- Analiza
- Wiadomości
Poselski projekt „Pajęczyna” odpowiedzią na rosyjskie rakiety [PRIMA APRILIS]
W Sejmie pojawił się projekt ustawy o powszechnej obronie, zakładającej utworzenie na terenie całego kraju sieci punktów obserwacyjno-ostrzegawczych dla systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Proponowane rozwiązanie, wstępnie określone kryptonimem „Pajęczyna”, ma przypominać system dozorowania i alarmowania organizowany w Polsce przed II wojną światową.

Autor. Fot. M.Dura
Mając pełną świadomość trudności, jakie wynikają z budowy tylko radiolokacyjnego systemu wczesnego ostrzegania, grupa posłanek i posłów złożyła w Sejmie projekt ustawy, mającej pomóc w uszczelnieniu polskiej tarczę antyrakietową – w tym również w czasie pokoju. Ponieważ eksperci portalu Defence24.pl pełnili funkcję doradczą podczas tworzenia całego dokumentu, uzyskaliśmy jako pierwsi zgodę na opublikowanie jego założeń.
W ustawie tej założono, że sieć radarów wojskowych (na lądzie, w powietrzu i na wodzie), zostanie uzupełniona „Pajęczyną” punktów obserwacyjno-ostrzegawczych, zarządzanych przede wszystkim przez służby cywilne. Dużą rolę w tych działaniach mają pełnić Lasy Państwowe korzystające z ponad siedmiuset wież obserwacyjnych i dostrzegalni pożarowych, które mają średnią wysokość 35 m, zapewniają promień obserwacji od 10 do 15 km i są rozmieszczone na terenie całej Polski. Leśnicy mają dodatkowo duże doświadczenie w tworzeniu i wykorzystywaniu sieci ostrzegania, np. zastępując już na ponad 40% wież obsady osobowe kamerami i monitoringiem komputerowym.

Autor. Centrum Koordynacji Projektów Środowiskowych
Pomysł posłanek i posłów może wzbudzić duże zainteresowanie w Polsce, ponieważ wojsko przewiduje system rekompensat i zachęt dla ludzi chcących wziąć udział w całym programie: jako obserwatorzy lub zamierzających użyczyć własny sprzęt i infrastrukturę. W tym pierwszym przypadku mają to być środki finansowe wypłacane co miesiąc za gotowości do realizacji zadań, za okresowe przechodzenie szkolenia ze służby dozoru oraz premie operacyjne za faktyczne działanie (w tym również podczas ćwiczeń).
W drugiej grupie zakłada się zwrot kosztów dla wszystkich tych podmiotów (osób), które przedstawią sposób wykorzystania swoich ambon, wież, systemów monitorowania, itd.: do zorganizowania „załogowego” punktu obserwacyjnego lub też do stworzenia punktu „online” – po zamontowaniu kamer (które później będą obsługiwane z ziemi).
Zobacz też
Tym drugim przypadkiem mogą być szczególnie zainteresowani operatorzy telefonii komórkowej. Stworzyli oni bowiem w Polsce całą sieć wysokich masztów, na których nie mogą przebywać ludzie (ponieważ są to podstawy tylko pod urządzenia sieciowe i łączności). Po przeglądzie przeprowadzonym pod koniec 2023 roku przez polskie wojsko stwierdzono, że duża część tych instalacji mogłaby być przydatna w systemie ostrzegania przed nalotami, po zamontowaniu na nich kamer z detektorem ruchu. Sposób zwrotu wszelkich związanych z tym inwestycji oraz kosztów eksploatacji mają zostać uzgodnione po konsultacjach z poszczególnymi operatorami.

Autor. Lasy Państwowe
Ale takich systemów optoelektronicznego nadzoru do wykorzystania przez „Pajęczynę” w Polsce jest o wiele więcej. Są wśród nich np. kamery nadzoru nad drogami, liniami kolejowymi czy portami. To właśnie one mogłyby (oczywiście po odpowiedniej przeróbce) być wykorzystywane przez obserwatorów online, którzy później przekazywaliby informacje o pojawieniu się zagrożenia.
Przedwrześniowy system dozorowania i alarmowania przeciwlotniczego
Niewątpliwym wzorem dla koncepcji „Pajęczyny” przedstawionej do rozpatrzenia w Sejmie był system dozorowania i alarmowania budowany w Polsce tuż przed II wojną światową. Trzeba bowiem pamiętać, że polskie siły zbrojne nie miały przed wrześniem 1939 roku radarów, które pomogłyby w odpieraniu niemieckich nalotów. Tymczasem Bitwa o Anglię pod koniec 1940 roku najlepiej pokazała, że taka sieć wczesnego alarmowania pozwala efektywniej wykorzystywać dostępne siły.
Na szczęście polskie dowództwo miało pełną świadomość przewagi, jaką Niemcy będą mieli w powietrzu po rozpoczęciu wojny. Dlatego organizując obronę przeciwlotniczą, zdecydowano się zastąpić radary siecią posterunków obserwacyjnych alarmujących telefonicznie dowództwo o pojawieniu się zagrożenia. Pomimo, że w wielu publikacjach historycznych chwalono efektywność tego rozwiązania, to w rzeczywistości działało ono dobrze tylko przez kilka pierwszych dni wojny i jedynie w niektórych miejscach.
Zobacz też
Było to widoczne przede m.in. w czasie walk Brygady Pościgowej 1 września 1939 roku. Pozytywnie wskazuje się np. na sposób działania obserwatorów z posterunku w Mławie reagujących na tyle szybko, że polskie dowódco zdążyło wysłać w powietrze ponad czterdzieści myśliwców P-11 i P-7 na spotkanie niemieckich samolotów. W innych obszarach system ostrzegania nie działał już jednak tak efektywnie.

Autor. M.Dura
Złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze Polakom nie udało się do 1 września 1939 roku dokończyć budowy całego systemu dozorowania i alarmowania. Po drugie postęp wojsk niemieckich był na tyle szybki, że sieć posterunków obserwacyjnych bardzo szybko się zmniejszyła, szczególnie na najbardziej newralgicznych kierunkach (a więc tam, gdzie była najbardziej potrzebna). Po trzecie system przewodowej łączności telefonicznej w Polsce był zbyt mały, by wydzielić odpowiednią ilość linii do sieci alarmowania i ostrzegania (opierał się głównie na rzadkiej sieci telefonicznej Ministerstwa Poczt i Telegrafów).
Po czwarte czas przekazywania meldunku głosem poprzez telefon był często za długi (od 2 do 4 minut), by informacja po analizie dotarła do ośrodka decyzyjnego i wywołała tam adekwatną reakcję, np. by zdążono wysłać w powietrze samoloty myśliwskie. Ostatnim problemem było słabe wyszkolenie „obserwatorów”, którzy często nie potrafili określić, co na nich leci i w jakiej ilości (wśród wymagań dla „obserwatorów” była np. umiejętność czytania).
Zobacz też
Na bazie dostępnych środków założono tworzenie co najmniej dwóch łańcuchów posterunków dozorowania oddalonych od bronionego ośrodka o 100-130 km i o 60-70 km. Pierwszy łańcuch miał dostarczać informację ostrzegawczą 16-22 minuty przed nalotem, a drugi na 6-10 minut przed atakiem. Niestety z powodu braku czasu nie myślano o zabezpieczeniu całego terytorium Polski, ale o ochronie siedemnastu, ustalonych wcześniej, najważniejszych ośrodków. Ostatecznie udało się stworzyć system hierarchiczny o trzech poziomach, na którego dole było około 800 posterunków dozorowania PD (rozlokowanych na obszarze całego kraju i na posterunkach granicznych). Zostały one połączone z 17 zbiornicami dozorowania ZD, które z kolei połączono z tzw. główną zbiornicą dozorowania GZD (zlokalizowaną w Warszawie).
Same posterunki dozorowania nie były organizowane i obsługiwane jedynie przez wojsko, ale również przez: Korpus Ochrony Pogranicza, Straż Graniczną, Policję Państwową, Polskie Koleje Państwowe, władze administracji państwowej, obiekty użyteczności publicznej praz zakłady przemysłowe. Założono przy tym, że osoby cywilne służące na danym posterunku powinny pochodzić z okolicznych miejscowości. Każdy komendant PD musiał wcześniej ukończyć kurs z zakresu służby dozorowania, natomiast obserwatorów dobierano z osób niezdolnych do służby wojskowej w wieku 21 50 lat, z młodzieży z Przysposobienia Wojskowego w wieku od 16 do 20 lat i z harcerzy od 14 roku życia.
Teraz coś bardzo podobnego ma powstać w Polsce.
Będzie łatwiej niż 90 lat temu
Wbrew pozorom stworzenie systemu podobnego do przedwojennego nie powinno być większym problemem. Duże inwestycje będą bowiem obecnie związane jedynie z budową odpowiedników: „zbiornic dozorowania” i „głównej zbiornicy dozorowania”. Co ważne cały proces analizy danych może odbywać się w pełni automatycznie, bez udziału ludzi. Pomoże w tym odpowiednie oprogramowanie, którego wykonawca ma zostać wyłoniony jeszcze w tym roku.

Autor. Lasy Państwowe
To właśnie dzięki temu oprogramowaniu informacje przekazywane od setek „obserwatorów”, mają być w sposób zautomatyzowany: zbierane, korelowane (łącząc np. meldunki o tych samych obiektach), udokładniane (w miarę pojawiających się kolejnych danych) i włączane do:
- rozpoznanego obrazu sytuacji powietrznej RAP (Recognized Air Picture) dla środków obrony aktywnej (np. systemów rakietowych) oraz
- do systemu alarmowania i ostrzegania dla Obrony Cywilnej.
Dokładny sposób wykorzystania informacji z „Pajęczyny” ma być określony w szczegółowych i niejawnych rozporządzeniach wykonawczych Premiera (ponieważ dotyczą działania kilku resortów). Będzie to związane m.in. z określeniem metod alarmowania oraz sposobu stawiania w gotowości poszczególnych elementów systemu (lub jego całości).
Alarmowanie oparte o sieć telefonii komórkowej
System „Pajęczyna” ma generalnie działać jak ochotnicza straż pożarna. W momencie ogłoszenia alarmu powietrznego obserwatorzy będą udawali się na stanowiska obserwacyjne i zgłaszali w systemie, poprzez proste włączenie odpowiedniej aplikacji NETOPL w swoim telefonie komórkowym.
Obserwatorzy „Pajęczyny” mają działać: albo na podstawie przygotowane lub zaadoptowane posterunki obserwacyjne, albo w oparciu o istniejącą lub stworzoną sieć obserwacji optoelektronicznej. W pierwszym przypadku zakłada się wykorzystanie wszelkich, dostępnych wież zapewniających odpowiednią widoczność oraz pozwalających na przebywanie w nich obserwatorów. Koszty adaptacji takich obiektów do służby dozorowej ma ponosić państwo.

Autor. karwin.szczecin.lasy.gov.pl
Każdy „obserwator” ma wykorzystywać jedynie prosty pulpit łączności, „zbudowany” na ekranie zwykłego smartfona. Pulpit ten będzie bardzo szybki w działaniu, ponieważ oprogramowanie NETOPL nakłada na obserwatora obowiązek wciśnięcia w razie dostrzeżenia zagrożenia tylko dwóch przycisków wskazujących:
- jaki to cel (rakieta, dron, samolot/śmigłowiec);
- oraz w jakim kierunku on leci z wykorzystaniem zaznaczonych na ekranie 12 wskazówek przypominających zegar (co przy odpowiednim położeniu telefonu pozwoli wskazać dokąd leci dany obiekt);
Znając dokładnie położenie danego punktu obserwacyjnego, oprogramowanie systemowe będzie w sposób automatyczny wytyczało trasę obiektu, która po kilku meldunkach od różnych obserwatorów będzie już w miarę dokładna. Co więcej, inni obserwatorzy rozmieszczeni na tej drodze lotu będą natychmiast ostrzeżeni o zbliżającym się zagrożeniu i mając więcej czasu, będą mogli wprowadzić o nim dodatkowe informacje. Oprogramowanie NETOPL na smartfonie daje bowiem opcjonalnie możliwość wskazania jeszcze: odległości, w jakiej obiekt minął dany posterunek, wysokości lotu, jak również pełnej identyfikacji obiektu (np. poprzez wskazanie, że jest to duży dron kamikaze Shahed).
Według projektodawców ustawy takie rozwiązanie zapewni pełne pokrycie systemem ostrzegania całego kraju i da możliwość lepszego działania zarówno siłom przeciwlotniczym, jak i obronie cywilnej – np. poprzez alarmowanie ludności.
Jedyną wadą „Pajęczyny” ma być jej mała dokładność w rejonach przy granicy z przeciwnikiem. Ta dokładność zależy bowiem od ilości obserwatorów, jacy wykryją dany obiekt i przekażą o nim meldunek. Problem ten można rozwiązań poprzez zwiększenie ilości punktów obserwacyjnych (główne poprzez tworzenie punktów „online” z kamerami, obsługiwanych nawet przez „obserwatorów” z innych regionów kraju) lub poprzez gęstsze rozstawienie radarów ostrzegawczych.
Z powodu przelotu trzeciej już, rosyjskiej rakiety nad Polską projekt ustawy ma uzyskać najwyższy priorytet i zgodnie z zapowiedziami ma być rozpatrzony już na najbliższym posiedzeniu Sejmu.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS