- Analiza
- Wiadomości
Ukraina atakuje w Biełgorodzie. Cel: odciążyć Kursk
Wejście ukraińskich sił zbrojnych na teren Federacji Rosyjskiej w obwodzie białogrodzkim, niewątpliwe wspomogło operację wycofywania się Ukraińców z obwodu Kurskiego. Pokazało również jak łatwo jest przebić się przez fortyfikacje obronne zbudowane na granicy z Rosją - co ciekawe, bardzo mocno przypominające to, co buduje się w polskim pasie przygranicznym w ramach Tarczy Wschód.

Śmiały atak przeprowadzony przez ukraińskie siły zbrojne w obwodzie biełogrodzkim 18 marca 2025 roku nie był wcale powtórzeniem operacji z sierpnia 2024 roku. Ukraińcy nie chcieli bowiem na długi czas zajmować kolejnego fragmentu Rosji, ale zmniejszyć presję na wycofujące się swoje wojska z obwodu Kurskiego odciągając stamtąd rosyjskie oddziały. Ukraińskie dowództwo wiedziało bowiem, że Rosjanie nie mają wystarczających rezerw i będą musieli skorzystać z sił, które przeszkadzają w odwrocie ukraińskim żołnierzom.
Teoretycznie sprawa była bardzo trudna, ponieważ rosyjskie wojska, chcąc zabezpieczyć się przed atakiem, zbudowały w ciągu kilku miesięcy na granicy obwodu biełgorodzkiego z Ukrainą system umocnień i zapór, nasycając go dużą ilością pól minowych. W pasie przygranicznym przypominał on więc to, co Polska zamierza zbudować w ramach Tarczy Wschód.
Jak się jednak okazało Ukraińcy sobie z tym bardzo dobrze poradzili. Przede wszystkim udało im się dokładnie rozpoznać system umocnień oraz położenie rosyjskich punktów oporu. Po drugie sprawdziły się ich analizy, że obwód biełgorodzki jest ogołocony z wyszkolonych, rosyjskich wojsk, które pozbawione rezerw nie mogły w odpowiedni sposób zabezpieczyć całej granicy z Ukrainą. Po trzecie przygotowano plan działania, uwzględniając także teren oraz sposoby spowalniania z jego pomocą, nadciągających z głębi Rosji posiłków. I po czwarte: potrzebne do ofensywy siły zakamuflowano w taki sposób, by Rosjanie do ostatniego momentu nie zorientowali się, że atak w ogóle nastąpi.
Zobacz też
Dzięki tym czynnikom, wypoczęte i dobrze przygotowane, ukraińskie oddziały, wzmocnione przez już wycofane z obwodu Kurskiego elitarne oddziały szturmowe, jednostki artylerii i systemów bezzałogowych, bez problemu wbiły się kilka kilometrów w głąb Rosji. Jako pierwsze uderzyły: ukraińska artyleria (w tym wykorzystując amunicję kasetową) oraz drony, które zneutralizowały rozpoznane wcześniej stanowiska ogniowe Rosjan. W międzyczasie Ukraińcy wykonali przejścia w polach minowych, przede wszystkim stosując pojazdy rozminowujące UR-77 Meteoryt.
Wtedy do akcji weszły pododdziały inżynieryjne, które szybko zniszczyły istniejące zapory i przeszkody przeciwczołgowe („zęby smoka”). Zrobiono w ten sposób miejsce dla maszyn rozminowujących, czołgów i pojazdów opancerzonych zgrupowanych w niewielkie oddziały szturmowe. Operacja oczyszczania została przeprowadzona tak szybko, że rosyjskie wojska nie zdążyły zareagować z taką siłą, by zatrzymać atak. Ukraińcy bez problemu „wlali” się więc w terytorium Rosji zajmując kilka osad oraz dwie wioski: Demidowka (którą rosyjscy żołnierze w popłochu opuścili bez walki) i Popowka.
Operacji nie kontynuowano jednak dalej, ale rozbudowano pozycje obronne z wykorzystaniem lasów i jezior oraz faktu, że zajęty teren znajdował się wyżej od obszarów skąd później musieli kontratakować Rosjanie. Dodatkowo Ukraińcom udało się zniszczyć dwa ważne mosty w Grafowce i Nadieżewce (na rzece Griaznyj), co silnie zakłóciło dostawy logistyczne dla przegrupowujących się, rosyjskich wojsk. Rosjanie zostali w ten sposób zmuszeni do korzystania z mniejszej ilości dróg, co ułatwiło ich kontrolę przez ukraińską artylerię i drony.
Zobacz też
Ukraińcy korzystali przy tym w dużej ilości z bezzałogowców wykorzystujących światłowód, co pozwoliło im działać nawet w warunkach silnych zakłóceń radioelektronicznych. W ten sposób Rosjanie zostali zmuszeni do wycofania części swoich najlepszych wojsk z obwodu kurskiego i wysłania ich do natarcia na umocnione, ukraińskie pozycje w obwodzie biełgorodzkim.
Ukraińcy osiągnęli więc swój cel a dodatkowo całkowicie zdestabilizowali sytuacje w regionie. Po raz kolejny zmusili bowiem rosyjską armię i Rosgwardię do ucieczki, a miejscowe władze do borykania się z problemem ewakuowanej lub samodzielnie ewakuującej się ludności cywilnej. Sytuacja tej ludności jest o tyle trudna, że jej opuszczone domy od razu zaczęły być grabione przez rosyjskie wojska i później niszczone w taki sam sposób, jak robiono to w przypadku zajmowanych miast i wiosek na Ukrainie.
Ukraińska armia pokazała dodatkowo, że jest w stanie zwyciężać w działaniach ofensywnych, a Rosjanie mają zbyt mało sił, by w pełni kontrolować nawet tylko swoje własne terytorium. Już samo to, że musieli osłabiać inne odcinki frontu by zabezpieczyć wyrwę w obszarze przygranicznym świadczy o tym, w jak trudnej sytuacji jest armia rosyjska po ponad trzech latach wojny i problemach ze sprzętowym uzupełnianiem ponoszonych strat.
Zobacz też
Niestety jest to również lekcja dla Wojska Polskiego, które na wschodniej granicy zamierza zbudować podobne umocnienia, jakie zrobili Rosjanie na granicy z Ukrainą. Jak widać przy dobrze przygotowanej ofensywie, trzeba mieć przygotowany scenariusz na przerwanie pierwszej linii obrony. Jest to także dowód jak ważne jest stworzenie systemu rozpoznania, który zawczasu powiadomi o przygotowywanym ataku. Na szczęście Tarcza Wschód taki system ma uwzględniać i teraz trzeba tylko dopilnować, by to przedsięwzięcie została w odpowiedni sposób zrealizowane.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]