Amerykańscy wojskowi oceniają decyzję pozytywnie, podkreślając, że dzięki niej siły USA będą mogły ponownie włączyć się aktywnie w walkę z siłami talibów, które w ostatnim czasie przechodzą do zdecydowanej ofensywy. W wypowiedziach dla mediów duży nacisk kładziony jest również na fakt, że decyzja prezydencka nie oznacza zmiany warunków działania sił amerykańskich w Afganistanie - zezwala jedynie na większą elastyczność w doborze środków.
Dzięki decyzji Obamy dowódcy będą w stanie "zmaksymalizować efektywność i skuteczność kontrolowanych sił, pomagając jednostkom lokalnym w tych wybranych sytuacjach, w których wprowadzenie do walki oddziałów USA przyniesie korzyści strategiczne". Dowodzący jednostkami amerykańskimi w Afganistanie gen. John Nicholson będzie mógł od teraz wskazywać jednostki pozostające pod jego dowództwem, które będą mogły brać bezpośredni udział w działaniach bojowych wspierając siły miejscowe. Dotychczas było to zarezerwowane dla niewielkich oddziałów amerykańskich sił specjalnych współdziałających z afgańskimi jednostkami specjalnymi.
Stosunkowo największe ograniczenia będą związane nadal z wsparciem z powietrza. Dotychczas można było uzyskać je w sytuacji, w której naziemne oddziały afgańskie zagrożone były zniszczeniem, a misja CAS mogła temu zapobiec. Misje wsparcia z powietrza można było również wykonywać w razie "bezpośredniego zagrożenia" sił amerykańskich i lokalnych i w czasie zadań bezpośrednio związanych z likwidacją bojowników islamistycznych. Obecnie amerykańskie samoloty będą mogły wesprzeć jednostki naziemne także wtedy, gdy ich interwencja umożliwi uzyskanie inicjatywy strategicznej.
W Afganistanie stacjonuje obecnie 9800 żołnierzy amerykańskich, biorą oni udział w misji Resolute Support, mającej głównie cele szkoleniowe. Około 1000 żołnierzy jest jednak zaangażowanych w operacje bojowe funkcjonujące pod zbiorczym kryptonimem Freedom's Sentinel - działają oni przeciwko siłom Al-Kaidy i Daesh.
magazynier
Na ilu hektarach uprawia się mak w Afganistanie?
Niniu
I już jest odpowiedź afgańska - 50 zastrzelonych w Orlando przez afgańczyka najprawdpodobniej wyszkolonego przez CIA do walki z ruskimi i w nagrodę za dobre wyniki w ich mordowaniu obdarowanego zieloną kartą. Brawo.
wed
Tak, najprawdopodobniej... Rosjanie zakończyli inwazję na Afganistan wycofaniem się w 1989 roku, zamachowiec z Orlando miał wtedy dwa lata. Możliwe też, że z najeźdźcami walczyły tam dwuletnie dzieci, ale akurat sprawca masakry urodził się w USA, zielonej karty mu zatem - najprawdopodobniej - nie przyznawano.