AUKUS na rozdrożu? Rysy we współpracy USA z Australią

Polityka zagraniczna i bezpieczeństwa administracji prezydenta Donalda Trumpa zaskakuje nie tylko Europejczyków. Brak pewności co do kierunków przyszłych działań dotyczy również Australii, która zastanawia się nad przyszłością australijsko-brytyjsko-amerykańskiego porozumienia AUKUS. Nawet jednak bez nieprzewidywalności Trumpa współpraca napotyka poważne problemy
Podczas niedawnego spotkania w Gabinecie Owalnym prezydenta Trumpa z brytyjskim premierem Keirem Starmerem, zapytany o przyszłość AUKUS, Trump odpowiedział z zaskoczeniem: „Co to znaczy?” (What does that mean?). Warto więc przypomnieć, że AUKUS to trójstronne porozumienie w zakresie bezpieczeństwa i obrony, zawarte pomiędzy Australią, Wielką Brytanią a Stanami Zjednoczonymi (nazwa pochodzi od pierwszych liter nazw tych państw: Australia – United Kingdom – United States).
Jego głównym celem jest wzmocnienie współpracy militarnej i technologicznej pomiędzy tymi państwami, szczególnie w kontekście rosnącego znaczenia Indo-Pacyfiku i obaw związanych z ekspansją wpływów Chin w tym regionie. Umowę ogłoszono w 2021 roku, za prezydentury Joe Bidena, a działania w jej ramach rozpisano do 2075 roku.
Jednym z namacalnych elementów porozumienia jest współpraca przemysłów obronnych. Stany Zjednoczone zobowiązały się dostarczyć Australii trzy okręty podwodne typu Virginia o napędzie jądrowym oraz przekazać odpowiednie technologie (okręty będą jednak uzbrojone konwencjonalnie). Na mocy obowiązującej umowy Australia może zakupić jeszcze dwa dodatkowe okręty typu Virginia, które traktowane są jako rozwiązanie tymczasowe.
Około 2030 roku planowane jest uruchomienie projektu budowy wspólnego okrętu podwodnego nowej generacji (SSN-AUKUS). Docelowo powstać ma osiem takich jednostek. Pięć z nich ma zostać dostarczonych do połowy lat 50. XXI wieku, a pozostałe trzy w latach 60. Okręty będą bazować na brytyjskim projekcie, ale zostaną wyposażone w amerykańskie technologie i systemy bojowe.
Australijska Agencja ds. Okrętów Podwodnych (Australian Submarine Agency) poinformowała, że pozyskanie okrętów z napędem jądrowym stanowi kluczowy element australijskiej strategii odstraszania, a nowe jednostki będą zdolne do realizacji zadań wywiadowczych, obserwacyjnych i ofensywnych. W ramach planu przewidziano także modernizację bazy morskiej HMAS Stirling w Australii Zachodniej oraz rozbudowę stoczni Osborne w Australii Południowej.
Do czasu pozyskania nowych okrętów, Australię mają chronić siły sojusznicze. W pierwszej fazie przewiduje się od 2027 roku rotacyjną obecność pięciu okrętów - czterech amerykańskich typu Virginia oraz jednego brytyjskiego, operujących z bazy HMAS Stirling w pobliżu Perth. W skład załóg mają wejść Australijczycy. Wybór lokalizacji nie jest przypadkowy. Baza ta umożliwia szybkie reagowanie na zagrożenia w rejonie Tajwanu oraz na spornych wodach Morza Południowochińskiego.
Poza aspektem wojskowym, AUKUS zakłada także stworzenie platformy współpracy w zakresie zaawansowanych technologii między trzema państwami, obejmującej m.in. wspólne działania w dziedzinie komputerów kwantowych, sztucznej inteligencji i broni hipersonicznej.
Jak ujawnił swego czasu prezydent Joe Biden przed Kongresem, umowa AUKUS „zawiera dodatkowe zobowiązania polityczne”. Ich szczegóły objęte są jednak klauzulą niejawności. Wiadomo jedynie, że każda ze stron może wypowiedzieć porozumienie w formie pisemnej z zachowaniem rocznego okresu wypowiedzenia.
Już dziś do takiego kroku nawołują australijscy Zieloni, sprzeciwiający się faktowi, że Australia, zgodnie z zapisami umowy, będzie współfinansować rozbudowę stoczni zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Wielkiej Brytanii. W przypadku tej ostatniej, Canberra sfinansuje nie tylko prace projektowe nad SSN-AUKUS, ale również rozbudowę zakładów Rolls-Royce, w których powstają reaktory jądrowe przeznaczone dla nowych okrętów.
Obecnie wydatki Australii na obronność wynoszą około 2% PKB, jednak w związku z rosnącymi kosztami mają one wzrosnąć do ponad 2,3% do końca dekady.
Niepokoje w Australii
Australia ma obawy co do przyszłości projektu budowy okrętów podwodnych, za które już zaczęła płacić. Na początku lutego rząd w Canberze ogłosił, że dokonał pierwszej z sześciu płatności na łączną kwotę 797 milionów dolarów.
Zawarcie porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią w ramach AUKUS kosztowało Australię wiele zarówno finansowo, jak i dyplomatycznie. Wcześniej, w 2016 roku, australijskie władze podpisały bowiem kontrakt z Francją. Był to dla Paryża duży sukces przemysłowy i geopolityczny. Rząd Australii zawarł wówczas z francuskim koncernem Naval Group (dawniej DCNS) umowę na budowę 12 konwencjonalnych okrętów podwodnych typu Attack, opartych na projekcie jądrowych jednostek typu Barracuda.
Dla Francji była to nie tylko największa umowa eksportowa w historii jej przemysłu zbrojeniowego, ale także potwierdzenie jej ambicji jako gracza w regionie Indo-Pacyfiku. Paryż wielokrotnie podkreślał, że Francja jest państwem Indo-Pacyficznym, bowiem posiada terytoria zamorskie w tym regionie, takie jak Nowa Kaledonia, Polinezja Francuska czy Wyspy Wallis i Futuna, co czyni ją de facto sąsiadem Australii. Francja przedstawiała się jako naturalny partner strategiczny dla państw regionu i alternatywa dla rywalizacji amerykańsko-chińskiej.
W 2021 roku Australia niespodziewanie zerwała umowę z Francją, ogłaszając przystąpienie do porozumienia AUKUS i wybór amerykańsko-brytyjskiej technologii . Decyzja ta wywołała poważny kryzys dyplomatyczny, bowiem Francja oskarżyła Australię o działanie „za plecami” i czasowo odwołała ambasadorów z Canberry i Waszyngtonu, co było posunięciem bez precedensu w relacjach między sojusznikami. Ówczesny minister spraw zagranicznych Francji określił zerwanie kontraktu jako „cios w plecy”, a prezydent Emmanuel Macron nie ukrywał osobistego rozczarowania. Dla francuskiej dyplomacji była to porażka wizerunkowa i gospodarcza, a dla Australii polityczna decyzja o wysokim koszcie, która ochłodziła jej relacje z Paryżem i Brukselą.
Wycofanie się z umowy uderzyło również w australijski przemysł. Wiele lokalnych firm, przygotowując się do budowy francuskich okrętów, zainwestowało w infrastrukturę, sprzęt i szkolenie kadr. Po zmianie decyzji okazało się, że te zasoby nie znajdą zastosowania - sprzęt nie był już potrzebny, a niektóre inwestycje poszły na marne.
Australia obawia się dziś, że może zostać porzucona również przez nowego-starego sojusznika - Stany Zjednoczone. Australijczycy obserwują sposób, w jaki administracja Donalda Trumpa traktuje tradycyjnych sojuszników, takich jak Kanada czy Australia i nie mają podstaw, by sądzić, że wobec nich zostaną zastosowane preferencyjne warunki. 5 kwietnia 2025 roku Stany Zjednoczone wprowadziły 10-procentowe cło na większość australijskich towarów eksportowanych na rynek amerykański. Premier Anthony Albanese skomentował tę decyzję słowami: „Tak nie postępuje przyjaciel”.
Niepokój budzą również wspomniane wcześniej „dodatkowe zobowiązania polityczne” zawarte w porozumieniu AUKUS, których treść nie została ujawniona opinii publicznej. Pojawiają się obawy, że administracja Trumpa może wykorzystać te klauzule do wywarcia nacisku na Australię, na przykład wymuszając jednoznaczne opowiedzenie się po stronie Amerykanów w konflikcie z Chinami lub zgodę na zwiększenie obecności wojsk amerykańskich na terytorium Australii (obecnie minimalnej).
Na początku kwietnia agencja Reuters donosiła, iż „w Waszyngtonie narasta konsternacja wobec niechęci Australii do rozmów na temat użycia atomowych okrętów podwodnych przeciwko Chinom, co może podważyć wysiłki odstraszające w Indo-Pacyfiku”. W tym samym materiale cytowany był Bryan Clark, były strateg US Navy i obecnie analityk Hudson Institute, który stwierdził: „jeśli chcesz odstraszać w czasie pokoju, musisz mówić o użyciu siły w czasie wojny, a dotąd nie zaobserwowaliśmy woli po stronie australijskiego rządu czy urzędników, by wysyłać takie sygnały”.
Clark zauważył również, że podczas jednej z niedawnych symulacji wojennych, zakładających chińską blokadę Tajwanu, australijscy dowódcy nie skierowali atomowych okrętów podwodnych na Morze Południowochińskie, by atakować cele chińskie, lecz skupili się na obronie północnych podejść do Australii z wykorzystaniem lotnictwa, bezzałogowców i pocisków rakietowych. Okręty zostały rozmieszczone bliżej Australii, by śledzić ewentualne ruchy wrogich jednostek. To również nie znajduje uznania w Waszyngtonie.
Australią kierują przede wszystkim obawy wobec rosnącej aktywności Chin w regionie, zwłaszcza na południowych rubieżach Oceanu Spokojnego. Jak przyznał były premier Scott Morrison, to właśnie zagrożenie ze strony Chin oraz potrzeba odstraszania poprzez obecność atomowych okrętów podwodnych w rejonie Morza Południowochińskiego i Oceanu Indyjskiego były głównym powodem podpisania porozumienia AUKUS.
Co dalej?
Po wypowiedzi Donalda Trumpa australijskie media natychmiast zaczęły dopytywać premiera Anthony’ego Albanese’a o niefortunne przejęzyczenie amerykańskiego prezydenta. Premier starał się tonować nastroje. W odpowiedzi na pytania dziennikarzy stwierdził, iż „w tej branży używa się wielu skrótów (…) Donald Trump wypowiadał się bardzo ciepło o znaczeniu relacji z Australią. To zgodne z tym, o czym rozmawialiśmy podczas spotkania, w tym na temat AUKUS”.
W podobnym tonie wypowiedział się lider opozycji Peter Dutton, który próbował bagatelizować całą sytuację: „Nie każdy zna wszystkie skróty i ich znaczenie, ale nie mam wątpliwości, że prezydent mocno wspiera sojusz między naszymi trzema państwami i zdecydowanie popiera AUKUS”.
Nadzieję na kontynuację porozumienia wzbudziła również rozmowa przeprowadzona w Waszyngtonie pomiędzy amerykańskim sekretarzem obrony Petem Hegsethem a australijskim ministrem obrony Richardem Marlesem. Warto zauważyć, że Australia dokonała pierwszej płatności w wysokości 798 milionów dolarów przed tym spotkaniem, co miało być wyrazem jej zaangażowania w projekt. Hegseth zapewnił, że „prezydent Trump bardzo wspiera AUKUS”, a z kolei sekretarz stanu Marco Rubio określił porozumienie jako „wzorcowy przykład współpracy sojuszniczej”.
Ton uspokajający przyjęła również Sophia Gaston z Australian Strategic Policy Institute. W jej ocenie „prezydent Trump z pewnością lubi najpierw zebrać wszystkie informacje, przemyśleć sprawę i dopiero potem zająć stanowisko. Wiemy jednak, że osoby z jego otoczenia są zdecydowanie przychylne AUKUS”.
To nie brak wiedzy prezydenta Stanów Zjednoczonych jest głównym źródłem niepokoju wokół AUKUS. Znacznie poważniejsze są rzeczywiste, strukturalne problemy związane z realizacją porozumienia. Największe kontrowersje budzą wspomniane różnice w podejściu do potencjalnej roli australijskich okrętów podwodnych w sytuacji konfliktu w regionie Indo-Pacyfiku.
Rozbieżność celów strategicznych może okazać się poważnym źródłem napięć wewnątrz sojuszu i utrudnić pełną implementację AUKUS – zwłaszcza jeśli Stany Zjednoczone będą oczekiwać większego zaangażowania Australii w potencjalny konflikt z Chinami, a Canberra nie będzie gotowa takiej roli podjąć. Administracja Trumpa może oczekiwać, że Australia wykorzysta nowoczesne jednostki ofensywnie, operując nimi daleko poza własnym wybrzeżem (na przykład na Morzu Południowochińskim). Jednak taka wizja wyraźnie rozbiega się z australijską strategią obronną, która koncentruje się przede wszystkim na ochronie terytorium państwa i jego najbliższego otoczenia, a nie na prowadzeniu działań zbrojnych w dużej odległości od kraju.
Drugą kwestią budzącą obawy są trudności po stronie amerykańskiej związane z realizacją własnych programów zbrojeniowych. W kwietniu 2025 roku przedstawiciele US Navy przyznali przed Kongresem, że mają do czynienia z poważnymi opóźnieniami i rosnącymi kosztami w budowie okrętów podwodnych o napędzie jądrowym oraz lotniskowców.
Największe problemy dotyczą okrętów nowej generacji typu Columbia, ale również okręty klasy Virginia napotykają poważne trudności. Przykładowo, USS „Massachusetts” (SSN-798), czyli dwudziesty piąty okręt tego typu, jest opóźniony o trzy lata. Sytuację pogarsza fakt, że w Stanach Zjednoczonych istnieją zaledwie dwie stocznie zdolne do budowy tego typu jednostek, co ogranicza możliwości nadrobienia zaległości, a wszelkie przestoje paraliżują projekt.
Jak zauważył magazyn „The National Interest”:
_„Opóźnienia w realizacji programu Virginia są szczególnie niepokojące, biorąc pod uwagę, jak wiele US Navy zainwestowała w te okręty (…). Jednostki typu Virginia mają być dostarczane do początku lat 40. i służyć do około 2070 roku. Będą one kluczowe dla struktury sił US Navy w czasie, gdy marynarka ma odgrywać coraz większą rolę w strategii globalnej Stanów Zjednoczonych w kontekście wzrostu potęgi Chin i znaczenia Indo-Pacyfiku dla interesów amerykańskich”. _ Amerykanie planują osiągnąć gotowość do ewentualnego konfliktu z Chinami do 2027 roku. W takim scenariuszu pojawia się pytanie: czy bardziej opłacalne nie będzie zatrzymanie najnowszych okrętów dla własnej floty, zamiast przekazywania ich Australii? Tym bardziej, że Canberra może nie być gotowa, by włączyć się w ewentualne działania zbrojne przeciwko Pekinowi. Wnioski nasuwają się same – jeśli priorytetem będzie zwiększenie potencjału US Navy, to dostawy okrętów do Australii mogą zostać opóźnione lub ograniczone.
Na decyzje może wpłynąć również wzrost kosztów produkcji okrętów, związany z polityką handlową nowej administracji. Senator Tim Kaine, członek senackiej podkomisji ds. floty, zwrócił uwagę, że około jedna trzecia stali i aluminium wykorzystywana przy budowie jednostek pływających pochodzi z Kanady i Wielkiej Brytanii – krajów, które zostały objęte cłami przez administrację Donalda Trumpa.
W efekcie koszt budowy nowych okrętów może znacząco wzrosnąć, co może skłonić Biały Dom do renegocjacji warunków kontraktu z Australią bądź ograniczenia jego zakresu. Ostateczny kształt współpracy w ramach AUKUS pozostaje więc w dużej mierze otwarty i zależny nie tylko od decyzji politycznych, ale i twardych realiów ekonomicznych i przemysłowych.
WIDEO: Burza w Nowej Dębie. Polskie K9 na poligonie