Trump: Zełenski gotów oddać Krym. „Wobec Putina należy użyć sankcji”

Autor. Wolodymyr Zelenski/x.com
Podczas pogrzebu papieża Franciszka doszło do niecodziennego spotkania w cztery oczy między prezydentem USA, Donaldem Trumpem, a Wołodymyrem Zełenskim, przywódcą walczącej Ukrainy. Trump zasugerował możliwość rezygnacji Kijowa z Krymu, a jednocześnie zaostrzył retorykę wobec Władimira Putina. Pojawia się pytanie, czy zdecyduje się sięgnąć po drastyczne sankcje wobec Kremla – tzw. wariant „10 na 10”.
Zarówno relacje amerykańsko-ukraińskie, jak i amerykańsko-rosyjskie przypominają sinusoidę napięć i chwilowych odprężeń. W niedzielę prezydent USA odniósł się do rozmowy z Wołodymyrem Zełenskim, która odbyła się tuż przed uroczystościami pogrzebowymi w Watykanie. Trump żartował, że spotkanie miało miejsce w „najładniejszym biurze, w jakim był” – rozmowa odbyła się w bazylice św. Piotra. Choć nie trwała długo, obie strony – Kijów i Waszyngton – uznały ją za udaną. Kłopotliwe dla Zełenskiego mogą być jednak słowa Trumpa sugerujące, że prezydent Ukrainy gotów byłby zrzec się Krymu. Warto przypomnieć, że podczas wcześniejszego spotkania w Londynie, zdegradowanego rangą dyplomatyczną, Zełenski stanowczo odrzucił ultimatum Putina, który oferował zatrzymanie inwazji w zamian za uznanie Krymu za terytorium rosyjskie.
Trump potwierdził, że temat Krymu rzeczywiście pojawił się w rozmowie, choć – jak zaznaczył – „jedynie na krótko”. Jednocześnie zasugerował, że Zełenski może być gotów oddać półwysep Rosji. „Tak sądzę” – potwierdził swoją opinię. Sam temat Ukrainy wyraźnie irytuje byłego prezydenta USA, co widać w jego aktywności w mediach społecznościowych. „Krym to sprawa sprzed 12 lat. To był prezydent Obama. Oddali go bez jednego strzału. Więc nie mówcie mi o Krymie. Porozmawiajcie o tym z Obamą i Bidenem” – stwierdził Trump. Choć dodał, że obecna postawa Zełenskiego w sprawie Krymu jest „spokojniejsza”.
Były prezydent przyznał też, że ukraiński przywódca po raz kolejny zwrócił się z prośbą o dostawy broni. „Prosi mnie o to od trzech lat” – zaznaczył. Sugestie Trumpa wywołały szybką reakcję w mediach, zwłaszcza we wschodnich agencjach informacyjnych. Rosyjski portal śledczy „Meduza” donosi: „Prezydent USA Donald Trump uważa, że ukraińskie władze są gotowe porzucić roszczenia do Krymu, zaanektowanego przez Rosję w 2014 roku. Uznanie rosyjskiej kontroli nad Krymem ma być jednym z warunków porozumienia pokojowego, jakie Stany Zjednoczone zaproponowały Moskwie i Kijowowi”.
Good meeting. We discussed a lot one on one. Hoping for results on everything we covered. Protecting lives of our people. Full and unconditional ceasefire. Reliable and lasting peace that will prevent another war from breaking out. Very symbolic meeting that has potential to… pic.twitter.com/q4ZhVXCjw0
— Volodymyr Zelenskyy / Володимир Зеленський (@ZelenskyyUa) April 26, 2025
Choć wynik watykańskiego spotkania Trump–Zełenski pozostaje niejednoznaczny i można je raczej zaliczyć do kategorii kurtuazyjnych rozmów, prezydent USA zdecydowanie zaostrzył swoją retorykę wobec Moskwy. „Zaczynam sądzić, że \[Putin – przyp. red.\] wcale nie chce zakończyć tej wojny, tylko mnie zwodzi. Być może trzeba postąpić inaczej — uderzyć w system bankowy albo zastosować sankcje wtórne? Zbyt wielu ludzi umiera” — napisał Trump w mediach społecznościowych. Jego komentarz był reakcją na wzmożone rosyjskie ostrzały rakietowe wymierzone w cele cywilne.
Nowe sankcje na Putina?
Negocjacje pokojowe w trójkącie USA–Ukraina–Rosja coraz częściej wymykają się spod kontroli. Wyraźnie widać, że każda ze stron inaczej rozumie samą ideę rozmów pokojowych. Do absurdu doszło podczas jednego ze spotkań w Moskwie, kiedy amerykański doradca Steve Witkoff otwarcie przyznał, że nie zna osoby pełniącej funkcję jego tłumaczki — co wzbudziło konsternację i natychmiast przedostało się do mediów, wzmacniając obraz chaosu i improwizacji wokół negocjacji.
Władimir Putin tymczasem nie ukrywa, że rozmowy są z premedytacją opóźniane. Kreml konsekwentnie realizuje strategię maksymalizacji korzyści przy jednoczesnym składaniu minimalnych ofert pokojowych. Co prawda, zapowiedział symboliczne ograniczenie działań wojennych w dniu obchodów tzw. Święta Zwycięstwa, ale trwałość takiego „zawieszenia broni” budzi poważne wątpliwości.
Nie doszło nawet do formalnego zawieszenia ognia. Ogłoszone przez Rosję „ograniczenie działań wojennych” na Wielkanoc nie zostało wcześniej uzgodnione z Ukrainą i przypominało raczej pusty gest, mający na celu niedopuszczenie do zerwania tzw. Formatu Rijadzkiego przez Amerykanów. Tymczasem zgodnie z definicją prawa międzynarodowego zawieszenie ognia to wstrzymanie działań wojennych na mocy porozumienia zawartego przez strony konfliktu. Zanim możliwe stanie się podpisanie traktatu pokojowego, konieczne jest ustanowienie takiego rozejmu. Na razie jednak nic nie wskazuje, by do tego miało dojść — głównie z powodu stanowiska Kremla, który w praktyce dąży do kontynuowania działań zbrojnych.
Wycofanie się Stanów Zjednoczonych z rozmów byłoby dla Ukrainy szczególnie niebezpieczne. Choć postawa Donalda Trumpa bywa w mediach określana jako antyukraińska i prorosyjska, to jego brak przy stole negocjacyjnym może oznaczać jeszcze gorszy scenariusz — co sam Wołodymyr Zełenski podkreślił w swoich wypowiedziach. „To bardzo niebezpieczny moment. Nie sądzę, żeby wycofanie się USA było dobrym sygnałem. Mamy nadzieję, że prezydent Trump wesprze Ukrainę i wywrze presję na Rosję” – zaznaczył jeszcze przed rozmową z amerykańskim przywódcą. Tymczasem pod znakiem zapytania wciąż pozostaje kluczowa dla gospodarki Kijowa tzw. umowa o ukraińskich minerałach.
Pewien zwrot w narracji Trumpa wobec Moskwy zauważa serwis „Politico”. Według tej opiniotwórczej platformy, wśród Republikanów w obu izbach Kongresu narasta presja na prezydenta, by zaostrzył kurs wobec Rosji. Liderem tego podejścia jest senator Chuck Grassley, który nazwał politykę Kremla wobec Stanów Zjednoczonych „grą w blef”. Grassley publicznie wezwał Trumpa do nałożenia nowych sankcji na Rosję. Różnice stanowisk między Białym Domem a republikańskim zapleczem są coraz bardziej widoczne i szeroko komentowane w amerykańskich mediach. Głównym punktem sporu jest właśnie Rosja, co rodzi podejrzenie, że administracja Trumpa może celowo dystansować się od negocjacji pokojowych, traktując je jako potencjalne zagrożenie dla własnego wizerunku.
Negocjacje USA-Chiny tak samo skomplikowane jak z Rosją?
Zamieszanie wokół negocjacji z Rosją rzutuje również na obraz relacji amerykańsko-chińskich. Prezydent USA zasugerował, że rozmawiał z Xi Jinpingiem na temat deeskalacji wojny celnej, jednak Pekin stanowczo zaprzeczył, jakoby do takiej rozmowy w ogóle doszło. Sytuację dodatkowo skomplikowała wypowiedź sekretarza skarbu USA, Scotta Bessenta, który przyznał: „Nie wiem, czy prezydent Trump rozmawiał z prezydentem Xi”. Sprzeczne wersje zarówno samego Trumpa, jak i jego najbliższych współpracowników, nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Nie wiadomo, czy rozmowa telefoniczna miała miejsce i czy faktycznie poruszono w niej kwestie taryf celnych. Istnieje również druga, nieoficjalna wersja, według której Xi Jinping rzeczywiście zadzwonił do Trumpa, ale temat ceł nie został w ogóle poruszony – co wydaje się mało prawdopodobne, zważywszy na to, że właśnie spór celny jest obecnie głównym punktem napięcia w relacjach między Waszyngtonem a Pekinem.
Rzeczniczka Białego Domu, Karoline Leavitt, próbowała uspokoić opinię publiczną, zapewniając w rozmowie z serwisem „Barrons”, że „zespół prezydenta Trumpa nadal koresponduje ze swoimi chińskimi odpowiednikami”, a sam prezydent „pozostaje optymistą co do osiągnięcia uczciwego porozumienia handlowego z Chinami”. Jednak rzecznik chińskiego MSZ, Guo Jiakun, zdecydowanie zaprzeczył tym zapewnieniom: „Chiny i USA nie prowadzą żadnych konsultacji ani negocjacji w sprawie ceł. Stany Zjednoczone powinny przestać wprowadzać zamieszanie”.
Konflikt celny stale się zaostrza. Donald Trump nałożył cła o łącznej wartości 145 procent na chiński import, na co Pekin odpowiedział taryfami sięgającymi 125 procent. Sytuacja wydaje się patowa, a brak przejrzystości w działaniach Białego Domu pogłębia chaos i niepewność w globalnej gospodarce.
Dr. Pavl Kopetzky
Nie To jest teza KGB