Reklama

Siły zbrojne

Mniejsza liczba doradców z USA w koalicji arabskiej w Jemenie

Fot. U.S. Navy
Fot. U.S. Navy

Stany Zjednoczone zmniejszyły liczbę swych doradców wojskowych w dowodzonej przez Arabię Saudyjską koalicji arabskiej, która od marca 2015 r. interweniuje w Jemenie - poinformował agencję AFP rzecznik dowództwa V Floty USA stacjonującej w Bahrajnie. 

Porucznik Ian McConnaughey wskazał, że redukcja nastąpiła "ze względu na spadek próśb o taką pomoc" ze strony Saudyjczyków.

Jak dalej tłumaczył, zmniejszenie liczby amerykańskich doradców jest podyktowane lepszym zarządzaniem zasobami ludzkimi w US Navy i nie wpłynie na inne wsparcie dostarczane przez USA Saudyjczykom. McConnaughey poinformował, że obecnie USA mają w koalicji "mniej niż pięciu doradców, którzy pracują w jednej komórce doradczej".

US Navy miała przedtem w koalicji około 45 doradców, którzy pracowali w Arabii Saudyjskiej i Bahrajnie - pisze AFP.

Informacja o redukcjach nadeszła przed wizytą w Arabii Saudyjskiej sekretarza stanu USA Johna Kerry'ego. Przewidziane na 24 i 25 sierpnia rozmowy w Rijadzie zostaną najpewniej zdominowane przez kwestie dotyczące konfliktu w Jemenie.

USA wspierają Arabię Saudyjską, która od marca 2015 roku prowadzi interwencję wojskową w Jemenie, zapewniając zwłaszcza wsparcie logistyczne i wyposażenie wojskowe. Jednak amerykańska dyplomacja wielokrotnie wyrażała zaniepokojenie dużą liczbą ofiar cywilnych bombardowań przeprowadzanych przez koalicję.

Pod koniec maja br. magazyn "Foreign Policy" podał, że USA zawiesiły dostarczanie do Arabii Saudyjskiej amunicji kasetowej, jakiej koalicja używa w wojnie w Jemenie. Amunicji takiej zakazuje międzynarodowy traktat, którego jednak nie podpisały USA.

Kasetowe bomby lotnicze oraz pociski artyleryjskie i rakietowe zawierają do kilkudziesięciu mniejszych bomb odłamkowych lub przeciwpancernych, rozrzucanych na dużej przestrzeni po wybuchu głównego ładunku. Praktyka wskazuje, że pewna część bomb nie eksploduje od razu, zamieniając zbombardowany teren w pole minowe. Bomby takie mogą pozostawać aktywne przez kilkadziesiąt lat.

Władze w Rijadzie wielokrotnie były krytykowane przez organizacje praw człowieka za to, że w atakach powietrznych w Jemenie ginie duża liczba cywilów.

Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, kiedy społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Tylko południowa część kraju wraz z Adenem podlega uznawanemu przez wspólnotę międzynarodową i popieranemu przez Saudyjczyków rządowi. Jego władza jest jednak w znacznej mierze iluzoryczna, co wykorzystują aktywne na południu i częściowo wschodzie kraju dżihadystyczne Państwo Islamskie oraz Al-Kaida.

Czytaj też: Jemen wciąż w ogniu. "Zastępcza wojna" Arabii Saudyjskiej i Iranu.

Sunnicka koalicja arabska zwalcza wspieranych przez Iran szyickich rebeliantów Huti, kontrolujących Sanę oraz rozległe terytoria na północy i zachodzie kraju. Arabia Saudyjska dąży do przywrócenia w pełni do władzy prezydenta Jemenu Abd ar-Raba Mansura Al-Hadiego.

Od marca ub. r. w wojnie zginęło ponad 6,4 tys. osób.

PAP - mini

Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. kobieta

    I tak zachód popiera saudyjczyków gdzie kamieniuje się na śmierć zgwałcone kobiety przeciw względnie liberalnym Huti.

  2. Jarek

    I co powiedzą na te rewelacje o bombach kasetowych miłośnicy wujka sama utożsamiający go z największym dobrem?

    1. Kafir

      Nie ma lepszego środka bojowego na zmechanizowane/zmotoryzowane zgrupowania wojsk nieprzyjaciela niż amunicja kasetowa. Broń ta świetnie sprawdza się również przy konieczności prowadzenia ognia kontrbateryjnego jak i do unieszkodliwiania nieprzyjacielskich systemów OPL. Czym innym jest jednak używanie jej w warunkach konflitku asymetrycznego, zwłaszcza w okolicach skupisk ludności cywilnej. Swoją drogą podpisanie traktatu o nieużywanie tego typu amunicji było/jest wyrazem sporej głupoty naszych rządzących. Zwłaszcza że nasz potencjalny nieprzyjaciel używa i doskonali na bieżąco.