Czerwonym pojawiło się około osiem tysięcy żołnierzy, z czego 530 było uczestnikami SWO. O ile opisujący poszczególne pododdziały narrator w poprzednich latach opisywał tylko więzy łączące uczelnie wojskowe i rodzaje wojsk z wydarzeniami z czasów Wojny Ojczyźnianej, to w 2023 roku wskazywał wyłącznie na ich znaczenie w "specjalnej wojennej operacji".

Ani razu nie łączono defilujących z tradycjami z czasów II wojny światowej, jednak odnośniki do SWO pojawiały się wszędzie. Dotyczyło to nawet tak specyficznych pododdziałów jak: policja wojskowa, wojska kolejowe czy Kozacy kubańscy (spośród których przeszło 18 tys. miało walczyć na Ukrainie).

"Specoperacyjny" charakter miało także przemówienie Putina, tradycyjnie wygłoszone tuż przed defiladą. Jeżeli więc w czasie tego wystąpienia dwa razy padło określenie "Wielka Wojna Ojczyźniana", to i dwa razy pojawiła się "specjalna, wojenna operacja". Po raz pierwszy Putin nie witał tylko "obywateli Rosji, weteranów i żołnierzy rosyjskich sił zbrojnych", ale również oddzielnie "bojowników i dowódców - uczestników SWO".

Putin podkreślał też, jak dumny jest "z uczestników specjalnej operacji wojskowej, wszystkich, którzy walczą na pierwszej linii frontu, którzy prowadzą walkę pod ostrzałem i ratują rannych". Zaapelował nawet do uczestników SWO, że od nich dzisiaj "zależy bezpieczeństwo kraju, przyszłość naszej państwowości i naszego narodu. Wypełniacie honorowo swój wojskowy obowiązek, walcząc za Rosję".

Putin odniósł się również do trybuny honorowej. Nie wskazał, jacy kombatanci z czasów II wojny światowej tam rezydowali, lecz wymienił szczegółowo, że byli tam: żołnierze zawodowi i kontraktowi oraz ci, "którzy w czasie częściowej mobilizacji wstąpili w szeregi Sił Zbrojnych". Wymienił także "bojowników z korpusów ługańskiego i donieckiego, wielu ochotniczych formacji bojowych, funkcjonariuszy Gwardii Narodowej, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, FSB, Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych oraz innych służb i departamentów specjalnych".

Niestety Putin nie zostawił po swoim przemówieniu cienia wątpliwości, że zamierza coś zmieniać w swojej polityce wobec Ukrainy. Jedyne, co się zmieniło, to sposób opisywania obecnych działań. Putin nie mówi już więc lekceważąco o prowadzeniu "tylko specjalnej wojennej operacji", ale o prawdziwej wojnie ("przeciwko naszej Ojczyźnie znowu rozpętała się prawdziwa wojna").

Opis otoczki tego konfliktu niestety nie miał w sobie niczego z rzeczywistości. Z jednej strony przedstawiona więc była Rosja, kraj żyjący w pokoju, dla którego "nie ma nieprzyjaznych, wrogich narodów ani na Zachodzie, ani na Wschodzie. Podobnie jak zdecydowana większość ludzi na naszej planecie chcemy widzieć przyszłość pełną pokoju, wolności i stabilności". Zaprezentowani byli także Rosjanie, dla których "każda ideologia wyższości jest z natury odrażająca, przestępcza i śmiertelna".

Według Putina po drugiej stronie są "zachodnie elity globalistyczne", które "wciąż mówią o swojej ekskluzywności, rozgrywają ludźmi i podzielonymi społeczeństwami, prowokując krwawe konflikty i przewroty, siejąc nienawiść, rusofobię, agresywny nacjonalizm i niszcząc rodzinę, tradycyjne wartości, które czynią z człowieka człowieka. A wszystko po to, aby nadal dyktować, narzucać narodom ich wolę, ich prawa, zasady, a właściwie system grabieży, przemocy i represji". Głównym celem tych działań ma być "doprowadzenie do upadku i zniszczenia Rosji, wymazanie skutków II wojny światowej, ostateczne złamanie systemu globalnego bezpieczeństwa i prawa międzynarodowego oraz zduszenie wszelkich suwerennych ośrodków rozwoju".

Putin zauważył, że "w wielu krajach bezlitośnie i z zimną krwią niszczy się pomniki żołnierzy radzieckich, burzy pomniki wielkich dowódców, tworzy się prawdziwy kult nazistów i ich wspólników, a pamięć o prawdziwych bohaterach jest wymazywana i oczerniana". W przypadku Rosji ma być inaczej, ponieważ tam według Putina ma być cały czas "oddawany hołd członkom ruchu oporu, którzy dzielnie walczyli z nazizmem, żołnierzom armii sojuszniczych USA, Wielkiej Brytanii i innych państw" (w tym chińskich żołnierzy w walce z japońskim militaryzmem).

Opis sytuacji międzynarodowej przez Putina był tak przewrotny i cyniczny, że każdy zachodni polityk mógłby go wziąć i zaadoptować, opisując to, jakim krajem jest właśnie Rosja. Putinowski opis Zachodu ("wygórowane ambicje, arogancja i pobłażliwość nieuchronnie przeradzają się w tragedie") idealnie pasuje do tego, co obecnie dzieje się w Federacji Rosyjskiej.

Czytaj też

Z kolei ocena Putina, że obecnie "nabiera rozpędu nieodwracalny ruch w kierunku bardziej sprawiedliwego, wielobiegunowego świata, opartego na zasadach zaufania i niepodzielnego bezpieczeństwa, równych szans dla pierwotnego i swobodnego rozwoju wszystkich krajów i narodów" jest przecież oceną krajów zachodnich, a w żadnym wypadku nie Rosji.

Oczywiście Putin próbował nadać większą rangę wydarzeń na placu Czerwonym, podkreślając, że w uroczystości wzięli udział przedstawiciele krajów należących do Wspólnoty Niepodległych Państw. Jednak tylko oni, i to nie wszyscy. Wcześniej z WNP wypisały się bowiem Gruzja i Ukraina, a więc państwa zaatakowane przez Rosję. Na placu Czerwonym brakowało także reprezentantów Azerbejdżanu i Mołdawii, a więc państw, które czują się wyraźnie zagrożone agresywną polityką Putina.

Byli natomiast reprezentanci siedmiu byłych sowieckich republik: premier Armenii Nikol Paszinian, pseudoprezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka, prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew, prezydent Kirgistanu Sadyr Dżaparow, prezydent Tadżykistanu Emomali Rahmon, prezydent Turkmenistanu Serdar Bierdimuhamedow oraz prezydent Uzbekistanu Szawkat Mirzijojew.

Putin nie dodał jednak, że żadne z tych państw nie zdecydowało się wysłać swoich żołnierzy, by pomóc Rosji pokonać Ukrainę. Został więc sam.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (7)

  1. ostatni

    W sumie po ataku dronow na Kreml - Uktraincy zarzekaja sie ze nigdyu nie chcieli atakowac Moskwy. Wiec skoro tak para mogla byc wieksza. Prznajmij dopuki narracija sie nie zmieni i dopuki nie powiedzia ze "zawsze chcieli atakowac moslwe"

    1. Wania

      A ty swoje. Nie zastanowiło cię, gdzie były pancyry, systemy antydronowe, fsb i po co dwóch panów szło po dachu w kierunku masztu w który uderzył dron w środku nocy? I dlaczego uderzył w budynek w którym nie było Putina, więc nie był to zamach jak twierdzi rosyjska oropaganda. Ukraina ma drony rakietowe, przenoszące pół tony ładunku wybuchowego. Gdyby chcieli to właśnie takimi stronami by zaatakowali. Ten dron z petarda pachnie tanią prowokacją.

    2. ostatni

      mnie zastawia duzo wiecej rzeczy np wysadznie nord Streem Dwa. Ameryaknie podali ze to ukraincy - ale ...jest wojna roagandwa. Trudno zgadnac tak naprawde

  2. Borzysław

    „Chcieliśmy jak najlepiej, ale wyszło nam jak zawsze.” – powiedział Jewgienij Maksimowicz Primakow, premier Federacji Rosyjskiej w latach 1998–1999.

  3. Prezes Polski

    Media piszą, że mieli problem ze skompletowaniem oddziałów na paradę. Płacili 5 tys. rubli za udział w paradzie w mundurze. To może być powód, dla którego nie było czołgów. Żeby przejechać równym szykiem cały wielki plac trzeba mieć wprawę. A załogi "paradne" mogą być już dawno na Ukrainie i tworzyć potężny odwód z obawy przed ukraińską ofensywą. Swoją drogą jakich dziwnych czasów doczekaliśmy. Potężna Rosja, mocarstwo, druga armia świata, drży przed ofensywą Ukrainy, która jest niemalże państwem upadłym. Nie ma kasy, część terytorium z zasobami naturalnymi jest pod okupacją, gospodarka słabiutka.

    1. Sebseb

      Prezes Polski - a co w tym dziwnego - gdyby nie pomoc Zachodu Ukraina i dano by padła,

  4. staryPolak

    no i tego nie rozumiem. Wypuszczenie jednego samotnego czołgu? przecież w magazynach powinno być jeszcze kilka tys. Nieważne w jakim stanie, wystarczy odmalować. No, chyba że wszystkie silniki poszły jako agregaty na Syberię - to wtedy przepraszam, rozumiem. Ale to proszenie się o nieszczęście. W Rosji każdy wódz musi pokazać swą siłę. To sprawa życie i śmierci. I nie w przenośni. To o co tu chodzi? Armia chciała go upokorzyć? On chce pokazać Rosjanom że jest gorzej niż źle i musowo mobilizację zrobić?

    1. Grino

      Niewzorow mówił, że ten czołg był wypożyczony z wytwórni filmowej. I ma taką analogownietną funkcję, że po odpaleniu może jechać przez pół godziny i zdycha..

  5. Ralf_S

    Rosja czy inny ZSRR zawsze WALCZY o pokój... Szkoda, że dosłownie. :/

  6. GB

    I znów jest zabawnie. Najnowocześniejszy czołg parady 9 majowej - T-34 - wjeżdżając na lawetę niskopodwoziową spadł z niej na bok.... Może nic się nie stało, a może wóz do remontu i na razie na wojnę nie pojedzie...

  7. Wania

    Najpierw było żądanie wycofania się NATO z dawnych krajów Układu Warszawskiego, później była napaść na Ukrainę w celu denazyfikacji i demilitaryzacji. W międzyczasie granice NATO zbliżyły się do Rosji, uzbrojenia jakby więcej w Ukrainie a sukcesów brak. To teraz zły Zachód napadł na Rosję, Rosja prowadzi wojnę ojczyźnianą mimo, że to ona napadła i nie broni się na swoim terytorium, i zupełnie nową narracja - trzeba wymordować wszystkich Ukraińców bo się bronią przed bandytami. A... I Rosja miłuje pokój. Cierpienie milionów ludzi jest w imię umiłowania pokoju przez Putina. Czy Rosjanie nie widzą, że wojna trwa dalej, bo Putin boi się o rozliczenie jego za to co się stało i nie liczy się z życiem Rosjan i Ukraińców?

    1. ostatni

      Wiesz - no faktycznie to ze Nato sie zbiza non stiop do Rosji to falszwy argument? Nie widzisz tego Wania? Tak jak zdejmesz okyary i logiczne pomyslisz?

    2. Brus

      Rosja swoimi agresjami (w wypadku Ukrainy zresztą nieudolnymi) sama wpycha sąsiadów do NATO - np. ostatnio Finlandię.

    3. Rusmongol

      @ostatni. No tak panie zakochany w 4 rzeszy rosyjskiej. Finlandia, Szwecja a za niedługo pewno Ukraina będzie w NATO. I niby kto jest temu winny? A kto kazał rosyjskim f@szystom zostawać w Kaliningradzie, w naddniestrzu czy teraz zajmować Ukrainę? Przecież to ich zbliża do NATO.

Reklama