- Analiza
- Wiadomości
Ukraina: Brawurowe porwanie rosyjskiego systemu antydronowego… wraz z czołgiem
Ukraińscy żołnierze z brygady „Azow” zdobyli rosyjski czołg T-72B3M z zamontowanym na jego wieży nowym, nieznanym wcześniej, rosyjskim systemem antydronowym. Teraz będzie okazja do sprawdzenia rzeczywistych możliwości tego rozwiązania, które według Ukraińców miało być nadspodziewanie skuteczne w odniesieniu do ich dronów FPV.

Ukraińskie siły zbrojne pochwaliły się zdobyciem rosyjskiego czołgu T-72B3M z 2022 roku w wersji zmodernizowanej, znanego również pod nazwą „car”. Czołg ten był wyposażony w celownik termowizyjny 1PN96MT-02 oraz nieznaną wcześniej wersję rosyjskiego systemu walki elektronicznej, którego zadaniem miało być zabezpieczenie obszaru przed atakami ukraińskich dronów. Nie był to natomiast najprawdopodobniej zakłócacz indywidualny, który można montować na każdym pojeździe tylko dla samoobrony.
Jest bardzo prawdopodobne, że „car” nie działał w tym przypadku jako czołg, ale jedynie jako platforma dla doraźnie do niego doczepionego systemu walki elektronicznej (bez możliwości obracania wieżą i prowadzenia skutecznego ognia). Przechwycenie takiego pojazdu (w ramach odważnej akcji żołnierzy z 95. Brygady Powietrzno-Szturmowej i 12. Brygady Specjalnego Przeznaczenia „Azow” im. Dmytra Wyszniewieckiego, którzy pod osłoną nocy zakradli się do porzuconego przez Rosjan wozu i odjechali nim) jest więc ogromnym sukcesem, ponieważ pozwala poznać środki przeciwdziałania przeciwnika i jednocześnie poprawić skuteczność własnych systemów uzbrojenia.
Sukces jest tym większy, że systemy walki elektronicznej są z zasady utajnione, i to zarówno jeżeli chodzi o budowę, jak i realne możliwości. Określenie „realne” jest w tym przypadku szczególnie trafne, ponieważ według producentów jammerów, neutralizowane będą zawsze wszystkie urządzenia pracujące w paśmie zakłócanym przez ich rozwiązanie. Wojna na Ukrainie pokazała dobitnie, że jest to najczęściej nieprawda i to szczególnie w przypadku rosyjskich systemów walki elektronicznej.
Co gorsze dla Rosjan, obecnie nie mają oni już możliwości zrzucenia winy za nieskuteczność swoich jammerów na złą obsługę lub też na uszkodzenia. Ukraińcy co jakiś czas przechwytują bowiem w walce rosyjskie rozwiązania i w trakcie badań ujawniają prawdę o ich parametrach taktycznych oraz o samym wykonaniu. I ta ocena najczęściej pokazuje, że deklaracje rosyjskie co do systemów WRE „nie mających analogów na świecie” są najczęściej nieprawdziwe.

Urządzenie przechwycone na „carze” jest jednak o tyle ciekawe, że podobno działało. Według niepotwierdzonych doniesień ze strony ukraińskiej, system zamontowany na czołgu miał jednocześnie zakłócać „dużą liczbę dronów” i to naprowadzanych na różnych częstotliwościach. Według wstępnych informacji w „zestawie” miało znajdować się 6 jammerów - po dwa działające na częstotliwości 800 - 900 MHz oraz 2,4GHz, każdy połączony z dwoma antenami. Rzeczywistych możliwości rosyjskiego rozwiązania jednak nie znano, tym bardziej że jego skuteczność wcale nie była stuprocentowa. Świadczy o tym rozbicie przez „Azow” całej rosyjskiej kolumny osłanianej przez „cara”.
Sam czołg został zresztą również zatrzymany m.in. po celnym uderzeniu drona z 60. Brygady Zmechanizowanej SZ Ukrainy (najprawdopodobniej nie był to kwadrokopter kamikaze, ale minisamolot klasy Warmate, który łatwiej wycelować w środowisku zakłóceń), wjechaniu na przeszkodę z drutu kolczastego (która uszkodziła jedną z gąsienic) oraz uderzeniu w stojący na drodze, uszkodzony bojowy wóz piechoty BMP-2. Zasadniczo w takim przypadku ataki dronów są przez Ukraińców kontynuowane, nawet jeżeli pojazd został opuszczony przez załogę. Za sprzęt zneutralizowany uważa się bowiem tylko to, co spłonęło lub wyleciało w powietrze w wyniku eksplozji (a więc czego nie można naprawić).
Zobacz też
Tym razem jednak zdecydowano się przejąć czołg, głównie ze względu na znajdujący się na nim system walki elektronicznej. Zadanie było bardzo trudne, ponieważ oba unieruchomione pojazdy znajdowały się zaledwie 400 metrów od pozycji rosyjskich. Mogły być więc pod ostrzałem nawet broni strzeleckiej. Ukraińscy mechanicy osłaniani przez żołnierzy z brygady „Azow” skrycie przedostali się jednak na miejsce i nocą dokonali prowizorycznej naprawy czołgu, krążąc między nim a własnymi pozycjami, by dostarczyć odpowiednie części oraz sprzęt (w tym ważące 60 kg akumulatory).
Russians abandoned the super-EW T-72 in drivable condition. Soldiers from the 12th NG "Azov" took it during the night and captured it.https://t.co/AAOtDtYZY9 https://t.co/litlyA28d3 pic.twitter.com/VAR6Ek0zGY
— imi (m) (@moklasen) April 6, 2024
Dodatkowo pod pojazdem miała się znajdować mina, którą trzeba było rozbroić, a Rosjanie wysłali na miejsce samochód terenowy (tzw. „wózek golfowy” produkcji chińskiej), bardzo szybko zresztą zniszczony za pomocą drona FPV (cała operacja była bowiem również osłaniana z powietrza przez drony z kamerami termowizyjnymi). Ostatecznie czołg udało się uruchomić i w nocy doprowadzić do ukraińskich pozycji. Po drodze były jednak problemy, ponieważ po ciemku pojazd wpadł do leju po wybuchu i kierowca na chwilę stracił przytomność. Ostatecznie operacja zakończyła się sukcesem, a przeprowadzający ją żołnierze zostali uznani za bohaterów i mają być nagrodzeni.
Co już wiadomo o rosyjskim systemie antydronowym?
Oczywiście na miejscu największe zainteresowanie nie wzbudzał sam czołg, ale znajdujący się na jego wieży system walki elektronicznej, który natychmiast został zdemontowany. Jest jednak za wcześnie, by dokonać oceny możliwości taktycznych zdobytego jammera. Z samych zdjęć można natomiast wyciągnąć kilka wniosków na temat kultury technicznej twórców zakłócacza, jak również tych, którzy „zamontowali” go na czołgu.

Po pierwsze słowo „zamontowali” jest tutaj dużą przesadą. Rosyjscy technicy położyli bowiem zakłócacz z antenami na zwykłej palecie drewnianej i za pomocą metalowych kabli przyczepili taki pakiet do wieży czołgowej. Jest to więc prymitywne i pośpieszne rozwiązanie, które w trakcie walki i jazdy po wybojach na dużej prędkości mogło spaść na ziemię lub w najlepszym przypadku ulec mechanicznym uszkodzeniem. Sprawa jest tym bardziej niezrozumiała, że według Ukraińców jest to prawdopodobnie urządzenie prototypowe, które przez Rosjan było dopiero w trakcie testów.
Ale jak tu testować coś, co zostało źle zamontowane. Wygląda to tak, jakby rosyjscy technicy kompletnie nie przejmowali się problemem stref martwych. Sama paleta była bowiem niewypoziomowana i przechylona, co spowodowało, że przednia antena wysyłała zakłócenia w kierunku ziemi, a tylna do góry, a nie do tyłu. Co więcej wszystko się przesunęło w lewo, tak że główna oś zakłócającej charakterystyki antenowej nie pokrywa się z osią wieży.

Problemem był również sam system zasilania. Niektóre źródła wskazują, że był nim „generator benzynowy”. W rzeczywistości były to prawdopodobnie po prostu cztery akumulatory pojazdowe, leżące bez osłony na wieży, połączone przewodami i spięte pasami. To „spięcie” było zresztą na tyle nieskuteczne, że akumulatory w trakcie jazdy się zaczęły „uwalniać”, co groziło ich uszkodzeniem i mechanicznym przerwaniem zasilania. Dodatkowo na tych akumulatorach położono dwie walizki transportowe prawdopodobnie mieszczące wyposażenie dodatkowe systemu (nie widać by odchodziły z nich jakieś kable).
Przez taką fuszerkę Rosjanie nie mogli więc widzieć, czy ewentualnie złe wyniki prób były efektem wadliwej konstrukcji samego urządzenia, czy też jego nieprawidłowym ułożeniem. A było ono złe, o czym świadczy położenie anten całego systemu względem wieży. Ze zdjęć wynika, że takich anten było siedem, z których pięć mniejszych (umieszczonych w oddzielnych, sześciennych modułach) skierowano na boki i do góry, a dwie największe (umieszczony w głównym bloku nadawczym systemu) „patrzą” do przodu i tyłu (wszystko w ustawieniu względem wieży czołgowej).
Zobacz też
Główny blok nadawczy wraz z największymi układami antenowymi stał się automatycznie podstawą dla całego systemu antydronowego. To właśnie do niego podczepiono moduły z mniejszymi antenami, które powinny być odpowiednio rozstawione, by zapewnić pełne pokrycie przestrzeni wokół czołgu. W rzeczywistości Rosjanie kompletnie się tym nie przejmowali i przymocowali na stałe jedynie anteny boczne, natomiast górne położono po prostu na deskach i przyczepiono do głównego bloku nadawczego linami.

Wiadomo również, że Rosjanie nie zastosowali aktywnych, ścianowych systemów antenowych klasy AESA. Pokazuje to wyraźnie zdjęcie jednej z największych anten (a właściwie jednego z układów antenowych), pozbawionej osłony zewnętrznej (prawdopodobnie w wyniku uderzenia dronu FPV). Niestety na razie nie wiadomo do czego służyły mniejsze układy antenowe. Mogą to być bowiem zarówno jammery, jak i również radary do wykrywania dronów, o zasadzie działania takiej, jakie mają radary stosowane np. w polskim systemie antydronowym SKY ctrl.

Teoretycznie zaprzecza temu jednak sam sposób zamontowania górnych bloków antenowych, które „patrzą” do góry i to praktycznie w tym samym sektorze. W przypadku Rosjan mogło dojść jednak do sytuacji, że podłączyli oni tylko dwa radary, a resztę po prostu przenoszono jako „balast” kładąc je tylko tak, by nie pospadały.
Można mieć nadzieję, że Ukraińcy już niedługo ujawnią, jak rzeczywiście było zbudowane rosyjskie rozwiązanie. W tych wyjaśnieniach nie będzie jednak odpowiedzi na pytanie, dlaczego Rosjanie wysłali swój cenny system poza swoje pozycje ostatecznie go tracąc oraz z czego wynika jego niechlujny montaż na wieży czołgowej.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS