- Wiadomości
Chińczycy symulują atak na Guam
Chiny przeprowadziły symulację bombardowania, którego głównym celem był Guam - informuje portal Defence News na pięć dni przed pierwszą oficjalną wizytą w Państwie Środka prezydenta Donalda Trumpa.

Jak podkreślił Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów generał Joseph F. Dunford, "Chiny to długoterminowe wyzwanie w regionie". Władze USA informują, że od 2013 roku liczba podejmowanych przez samych Japończyków interwencji w należącej do kraju przestrzeni powietrznej znacząco wzrosła - ma do nich dochodzić już codziennie. Działania Chińczyków zmusiły władze do przesunięcia do Naha Air Base na Okinawie dwóch eskadr myśliwców, co ma ułatwić im szybkie reagowanie na incydenty.
Chińczycy co raz częściej przechwytują również maszyny amerykańskie, a także "testują" strefę identyfikacji obrony przeciwlotniczej w okolicach Guam. W pobliżu pojawić miał się niedawno m.in. chiński bombowiec H-6K (rodzima, zmodernizowana wersja radzieckiego Tu-16) uzbrojony w pociski przeciwokrętowe, którego nie widuje się często w okolicach należącego do USA terytorium. Przez amerykańskich dowódców interpretowane jest to jako prowadzenie symulacji ataku na Guam.
Czytaj też: Korea Północna celuje w Guam. "Ryzyko wojny" [KOMENTARZ]
Jak podkreślają amerykańscy dziennikarze, kroki podejmowane przez chińskie władze sprawiają, że to właśnie ten kraj uważany jest przez USA za największe zagrożenie w regionie, zostawiając w tyle nuklearne próby Korei Północnej. W opinii amerykańskich dowódców wojna z Koreańczykami z północy, to wojna, którą "mogą wygrać", czego nie można już powiedzieć o ewentualnym starciu z Chińczykami.
Na liście "agresywnych" zachowań chińskich władz znajdziemy również budowanie sztucznych wysp na Morzu Południowochińskim, rozbudowę floty myśliwców (które mają prowadzić codzienne kampanie w celu przejęcia kontroli m.in. nad przestrzenią powietrzną nad Morzem Wschodniochińskim oraz Południowochińskim) czy atakowanie przez chińskie jednostki niewojskowe wietnamskich statków rybackich (Wietnam był krajem najgłośniej sprzeciwiającym się chińskim roszczeniom w tym regionie, ale państwa zgodziły się rozwiązać spór poprzez pokojowe rozmowy) - podkreślają dowódcy US Pacific Command. Co więcej, zgodnie z przekazanymi dziennikarzom podczas briefingu informacjami, Chiny prowadzą również szereg innych akcji pozamilitarnych, których celem ma być utrudnienie USA działania w regionie oraz ochronę sojuszników w przyszłości. Ostatecznie mają one pozwolić przygotować się Chinom na prowadzenie obrony daleko poza granicami swojego terytorium, obejmując tereny wskazane przez tzw. linię dziewięciu kresek.
Postrzegamy siebie jako potęgę na Pacyfiku. (...) Niektórzy próbują stworzyć obraz sugerujący, że nie zamierzamy zostać na Pacyfiku. (...) Nasza wiadomość brzmi tak, że jesteśmy potęgą na Pacyfiku. Zamierzamy zostać na Pacyfiku. Nasz przyszły dostatek gospodarczy jest nierozerwalnie związany z naszym bezpieczeństwem i relacjami politycznymi w regionie.
Amerykańscy dowódcy podkreślają także, że choć nie występuje obecnie bezpośrednie zagrożenie wybuchem jakiejkolwiek wojny z Chinami, to podejmowane przez władze tego kraju kroki skłaniają wojskowych do analizy, jak wyglądałyby prowadzone przez nich działania w razie ewentualnego konfliktu. Nic dziwnego, gdyż przez sporny obszar przepływają co roku statki wiozące towary warte ok. 5 bln dolarów. Oprócz Chin, prawa do niego roszczą sobie również Brunei, Malezja, Filipiny, Wietnam i Tajwan.
Warto przypomnieć, że do Chin wybiera się Donald Trump. Prezydent 8 listopada przyleci bowiem do kraju z pierwszą oficjalną wizytą. Wcześniej Trump odwiedzi Japonię i Koreę Płd., a po Pekinie uda się do Wietnamu i na Filipiny. 10-dniowa podróż prezydenta USA będzie najdłuższą wizytą amerykańskiej głowy państwa na kontynencie azjatyckim od 25 lat.
W Chinach dojdzie do spotkania z przewodniczącym Xi Jinpingiem, który po ostatnim Zjeździe Partii Komunistycznej umocnił swoją pozycję. Komentując zbliżającą się wizytę prezydenta Donalda Trumpa, chiński wiceminister spraw zagranicznych Zheng Zeguang wyraził w piątek nadzieję, że USA będą „pomagać, a nie stwarzać problemy” w kontekście sporów na Morzu Południowochińskim.
Czytaj więcej: „Nowa era” w chińskiej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa [WYWIAD]
MR/PAP
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS