Reklama

Wojna na Ukrainie

Ukraina: Ford ciągnie tytanową haubicę

M777 (zdjęcie poglądowe).
M777 (zdjęcie poglądowe).
Autor. mark6mauno/Wikipedia

Amerykańska ultra lekka haubica M777 kal. 155 mm została opracowana z myślą o możliwie jak najłatwiejszym transporcie , jednak holowanie jej za pomocą cywilnej terenówki w działaniach wojennych jest i tak niecodziennym zjawiskiem.

Reklama

Wojna na Ukrainie

Reklama

Holowane haubice M777 zostały skonstruowane w celu jak najłatwiejszego transportu przez jednostki wymagające systemu wsparcia ogniowego kal. 155 mm o możliwie jak najmniejszej masie, co miało pozwolić na transport np. za pomocą śmigłowców. Zazwyczaj za przemieszczanie tych haubic odpowiadają dedykowane temu pojazdy opancerzone lub samochody ciężarowe, jednak jak się okazuje, gdy zajdzie potrzeba nada się do tego zadania także Ford-350 należący do ukraińskiej 406. Brygady Artylerii.

Czytaj też

M777 to holowana armatohaubica konstrukcji brytyjskiej opracowana dla U.S. Army  w celu zastąpienia starszych systemów artyleryjskich  M198 kal. 155 mm. Kluczową cechą jej jest bardzo niska masa, pozwalająca na nazywanie tych systemów artyleryjskich ultra lekkimi. Została ona osiągnięta dzięki produkcji części elementów z tytanu zamiast ze stali. Donośność jest określona na 30 km przy użyciu pocisku z gazogeneratorem lub 40 km przy zastosowaniu amunicji precyzyjnej M982 Excalibur. W przypadku użycia standardowej amunicji odłamkowo-burzącej zasięg rażenia wynosi 24,7 km. Obecnie   armatohaubic  M777  w różnych wersjach używają siły zbrojne Kolumbii, Australii, Indii, Arabii  Saudyjskiej, USA, Kanady i Ukrainy.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Komentarze (2)

  1. Adam S.

    Jesli Ford został przekazany SZU, to nie jest już cywilny. Wiele tysięcy takich samochodów pojechało na Ukrainę.

    1. Andrzej ze wschodu

      Raczej chodzi o to, że on konstrukcyjnie jest cywilny - tyle, że zmobilizowany.

  2. Seb66

    WP dla celów ekspedycyjnych powinno kupić ze 24-30 takich właśnie haubic zamiast marnotrawić czas, energię i pieniądze na "latającego" Kryla! A tenże Kryl od początku powinien być projektowany jako następca Dany, ale z lufą L58/60 , za to bez limitu wagi i wymiarów jak dla Herculesa, na Jelczu 8x8 ,z automatem ładowania, opancerzoną kabiną i zsmu na dachu. I gdyby nie jacyś "mądrzy inaczej" w MON , to pewnie dziś mielibyśmy już ze 120 szt takich Kryli na Jelczach.

Reklama