- Wiadomości
Brytyjczycy pokazują jak można pomóc Estonii. W tle Rosja [FOTO]
Połączone, natowskie siły ekspedycyjne JEF pod dowództwem Brytyjczyków przeprowadziły udany desant w Estonii, udowadniając w ten sposób, że nawet pod bokiem Rosji można szybko wzmocnić kraje nadbałtyckie.

Brytyjczycy opublikowali szczegóły operacji amfibijnej, jaką przeprowadziły w Estonii połączone siły ekspedycyjne JEF (Joint Expeditionary Force) w ramach manewrów „Baltic Protector” („Obrońca Bałtyku”). Cały zespół JEF tworzyło 3850 żołnierzy i marynarzy (z tego około 2000 Brytyjczyków) oraz 17 jednostek pływających oddelegowanych z dziewięciu państw: Wielkiej Brytanii, Finlandii, Łotwy, Litwy, Estonii, Dani, Szwecji, Norwegii i Holandii.
Dowodzenie całą operacją było realizowane z pokładu należącego do Royal Navy okrętu amfibijnego-doku HMS „Albion”. Na okręcie tym zaokrętowane dowództwo zespołu „Baltic Protector”, którego trzonem był sztab 3. Brygady Komandosów Królewskiej Piechoty Morskiej z Plymouth (3. Commando Brigade Royal Marines) oraz sztab Amfibijnej Grupy Zadaniowej (Amphibious Task Group).

Najważniejszym akcentem całych manewrów była demonstracja możliwości sił JEF w trakcie desantu przeprowadzonego w Estonii. Był to bowiem pokaz sposobu szybkiego wzmocnienia państw wschodnie flanki NATO podczas potencjalnego kryzysu w północnej Europie.

Operację przeprowadzono w Zatoce Kolga w Zatoce Fińskiej 70 km na południe od Helsinek i 35 km na wschód od Tallina. Działania zaczęły się on nalotu na bardzo niskiej wysokości dwóch samolotów Typhoon brytyjskich sił powietrznych. Chwile później pojawił się śmigłowiec Marlin, z którego pokładu do wody zrzucono ośmiu komandosów Royal Marines. Komandosi dostali się na brzeg wykorzystując dwie nadmuchiwane łodzie z silnikiem. Tam doszło do spotkania Brytyjczyków z czekającym na nich estońskim zwiadowcą, który stał się pierwszym, bezpośrednim łącznikiem pomiędzy siłami znajdującymi się na brzegu i zespołem desantowym.

Kolejne etapy misji były realizowane przez helikoptery. Najpierw nadleciały dwa śmigłowce Wildcat należące do brytyjskiej piechoty morskiej, które z wykorzystaniem kamer termowizyjnych przeczesały teren operacji w poszukiwaniu ukrytych stanowisk nieprzyjaciela. Wsparcie ogniowe dla tych maszyn zapewniły śmigłowce Apache należące do brytyjskich sił powietrznych.

Właściwą operację desantowania rozpoczęło lądowanie na brzegu grupy szybkich (poruszających się z prędkością powyżej 40 węzłów) łodzi motorowych ORC (Offshore Raiding Craft) z pododdziałem komandosów, którzy mieli za zadanie utrzymać przyczółek wraz z żołnierzami estońskimi do czasu przybycia piechoty morskiej z ciężkim sprzętem i pojazdami.

W drugiej fazie działań Brytyjczycy wykorzystali już jednostki desantowe LCVP Mk5 (Landing Craft Vehicle Personnel) do transportu piechoty morskiej oraz LCU Mk10 (Landing Craft Utility) do transportu pojazdów. Na brzeg poza żołnierzami wyładowano bowiem również opancerzone transportery gąsienicowe BvS10 Viking. Cały czas trwał również proces wzmacniania zewnętrznego kordonu osłony miejsca desantowania przez komandosów transportowanych śmigłowcami Merlin i Wildcat osłanianych helikopterami bojowymi Apache.

Brytyjczycy przećwiczyli w ten sposób jeden ze scenariuszy wzmacniania państw sojuszniczych – a więc lądowanie na plaży, która została zabezpieczona wstępnie przez żołnierzy estońskich. Taki scenariusz działania może być bardzo przydatny, gdy np. przeciwnikowi udałoby się zablokować (chociażby czasowo) porty przeładunkowe nie pozwalając na dostarczenie pomocy tą drogą.

W operacji „Baltic Protector” udowodniono, że nawet w takiej sytuacji wojska sojusznicze mogą bardzo szybko wzmocnić inne państwa wschodniej flanki NATO.
Mamy teraz możliwość wylądowania w wybranym czasie i miejscu, zanim uderzymy wroga tam, gdzie najmniej się tego spodziewa.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS