- Analiza
- Wiadomości
Przepisy utrudniają przerzut ciężkiego sprzętu w Europie. "Poważny problem dla NATO"
W minionych dwóch latach siły państw Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz państw zaprzyjaźnionych wzięły udział w rosnącej liczbie ćwiczeń, w tym także tych najtrudniejszych do przeprowadzenia, lądowych ze znacznym udziałem sprzętu ciężkiego. Przerzut sprzętu ciężkiego, biorącego udział w takich ćwiczeniach, związany jest z licznymi problemami i obostrzeniami natury zarówno logistycznej, jak i prawnej.

Ćwiczenia sił lądowych, podczas których wykorzystywany jest sprzęt ciężki, w rodzaju czołgów, transporterów i bojowych wozów piechoty, dział samobieżnych odbywają się w świetle szeregu ograniczeń, które w warunkach bojowych mogłyby rzutować na zdolność wojsk sojuszniczych. Chodzi zarówno o problemy logistyczne, jak i prawne. Doświadczenia logistyków wojskowych państw NATO są w tej kwestii jednoznaczne - przemieszczenie dużych jednostek, dysponujących ciężkim sprzętem pancernym, wymaga - w warunkach europejskich - znacznego wysiłku i doskonałego planowania.
O skali problemu świadczą choćby dystanse, jakie pokonują niektóre z dużych jednostek. 1. Pancerna Grupa Bojowa amerykańskiej 3. Dywizji Piechoty, w 2015 r. brała udział w ćwiczeniach międzynarodowych w dziewięciu państwach, jej elementy znajdowały się w odległości nawet 3800 km od siebie. Trzeba tu dodać, że zgodnie z informacją przekazaną przez US Army - w przeciwieństwie do lekkich jednostek używających transporterów kołowych, takich jak amerykański 2. pułk kawalerii, również aktywnie uczestniczący w programie międzynarodowych ćwiczeń - pojazdy 1. Pancernej Grupy Bojowej (czy innych brygad pancernych), a zwłaszcza czołgi, nie mogą przemieszczać się o własnych siłach. Powodowałoby to nie tylko nadmierne zużycie się sprzętu, zniszczyłoby również drogi, infrastrukturę i spowodowało poważne zakłócenia w życiu lokalnych społeczności.
Część z jednostek wykorzystuje do transportu własne, organiczne środki - jak wspomniany 2. pułk kawalerii, który wziął w tym roku w marszu drogowym o długości ponad 1500 km z państw bałtyckich do Niemiec. Inne otrzymują przydziały środków transportowych, jeszcze inne korzystają z transportu kolejowego. Najczęściej do przemieszczenia oddziałów wykorzystuje się, jednak, kombinację wszystkich możliwości.
Przygotowanie transportu pojazdów ciężkich związane jest nie tylko z opracowaniem harmonogramów transportów, ich tras, wyznaczeniem miejsc zbiórki i dyslokowania. To także konieczność zapewnienia materiałów pędnych i eksploatacyjnych, dokonania dziesiątków uzgodnień i uzyskania szeregu zezwoleń. Dodatkowo, przemieszczanie sprzętu ciężkiego, takiego jak czołgi M1A2 Abrams, pojazdy M2 Bradley i haubice M109 Paladin, wymaga stosowania się do legislacji państw, przez terytoria których przebiega transport.
Najbardziej restrykcyjne prawo w tej kwestii obowiązuje w Niemczech, Amerykanie zwracają też uwagę, że polskie prawo również narzuca liczne ograniczenia dotyczące użytkowania dróg ogólnego przeznaczenia przez pojazdy wojskowe. Specjaliści do spraw logistyki wojskowej oceniają, że opracowanie harmonogramu przerzucenia jednostki wielkości dywizji pancernej w trasie przekraczającej granice państwowe i uzyskanie wszystkich koniecznych zezwoleń zajmuje w tej chwili co najmniej sześć tygodni. Lwia część tego czasu zajmowana jest przez ustalenia dyplomatyczne.
W ocenie gen. por. Bena Hodghesa, dowódcy armii amerykańskiej w Europie, niezbędne staje się przyjęcie wojskowego odpowiednika "strefy Schengen", za pomocą którego uregulowano by te zagadnienia w sposób kompleksowy, przyczyniając się do znacznego zmniejszenia czasu przygotowania przerzutu jednostek. Jego zdaniem porozumienie takie powinno obowiązywać w ramach NATO, co pozwoliłoby na uniknięcie procedur dyplomatycznych i sprawniejsze przerzucanie oddziałów.
Podobnie pomocne będzie założenie baz sprzętu ciężkiego w trzech państwach Europy Środkowej, Bułarii, Rumunii i Litwy. Przechowywany tam sprzęt będzie przekazywany na czas ćwiczeń personelowi oddziałów, biorących udział w manewrach. Pozwoli to nie tylko na zmniejszenie czasu reakcji w przypadku zagrożenia konfliktem wojskowym, ale również na intensyfikację ćwiczeń, gdyż zniknie konieczność każdorazowego transportowania wyposażenia ciężkiego.
Warto zauważyć, że w Polsce praktycznie nie stosowane jest przerzucanie ciężkiego sprzętu bojowego drogami publicznymi o siłach własnych. Oczywiście, nie jest to możliwe na dłuższych trasach - zbyt poważne byłyby zniszczenia infrastruktury drogowej (nawet mimo stosowania nakładek na gąsienice) i zużycie sprzętu. Tego rodzaju przejazdy powinny być jednak - przynajmniej w pewnym zakresie - elementem szkolenia, gdyż dostępność zarówno ciągników siodłowych, jak i platform kolejowych służących do przerzutu sprzętu pancernego jest ograniczona.
Prowadzenie ćwiczeń z "marszów drogowych" w Europie Środkowo-Wschodniej pozwoliłoby lepiej przygotować siły NATO do kolektywnej operacji obronnej. Pomimo wszystkich wad przerzutu ciężkich pojazdów drogami publicznymi, w wypadku wystąpienia zagrożenia na większą skalę prawdopodobnie i tak zaszłaby konieczność prowadzenia działań tego typu, choćby na krótkich odległościach. Konieczne jest też, jak postuluje generał Hodges, wdrożenie jednolitych przepisów, z uwzględnieniem stanu bezpośredniego zagrożenia. Na marginesie warto dodać, że w Niemczech wciąż stosuje się - w pewnym zakresie - przerzut drogami publicznymi ciężkich pojazdów bojowych, w tym czołgów podstawowych Leopard 2A6.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS