Zobacz więcej - Analizy i komentarze
Poselski projekt „Pajęczyna” odpowiedzią na rosyjskie rakiety [PRIMA APRILIS]
W Sejmie pojawił się projekt ustawy o powszechnej obronie, zakładającej utworzenie na terenie całego kraju sieci punktów obserwacyjno-ostrzegawczych dla systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Proponowane rozwiązanie, wstępnie określone kryptonimem „Pajęczyna”, ma przypominać system dozorowania i alarmowania organizowany w Polsce przed II wojną światową.
Mając pełną świadomość trudności, jakie wynikają z budowy tylko radiolokacyjnego systemu wczesnego ostrzegania, grupa posłanek i posłów złożyła w Sejmie projekt ustawy, mającej pomóc w uszczelnieniu polskiej tarczę antyrakietową – w tym również w czasie pokoju. Ponieważ eksperci portalu Defence24.pl pełnili funkcję doradczą podczas tworzenia całego dokumentu, uzyskaliśmy jako pierwsi zgodę na opublikowanie jego założeń.
W ustawie tej założono, że sieć radarów wojskowych (na lądzie, w powietrzu i na wodzie), zostanie uzupełniona „Pajęczyną” punktów obserwacyjno-ostrzegawczych, zarządzanych przede wszystkim przez służby cywilne. Dużą rolę w tych działaniach mają pełnić Lasy Państwowe korzystające z ponad siedmiuset wież obserwacyjnych i dostrzegalni pożarowych, które mają średnią wysokość 35 m, zapewniają promień obserwacji od 10 do 15 km i są rozmieszczone na terenie całej Polski. Leśnicy mają dodatkowo duże doświadczenie w tworzeniu i wykorzystywaniu sieci ostrzegania, np. zastępując już na ponad 40% wież obsady osobowe kamerami i monitoringiem komputerowym.
Pomysł posłanek i posłów może wzbudzić duże zainteresowanie w Polsce, ponieważ wojsko przewiduje system rekompensat i zachęt dla ludzi chcących wziąć udział w całym programie: jako obserwatorzy lub zamierzających użyczyć własny sprzęt i infrastrukturę. W tym pierwszym przypadku mają to być środki finansowe wypłacane co miesiąc za gotowości do realizacji zadań, za okresowe przechodzenie szkolenia ze służby dozoru oraz premie operacyjne za faktyczne działanie (w tym również podczas ćwiczeń).
W drugiej grupie zakłada się zwrot kosztów dla wszystkich tych podmiotów (osób), które przedstawią sposób wykorzystania swoich ambon, wież, systemów monitorowania, itd.: do zorganizowania „załogowego” punktu obserwacyjnego lub też do stworzenia punktu „online” – po zamontowaniu kamer (które później będą obsługiwane z ziemi).
Czytaj też
Tym drugim przypadkiem mogą być szczególnie zainteresowani operatorzy telefonii komórkowej. Stworzyli oni bowiem w Polsce całą sieć wysokich masztów, na których nie mogą przebywać ludzie (ponieważ są to podstawy tylko pod urządzenia sieciowe i łączności). Po przeglądzie przeprowadzonym pod koniec 2023 roku przez polskie wojsko stwierdzono, że duża część tych instalacji mogłaby być przydatna w systemie ostrzegania przed nalotami, po zamontowaniu na nich kamer z detektorem ruchu. Sposób zwrotu wszelkich związanych z tym inwestycji oraz kosztów eksploatacji mają zostać uzgodnione po konsultacjach z poszczególnymi operatorami.
Ale takich systemów optoelektronicznego nadzoru do wykorzystania przez „Pajęczynę” w Polsce jest o wiele więcej. Są wśród nich np. kamery nadzoru nad drogami, liniami kolejowymi czy portami. To właśnie one mogłyby (oczywiście po odpowiedniej przeróbce) być wykorzystywane przez obserwatorów online, którzy później przekazywaliby informacje o pojawieniu się zagrożenia.
Przedwrześniowy system dozorowania i alarmowania przeciwlotniczego
Niewątpliwym wzorem dla koncepcji „Pajęczyny” przedstawionej do rozpatrzenia w Sejmie był system dozorowania i alarmowania budowany w Polsce tuż przed II wojną światową. Trzeba bowiem pamiętać, że polskie siły zbrojne nie miały przed wrześniem 1939 roku radarów, które pomogłyby w odpieraniu niemieckich nalotów. Tymczasem Bitwa o Anglię pod koniec 1940 roku najlepiej pokazała, że taka sieć wczesnego alarmowania pozwala efektywniej wykorzystywać dostępne siły.
Na szczęście polskie dowództwo miało pełną świadomość przewagi, jaką Niemcy będą mieli w powietrzu po rozpoczęciu wojny. Dlatego organizując obronę przeciwlotniczą, zdecydowano się zastąpić radary siecią posterunków obserwacyjnych alarmujących telefonicznie dowództwo o pojawieniu się zagrożenia. Pomimo, że w wielu publikacjach historycznych chwalono efektywność tego rozwiązania, to w rzeczywistości działało ono dobrze tylko przez kilka pierwszych dni wojny i jedynie w niektórych miejscach.
Czytaj też
Było to widoczne przede m.in. w czasie walk Brygady Pościgowej 1 września 1939 roku. Pozytywnie wskazuje się np. na sposób działania obserwatorów z posterunku w Mławie reagujących na tyle szybko, że polskie dowódco zdążyło wysłać w powietrze ponad czterdzieści myśliwców P-11 i P-7 na spotkanie niemieckich samolotów. W innych obszarach system ostrzegania nie działał już jednak tak efektywnie.
Złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze Polakom nie udało się do 1 września 1939 roku dokończyć budowy całego systemu dozorowania i alarmowania. Po drugie postęp wojsk niemieckich był na tyle szybki, że sieć posterunków obserwacyjnych bardzo szybko się zmniejszyła, szczególnie na najbardziej newralgicznych kierunkach (a więc tam, gdzie była najbardziej potrzebna). Po trzecie system przewodowej łączności telefonicznej w Polsce był zbyt mały, by wydzielić odpowiednią ilość linii do sieci alarmowania i ostrzegania (opierał się głównie na rzadkiej sieci telefonicznej Ministerstwa Poczt i Telegrafów).
Po czwarte czas przekazywania meldunku głosem poprzez telefon był często za długi (od 2 do 4 minut), by informacja po analizie dotarła do ośrodka decyzyjnego i wywołała tam adekwatną reakcję, np. by zdążono wysłać w powietrze samoloty myśliwskie. Ostatnim problemem było słabe wyszkolenie „obserwatorów”, którzy często nie potrafili określić, co na nich leci i w jakiej ilości (wśród wymagań dla „obserwatorów” była np. umiejętność czytania).
Czytaj też
Na bazie dostępnych środków założono tworzenie co najmniej dwóch łańcuchów posterunków dozorowania oddalonych od bronionego ośrodka o 100-130 km i o 60-70 km. Pierwszy łańcuch miał dostarczać informację ostrzegawczą 16-22 minuty przed nalotem, a drugi na 6-10 minut przed atakiem. Niestety z powodu braku czasu nie myślano o zabezpieczeniu całego terytorium Polski, ale o ochronie siedemnastu, ustalonych wcześniej, najważniejszych ośrodków. Ostatecznie udało się stworzyć system hierarchiczny o trzech poziomach, na którego dole było około 800 posterunków dozorowania PD (rozlokowanych na obszarze całego kraju i na posterunkach granicznych). Zostały one połączone z 17 zbiornicami dozorowania ZD, które z kolei połączono z tzw. główną zbiornicą dozorowania GZD (zlokalizowaną w Warszawie).
Same posterunki dozorowania nie były organizowane i obsługiwane jedynie przez wojsko, ale również przez: Korpus Ochrony Pogranicza, Straż Graniczną, Policję Państwową, Polskie Koleje Państwowe, władze administracji państwowej, obiekty użyteczności publicznej praz zakłady przemysłowe. Założono przy tym, że osoby cywilne służące na danym posterunku powinny pochodzić z okolicznych miejscowości. Każdy komendant PD musiał wcześniej ukończyć kurs z zakresu służby dozorowania, natomiast obserwatorów dobierano z osób niezdolnych do służby wojskowej w wieku 21 50 lat, z młodzieży z Przysposobienia Wojskowego w wieku od 16 do 20 lat i z harcerzy od 14 roku życia.
Teraz coś bardzo podobnego ma powstać w Polsce.
Będzie łatwiej niż 90 lat temu
Wbrew pozorom stworzenie systemu podobnego do przedwojennego nie powinno być większym problemem. Duże inwestycje będą bowiem obecnie związane jedynie z budową odpowiedników: „zbiornic dozorowania” i „głównej zbiornicy dozorowania”. Co ważne cały proces analizy danych może odbywać się w pełni automatycznie, bez udziału ludzi. Pomoże w tym odpowiednie oprogramowanie, którego wykonawca ma zostać wyłoniony jeszcze w tym roku.
To właśnie dzięki temu oprogramowaniu informacje przekazywane od setek „obserwatorów”, mają być w sposób zautomatyzowany: zbierane, korelowane (łącząc np. meldunki o tych samych obiektach), udokładniane (w miarę pojawiających się kolejnych danych) i włączane do:
- rozpoznanego obrazu sytuacji powietrznej RAP (Recognized Air Picture) dla środków obrony aktywnej (np. systemów rakietowych) oraz
- do systemu alarmowania i ostrzegania dla Obrony Cywilnej.
Dokładny sposób wykorzystania informacji z „Pajęczyny” ma być określony w szczegółowych i niejawnych rozporządzeniach wykonawczych Premiera (ponieważ dotyczą działania kilku resortów). Będzie to związane m.in. z określeniem metod alarmowania oraz sposobu stawiania w gotowości poszczególnych elementów systemu (lub jego całości).
Alarmowanie oparte o sieć telefonii komórkowej
System „Pajęczyna” ma generalnie działać jak ochotnicza straż pożarna. W momencie ogłoszenia alarmu powietrznego obserwatorzy będą udawali się na stanowiska obserwacyjne i zgłaszali w systemie, poprzez proste włączenie odpowiedniej aplikacji NETOPL w swoim telefonie komórkowym.
Obserwatorzy „Pajęczyny” mają działać: albo na podstawie przygotowane lub zaadoptowane posterunki obserwacyjne, albo w oparciu o istniejącą lub stworzoną sieć obserwacji optoelektronicznej. W pierwszym przypadku zakłada się wykorzystanie wszelkich, dostępnych wież zapewniających odpowiednią widoczność oraz pozwalających na przebywanie w nich obserwatorów. Koszty adaptacji takich obiektów do służby dozorowej ma ponosić państwo.
Każdy „obserwator” ma wykorzystywać jedynie prosty pulpit łączności, „zbudowany” na ekranie zwykłego smartfona. Pulpit ten będzie bardzo szybki w działaniu, ponieważ oprogramowanie NETOPL nakłada na obserwatora obowiązek wciśnięcia w razie dostrzeżenia zagrożenia tylko dwóch przycisków wskazujących:
- jaki to cel (rakieta, dron, samolot/śmigłowiec);
- oraz w jakim kierunku on leci z wykorzystaniem zaznaczonych na ekranie 12 wskazówek przypominających zegar (co przy odpowiednim położeniu telefonu pozwoli wskazać dokąd leci dany obiekt);
Znając dokładnie położenie danego punktu obserwacyjnego, oprogramowanie systemowe będzie w sposób automatyczny wytyczało trasę obiektu, która po kilku meldunkach od różnych obserwatorów będzie już w miarę dokładna. Co więcej, inni obserwatorzy rozmieszczeni na tej drodze lotu będą natychmiast ostrzeżeni o zbliżającym się zagrożeniu i mając więcej czasu, będą mogli wprowadzić o nim dodatkowe informacje. Oprogramowanie NETOPL na smartfonie daje bowiem opcjonalnie możliwość wskazania jeszcze: odległości, w jakiej obiekt minął dany posterunek, wysokości lotu, jak również pełnej identyfikacji obiektu (np. poprzez wskazanie, że jest to duży dron kamikaze Shahed).
Według projektodawców ustawy takie rozwiązanie zapewni pełne pokrycie systemem ostrzegania całego kraju i da możliwość lepszego działania zarówno siłom przeciwlotniczym, jak i obronie cywilnej – np. poprzez alarmowanie ludności.
Jedyną wadą „Pajęczyny” ma być jej mała dokładność w rejonach przy granicy z przeciwnikiem. Ta dokładność zależy bowiem od ilości obserwatorów, jacy wykryją dany obiekt i przekażą o nim meldunek. Problem ten można rozwiązań poprzez zwiększenie ilości punktów obserwacyjnych (główne poprzez tworzenie punktów „online” z kamerami, obsługiwanych nawet przez „obserwatorów” z innych regionów kraju) lub poprzez gęstsze rozstawienie radarów ostrzegawczych.
Z powodu przelotu trzeciej już, rosyjskiej rakiety nad Polską projekt ustawy ma uzyskać najwyższy priorytet i zgodnie z zapowiedziami ma być rozpatrzony już na najbliższym posiedzeniu Sejmu.
Jarosaki
No śmiejemy się? Bo mam wrażenie że naprawdę to max na co nas stać.
user_1060861
No to Rosja będzie miała teraz duży problem, będzie musiała wysłać te rakiety w nocy, żeby ominąć ten nowoczesny polski system xD:)
ciekawy1
Ciekawe spostrzeżenie. Tym bardziej, że większość ataków na ukraińskie tyły ma miejsce właśnie zdaje się w nocy. Wydaje się, że lepszym rozwiązaniem byłoby być może zamontowanie na wieżach pasywnych radarów, i wpięcie ich w system umożliwiający na bieżąco monitorowanie kierunku poruszania się obiektów (tak jak to chciano zrobić przy pomocy komórek). Sposób poruszania się obiektu powinien umożliwić przynajmniej częściową identyfikację jego rodzaju. Z racji tego, że człowiek często bywa najbardziej zawodnym elementem systemu, powinno się dążyć do ograniczenia tego czynnika. Jakie byłyby koszty stałego obsadzenia wszystkich punktów obserwacji. Nie wyobrażam sobie też pracy obserwatorów z doskoku, gdy liczą się minuty.
Davien3
ciekawy1 to co proponujesz wymaga współdziałąnia operatorów GSM i znajomosci dokładnego umiejscowienia nadajników. A o to raczej ciężko za naszą granica. I jakakolwiek zmiana ustalonych współrzednych nadajników np w wyniku ich wyłaczenia lub zniszczenia jest zabójcza dla systemu.
Davien3
user_1060861 Jak widac w Rosji ciagle termowizja jest czarną magia że piszesz takie bajki.
bezreklam
Przecież to ukraińskie rakiety zabiły 2 polakow w przewdowie
Matrix
Pomysł co najmnej dziwny. Jacyś obserwatorzy na wieżach to łatwy cel dla dywersantów na kilka godziny przed odpaleniem rakiet.
CzarnyRycerz
Błagam, przeczytaj ten tekst jeszcze raz ze zrozumieniem albo chociaż popatrz na mapkę, bo słabo się robi.
Hubert
Odpowiedzią na rosyjskie rakiety powinny być polskie rakiety mające możliwość uderzeń na terytorium potencjalnego przeciwnika. To jest realne odstraszanie od granic własnego państwa dlatego nasze MON musi wreszcie zlecić dla PGZ opracowanie ciężkich rakiet balistycznych i manewrujących o zasięgu 150-1000+ km.
Seb66
#Hubert. Rosji nie odstraszą żadne polskie rakiety. Rosja poświęca tysiące bez mrugnięcia okiem, więc straty nie robią na Kremlu wrażenia. Musielibyśmy żyć jak ...Korea Pn poświęcając WSZYSTKO dla zbrojeń, a i to tych szaleńców nie powstrzyma. W szczegolnosci rakiety o zasięgu nędznych 1000km nie pomoga. Chyba że...tysiące.
Dudley
Seb66 Nie potrzeba tysięcy rakiet, wystarczy parę brudnych nad Moskwą, których zniszczenie przez ich system oplot niczego nie da. Populacja Moskwy to dużo ponad 12mln ludzi, i ogromny majątek, który po takim kontrataku wyglądałby jak Prypeć. Żaden normalny przeciwnik nie zaatakuję kraju, z jeśli będzie mu groziła taka odpowiedź. Bo to po prostu się nijak nie kalkuluje. Nie będzie już kim rządzić i komu kraść pieniądze, duża część kraju może zostać gospodarczą pustynią. To po co przeprowadzać atak. Zresztą, już po obecnych doświadczeniach ruscy będą mieli dość wojennej na długie dekady.
Wuc Naczelny
@Dudley, prymitywie. jaka prypeć jaka brudna bomba nad Moskwą W czernobylu paliło się KILKANAŚCIE TON uranu a straty bezpowrotne-terytorialne i tak były lokalne. Wszystkich ruskich i jankeskich rakiet by zabrakło by tyle brudnych bomb dostarczyć na jakiś obszar.
Prezes Polski
To ciekawe, że na obszarze, który lubią odwiedzać ruskie pociski cruise, od granicy, aż do Wisły nie ma ani jednej wieży obserwacyjnej leśników. Natomiast jest ich dużo, tam, gdzie będą dla tego systemu mało przydatne. To w dość oczywisty sposób nasuwa rozwiązanie dla Lubelszczyzny. System musi być tu zautomatyzowany i oparty na technice, nie na ludziach. Kamery, mikrofony umieszone na masztach i wysokich budynkach, wszystko spięte w sieć. W wykorzystanie cywilnych rozwiązań szczerze wątpię. Potrzebne są mikrofony kierunkowe o zadanej charakterystyce, kamery z detekcją ruchu, nie kupioną w markecie budowlanym, tylko działającą na odległość setek metrów.
Wuc Naczelny
@Prezes To jest sedno problemu dlaczego pomysł jest głupi: wszystkie maszty są tam gdzie generalnei mieszkają ludzie, ale jekoś nikomu nie zależy czy będzie pożar w pasie przygranicznym. W rezultacie wszystkie opcje mamy tam, gdzie już jest za późno gdy wykrywamy przeciwnika.
Był czas_3 dekady
To amatorszczyzna! Potrzebne są urządzenia działające w automacie 24 godziny na dobę i nadzorowane przez człowieka oraz sztuczną inteligencję. Koniec i kropka!
Franek Dolas
Pełna zgoda.
Robs
Świetny pomysł. Trzeba tylko dodatkowo zadbać aby każdy operator był wsparty przez dodatkowe skuteczne detektory. Nie wyobrażam sobie by ktoś patrzył godzinami, dniami, tygodniami w niebo by wypatrzeć rakietę które często porusza sie bardzo, bardzo szybko. Tutaj tylko człowiek i skuteczna technika ma sens.
Robs
Pomysł ze smartfonami na wieżach GSM też ciekawy. Wtedy część ludzi odpada z koniecznej obsady. Tylko operator w centrum i tyle.
ALBERTk
A gdzie system Sona? Gdzie baterie wyposażone w rakiety balistyczne? To jest Polsce teraz potrzebne priorytetowo, a nie jakieś maszty.
Takijeden
maszty też się przydadzą.
Mireq
Balistyczne powiadasz?
Był czas_3 dekady
Mireq @ - "Balistyczne powiadasz?" A dlaczego nie? Poszukaj no w sieci:" Rakiety WITU" oraz "Pierwszy test polskiego silnika rakietowego na stały materiał pędny o średnicy 610 mm "
xxyyy
nie wiem czy wywiad niemiecki operujący w T-Mobile i francuski w orange zgodza sie na wykorzystanie ich sieci w polsce do zadań wojskowych.
Dudley
Jeśli prawom nałoży na nich obowiązek montażu i udostępnienia urządzeń nie będą mieli wyjścia. Albo to albo groźba odebrania koncesji.
szczebelek
Te sieci będą albo zwolnione albo dostaną ogromne pieniądze za to, że pozwoliły na umieszczenie czegokolwiek .
ATKzCalifornii
Bardzo dobry pomysl. Ja bym jeszcze dodal do kazdej takiej wiezy radary. byc moze nie od razu a z czasem. Nalezaloby rowniez rozwazyc zamontownie paneli slonecznych/wiatrakow i baterii elektrycznych jako dodatkopwe zrodlo zasilania.
AdSumus
Ludzie są zawodni. Ukraińcy rozmieścili kilkadziesiąt tysięcy zwykłych smartfonów które zbierają dźwięki. Potem jest to analizowane i na tej podstawie bisowany jest obraz zagrożenia. Prosto i efektywnie. Takie coś jest nam potrzebne..
GGG BBB
@AdSumus Ty to wiesz i ja to wiem. Tylko na tym nie da się ukręcić lodów, bo niby jak? A współczesny smartfon to taki mocny komputer co dużo może zrobić, I nie trzeba się rzucać na cały kraj tylko zrobić "pilotaż" pasów przygranicznych - wschód, północ i morze. Na każdym maszcie GSM 3-4 smartfony IP68, zasilanie w każdym BTSie jest, sieć też. Maszty mogą mieć wysokość około 50m, co daje widoczność do 25km. Potrzebna jest aplikacja centralna i aplikacja na telefon. Obsługę można zlecić właścicielowi masztu przy normalnych przeglądach okresowych ...
AdSumus
Jaki serwis? Nie działa sensor/telefon? Wysłać człowieka który wypnie stary i wepnie nowy. Laminowanie miało by przedłużyć żywotność takiej komórki. I było by do czego przymocować trytytki.
S0ket
Na tych ambonach musiałby być operator z piorunem i obserwator , z do rym sprzętem i odrazu strzelać w rus i białoruskie wszystko co leci i co piorun jest w stanie zestrzelić plus osoba która alarm przekazuje dalej. Najważniejsze to zmiana prawa u nas że możemy strzelać jak cos jest zidentyfikowane i nie powinno być tam gdzie jest . Ruscy tylko siłę rozumieją
xdx
A nie lepiej zainwestować w mobilne radary pasywne jak np Twinvis ? Przecież Polska to jedna wielka mgła sygnałowa- ustawiać tylko w razie potrzeby Twinvis i mamy już system ostrzegający bez zabaw w kamery
MiP
Aerostaty.... maszty obserwacyjne..... zakup defiladowych samolocików i wmawianie Polakom że to nowoczesne myśliwce...... Mam wrażenie że my się szykujemy do wojny z jakimś upadłym państwem typu Haiti.
Takijeden
Nie wiesz o czym piszesz. To jest bardzo dobra idea, im więcej rozpoznania tym lepiej.
AdSumus
W polskich firmach, u ludzi są setki tysięcy jak nie miliony niepotrzebnych starych i dobrych telefonów. Które są utylizowane. Zebrać to za laminować, podłączyć kabelkiem do zasilania, wifi do stacji, trytytką do słupa. Kawałek softu do zarządzania i sieć monitoringu mamy w miesiąc. (Przy odrobinie dobrej woli, ale to nie u nas.) Tanio szybko, niezawodnie, bez przerw. Taka sieć była by praktycznie nie zniszczalna. ze względu na swoją masę. Nawet stare telefony mogą zbierać obraz, dźwięk, drgania, ciśnienie, etc. Każdy telefon ma x czujników. Zebrać dane i przetworzyć. Co tu kombinować?
Seb66
#Pomysł wart rozważenia. Kamerki są coraz lepsze, starych telefonów od czorta. Na pewno byłoby to bardzo tanie. Kwestia obudów i softu jak piszesz i gotowe. Każdy słup z jakimś kablem to juz potencjalny posterunek. Bardzo dobry pomysł.
Seb66
Pomysł calkiem racjonalny a przy okazji taka "pajęczyna" jest praktycznie niezniszczalna. Jej wzbogaceniem moĝłby byc powrót do koncepcji "masztow wirtualnych" czyli multikopterów na kablu, wyposażonych w głowice optoelektroniczne. Jedna z polskich firm proponowała już lata temu drona zdolnego do wyniesienia głowicy az na..500m wysokości. Idąc dalej, mamy w Polsce firmy produkujące podnośniki teleskopowe czy nożycowe, są tez ich wypożyczalnie. Uważam, że takie pojazdy mogłyby być w czasie W doposażone w jakiś przenośny moduł z głowicą OE i stanowić mobilny punkt obserwacyjny, uszczelniając w sposób planowy "pajęczyne" stałych lub ...zniszczonych posterunków. A zmieniając nieco temat, może PIT-RADWAR zrobiłby polską "żyrafę" montując np. Bystrą na jakimś wysięgniku?
szczebelek
Kwestię pajęczyn ma nadzorować premier, a to wszystko będzie niejawne, więc nie dowiemy się kto i ile dostał za bycie obserwatorem i jakie podmioty w tym biorą udział. Na koniec się okaże, że to ludzie związani z obecnym rządem, środki był kilkukrotnie wyższe niż podawano, a system powstał by monitorować społeczeństwo, bo kamery będą miały wmontowany system identyfikacji twarzy.
Dudley
Po co wymyślać system angażujący setki ludzi, którzy mogą być wykorzystani w lepszy sposób. Istnieją systemy i rozwijają się nowe które nie potrzebują ludzi. Ukraiński system ostrzegania "Zwuk" działa na podstawie mikrofonów, i automatycznie analizuje rodzaj zagrożenia kierunek i pretkosci przemieszczania. Jeśli by ten prosty i tani system wzbogacić o kamery termiczne i światła widzialnego, kierujące się na wykryte to praktycznie jest możliwość 100% identyfikacji. Uczmy się od tych co ten problem przerabiają Teraz a nie 80 lat temu.