Reklama
  • Komentarz
  • Wiadomości

Amerykańskie wojsko rusza przeciwko przemytnikom narkotyków

Koronawirus nie jest jedynym przeciwnikiem, któremu w ostatnim czasie zmasowaną wojnę wypowiedziały Stany Zjednoczone. Tamtejsza marynarka wojenna, straż wybrzeża i inne służby oraz partnerzy z innych państw, mają wziąć na celownik międzynarodową przestępczość narkotykową. Dowództwo Południowe dostało właśnie rozkaz do przeprowadzenia zmasowanej operacji wymierzonej w przestępców, chcących skorzystać z chaosu pandemii.

Zdjęcie ilustracyjne, fot. Mass Communication Specialist 2nd Class David A. Brandenburg - United States Navy
Zdjęcie ilustracyjne, fot. Mass Communication Specialist 2nd Class David A. Brandenburg - United States Navy

Stany Zjednoczone mają właśnie teraz (od 1 kwietnia), gdy zmagają się z koronawirusem, rozpocząć zmasowaną operację wojskową wymierzoną w narkobiznes. Ten fakt ogłosił sam prezydent Donald Trump, w trakcie specjalnego wystąpienia w Białym Domu. Co ciekawe, działo się to oczywiście w cieniu podstawowego tematu ostatnich dni czyli wspomnianej już pandemii koronawirusa SARS-CoV-2. Jednakże, jak wyjaśniał sekretarz obrony Mark Esper, postępowanie administracji wynika z faktu, iż przemytnicy i dystrybutorzy narkotyków dążą właśnie do wykorzystania kryzysu na świecie dla własnych celów. Widząc zaangażowanie amerykańskich służb porządkowych w pomoc przy walce z pandemią, zorganizowana i działająca w skali transnarodowej przestępczość, w żadnym razie nie zamierza zatrzymać swojej aktywności. Stąd też niejako potrzeba użycia wyjątkowych środków w postaci wojska.

Wojsko ma nie wpuścić przemytników narkotyków do kraju

Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabu gen. Mark. A. Milley również zwracał uwagę, że to chociażby meksykańskie kartele chcą przerzucić jak najwięcej narkotyków do Stanów Zjednoczonych w dobie pandemii. Powołując się przy tym, na pozyskane dane wywiadowcze. Stąd też, jego zdaniem państwo jest de facto w stanie wojny z koronawirusem, terrorystami i właśnie kartelami. Gen. Milley zagroził obrazowo narko-przemytnikom, w trakcie konferencji, że siły zbrojne nie pozwolą na infiltrowanie przez nich kraju.

image
Zatrzymane przez Amerykanów narkotyki, fot. U.S. Coast Guard Domena publiczna

Obszarem działania nowej operacji wojskowej ma być Pacyfik, szczególnie wschodnia część tego akwenu oraz Morze Karaibskie. Zaś za koordynację najnowszych działań antynarkotykowych ma odpowiadać Dowództwo Południowe (US Southern Command – USSOUTHCOM), z kwaterą główną w Doral na Florydzie. Założeniem całej operacji jest zwiększenie nasycenia obserwacji i kontroli dotychczas wykorzystywanych przez przemytników szlaków morskich.

Amerykanie podkreślają, że będą współpracować przy tym z 22 partnerami regionalnymi. Przy czym, z ich strony działania mają być również wieloaspektowe i obejmować koordynację nie tylko sił zbrojnych, ale również organów ścigania na szczeblu federalnym. Stąd też m.in. zaangażowanie prokuratora generalnego Billa Barra. Ten ostatni stwierdził, że Stany Zjednoczone zamierzają wywrzeć silną presję na kartele narkotykowe, a sama operacja wojskowa może radykalnie poprawić efektywność amerykańskich działań antynarkotykowych.

Prezydent Donald Trump w swoim wystąpieniu zaznaczył, że szczególne znaczenie będzie miała koordynacja działań US Navy (marynarka wojenna) i US Coast Guard (straż wybrzeża), za którą odpowiadać mają szef operacji morskich admirał Michael M. Gilday, który pełni to rolę od połowy zeszłego roku. Jak również obecny komendant US Coast Guard admirał Karl L. Schultz.

Tym samym, przede wszystkim na Karaiby dyslokowane mają zostać dodatkowe okręty, samoloty, śmigłowce oraz wojskowi. Zauważa się, że w działaniach mogą nawet uczestniczyć niszczyciele należące US Navy oraz inne jednostki pływające. Komponent morski mają również uzupełniać maszyny zwiadowcze i rozpoznawcze należące do sił powietrznych (US Air Force) - E-3 AWACS i E-8 JSTARS i marynarki P-8.

image
Fot. US SOUTHCOM

Pierwszy raz o wzmocnieniu sił, przede wszystkim w rejonie Karaibów, mówił jeszcze na początku marca admirał Craig Faller, obecny dowódca USSOUTHCOM. Zauważając przy tym, że okręty US Navy miałyby przede wszystkim wspierać kwestie monitorowania i rozpoznawania zagrożeń, przekazując cele do przeszukania i zatrzymania jednostkom US Coast Guard. Miał on również zauważyć, że w rejon działań mogłyby zostać dyslokowane dodatkowe okręty typu Littoral Combat Ship (LCS). Zwiększające zdolności operacyjne na tego rodzaju wodach. Przykładowo, USS Detroit, w zeszłym roku miał brać w tego typu działaniach we współpracy z US Coast Guard oraz państwami sojuszniczymi w regionie.

Zróżnicowane trasy i sposoby przerzutu narkotyków wymagają militaryzacji działań?

Amerykanie coraz częściej muszą się bowiem zmagać z wysokim stopniem zróżnicowania sposobów przemytu narkotyków do ich państwa (jednego z największych, jeśli nie największego odbiorcy substancji tego rodzaju na świecie, w którym to kraju co roku ma w związku z narkotykami ginąć nawet 70 tys. osób). Oczywiście prym wiodą brutalne i silne kartele meksykańskie, wykorzystujące rozległość granicy Stanów Zjednoczonych i Meksyku (3145 km, w zróżnicowanym terenie dzikim i w mniejszym lub większym stopniu zurbanizowanym).

Jednakże, część struktur przemytniczych nadal stara się transferować narkotyki z wykorzystaniem jednostek nawodnych oraz hybrydowych. W tym kontekście można podkreślić, że w ostatnich dwóch latach zwiększyła się liczba odnotowanych prób przemytu za pomocą wspomnianych jednostek hybrydowych. Które to źródła amerykańskie określają je, jako tzw. jednostki o obniżonym profilu, tj. low-profile vessels LPV i są często mylnie prezentowane jako łodzie podwodne. Tego rodzaju jednostki od dłuższego czasu znajdowały się w asortymencie kolumbijskich przestępców i potrafiły przewozić znaczne ilości narkotyków.

zatrzymanie jednej z jednostek LPV przez Amerykanów:

Przy czym, pod koniec 2019 r. jedną LPV z dwiema tonami kokainy przechwyciły chcoiażby siły zbrojne Peru. Również Kostaryka informowała o incydencie z jednostką, najpewniej zarządzaną przez Kolumbijczyków, w okolicy końca zeszłego roku. Trzeba też pamiętać, że 24 listopada 2019 r. jedną jednostkę tego typu odkryły władze Hiszpanii w rejonie swoich wybrzeży Atlantyku. O skali procederu może świadczyć informacja z 1 kwietnia bieżącego roku, kiedy to wojsko kolumbijskie chwaliło się zatrzymaniem 11 LPV tylko w tym roku.

Stąd też, swego rodzaju niewypowiedziana wojna podwodna trwa na głównych szlakach narkoprzemytników już od kilku dobrych lat. Tym samym, zwiększają się potrzeby w zakresie specyfiki wyposażenia samolotów i śmigłowców patrolowych ISR. Odchodząc od typowej misji straży wybrzeża, do działań bardziej wojskowych, w wykrywaniu szybkich jednostek, poruszających się przy pewnym zanurzeniu. Nie mówiąc o jednostkach nawodnych, a więc szybkich motorówkach czy kutrach rybackich. Co ciekawe, część marynarek wojennych i straży wybrzeża, państw na szlakach przerzutu narkotyków za pomocą LPV, już zmienia zasoby swoich jednostek morskich. Nie może więc zaskakiwać, że strona amerykańska będzie dążyła do większego nasycenia np. rejonu Karaibów zaawansowanymi okrętami US Navy, wspierającymi US Cost Guard.

Podobnie sprawa ma się z uczestnictwem US Air Force, szczególnie w przechwytywaniu nisko latających małych, szybkich i zwrotnych maszyn przemytniczych. Historycznie, to właśnie siły powietrzne rozpoczęły budowę efektywnego systemu śledzenia przemytników w małych samolotach, osadzonego na aerostatach – (o systemie TARS zob. szerzej w artykule pt. „Balony na granicach”, opublikowanym na portalu Infosecurity24.pl w zeszłym roku).

Niezależnie od walki z przemytnikami, starającymi się przenieść kokainę oraz inne narkotyki do Stanów Zjednoczonych lub Europy, państwa regionu muszą coraz częściej mierzyć się z innym wymiarem międzynarodowej przestępczości. Chodzi o przemyt niezbędnych czynników chemicznych z Chin, które są następnie wykorzystywane przez lokalne kartele.

Chińskie prekursory służą bowiem do produkcji chociażby meksykańskiej metamfetaminy oraz fentanylu. Globalna pandemia miała wpłynąć na dostępność prekursorów w ostatnich miesiącach, uderzając chociażby w zdolności kartelu z Sinaloa czy też Nowej Generacji Jalisco. Wobec tego, należy spodziewać się, że przestępcy będą starali się przerzucić do Stanów Zjednoczonych tyle narkotyków, ile jeszcze są w stanie. Albowiem rynek narkotyków syntetycznych staje się coraz bardziej zdestabilizowany. Co więcej, Stany Zjednoczone mogą teraz próbować uderzyć w pozostałe gałęzie narkobiznesu, na czele ze szlakami przerzutu kokainy.

image
Operacja antynarkotykowa w Stanach Zjednoczonych, fot.U.S. Immigration and Customs Enforcement (Department of Homeland Security), domena publiczna

Przypomnieć należy, że pod sam koniec zeszłego roku, obecna administracja prezydencka wycofała się z kontrowersyjnego pomysłu uznania meksykańskich karteli narkotykowych za zagraniczne organizacje terrorystyczne. Zwolennikiem takiego działania i jednocześnie zwiększenia presji siłowej na nie, miał być sam Donald Trump. Jednakże, nie znalazł on poparcia, a wręcz opozycję wśród członków administracji i doradców.

Meksyk obawiał się, że jeśli kartel Sinaloa lub Nowa Generacja Jalisco staną się terrorystami (w rozumienia prawa amerykańskiego), to wówczas będą podejmowane wobec nich militarne akcje Stanów Zjednoczonych. Zaś amerykańscy decydenci liczyli się z konsekwencjami we współpracy handlowej oraz granicznej z Meksykiem. Nie zmienia to faktu, że już wtedy Donald Trump nalegał na agresywne i ekstremalne metody działań wobec narkobiznesu. Dziś rusza, być może niejako zastępcza operacja kombinowana morsko-powietrzna.

Narkotyki jako powód do działań zbrojnych - Wenezuela na celowniku Białego Domu?

Trzeba pamiętać, że w przypadku Stanów Zjednoczonych raz po raz w historii ogłaszane były wzmożenia w zakresie walki z narkotykami (w tym aktywując jakieś zasoby wojskowe). Do najsłynniejszych należą kampanie z okresu prezydentury Richarda Nixona (to wówczas powołana do życia została agencja federalna zajmująca się zwalczaniem narkobiznesu – DEA), czy też Ronalda Reagana.

Co więcej, to właśnie kwestia narkotyków miała przynajmniej propagandowo stać za rozprawieniem się z reżimem gen. Manuela Noriegi w Panamie. Na przełomie 1989/1990 r. Amerykanie uderzyli na to państwo, a prezydent Geroge H. Bush wskazywał m.in. na fakt, iż terytorium panamskie stało się bazą operacyjną dla narkobiznesu.

image
Manuel Noriega w eskorcie agentów DEA, fot. United States Air Force www.dodmedia.osd.mil, domena publiczna, commons.wikimedia.org

Akurat ten przykład operacji wojskowej w Panamie (op. "Just Cause"), przeciwko państwowemu sojusznikowi karteli, jest tym bardziej wskazywany, gdyż Amerykanie wysuwają oskarżenia wobec Wenezueli. Ich zdaniem to właśnie wenezuelski lider Nicolás Maduro Moros ma wspierać przerzut narkotyków oraz narko-terroryzm.

Tym samym, 26 marca bieżącego roku Departament Sprawiedliwości oficjalnie go oskarżył, a Departament Stanu zaoferował nagrodę za pomoc w jego ujęciu (wynosi ona 15 milionów dolarów). Wraz z prezydentem Wenezueli Stany Zjednoczone zamierzają postawić przed sądem grupę czternastu obecnych i byłych decydentów wenezuelskich.

image
Fot. DEA

Wskazując wręcz, że od 1999 r. miał funkcjonować niezależny wenezuelski kartel słońc (Cártel de Los Soles), którego nazwa wzięła się od emblematów ulokowanych na mundurach wysokiej rangi oficerów wenezuelskich. Zdaniem strony amerykańskiej, zajmował się on przerzutem kokainy na północ i miał w tym procederze współpracować ściśle z kolumbijską lewicową organizacją terrorystyczną FARC.

Oczywiście, obecne dyslokacje dodatkowych sił morskich i powietrznych w obszar odpowiedzialności operacyjnej (AOR) Dowództwa Południowego rodzą pytania, czy nie jest to pokaz siły wobec wspomnianej Wenezueli, a w mniejszym stopniu działanie wymierzone w najsilniejsze kartele z Meksyku czy też organizacje przestępcze z Kolumbii.

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama