Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Amerykański raport o rosyjskiej flocie wojennej. Lekceważenie i błędy

Opublikowane w grudniu br. opracowanie „Rosyjska marynarka wojenna. Historyczna przemiana” („The Russian Navy. A Historic Transition”) jest jeszcze jednym dowodem na to, że zachodni analitycy lekceważąc rosyjską flotę nie próbują nawet przewidywać, jak w przyszłości będzie przebiegał jej rozwój. I nie byłoby w tym niczego niepokojącego, gdyby nie fakt, że grudniowy „antyraport” powstał w biurze do spraw wywiadu amerykańskich sił morskich ONI (Office of Naval Intelligence).

  • fot. mil.ru
    fot. mil.ru
  • Obecnie Rosjanie nie potrzebują rakiet balistycznych do dosięgnięcia terytorium Stanów Zjednoczonych. Mogą to bowiem zrobić pociskami Kalibr o zasięgu 1000 Mm. Fot. Office of Naval Intelligence
    Obecnie Rosjanie nie potrzebują rakiet balistycznych do dosięgnięcia terytorium Stanów Zjednoczonych. Mogą to bowiem zrobić pociskami Kalibr o zasięgu 1000 Mm. Fot. Office of Naval Intelligence
  • Siłą rosyjskiej floty jest między innymi silnie zmotywowany i dobrze wyszkolony personel pływający. Fot. M.Dura
    Siłą rosyjskiej floty jest między innymi silnie zmotywowany i dobrze wyszkolony personel pływający. Fot. M.Dura
  • Rosjanie jeszcze długo będą się musieli opierać na okrętach nawodnych pochodzących jeszcze z czasów Związku Radzieckiego. Fot. M.Dura
    Rosjanie jeszcze długo będą się musieli opierać na okrętach nawodnych pochodzących jeszcze z czasów Związku Radzieckiego. Fot. M.Dura
  • Z powodu sankcji Rosjanie musieli również zrezygnować z oferowania na eksport korwet projektu 20382 Tiger. Fot. M.Dura
    Z powodu sankcji Rosjanie musieli również zrezygnować z oferowania na eksport korwet projektu 20382 Tiger. Fot. M.Dura
  • Z powodu sankcji dotychczas powstała tylko jedna fregata typu Gorszkow, Fot. Wikipedia
    Z powodu sankcji dotychczas powstała tylko jedna fregata typu Gorszkow, Fot. Wikipedia

Sprawa o tyle szokuje, że biuro do spraw wywiadu morskiego opublikowało swoje opracowanie dokładnie 24 lata po ostatnim, siódmym tego typu sprawozdaniu: „Zrozumieć rozwój radzieckich sił morskich” („Understanding Soviet Naval Developments”) wydanym w 1991 r. Czasu na analizę było więc bardzo dużo. Teraz okazuje się, że Amerykanie przez prawie ćwierć wieku nie zorientowali się, jak Rosjanie adoptują marynarkę wojenną do obecnej sytuacji geopolitycznej i możliwości finansowych swojego państwa. I - co najważniejsze - nie zastanowili się, po co Rosja to robi.

Oczywiście, raport „The Russian Navy. A Historic Transition” jest jawnym dokumentem. Jednak zgodnie z oficjalnym opisem ma on przedstawiać historyczną i obecną rolę, jaką spełniają rosyjskie siły morskie. Niejawne analizy są trudniej dostępne, stąd to właśnie raport ONI z 2015 r. będzie wykorzystywany przez różnego rodzaju amerykańskie (i nie tylko) instytucje rządowe do kreowania na jego bazie swoich planów i przygotowywania nowych zamierzeń. Dla władz na Kremlu jest to bardzo dobry sygnał, że ze strony Stanów Zjednoczonych nic im na razie nie grozi.

Po co ONI opublikowało swój raport?

Grudniowy raport ONI „The Russian Navy. A Historic Transition” był wyczekiwany nie tylko dlatego, że ostatni tego typu dokument powstał ćwierć wieku wcześniej, ale ponieważ dokument ten miał zawierać analizę najnowszych sygnałów, jakie nadpłynęły ze strony rosyjskiej floty wojennej. W rzeczywistości nie uwzględnił on zarówno zmian jakie nastąpiły w charakterze sił morskich Rosji po aneksji Krymu, jak również sposobu wykorzystania przez Rosjan sił morskich podczas działań w Syrii.

Tym samym bardzo mylący jest wstęp, w którym wyraźnie zaznaczono, że dokument ONI ma na celu „dostarczenie czytelnikowi podstawowych danych na temat rosyjskiej marynarki wojennej i ocenę bieżących wydarzeń, które będą kształtowały siły morskie Rosji i ich działalność w XXI wieku”. W rzeczywistości nic takiego się nie stało, a opublikowany w grudniu dokument był od razu nieaktualny.

Historyczne znaczenie rosyjskich sił morskich

Raport ONI miał przedstawić m.in. sposób, w jaki siły morskie Rosji ulegały transformacji od momentu powstania - 20 października 1696 r. Amerykanie nie zdecydowali się jednak na rzeczywistą ocenę znaczenia rosyjskiej floty przez cały okres jej istnienia. Przypomniano jedynie sowiecki slogan, że przez 320 lat istnienia marynarka wojenna odgrywała zasadniczą rolę w zabezpieczaniu dla Rosji dostępu do światowych, morskich linii komunikacyjnych - okresowo walcząc o ten dostęp.

Tymczasem dokumenty historyczne wskazują na coś zupełnie przeciwnego. Oczywiście, rosyjskie okręty wielokrotnie z sukcesem walczyły z obcymi jednostkami pływającymi, ale generalnie pełniły marginalną, pomocniczą rolę dla wojsk lądowych. Takie podejście jest nadal wyczuwalne na Kremlu i - niestety - ma ogromny wpływ na finansowanie sił morskich również w obecnych czasach – nawet w odniesieniu do programów związanych z budową strategicznych okrętów podwodnych z rakietami balistycznymi.

Nie można się jednak temu dziwić, ponieważ w historycznych starciach dużych zespołów okrętowych Rosjanie najczęściej odstawali od swoich przeciwników i to zarówno pod względem technicznym, jak i pod względem taktyki działania. Było to szczególnie widoczne w okresie od wojny japońsko–rosyjskiej do drugiej wojny światowej.

Marynarka wojenna Federacji Rosyjskiej robi wszystko, by tę sytuacje zmienić, o czym świadczy chociażby jej udział w operacji ekspedycyjnej w Syrii.

Ocena obecnego stanu rosyjskiej floty wojennej

Ogólna ocena rosyjskiej floty zawarta we wstępie i zakończeniu raportu bardziej przypomina oficjalne komunikaty ministerstwa obrony Rosj,i niż faktyczną analizę danych umieszczonych we wnętrzu dokumentu.

Już samo wskazanie, że rosyjska marynarka wojenna „…jest nowoczesną siłą - zdolną do działania na całym świecie” jest co najmniej dziwne i różni się od tego, co sądzą o swojej flocie sami Rosjanie. Wiedzą oni bowiem doskonale, że ich okręty starzeją się coraz bardziej, i to przede wszystkim w odniesieniu do dużych jednostek nawodnych. Rosyjskie zespoły okrętowe mogą, oczywiście, pływać na całym świecie w czasie pokoju, ale nie mają żadnych szans, by to robić w czasie wojny (poza okrętami podwodnymi).

Sami Rosjanie zwracają uwagę na opóźnienia w programach okrętowych i z dużym dystansem podchodzą do okresowo publikowanych informacji o budowie nowych lotniskowców, krążowników i niszczycieli. Nie można też mówić o rosyjskiej flocie uzbrojonej w nowej generacji uzbrojenie, ponieważ takie stwierdzenie jest prawidłowe tylko w odniesieniu do najnowszych okrętów, a te są wprowadzane rzadziej i później, niż wynika to z planów oraz potrzeb.

Oczywiście, prawdą jest to, co piszą analitycy z ONI, że rosyjskie siły morskie pełnią ważną rolę w triadzie nuklearnej – stanowiąc nadal element strategicznego systemu odstraszania. Nie pokuszono się jednak na zauważenie tego, że liczba okrętów podwodnych z rakietami balistycznymi drastycznie spadła i Rosja ma duże problemy z wprowadzeniem boomerów nowej generacji – typu Boriej. Dlatego to nie strategiczne siły morskie, ale lądowe, mają dla Rosji obecnie najważniejsze znaczenie i jeszcze długo ta sytuacja się nie zmieni.

Na szczęście Amerykanie dostrzegli wprowadzenie przez Rosjan systemu Kalibr (chociaż go dokładnie nie opisali), a ponadto ocenili prawidłowo, że marynarka wojenna Rosji jest w stanie bronić akwenów morskich, przylegających do Federacji Rosyjskiej, może wywierać znaczący wpływ na przylegające akweny ekonomicznej „i będzie w stanie promować interesy rosyjskie dyplomacji poprzez: rozwoju nauki morskiej, zwalczania piractwa i zapewnienie pomocy humanitarnej”. Nie wymagało to jednak zbyt dogłębnej analizy, ponieważ taką ocenę można z łatwością znaleźć w Internecie - na oficjalnej stronie Minoborony.

Wydany w USA w grudniu 2015 r. raport ONI na temat sił morskich Rosji przypomina rosyjskie wydawnictwa oficjalne nie tylko okładką, ale i treścią. Fot. Office of Naval Intelligence

Amerykańska - „rosyjska” wizja przyszłości sił morskich Federacji Rosyjskiej

Ocena przyszłości rosyjskiej floty amerykańskiego wywiadu morskiego jest taka sama, jaką można usłyszeć w oficjalnych przemówieniach rosyjskich władz i admiralicji. Amerykanie stwierdzili bowiem, że „Na podstawie obecnie dostępnych danych, przewiduje się, że rosyjska marynarka wojenna będzie dalej realizowała swoje zasadnicze zadaniaChociaż zadania związane z obroną narodową oraz strategiczne i ogólne cele, jakie stawia się siłom morskim pozostały niezmienione, to obecne realia finansowe wymagają, by wykonywała je zmniejszona liczba jednostek pływających, uzbrojona w najnowszej generacji uzbrojenie, sensory i systemy C4ISR (command, control, communications, computer, intelligence, surveillance, and reconnaissance).

Rosja rozpoczęła i w następnej dekadzie będzie robiła duże postępy we wprowadzaniu w XXI wieku floty zdolnych do niezawodnej obrony państwa, imponującej choć ograniczonej obecności w bardziej odległych, globalnych akwenach zainteresowania, obsługiwanej przez nowe pokolenie post-sowieckich oficerów i kontraktowych załóg”.

Fot. mil.ru

Amerykanie napisali więc dokładnie to, czego życzyłyby sobie władze na Kremlu. Naprawdę może dziwić, że ośrodek ONI związany z US Navy zaczynana podsumowanie swojego raportu zdaniem: „W ciągu najbliższych 10-15 lat, rosyjska marynarka wojenna będzie kontynuowała swoją historyczną transformację, by stać się nowymi siłami morskimi XXI wieku”?

Niestety używanie języka Kremla wcale nie oznacza, że autorzy rozumieją to, co Kreml rzeczywiście chce osiągnąć.

Przyszłość rosyjskich, bojowych okrętów nawodnych

Jeżeli więc Amerykanie słusznie zauważyli, że tylko „Skromna liczba nowych klas okrętów nawodnych i podwodnych wejdzie na przełomie dekady w skład floty wojennej” – to od razu to stonowali poprzez dodanie, tego co chciałaby Moskwa: „Kontynuowanie budowy już produkowanych okrętów i rozpoczęcie budowy wielu jednostek nowych typów - bardziej zaawansowanych i złożonych są planowane na następną dekadę. Równolegle z wprowadzaniem nowych okrętów będą utrzymywane i przedłużane w służbie starsze, najbardziej użyteczne jednostki ex-sowiecki”.

Tymczasem, patrząc na obecną sytuację w Rosji, jeszcze przez kilkanaście lat tylko to ostatnie zdanie może być prawdziwe. Wystarczy przecież przeanalizować dane z wnętrza raportu, gdzie wymieniając nowe projekty okrętów nawodnych, Amerykanie wskazali tak naprawdę tylko jeden, „mityczny” projekt dużej jednostki - niszczyciel projektu 23560 typu Lider. Ma on zastąpić obecnie wykorzystywane niszczyciele typu Udałoj i Sowriemiennyj.

z
Rosjanie jeszcze długo będą się musieli opierać na okrętach nawodnych pochodzących jeszcze z czasów Związku Radzieckiego. Fot. M.Dura

Co gorsza, w jawnym opracowaniu Amerykanie zaznaczyli tylko, że ma to być jednostka o wyporności od 8 do 18 000 ton i że planuje się zbudowanie 12 takich okrętów. O wiele więcej informacji można znaleźć na rosyjskich stronach internetowych. Dodatkowo Amerykanie nie zastanowili się, dlaczego budowy nowych niszczycieli jeszcze nie rozpoczęto, czy one wystarczą Rosjanom, i czy Rosja rzeczywiście podejmie się takiego programu.

W raporcie ONI nie przeanalizowano sytuacji z nowymi korwetami i fregatami, która również musi martwić Rosjan. Przykładowo, Kreml jeszcze w lutym br. informował, że w stoczni Siewiernaja Wierf`z Sankt Petersburgu rozpocznie się budowa piątej i szóstej korwety projektu 20380 typu Strieguszczij. A przecież program ten miał się zakończyć na czwartej jednostce tego typu, natomiast później miały być konstruowane jednostki według nowszego projektu 20385 (typu Griemiaszczij).

Z powodu sankcji Rosjanie musieli również zrezygnować z oferowania na eksport korwet projektu 20382 Tiger. Fot. M.Dura

Plany się jednak zmieniły i Rosjanie zrezygnowali nie tylko z projektu 20385, ale również z jego wersji eksportowej 20382 Tiger. Najbardziej prawdopodobnym powodem są problemy z pozyskaniem odpowiednich silników diesla, które wcześniej zamierzano nabyć z Niemiec. Jednak Rosjanie musieli zmienić plany po sankcjach nałożonych za aneksję Krymu.

Agresja na Ukrainę wpłynęła również na opóźnienia w procesie wprowadzania nowej generacji fregat projektu 11356 typu Grigorowicz o wyporności 4035 ton. Pierwsza taka jednostka („Admirał Grigorowicz”) przechodzi właśnie intensywne próby morskie, ale z budową kolejnych w stoczni Siewiernaja Wierf w Sankt Petersburgu jest już duży problem. Przerwane zostały bowiem dostawy turbin gazowych, które były produkowane w zakładach mechanicznych na Ukrainie.

Rosjanie zapotrzebowali je teraz w swojej korporacji produkującej silniki (ODK), ale będzie ona w stanie zrealizować zamówienie dopiero w latach 2019 – 2020. Oznacza to, że rosyjska flota nawodna będzie musiała poczekać co najmniej 6 lat na nowe fregaty – a tego Amerykanie we wnioskach swojego raportu już nie zaznaczyli.

Podobne opóźnienia powstają w procesie wprowadzania fregat projektu 22350 typu Gorszkow o wyporności 4035 ton. Miały one w przyszłości zastąpić fregaty typu Kriwak, ale już wiadomo, że ten proces również przesunie się w czasie. Zaplanowano w sumie budowę, aż osiemnastu takich jednostek, ale jak się okazało tylko pierwsze dwie otrzymały turbiny gazowe z zakładów Zoria-Maszprojekt z Ukrainy. Kolejne trzeba więc było zamówić w rosyjskich zakładach Saturn, a te może zdążą z nowym rozwiązaniem za trzy lata – i to bez pewności, że system będzie działał. Kolejne okręty zaczną więc może być wprowadzane po 2020 r.

Z powodu sankcji dotychczas powstała tylko jedna fregata typu Gorszkow, Fot. Wikipedia

Jak widać w Rosji tworzy się w tej chwili luka pokoleniowa jeżeli chodzi o duże, bojowe okręty nawodne i nawet intensywne zakupy w przyszłości nie załagodzą sytuacji od razu. Dlatego Rosjanie systematycznie wprowadzają mniejsze jednostki projektu 21631 typu Bujan-M (o wyporności ok. 950 t), które w strefie przybrzeżnej spokojnie zabezpieczą interesy Federacji Rosyjskiej. Jeszcze w październiku br. zastępca rosyjskiej marynarki wojennej kontradmirał Wiktor Bursuk poinformował, że do końca 2019 r. ma być przekazanych dziesięć takich okrętów (zamiast dziewięciu - wcześniej planowanych w tym okresie).

Jest to zrozumiałe, ponieważ te jednostki Rosjanie są w stanie budować sami. Ponadto to właśnie z takich niewielkich korwet (o długości tylko 74 m), 7 października br. Rosjanie dokonali spektakularnego ataku 24 rakietami manewrującymi na cele w Syrii oddalone o ponad 1500 km (z systemu pionowego startu Kalibr). Tego Amerykanie jednak w swoim raporcie nie zaznaczyli, chociaż sprawa ma strategiczne znaczenie.

Okazało się bowiem, że Rosjanie mogą zamontować rakiety zdolne do rażenia celów w odległości ponad 1000 Mm nawet na najmniejszych jednostkach pływających. Mają do tego zarówno odpowiedni system uzbrojenia, jak i odpowiedni system wskazywania celów, system łączności i zdolny do szybkiego działania system decyzyjny.

Nie zmienia to jednak faktu, że jeszcze przez kilka lat Rosja będzie mogła działać na pełnym morzu i oceanach w czasie konfliktu tylko z wykorzystaniem okrętów podwodnych. I Kreml zdając sobie z tego sprawę, intensywnie się do tego przygotowuje.

Przyszłość rosyjskich okrętów podwodnych

Amerykańska ocena przyszłości rosyjskich okrętów podwodnych jest napisana w bardzo podobnym tonie. Raport ONI wskazuje np., że nowe klasy okrętów podwodnych i nawodnych otrzymają najnowsze rozwiązania dostępne w takich dziedzinach jak: uzbrojenie, sensory, systemy dowodzenia, kontroli i łączności; redukcja pól fizycznych (techniki stealth), przeciwdziałanie elektroniczne, automatyzacja i zapewnienie warunków pracy dla załogi.

Obecnie Rosjanie nie potrzebują rakiet balistycznych do dosięgnięcia terytorium Stanów Zjednoczonych. Mogą to bowiem zrobić pociskami Kalibr o zasięgu 1000 Mm. Fot. Office of Naval Intelligence

Bardziej technologicznie zaawansowane systemy okrętowe, wymagające mniejszych załóg, będą obsługiwane przez personel lepiej przeszkolony i wykształcony, aby w pełni wykorzystać ich potencjał”.

Amerykanie w swoim raporcie ograniczyli się, tak naprawdę, tylko do scharakteryzowania trzech najnowszych typów rosyjskich okrętów podwodnych (OP). O ile jednak encyklopedyczny opis okrętów atomowych z rakietami balistycznymi projektu 955 typu Boriej i atomowych uderzeniowych okrętów projektu 885/885M typu Jasień jest w miarę dokładny, to analiza możliwości OP z napędem klasycznym jest niekompletna.

fot. mil.ru

Amerykanie ograniczyli się bowiem jedynie do scharakteryzowania jednostki projektu 677 typu Łada. Całkowicie natomiast pominęli opis (poza tabelą) OP projektu 636.6 typu Warszawianka. Tymczasem to właśnie sześć takich jednostek ma być wprowadzonych na stan Floty Czarnomorskiej, zaburzając bardzo mocno równowagę sił w rejonie Morza Śródziemnego. Co więcej, jeden z tych okrętów - „Rostow-na-Donu” wystrzelił spod wody 8 grudnia br. cztery rakiety manewrujące 3M14 „Kalibr” w kierunku Syrii – pocisków, które również opisano w raporcie bardzo pobieżnie.

Biuro wywiadu morskiego Stanów Zjednoczonych nie uznało tym samym za ważne, że klasyczne, rosyjskie okręty podwodne mogą przenosić od kilku do nawet kilkunastu rakiet manewrujących, które skrycie można odpalić przeciwko praktycznie każdemu celowi w Europie.

Czy Kalibr będzie miał takie znaczenie dla Rosjan, jak Tomahawk dla Amerykanów?

Amerykanie zbagatelizowali w ten sposób fakt, że Rosjanie w bardzo prosty sposób ominęli traktat o likwidacji rakiet pośredniego i średniego zasięgu. Okazało się nagle, że władze na Kremlu mogą teraz również stosować „politykę Tomahawków” i co więcej, mogą to robić z wykorzystaniem nawet niewielkich jednostek pływających. Tymczasem Stany Zjednoczone potrzebują do tego okrętów o wyporności około 10000 ton (niszczyciele typu Arleigh Burke i krążowniki typu Ticonderoga), natomiast Europejczycy jednostki co najmniej o wyporności 6000 ton (np. fregaty typu FREMM).

Po ataku na Syrię okazało się, że Rosjanie rzeczywiście mogą odpalać rakiety manewrujące o zasięgu ponad 1000 Mm z pokładu tak niewielkich jednostek pływających – jak „okręty patrolowe” projektu 22160. Fot. M.Dura

W przypadku okrętów podwodnych jest jeszcze gorzej, ponieważ poza OP typu Lada żaden inny, europejski okręt podwodny z napędem konwencjonalnym nie ma możliwości odpalania spod wody rakiet manewrujących. Kolejnymi mogą być dopiero polskie Orki.

Europejczycy i Amerykanie, skupieni na zagrożeniu, jakie ze sobą niosą rakiety systemu Iskander z zasięgiem około 500 km, nie zorientowali się, że w powietrzu nad Europą mogą się również pojawić niskolecące rakiety manewrujące Kalibr o zasięgu powyżej 1500 km.

Zaskoczenie było ogromne, chociaż o nowych możliwościach rosyjskich rakiet ostrzegali oficjalnie między innymi niektórzy oficerowie naszej Marynarki Wojennej. Sprawę jednak zbagatelizowano i jak się okazało, po raporcie ONI, robi się to nadal. Tymczasem system Kalibr powinien spowodować przynajmniej opóźnienie wydania amerykańskiego opracowania, w którym powinien on znaleźć właściwe sobie miejsce.

Okazuje się bowiem, że to właśnie pociski 3M14 mogą stać się podstawowym uzbrojeniem konwencjonalnym rosyjskich okrętów. Dotychczasowy system odstraszania jądrowego wzbogaci się tym samym o zupełnie nowy środek, którego zastosowanie wcale nie musi wywołać konfliktu globalnego. Co więcej, można go wprowadzić nawet na tak lokalnym poziomie jak Flotylle Kaspijska.

Amerykanie wskazując obszar rażenia rakiet Kalibr o zasięgu 1000 Mm zapomnieli, że mogą być one odpalone również z klasycznych okrętów podwodnych. A te mogą być rozmieszczone również na Morzu Śródziemnym. Fot. Office of Naval Intelligence

Sami Rosjanie podkreślają, że wystrzelenie rakiet z korwet typu Bujan-M i OP „Rostow-na Donu” nie było konieczne. Być może chodziło jednak o udowodnienie, że w Rosji nadal powstają zupełnie nowe rodzaje uzbrojenia i są one testowane w rzeczywistych warunkach bojowych. Co więcej, udowodniono, że Wojennomorskaja Fłota dysponuje personelem, który bez problemu może tę technikę obsługiwać i stosować.

Rzeczywista przyszłość rosyjskiej marynarki wojennej

Tak naprawdę tylko przedostatni akapit ostatniego rozdziału raportu ONI („Wezwania”) wskazuje na problemy, jakie Rosjanie mogą mieć w przyszłości. Amerykanie oceniają w nim bowiem, że: „Osiągnięcie założonych celów nie obędzie bez problemów. Przywódcy Rosji będą musieli w dalszym ciągu rozumieć rolę i znać możliwości marynarki wojennej. Zabezpieczenie wystarczającego i pewnego finansowania budowy i konserwacji okrętów, przezwyciężanie skutków obecnych sankcji i rekapitalizacja powiązanej z siłami morskimi infrastruktury nie będzie łatwe i będzie wymagało stałego wysiłku”.

Ale nawet w opisie tego, co Rosjanie robią, Amerykanie nie odpowiedzieli na wszystkie pytania. Nie wspomnieli np. o przygotowywaniu się rosyjskiej floty do aktywniejszych działań w rejonie Arktyki. A przecież może to być pierwszy sygnał siłowej próby podziału tego, co powstanie po zmniejszaniu się arktycznej pokrywy lodowej.

Analitycy z Office of Naval Intelligence nie pokusili się również np. o próbę zgadnięcia, dlaczego pierwsze korwety rakietowe typu Bujan-M, uzbrojone w rakiety manewrujące 3M14 Kalibr ,zostały w pierwszej kolejności skierowane na zamknięte Morze Kaspijskie, a nie np. na Morze Czarne. A przecież to właśnie w tym czasie Rosja prawdopodobnie przygotowywała się do zajęcia Krymu – a więc do wojny.

Tymczasem są specjaliści, którzy wskazują na prawdopodobne, rosyjskie plany zdestabilizowania tymi pociskami sytuacji na Bliskim Wschodzie. Mogłoby to wpłynąć na światowy handel ropy i na wzrost znaczenia złóż, które niezagrożone, są cały czas eksploatowane w Rosji. Oczywiście, władze na Kremlu nie musiały tego robić, ale mogły, gdyby zaszła taka potrzeba.

Siłą rosyjskiej floty jest między innymi silnie zmotywowany i dobrze wyszkolony personel pływający. Fot. M.Dura

Raport ONI z grudnia br. kończy się uwagą, że „Ciągła poprawa jakości życia oficerów i marynarzy służących w rosyjskiej marynarce wojennej, wzrost płac i zasiłków, poprawienie warunków mieszkaniowych i dbałość o publiczne uznawanie osiągnięć całej floty będzie wynagrodzeniem dla ich poświęcenia oraz przywróci i zwiększy prestiż służby na morzu”.

My dodajmy tylko, że władze na Kremlu działając w ten sposób, mają do dyspozycji personel wojskowy bardzo dobrze zmotywowany, o wysokim morale i patriotyzmie, który jest zdolny do poświęceń, przystosowany do trudów służby i dobrze wyszkolony. Mają więc to, czego bardzo często brakuje na zachodnich – w tym polskich - okrętach.

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama