Reklama

Polityka obronna

Afera szpiegowska w Niemczech- kolejna klęska Zachodu w wojnie informacyjnej z Rosją

Fot. Flickr/ Αντώνης Σαμαράς Πρωθυπουργός της Ελλάδας/CC3.0
Fot. Flickr/ Αντώνης Σαμαράς Πρωθυπουργός της Ελλάδας/CC3.0

Tzw. afera szpiegowska w Niemczech staje się bardzo niebezpiecznym precedensem. Chodzi w niej bowiem już nie tylko o cyniczne sterowanie nastrojami opinii publicznej, zarządzane za pomocą przekazu emocjonalno-ideologicznego przez określone media. Coraz bardziej zauważalne jest też sztuczne wtłaczanie tak strategicznie ważnej sfery aktywności państwa, tj. jego polityki zagranicznej, w tryby doraźnych rozgrywek politycznych, zarówno tych wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Nowością jest także fakt, że coraz aktywniejszą, lecz wciąż formalnie dalszoplanową rolę, zaczynają odgrywać korporacje i określone grupy interesów. Pod hasłami korzyści handlowych lub bezpieczeństwa ekonomicznego czy energetycznego, realizują one swoje krótkoterminowe interesy, całkowicie ignorując długofalowe cele czy uwarunkowania polityczne i geopolityczne państw. 

Warto już na samym początku odnotować powszechnie znany fakt działania obcych wywiadów w każdym państwie na świecie. Regułą nie jest natomiast nagłaśnianie tego publicznie. Obecna konstrukcja przekazu informacyjnego w Niemczech jest już w swojej istocie wysoce zagadkowa, żeby nie powiedzieć cyniczna. Zakładałaby bowiem, że „słusznie oburzony” Berlin nigdy nie wyraził zgody na prowadzenie jakiejkolwiek operacji własnych służb na terytorium USA lub względem amerykańskich obywateli w Europie, w tym i pracowników korpusu dyplomatycznego. A to po prostu jest nierealne.

Inną interesującą kwestią jest chociażby i to, że szczegóły śledztwa i tak nie zostaną w żaden sposób upublicznione, więc trudno będzie obalić wiele tez, nawet gdy faktycznie okażą się one fałszywe. Już 11 lipca Anna Dolgov z The Moscow Times poruszyła mało analizowany scenariusz, oparty jednak na bardzo realnych przesłankach. Mianowicie, iż rzekomo przekupiony przez CIA pracownik niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej (BND) tylko myślał, że pracuje dla amerykańskiego wywiadu, a tak naprawdę pracował dla Rosjan. Zdaniem niemieckiego analityka Ericha Schmidt-Eenbooma, który udzielił wywiadu dla Deutsche Welle, nie byłaby to dziwna sytuacja, że werbunku dokonuje służba podszywająca się pod inną. Wątek nie jest jednak nagłaśniany, gdyż nie zgadza się z tą linią narracyjną, na którą jest obecnie zapotrzebowanie.

Zgodnie z wynikami ankiety, przeprowadzonej 6 lipca br. przez tygodnik informacyjny Der Spiegel, 57% Niemców uważa, że Berlin powinien dążyć do bycia bardziej niezależnym od Waszyngtonu, a 36% jest przeciwnego zdania. Natomiast w przypadku Rosji, 50% ankietowanych jest opinii, że Berlin powinien dystansować się od Moskwy, a 40%, iż współpraca powinna być zacieśniana. Mimo afery szpiegowskiej, szybciej spada zaufanie Niemców do Rosji niż do Stanów Zjednoczonych: 69% Niemców wyraziło pogląd, że ich zaufanie do USA w ostatnim czasie spadło, a względem FR takiej odpowiedzi udzieliło aż 75% respondentów.

Wydawać by się mogło, że teoretycznie wizerunek Rosji pozostaje wciąż „gorszy”, jednak poziom decyzji politycznych wskazuje coś innego. Zwiększanie dystansu Berlina do Waszyngtonu jednocześnie skraca go do Moskwy. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Dość wspomnieć o tym, że to właśnie Niemcom na rękę jest zmniejszanie amerykańskiej obecności w Europie, co automatycznie wzmacnia ich pozycję. Ale nie tylko to może na poziomie politycznym zbliżać Niemców i Rosjan. Angela Merkel w swojej ostatniej telefonicznej rozmowie z ukraińskim prezydentem wezwała do zachowania rozsądku w prowadzeniu operacji przeciwko tzw. separatystom. Już to jest niezwykle wymowne, a przecież to nie wszystko. Znacznie bardziej niebezpieczny wydaje się chęć włączania przez RFN Rosji w procesy polityczne i stabilizacyjne na Ukrainie (np. na razie – prace nad powołaniem „grupy kontaktowej”), co gdyby stało się rzeczywistością, już dawno temu uważane było za klęskę Zachodu i drastyczne osłabienie pozycji ukraińskiej względem agresywnego sąsiada.

Trójka dziennikarzy z Der Spiegel: Markus Feldenkirchen, Christiane Hoffmann i René Pfister w swoim artykule idzie jeszcze dalej. Uważają oni, że rozczarowanie niemieckiego społeczeństwa zachowaniem Amerykanów, którzy od zawsze byli bliskimi sojusznikami, wzmacnia sympatię dla rosyjskiego prezydenta, co ukazało się wielokrotnie w czasie wydarzeń na Ukrainie. To natomiast ich zdaniem podnosi „fundamentalną kwestią niemieckiej tożsamości narodowej”, gdyż „w długim okresie, Niemcy będą musieli zdecydować, po której są stronie” (USA czy FR – przyp. A. L.). Jest to też w ich ocenie sytuacja bez precedensu w ciągu 25 lat od upadku Muru Berlińskiego, gdzie nie było tak wyraźnej polaryzacji amerykańsko-rosyjskiej. Kryzys ukraiński i afera NSA zakończyły ten etap, rozpoczynając nową falę rywalizacji i antagonizmów, co stawia Berlin w nowej sytuacji geopolitycznej (Germany's Choice: Will It Be America or Russia?, http://www.spiegel.de/international/germany/as-us-scandals-grow-germans-seek-greater-political-independence-a-979695.html).

Takie konstrukcje logiczne otwierają nowe możliwości działania i poszerzają pole manewru dla rosyjskich propagandystów. Pokazują też, jak niebezpieczna może być pułapka PR-u dla danego społeczeństwa, w tym wypadku niemieckiego, ale i jego politycznych reprezentantów. Demonstracja poziomu oburzenia oraz własnej siły wobec Białego Domu przez zbliżenie z Kremlem jest w swojej istocie tak ważna i przełomowa, że aż trudno uwierzyć, że mogłaby zostać zrealizowana tylko na podstawie emocjonalnych przesłanek. Zarządzanie informacjami związanymi z aferą przez media pozwala natomiast zrobić założenie, że owe przesłanki są konstruowane i wzmacniane doraźnie, instrumentalnie. Trudno wyrokować czy były one oczekiwane czy wręcz zaplanowane do wykorzystania, ale nie można pozostać analitycznie obojętnym na to, jak wiele wątków tej wojny informacyjnej i wizerunkowej pochodzi lub jest bezpośrednio związanych z działaniami, potrzebami czy celami rosyjskimi.

Jak łatwo jest rozbić jedność Zachodu w ramach działań wojny informacyjnej Kreml udowadnia od dawna. Obecna sytuacja jest kolejnym potwierdzeniem tego faktu. Natomiast ilość płaszczyzn, na których ów konflikt jest prowadzony, umyka zupełnie zachodniej opinii publicznej.

Mark Adomanis, Amerykanin piszący dla rosyjskiej gazety The Moscow Times, stawia tezę, że Rosja nie tylko wcale nie jest realnie izolowana na arenie międzynarodowej (For Better or Worse, Russia Is Not Isolated, http://www.themoscowtimes.com/article/503270.html). Mało tego, cieszy się doskonałymi relacjami z państwami tych regionów, które są naprawdę demograficznie i gospodarczo dynamiczne. Jego zdaniem nie można prowadzić skutecznej i efektywnej polityki zagranicznej, jeśli nie jest ona oparta na realnych przesłankach, a to robi właśnie Zachód. Społeczeństwa tego ostatniego są tak bardzo przekonane, że Rosja powinna zostać „ukarana”, że wybierają myślenie życzeniowe i zachowują się tak, jakby FR rzeczywiście została „wyrzucona” ze społeczności międzynarodowej i lada moment miała stać się drugą Koreą Północną. Tak jednak nie jest, jakkolwiek niesprawiedliwe może się to komukolwiek wydawać.

Jego wnioski są równie interesujące. Uważa on mianowicie, iż mimo faktu, że Zachód nie jest zupełnie bezsilny wobec Federacji Rosyjskiej, to jednak przepaść pomiędzy tym pierwszym a resztą świata nieustannie maleje. Z tego też wynika zdaniem Adomanisa to, że aby móc prowadzić skuteczną politykę wobec FR, Zachód musi dokładniej przeanalizować limity i ograniczenia swoich wpływów, a tym samym lepiej zrozumieć fakt, że wiele innych państw może postrzegać konkretne wydarzenia zupełnie inaczej.

Biorąc powyższe pod uwagę, można chyba postawić tezę, że do obecnej sytuacji doprowadziło w długim okresie osłabienie roli, znaczenia i możliwości działania zachodnich wywiadów w ramach funkcjonowania demokratycznych struktur państwowych. Na płaszczyźnie realistycznej i praktycznej silnie zbiurokratyzowane mechanizmy administracji cywilnej Zachodu okazują się całkowicie nieskuteczne w starciu z takim przeciwnikiem jak Rosja. Nie ma ona nie tylko ograniczeń systemowych i politycznych dla wykorzystania swoich służb na każdym etapie działań w polityce wewnętrznej czy zagranicznej, ale i znacznie bardziej skrócony proces decyzyjny. Jej polityka zagraniczna, w tym i główne cele, założenia i metody ich realizacji nie są określane przez media, ani te zagraniczne, ani te własne, czy bliżej nieokreśloną opinię publiczną. Teraz natomiast, uda się jej upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu – osłabiony został sojusz amerykańsko-niemiecki, a polityczna opozycja w jednym i drugim kraju doprowadzi do dalszego ograniczenia możliwości działania służb przez narzucenie dodatkowych ograniczeń prawno-administracyjnych. Jeżeli Zachód chce mieć szansę już nawet nie tyle na zwycięstwo, ile na walkę jak równy z równym, to chyba pora na daleko idące zmiany.

dr Adam Lelonek

Reklama

Komentarze (12)

  1. patriota

    Formalnie Niemcy są sojusznikiem i partnerem Polski (NATO, UE). Faktycznie dążą do sojuszu i ścisłej współpracy gospodarczej i militarnej z Rosją. Tylko teraz rozgrywka geopolityczna przesunęła się bardziej na wschód, za Bug. Niestety, Polska przez słabość, czy brak elit, swoją "murzyńskość", na arenie międzynarodowej traktowana jest instrumentalnie i przedmiotowo, może być jedynie obserwatorem wydarzeń. "coraz aktywniejszą, lecz wciąż formalnie dalszoplanową rolę, zaczynają odgrywać korporacje i określone grupy interesów". Początek artykułu idealnie opisuje aktualną sytuację wewnętrzną w Polsce. Tylko u nas jeszcze gorzej. Fasadowa demokracja, bierne i obojętne społeczeństwo, wszechobecna korupcja, coraz głębsza izolacja i oderwanie od rzeczywistości klasy politycznej. Stabilność polityczna i większość parlamentarna to w rzeczywistości solidarność grup przestępczych chroniących własne interesy.

    1. Corvo

      To jest chyba najlepszy komentarz jaki przeczytałem w przeciągu ostatniego roku.

  2. ubawiony do łez

    No tak - przecież Merkel ma zaledwie doktorat z fizyki nuklearnej, więc jest zbyt mało inteligentna by tak jak pan Lelonek przejrzeć knowania rosyjskiej propagandy i Niemcy dają się rolować kacapom. :-)))

  3. podbipięta

    Premier Zjednoczonego Królestwa Disraeli powiedział był iż to dobrze że ludzie nie mają pojęcia opolityce bo znają ją tylko z gazet.Ok. 10% społeczeństwa rozumie trochę polityke,Aż 15% po obejrzeniu prognozy pogody łapie o co chodzi,30% ma problemy psychiczne.No i głosują,wybierają,a potem się dziwią.Stanisław Lem po zapoznaniu się z netem orzekł iż całe życie nie miał pojęcia ze na świecie jest aż tylu głupców.Nil admirari.

  4. Zenek

    Bardzo, bardzo to niepokojące. Jeśli Niemcy zechcą być niezależnym regionalnym mocarstwem i zbliżyć się z Rosją to jedynym dla nas wyjściem będzie militaryzacja i ścisły sojusz z USA. Ale taki scenariusz jeśli w ogóle jest możliwy to niesie ogromne koszty i ryzyka. Fatalną alternatywą jest wejście w orbitę Niemiec albo/i Rosji... Na szczęście wszystkie karty nie są jeszcze rozdane. Rosja zależy od ceny ropy, a Niemcy mają gasnącą demografię - w stosunkowo krótkim czasie zarówno Francja jak i UK mogą stać ludniejszymi krajami. Zobaczymy.

    1. hehehe

      Francja właśnie zaproponowała, w miejsce ukraińskich silników z Motor Sicz, licencję na 100% produkcji w Rosji "bez haczyków" (typu zakaz eksportu czy zakaz zastosowań militarnych) własne silniki helikopterowe o mocy 3000KM. By zachęcić Rosjan przekonstruowała je tak, że są "100% wolne od amerykańskich technologii" i Francja "gwarantuje, że nie będą podlegać żadnym sankcjom". Jakiś jeszcze "mądry" komentarz z Twojej strony? Z całej UE poza bantustanami jak Polska, Litwa itp. tylko Wielka Brytania ma takie zdanie na konflikt jak Polska, ale GB to 51 stan USA... :-)

  5. Marcin

    Bardzo fajny artykuł otworzył mi oczy na pewne sprawy i wyjaśnił pojecia których nie rozumiałem...Polityka i wszystko z tym związane jest mega skaplikowane ale dobrze ze mamy ludzi w Polsce co sie w tym łapią.no cóż ja dodam od siebie Putin u władzy były KGB-owiec No cóż zapewne ten pan wie jak wykorzystać służby do skrytych celów.wywodzi sie z KGB zapewne to wszystko musi byc częścią przemyślanego planu a nie jak wielu na zachodzie mysli ze Putinowi nadarzyła sie okazja i działa.To nie tak.To Putin stwarza sytuacje do działania swoich służb czytaj wojna propagandowa w tym Rosjanie sa mistrzami.Maja genialnego dyplomatę lawrowa.Mase hakerów pracujących dla FR.Tak jak autor pisał zachód jest zbyt podzielony a 90% ludzi popiera Putina w swoich działaniach....Powiem tak zaczynam sie obawiać o bezpieczeństwo siebie i moich dzieci w najbliższych 10-15 lat co sie wydarzy ?!czy Ameryka podupadnie?czy fhiny rozwiną sie na tyle ze bedą hegemonem 21 wieku?

  6. czytelnik Spiegla i nie tylko

    Tylko w ostatnim czasie już widać pierwsze przeciwdziałania USA (?). W ostatnim numerze Spiegla pojawiły się informacja o możliwym dobrowolnym odejściu Angeli Merkel z funkcji kanclerza RFN. Der Spiegel jest poważnym tygodnikiem i raczej bez powodów nie wypuszcza takich balonów. Ale też wiadomo, że USA dysponują w RFN możliwościami bardzo głębokiego wpływu poprzez ludzi uplasowanych w newralgicznych miejscach władzy. Przecież Amerykanie stacjonują w Niemczech nieprzerwanie od prawie już 70 lat i z pewnością byli w stanie nawiązać różnorodne "przyjaźnie", które w razie jakiejś potrzeby będzie można wykorzystać.

  7. Gość

    Rosja i jej mocne wpływy w NRF już nikogo nie dziwią. Nie wiem czy na dłuższą metę naszym zachodnim sąsiadom się to opłaci. Niemcy to potęga eksportowa a taki kraj potrzebuje stabilnych rynków by się rozwijać i dominować tempem ,wyprzedzać technologią.. Rosja jako mocarstwo militarne może mieć inne cele.

  8. Elf

    chadecja (chrześcijańska-demokracja) Merkel...

    1. Bob

      .. tyle że ta partia z chrześcijaństwem (poza nazwą) ma niewiele wspólnego. Po co więc mącisz kolego i uprawiasz propagandę, nie po raz pierwszy zresztą?

  9. Raa

    Artykuł daje wiele do myślenia i zgadzam się ze wszystkim co zostało w nim napisane. Recepta?

  10. mmx

    Bardzo dobra analiza.

  11. Jac

    Mój ulubiony redaktor powrócił :D Mam nadzieje, że mówiąc dynamiczne demograficznie nie miał na myśli Chin, bo przyrost naturalny mają na poziomie zachodniej Europy a wskaźnik dzietności nawet mniejszy niż UK czy Francja. Problemy w stosunkach Niemcy - USA nie są niczym nowym, jeszcze kilka lat temu również były one nie najlepsze.

  12. fsadasdas

    Zobaczcie co się dzieje, Rosjanie już od jakiegoś czasu coś planowali. Najpierw afera w Polsce w której była lekka sprzeczka z U.S.A, teraz kolejne są Niemcy. Jestem ciekaw jak to potoczy się dalej...

Reklama