Premier Armenii Nikol Paszynian zarzucił azerbejdżańskim siłom „wtargnięcie” na 3,5 km w głąb terytorium jego kraju. Prezydent Rosji Władimir Putin w rozmowie telefonicznej z Paszynianem zaapelował o przestrzeganie rozejmu, a prezydent Francji Emmanuel Macron po ormiańsku wezwał Azerów do wycofania się.
„W trakcie wymiany zdań na temat niedawnego incydentu na granicy armeńsko-azerbejdżańskiej Władimir Putin podkreślił konieczność bezwzględnej realizacji wszystkich punktów deklaracji liderów Rosji, Armenii i Azerbejdżana z 9 listopada 2020 r., przede wszystkim w zakresie bezwarunkowego przestrzegania reżimu wstrzymania ognia” – podał w komunikacie Kreml. Porozumienie to, krytykowane w Armenii, zakończyło zeszłoroczny sześciotygodniowy konflikt zbrojny pomiędzy Erywaniem i Baku o Górski Karabach.
Czytaj też: Armenia zniesie stan wojenny
W czwartek Paszynian oświadczył, że wojska azerbejdżańskie dokonały „infiltracji”, przemieszczając się na 3,5 km w głąb terytorium Armenii w prowincji Sjunik. Zaznaczył, że armeńska armia zareagowała „stosownym manewrem taktycznym”. Prokurator generalny Armenii wszczął postępowanie karne w sprawie naruszenia integralności terytorialnej jego kraju.
Czytaj też: Armenia: nowy szef sztabu generalnego
W związku z tą sytuacją Stany Zjednoczone oświadczyły, że "ściśle" monitorują to "odnowione napięcie" na granicy Armenii i Azerbejdżanu. "Zostaliśmy poinformowani, że obie strony porozumiewają się i wzywają do powściągliwości w celu promowania pokojowej deeskalacji sytuacji" - napisał na Twitterze rzecznik amerykańskiej dyplomacji Ned Price. Z kolei w nocy z czwartku na piątek prezydent Francji Emmanuel Macron zaapelował na Facebooku do Baku o wycofanie wojsk, które wtargnęły na terytorium Armenii. Swój wpis opublikował w języku ormiańskim, podkreślają media.
We wcześniejszej rozmowie telefonicznej z Paszynianem Macron ocenił, że w uregulowanie konfliktu powinna zaangażować się Rada Bezpieczeństwa ONZ. Deutsche Welle przytacza komentarze z Baku, według których zarzuty Paszyniana mają charakter prowokacyjny, zaś azerbejdżańskie siły zajęły pozycje na terenach w rejonie Laczinu i Karwaczarru, które na mocy ubiegłorocznego rozejmu Armenia przekazała Baku.
Czytaj też: Przyspieszone wybory w Armenii?
Minister spraw zagranicznych Azerbejdżanu oświadczył, że kraj ten wzmacnia własną granicę. Temat "pogorszenia się sytuacji" na granicy Armenii i Azerbejdżanu poruszył w czwartek wieczorem szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow w rozmowie telefonicznej ze swoim azerbejdżańskim odpowiednikiem Dżejhunem Bajramowem. Według rosyjskiego MSZ obaj dyplomaci podkreślili "potrzebę ścisłego przestrzegania zawieszenia broni" i rozwiązywania wszelkich sporów kanałami dyplomatycznymi.
Konflikt zbrojny między Armenią a Azerbejdżanem rozpoczął się we wrześniu 2020 roku, gdy Baku podjęło próbę odzyskania kontroli nad Górskim Karabachem - separatystycznym regionem, de iure będącym częścią Azerbejdżanu, a od połowy lat 90. XX wieku kontrolowanym przez Ormian. Po sześciu tygodniach walk, w których trakcie Azerowie uzyskali znaczną przewagę i zdobycze terytorialne, w nocy z 9 na 10 listopada podpisano trójstronne (Armenia, Azerbejdżan oraz Rosja jako gwarant) porozumienie o zawieszeniu broni. Na jego mocy do regionu wprowadzono rosyjskie siły pokojowe, które mają tam pozostać przez co najmniej pięć lat. Armenia zobowiązała się do przekazania Azerbejdżanowi zajętych terenów w Górskim Karabachu oraz trzech rejonów przylegających do niego.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie