Wojna na Ukrainie
Ukraińscy komandosi w Idlib. Kijów wsparł ofensywę w Syrii?
W czerwcu raportowano o obecności oddziałów specjalnych ukraińskiego Wywiadu Wojskowego (HUR), który operował w prowincji Idlib przeciwko rosyjskim instalacjom w Syrii. Spoglądając na taktykę wykorzystywaną przez oddziały uczestniczące w ofensywie, w mediach, zaczęto spekulować czy to nie Ukraińcy stoją za przeszkoleniem walczących w Syrii oddziałów. Zastanówmy się nad tym.
Zasadniczym pytaniem jakie powinno paść to: skąd w ogóle w rebelianckiej prowincji Idlib wzięli się ukraińscy komandosi? Choć kierunek ten wydaje się z perspektywy donbaskich okopów egzotyczny to jest konsekwentnym działaniem ukraińskiego wywiadu, który zaangażował się na innych frontach, w których uczestniczy Federacja Rosyjska, aby tam zadawać straty ludziom Władimira Putina, a także działać na rzecz osłabiania prowadzonych przez rosyjskiego dyktatora wojen proxy. Kijów zaczął po prostu geopolitycznie grać, tak jak Moskwa (oczywiście zachowując dysproporcje obu państw). Takim frontem był np. Sudan, gdzie oddziały HUR dosłownie uratowały życie urzędującemu przywódcy kraju gen. Abdelowi Fattahowi al-Burhanowi, broniącemu się przed wspieranymi przez Federację Rosyjską paramilitarnymi oddziałami Rapid Support Forces (RSF) dowodzone przez gen. Mohameda Hamdana Dagalo. Podobny casus – choć w odwróconym scenariuszu walki z władzą - znaleźliśmy w Mali, gdzie to prawdopodobnie HUR stoi za większą skutecznością Tuaregów w organizowaniu zasadzek na ekswagnerowskie siły, które osłaniają miejscową wojskową juntę.
Czytaj też
Fronty proxy Kijowa
Skoro HUR jest zdolny wysłać ludzi w głąb Afryki, oczywistym kierunkiem stała się także Syria. Zwłaszcza, że Kijów dba o jak najlepsze relacje z Ankarą, a to syryjska ziemia jest głównym obiektem zainteresowań Turcji. Temat sprowokował Kreml, ponieważ Władimir Putin próbował rekrutować Syryjczyków na ukraiński front, ale z akcji wyszło wielkie nic, a powód takiego stanu poznaliśmy przed kilkoma dniami, kiedy syryjska rządowa armia po prostu pierzchała z pola walki. Łącznie – jak raportował Kijów – Moskwie udało się skusić zaledwie 100 Syryjczyków na podpisanie kontraktu wojennego. Wielu Syryjczyków nie chciało walczyć o swoje rodzinne domy, a co dopiero służyć jako najemnicy w europejskich okopach. Prowincja Idlib, jedna z ostatnich rebelianckich enklaw w Syrii, nie dała się zgnieść syryjskim siłom rządowym i pozostała takim „Piemontem” syryjskiej opozycji. W 2020 roku na mocy układu Putin-Erdogan linię „graniczną” Idlib-Aleppo utwierdziły posterunki Sił Zbrojnych Turcji (TSK) oraz kontyngentu ekspedycyjnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, formalnie obecnychi w Syrii od 2015 roku. Choć to Ukraina stała się pierwszym frontem Federacji Rosyjskiej, Syria wciąż pozostawała na drugim miejscu pod względem rosyjskiego zaangażowania. Co ciekawe, w kontekście wydarzeń z 2022 roku wiemy już, że Władimir Putin zawarł rozejm z Erdoganem dzieląc północną Syrię, aby przygotowywać się do wielkiej wojny w Europie. Poznaliśmy powód dążenia Putina do zamrożenia konfliktu zbrojnego. Finalnie w Idlib rywalizację wewnętrzną o władzę i rząd „dusz” wygrała koalicja oddziałów zbrojnych o profilu islamistycznym Hay’yat Tahrir al-Sham (HTS). Idlib zamieniło się w twór, który możemy przyrównać do tzw. Donieckiej Republiki Ludowej, który to dla Turcji stał się wygodnym geopolitycznym narzędziem, a HTS utrzymywał nieformalne związki z Ankarą. HTS ma własny Syryjski Rząd Ocalenia. W praktyce nie tylko bliskość granicy (Idlib jest dosłownie wciśnięte w turecką granicę), ale także obecność baz TSK świadczy o przemożnym wpływie Turcji na wypadki w Idlib. Relacje Ukraina-Turcja od lutego 2022 roku przypominają nie tylko układ „strona wojny” – „mediator”, ale także próbę stworzenia tandemu geopolitycznego inicjowaną przez Kijów. Ukrainie zależy na tym, aby Turcja była w bloku państw antyrosyjskich, a sam Erdogan wykonywał wiele przyjaznych gestów wobec Kijowa, choćby kończąc internowanie dowódców obrony Mariupola, co łamało jego porozumienie z Putinem, że mieli pozostać w Turcji „do końca wojny”. Turecki rząd ma kilka skutecznych środków nacisku na Rosję, którymi może nieoficjalnie uprzykrzać życie Władimirowi Putinowi. Jest to nie tylko wsparcie dla syryjskiej opozycji, ale także utrzymywanie tatarskiej politycznej diaspory, która nie pogodziła się z utratą Krymu.
Ukraińscy komandosi w Idlib
Na początku czerwca 2024 roku w Infosferze pojawił się zaskakujący materiał wideo. Widzimy na nim serię ataków na posterunki syryjsko-rosyjskie, za które miał odpowiadać oddział sił specjalnych z Ukrainy. Na jednym z fragmentów widać, jak osoba kręcąca materiał wideo infiltruje okolice posterunku, nad którym powiewa rosyjska flaga. W innym ujęciu, mężczyzna w kominiarce i sportowym dresie strzela z granatnika. Oddziałem, który wysłano do Idlib ma być formacja „Chemik”. Operatorzy musieli pozostać w rebelianckiej enklawie, ponieważ we wrześniu media poinformowały o największej akcji „Chemika” jakim była akcja sabotażowo-dywersyjna w rosyjskiej bazie na południowy wschód od Aleppo. Oznacza to, że grupa przeniknęła linię rozgraniczenia Idlib-Aleppo i przedostała się na rosyjskie tyły w Syrii. Zaatakowali także wojskowe lotnisko. Co ciekawe, Ukraińcy użyli do swojej akcji dronów. Amerykańskie media, z kolei, raportowały w kwietniu, że Kijów dogaduje się z syryjskimi Kurdami, aby wesprzeć ich w atakach na rosyjskie wojska w Syrii. Wszystko to wydawało się ograniczonymi akcjami dywersyjnymi na zastępczych frontach wojny rosyjsko-ukraińskiej. Wszelako koalicja oddziałów HTS w trzy dni zdobyła Aleppo i pomaszerowała na południe, a syryjskie siły rządowe przeżyły kolaps, więc media przypomniały sobie o tych zapomnianych akcjach ukraińskich specjalsów.
„Islamistyczni bojownicy w Idlib otrzymali nowe wsparcie od ukraińskich specjalistów, którzy zostali wysłani do Idlib przez Turcję, aby szkolić siły dżihadystów w nowych taktykach, ze szczególnym uwzględnieniem wojny dronów. Ukraińskie siły specjalne z Grupy Chemik 15 września rozpoczęły atak na rosyjską placówkę wojskową na południowo-wschodnich obrzeżach Aleppo, a niepotwierdzone doniesienia wskazują, że ukraińscy doradcy wspierają obecną ofensywę” – czytamy w serwisie „Military Watch Magazine”.
HTS atakuje dronami jak na Ukrainie
Bez względu na to jak skorumpowana i niewydolna była Syryjska Arabska Armia (SAA) w ostatnich dniach nie umniejsza to skuteczności taktycznej oddziałów HTS. Dostępne w Infosferze materiały wideo wskazują na szybkie uderzenia małych grup szturmowych poprzedzane uderzeniami dronów. Oczywiście możemy spekulować czy oddziały HTS wyszły spod ukraińskiej ręki, ale pamiętajmy że Hamas 7 października 2023 roku zastosował podobną taktykę. Po prostu nawet najbardziej konspiracyjne i rachityczne oddziały zbrojne przestudiowały wojnę rosyjsko-ukraińską wyciągając z niej wnioski. Hipotezę, że ukraińscy specjalsi wyszkolili oddziały HTS podtrzymuje „Kiev Post”. W Idlib osiadły różne organizacje islamistyczne wyzyskiwane do uderzania w Rosję, Chiny, Iran – jak np. Islamska Partia Turkiestanu.
Obecnie, gdy piszę te słowa trwa bitwa o Hamę. Ofensywa HTS konsekwentnie zmierza na południe, chociaż blitzkrieg w Syrii wyhamował. Sama bitwa o Hamę jest świetnym przykładem wdrażania wniosków z walk na Ukrainie w praktyce. Cofająca się Syryjska Arabska Armia spróbowała skoncentrować swoje pobite i uciekające oddziały właśnie w Hamie. HTS wszelako zamiast wydawać SAA oraz Rosjanom walną bitwę wstrzymali uderzenie po pierwszym napotkanym oporze i zaczęli serię ataków przy pomocy dronów FPV. Dokładnie tak samo jak na Ukrainie – gdy nie udało się frontalne uderzenie, zaczęto flankować SAA. Kluczem do zrozumienia sytuacji w Syrii jest znajomość lądowych szlaków logistycznych przebiegających przez ten kraj. Ofensywa HTS z Aleppo na południe jest prowadzona strategiczną autostradą M-5 łączącą północ kraju ze stołecznym Damaszkiem. Paradoksalnie to jednak nie Damaszek ma znaczenie strategiczne, ale kolejny po Hamie przystanek, czyli Homs (znany także jako Hims). Dlaczego o tym piszę? Spójrzmy na mapę. Obecnie mamy „trzy Syrie”.
Rebeliancką wspieraną przez Turcję, która obejmuje terytoria od Idlib, przez Aleppo do przedmieść Hamy. Kurdyjską, wspieraną przez USA, która sięga północno-wschodniej Syrii i opiera się o rzekę Eufrat. Turcja będzie próbowała wyrzucić Kurdów za rzekę, więc Syryjskie Siły Demokratyczne konsolidują swoje siły, a dowództwo tej formacji podjęło bardzo dobrą decyzję o wycofywaniu wszystkich kurdyjskich oddziałów z Aleppo. Mamy także trzeciego gracza, assadowską Syrię będącą w odwrocie, wspieraną przez Rosję oraz Iran. Teheran nie ma już mostu powietrznego z Syrią, który był w Aleppo. Jedynym szlakiem militarnym jaki Iran ma z Syrią biegnie przez Irak. Problem – z perspektywy Iranu – polega na tym, że szyickie milicje na pomoc Assadowi mogą wysłać wyłącznie środkiem kraju (bo na północy są Kurdowie), jedną jedyną autostradą przez pustynię, która wije się wzdłuż Eufratu. Wspomniana rzeka jest rubieżą obronną Syryjskich Sił Demokratycznych wspieranych przez USA. Deir ez Zaur, które jest ciągłym poligonem starć syryjsko-rosyjsko-irańsko-kurdyjsko-amerykańskich jest po drodze. Oznacza to, że amerykańskie lotnictwo jest w stanie zamknąć ten szlak logistyczny tym samym odcinając Syrię od napływu szyickich milicji. Ale to nie koniec. Jeżeli HTS zdobędzie Homs, przetnie jedyną lądową trasę zaopatrzenia Iran-Liban. Oznaczać to będzie upadek Hezbollahu lub jego zasadnicze osłabienie oraz de facto inflację irańskiego projektu proxy w Libanie. Jest więcej niż prawdopodobne, że któraś ze stron wojny zgasi Irańczykom światło – i to dosłownie. Wszelako geopolityka lubi balans, a przed nami ogromne zmiany.
W gabinecie Donalda Trumpa jest prokurdyjski Michael Waltz. Tak pisałem na łamach Defence24.pl 13 listopada: „Co ciekawe, Waltz jest wielkim zwolennikiem walki Kurdów, co będzie kłóciło się z trumpistowskim izolacjonizmem. Pisał w tej sprawie liczne interpelacje. Kurdowie mogą więc włączyć się do starcia z „Osią Oporu”, czyli sojuszem Teheran-Hezbollah-Hamas. Zwłaszcza, że pierwsza kadencja Trumpa przebiegała pod znakiem kurdyjskiej walki. Być może nadejdzie powtórka”. O tym, że amerykańska broń trafi do Kurdów spekulowałem jeszcze wcześniej, byłem w tej opinii w Polsce odosobniony.
Szykujący się przewrót geopolityczny na Bliskim Wschodzie spowodował bardzo nerwowe ruchy w całym basenie Zatoki Perskiej. Arabskie monarchie niekoniecznie kibicują aż tak szerokim zmianom. Ale to poziom polityczny. Co do jednego jesteśmy pewni, na poziomie taktycznym Ukraina stała się „matką” wszystkich następnych wojen.
Zam Bruder
"Obecnie mamy trzy Syrie"...i postępujący milowymi krokami bałagan w tamtym rejonie świata ; można i sto razy pisać, co było tam stabilniejsze również dla nas w kontekście niekontrolowanej (?) inwazji ludów z rozpadających się tam państw - czy dyktatorskie reżymy czy obecny burdel?
Rusmongol
Inwazję masz czy jest pokój czy nie. Oni uciekają przed biedą, gorącem, dyktatorami, wojną.
Zam Bruder
Rusmongol. Ręce opadają...
Ależ
Przecież teraz idą do Rosji i na Białoruś więc co nas to obchodzi?
easyrider
Realizując doraźne interesy i szkoląc przy tym jakiekolwiek islamskie siły, przygotowujemy pośrednio przyszłych mudżahedinów. Amerykanie już to przerobili, choćby w Afganistanie. Kręcimy bat na własny tyłek.
Carolus
Realizujecie? Przygotowujecie? Szkolicie? Kręcicie?
Monkey
Wojna toczy się na ukraińskiej ziemi i ma konsekwencje ogólnoświatowe. A rozpętana została przez Rosję, która tym samym stała się ową „matką” wszystkich wojen, nie Ukraina.
andbro
matką i zarazem ojcem wojen na świecie jest USA. Rosja to najwyżej macocha.
Rusmongol
Tu 100%. Tak samo każda jedna ofiara tej wojny spada na karb Rosji i jej imperialnej faszystowskiej polityki.
Sebseb
Oooo….. nie wiedziałem, że są tacy zamożni, żeby prowadzić takie „krucjaty”
Jerzy
Powstaje tylko pytanie czy należy wspierać Islamskich fundamentalistów tylko ze względu na to, że walczą z Rosją - Amerykanie robili to w latach 80-tych w Afganistanie, za co otrzymali podziękowanie od Osamy 9.11. Może z perspektywy doraźnej coś to da Ukrainie, ale długofalowo koszty dla bliskiego wschodu i całej Europy mogą być olbrzymie.